niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 28

     Następnego dnia od samego rana wszyscy domownicy się pakowali i jak to zwykle bywa przed wyjazdem panował niesamowity rozgardiasz. Podnieceni, z zamętem w głowach biegali tam i z powrotem w poszukiwaniu drobiazgów, co chwilę wybuchały sprzeczki, ponieważ wcześniej ustalili, że każdemu przysługuje tylko jedna walizka. Niestety nie bardzo umieli się ograniczyć do niezbędnego minimum, więc ukradkiem próbowali przemycić do bagażów towarzyszy podróży kilka ,,naprawdę potrzebnych" rzeczy.
   Jedynym wyjątkiem był Kevin, który zabarykadował się w swoim pokoju i odmówił współpracy. Poprzedniego wieczora mama Bartka nie wyraziła zgody na wyjazd. Uznała, że Evansom należą się prawdziwe wakacje i nie powinni zostać obarczeni jeszcze jednym dzieckiem. Nie mówiąc już o strachu jaki odczuwała na samą myśl o dwójce młodocianych narzeczonych z główkami pełnymi szalonych pomysłów, gdzieś poza zasięgiem jej wzroku.
   Darek domknął ostatnią walizkę i popatrzył współczująco na zmartwionego Seana. Chłopczyk nie zszedł nawet na śniadanie pomimo, że ojciec kilkakrotnie próbował z nim negocjować. Zaplanowany wypoczynek mógł się zamienić w prawdziwy koszmar. Uparty maluch nie miał zamiaru odpuścić. Dla niego wakacje bez przyjaciela to nie wakacje, co mężczyzna doskonale rozumiał. Gdyby jemu przyszło spędzić miesiąc, choćby i w najlepszym kurorcie, bez narzeczonego też nie byłby zachwycony.
- Porozmawiaj z nim jeszcze raz. – Pogłaskał nieogolony policzek swojego nachmurzonego mężczyzny. – On po prostu nie chce się rozstać z kolegą. Dla takiego dziecka cztery tygodnie to straszny szmat czasu.
- Pewnie, jeszcze mu przytakuj! Bartek to, Bartek tamto! Istny cud natury, ważniejszy nawet od rodziny! – burczał pod nosem doktor.
- Czy ty czasem, jak każdy zaborczy tatuś, nie jesteś odrobinę zazdrosny o jedynaka? – zachichotał i pocałował go w zarośniętą szczękę. Szorstka skóra przyjemnie podrażniła mu usta.
- Jeśli będziesz bardziej przekonujący, to wrócę tam jeszcze raz. – Sean nigdy nie przepuszczał okazji do wyłudzenia kilku dodatkowych całusów. – Nie jestem żadnym zazdrośnikiem – zamruczał już o wiele łagodniej, bo miękkie wargi zajęły się nim naprawdę po mistrzowsku. Niestety słodkie buziaki skończyły się zbyt szybko.
- Nie patrz tak na mnie. To była zaliczka, reszta wieczorem jak się dobrze spiszesz. – Darek pokazał mu czubek różowego języka i zwinnie umknął z pokoju. Musiał jeszcze dopilnować, by jego też niezbyt zachwycony wyjazdem brat, spakował się jak należy i zabrał ze sobą dokumenty. Dobrze wiedział jak działa jego kędzierzawa głowa. Nie chciał być na lotnisku postawiony przed faktem dokonanym, bo spryciarz zapomniał na przykład dowodu.
***
   Tymczasem doktorowi nie pozostało nic innego jak wrócić pod drzwi do sypialni Kevina. Trzeba było okazać zdecydowanie i szybko załatwić sprawę. Po południu mieli wylecieć do Szkocji z krakowskiego lotniska, więc nie zostało już dużo czasu na dyplomatyczne rozmowy. Zapukał, ale odpowiedziała mu cisza.
- Kochanie, wyjdź wreszcie. Zbyszek zrobił tosty z dżemem wiśniowym – kusił, wiedząc, że synek bardzo je lubi.
- Mam ss... no ten... strajk głodówkowy! – zabrzmiał stanowczy głosik. – Nigdzie nie pojadę bez Bartka!
- Wychodź, zanim się zdenerwuję! – Mężczyzna stracił cierpliwość. Ta rozmowa do niczego nie prowadziła, odbył już kilka podobnych wcześniej.
- Jesteś tyranem nie tatusiem! – Nie ustępował maluch. Siedział na łóżku z bardzo zawziętą miną i przytulał buzię do misia, którego dostał od przyjaciela.
- No pięknie, po prostu pięknie. Czy to moja wina, że mama twojego kolegi się nie zgadza? Pewnie nadal pamięta jak wyglądała jej kuchnia po waszych próbach robienia jajecznicy.
- Mogłeś ją poprosić! – Pociągnął noskiem. – Będę płakał aż spuchnę i będziesz miał najbrzydsze dziecko świata!
- To chyba podpada pod szantaż – mruknął pod nosem doktor i ciężko westchnął. Wyglądało na to, że jedyna nadzieja w sąsiadce. – Spróbuję, ale nie ręczę za skutki.
- Musisz być męskim mężczyzną, to cię posłucha! – doradził maluch. – Kasia z Olą tak mówiły w przedszkolu. Dziewczyny chyba lubią takich silnych chłopaków.
- Mój ty mądralo, powinieneś iść w ślady Henrego i zostać adwokatem! – Sean chcąc nie chcąc poprawił przed lustrem koszulę, przygładził rozwichrzone przez Darka włosy i udał się do sąsiadów. Janowscy byli miłymi ludźmi i miał nadzieję, że jakoś dojdą do porozumienia.
  Pani Patrycja na jego widok pokręciła tylko smętnie głową i gestem zaprosiła do salonu. Widać było, że problemy jej też nie ominęły. Najprawdopodobniej Bartek, zrobił w domu podobną awanturę do Kevina. Postawiła przed doktorem talerz z migdałowymi ciasteczkami domowej roboty i nalała z dzbanka mrożonej herbaty. Sama włożyła kilka na raz do ust, napychając się niczym chomik.
- Trzeba sobie jakoś osłodzić życie – wymamrotała pod pytającym spojrzeniem mężczyzny. – Dzisiaj zostałam nazwana seniorą Capuletti - znaczy się więżę biedną, nieszczęśliwą Julię. Nigdy więcej nie pozwolę oglądać mu poniedziałkowych teatrów.
- Ja zostałem tyranem bez serca – Popatrzył na nią ze współczuciem. – W dodatku zagrożono mi, że stanę się ojcem naprawdę paskudnego dziecka.
- Rodzice mają naprawdę ciężkie życie – westchnęła. – Przecież wy jedziecie jakby na miodowy miesiąc. Pan całymi dniami pracuje, Darek wiele przeszedł, a maluchy są takie żywe i absorbujące.
- Tak naprawdę uciekamy przed plotkarzami. Wybieramy się całą rodziną, więc jaki tam miesiąc miodowy. Jedzie też Zbyszek i Róża oraz Jarek z Henrym, będzie miał kto opiekować się dziećmi, nawet jeśli my zrobimy sobie jakiś wspólny wypad. Niech się pani zlituje i pozwoli Bartkowi na ten wyjazd, pokryję wszelkie koszty.
- Wykończą was, razem stanowią wyjątkowo wybuchową mieszankę. – Patrycja zaczęła się wahać. Ich na pewno nie byłoby stać na takie wakacje. Mały zobaczyłby trochę świata, już sam lot samolotem stanowiłby dla niego niesamowite przeżycie.
- Jak zaczną szaleć, rzucę ich na pożarcie Nessi, albo jakiemuś innemu miejscowemu potworowi. Na pewno sporo będziemy zwiedzać, już lady Agata o to zadba. Pokażemy dzieciom najpiękniejsze miejsca w Szkocji. – Kuł żelazo póki gorące.
- No dobrze, ale pozostaniemy w stałym kontakcie. – Pani Janowska nadal nie była do końca przekonana o słuszności swojej decyzji.
- Proszę się nie martwić, nie spuścimy z oczu tych łobuziaków. Bartek musi być gotowy na piętnastą. Mam przygotowane dla niego stosowne dokumenty wystarczy, że państwo podpiszą – odetchnął z ulgą. Poczuł jak z serca stacza mu się solidny głaz. Już on tak wymusztruje dzieciaki, że nie odważą się zrobić kroku bez pozwolenia i spędzą razem naprawdę miłe wakacje. Oczywiście oszukiwał się jak większość rodziców, ale miał miłe wrażenie, że zrobił wszystko, aby jego rodzina była szczęśliwa.
***
   Podróż samolotem przebiegła w miarę spokojnie, choć samo słowo ,,spokojnie” miało w przypadku tej rodziny nieco inne niż zazwyczaj znaczenie. Oczywiście siedzieli parami, które wcześniej ustalili. Jedynie Jarek z początku nieco protestował, ale potem w końcu zajął się czytaniem gazet i przestał zwracać uwagę na wpatrzonego w niego Henry’ego, który wygłodniałym wzrokiem pożerał jego usta. Odsunął się jedynie jak najdalej mógł na drugi koniec fotela, niestety siedzący przy oknie mężczyzna okazał się jeszcze bardziej irytującym przypadkiem.
- Hej Atinkton brachu! – klepnął Henry’ego w ramię z siłą niedźwiedzia. – Wracasz na stęsknione łono rodziny? Matka mówiła, że lady Agata od dwóch dni zieje ogniem. Co narozrabiałeś? – Odwrócił się twarzą i dopiero teraz dostrzegł Jarka, jego szare oczy natychmiast rozbłysły.
- Temyson, może ciszej. Nie muszą wszyscy wiedzieć o moich prywatnych problemach. – Zirytowany mężczyzna spojrzał groźnie na kuzyna, który bezczelnie szczerzył się do jego Skarbu.
- Co bredzi ten ćwierćmózg? – Sąsiad nie spodobał mu się od pierwszego wejrzenia, co zadowoleniem zauważył Henry.
- Ale ślicznotka. – Nie mógł się napatrzyć na zielone oczy, które właśnie spoglądały na niego chmurnie spod długich rzęs. - Jestem Tomas słodkie maleństwo. Mam nadzieję, że jedziesz do Szkocji na długo. Zabiorę cię na wycieczkę jachtem lub możemy pojechać do mojej willi nad morzem. – Uważał się za mistrza szybkiego podrywu. Zwykle takie zagrania uchodziły mu na sucho ze względu na miliony na koncie oraz całkiem przystojną twarz.
- Macie jakieś specjalne szkoły kształcące takich ślepych młotków? – zapytał po angielsku coraz bardziej wkurzony Jarek. –Zainwestuj w okulary! Gdzie ty tu widzisz babę?! – Miał nadzieję, że po tym oświadczeniu mężczyzna się odczepi. Nic bardziej mylnego.
- Mogę sprawdzić? – Tomas wyciągną rękę i zatrzymał ją o centymetry od klatki piersiowej swojego, miał nadzieję, nowego kochania. Wakacje zapowiadały się coraz bardziej ekscytująco, a tak się bał, co będzie robił przez najbliższy czas na wsi.
- Chcesz zginąć? – zapytał lodowatym głosem Attinkton.
- Teraz rozumiem, dlaczego wszyscy jesteście lordami. Macie jakieś dziwne geny co? – Jarek zrobił wymowne kółko na czole. Ten śmieć obok myślał, że kupi go za kasę swoich rodziców. – Trochę soczku? – zapytał uprzejmie.
- Poproszę...
- No to żryj! – Włożył rurkę do kartonu, wycelował i mocno nacisnął. Złocisty, pachnący jabłkami płyn poszybował prosto na twarz zaskoczonego Tomasa.
- Oż ty...! – Już miał złapać żartownisia za tę smukłą szyjkę, kiedy...
- Panowie... panowie...To samolot nie pole bitwy! Proszę o spokój! – Zdenerwowana stewardessa podała mężczyźnie ręcznik. – Może skorzysta pan z łazienki?
   Kiedy Temyson wyszedł Henry spojrzał karcąco na chłopaka, który nawet się nie zarumienił. Zupełne zero odznak skruchy i wstydu za nieprzemyślany wyskok. Uśmiechał się za to niewinnie jak świeżo wykluty aniołek. Nikt nigdy by się nie domyślił, że przed chwilą znokautował spadkobiercę jednego z najbogatszych, brytyjskich rodów.
- Eh ty mały narwańcu. Nie mogłeś mu zwyczajnie powiedzieć, żeby się odczepił? – Wygonił chłopaka na siedzenie pod oknem, wolał oddzielić go od roztaczającego swoje wdzięki Tomasa. Jak zaczną bijatykę w samolocie wyrzucą ich na najbliższym lotnisku, a jazda samochodem przez całą niemal Europę bynajmniej mu się nie uśmiechała.
***
   Tymczasem Bartek z Kevinem starali się jak mogli robić wrażenie idealnych dzieci, aby czasem dorośli nie zmienili zdania, co do wspólnego wyjazdu. Na lotnisku pani Patrycja przyciskając do oczu całkiem już mokrą chusteczkę, dała synkowi milion i jeden rad, jak ma się zachować. Nigdy wcześniej nie rozstawała się z nim na dłużej  i już zaczęła tęsknić. Zawstydzony oraz nieco znudzony maluch wyrwał się w końcu z jej ramion, po czym złapał przyjaciela za rękę.
- Jestem już duży, a Kevin się mną zaopiekuje – zwrócił się poważnie do rozhisteryzowanej mamy.Też zrobiło się mu nieco markotno, ale za nic nie chciał uchodzić za mazgaja.
   W samolocie chłopcy siedzieli razem z jakąś starszą panią, które przyglądała się im z zachwytem. Dzieci były śliczne niczym z obrazka. Nieco zrzedła jej mina, kiedy Bartek na pytanie gdzie rodzice, wskazał siedzących po drugiej stronie dwóch przytulonych do siebie, śpiących mężczyzn.
- To tata i mamuś Kevina, moi zostali w Polsce – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ale przecież to dwaj mężczyźni! Wszystko przez te długie włosy, są takie mylące! – oburzyła się kobieta. Biednym maluchom ktoś strasznie namieszał w głowach. Przy najbliższej okazji będzie musiała o tym napisać do ojca Rydzyka, powinien poruszyć ten temat w swoich kazaniach.
- Śliczny prawda? Mój starszy bart mówił, że gdyby Darek nie był zaręczony z naszym sąsiadem, sam by do niego uderzył – uśmiechnął się do niej chłopczyk, któremu jasnowłosy narzeczony doktora bardzo się podobał.
- Świat zmierza wprost do zagłady! – załamała ręce. –Takim nieodpowiedzialnym rodzicom powinni odbierać dzieci!
- Ma pani rację, zaraz wybuchnie bomba – odezwał się uprzejmie milczący dotąd Kevin z diabelskim błyskiem w oczach, po czym puścił głośnego i wyjątkowo śmierdzącego bąka.
- Co za brak wychowania! – Pozieleniała na twarzy kobieta zaczęła się wachlować gazetą. – Obsługa! Chcę zmienić miejsce! Nie będę siedzieć z tymi małymi czortami!
- Proszę pani – stewardessa pochyliła się nad nią. – To tylko dzieci, odrobina tolerancji byłaby wskazana.
- Zaraz będą dymy i ognie piekielne – zachichotał niepoprawny chłopczyk, po czym wypuścił kolejną porcję gazów.
- Zwymiotuję. – Miała już dość, podniosła się pośpiesznie i umknęła do łazienki. Na pewno nie usiądzie ponownie na tym miejscu, choćby miała spędzić lot na podłodze w korytarzu.
- Może ja się przesiądę? – zaproponował starszy pan obserwujący całe zajście z rozbawieniem. Sprytne maluchy wykurzyły moherową furiatkę w siną dal. – Jestem Johan i mam nadzieję, że skończyłeś bombardowanie. – Wyciągnął rękę do Kevina.
- Evans. Na obiad była kapusta – dodał tonem usprawiedliwienia maluch. – A ona obrażała moją mamusię.
- W takim razie może lody na dobry początek znajomości? – zaproponował z uśmiechem. Te dwa maluchy wykazały więcej serca i zdrowego rozsądku od dorosłej osoby, od której przecież powinny się uczyć. Poradziły sobie jak umiały z trudną sytuacją.
- Pewnie! – pisnął Bartek zadowolony z nowego sąsiada, który przypominał jego dziadka.
***
   Reszta podróży przebiegła bez zakłóceń. O dziewiętnastej wylądowali na lotnisku w Glassgow. Czekała ich jeszcze krótka podróż do wsi Abbey, która położona była nad słynnym jeziorem Loch Ness. Dzieci, jak tylko je zobaczyły, przez resztę drogi wpatrywały się jak zaczarowane w wodę. Niestety Nessi miała widocznie inne plany, bo nie udało się im zobaczyć legendarnego potwora. Bardzo rozczarowane dojechały do Evans Manor, który okazał się dużym, zabytkowym dworem. 
Henry pożegnał się z nimi przed bramą, jego czekały jeszcze dwie mile, które dzieliły go od posiadłości. Średniowieczna, potężna twierdza widoczna była już z daleka. Matka ubrana w zwiewną, letnią sukienkę oczywiście czekała na niego w holu, ale zamiast jak zwykle wyciągnąć ramiona, powitała go chłodnym skinieniem głowy. Lady Agata miała swojej zasady, uważała, że najpierw należały się jej wyjaśnienia i przeprosiny. Pocałował więc ją czule w policzek i udał się do swoich pokoi. Miał nadzieję, że do rana wymyśli jak udobruchać rozgniewaną matkę. Po długiej kąpieli włączył laptopa, po czym zaczął przeglądać zrobione w Polsce zdjęcia. Jakimś cudem na większości z nich był Jarek, w najróżniejszych pozach uśmiechał się do niego z ekranu.
- Mój Piękniś! – westchnął, wpatrując się cielęcym wzrokiem w monitor. Trzeba było koniecznie obmyślić, jak zwabić płochliwego chłopaka do siebie. Już drugi dzień był na całuśnej diecie i zrobił się bardzo głodny. Musiał tylko uważać na matkę, potrafiłaby wystraszyć samego diabła, jeśliby jej się nie spodobał.
- Całkiem uroczy – odezwał się za nim znajomy, kobiecy głos. – Powinieneś go zaprosić na kolację. Oczywiście z całą rodziną.
- Och, nie powinnaś się tak skradać! O mało nie stanęło mi serce!
- Gdybym tego nie zrobiła drogi synu, to bym nie wiedziała, że się zadurzyłeś! Chyba nie odmówisz staruszce poznania nowych sąsiadów? – zapytała słodko, zaglądając mu przez ramię. – Stoję już nad grobem, więc nie powinno mi się niczego odmawiać.
- Od kiedy ty, tak posunęłaś się w latach? – zapytał zaskoczony, matka zawsze raczej ukrywała swój wiek. Najwyraźniej próbowała w nim wzbudzić wyrzuty sumienia.
- Sam mnie tak nazwałeś, kiedy kłóciliśmy się o te wakacje w dzikim kraju. Powiedziałeś, że starsze panie nie powinny się wtrącać w sprawy młodych, bo należą do zamierzchłej epoki i o niczym nie mają pojęcia – wyjaśniła uprzejmie.
- Ależ ty masz długą pamięć. Evansów już znasz. A reszta to raczej prości ludzie i mogą ci się nie spodobać. Nic nie wiedzą o naszych ceremoniach i rytuałach – usiłował ostrożnie odwieść ją od pomysłu.
- Mój drogi synu, przestań we mnie wątpić. Będę uosobieniem dobrej gospodyni – odezwała się nieco urażonym tonem. 
- Nie wątpię i nieco się tego obawiam – popatrzył na nią podejrzliwie. Wyraźnie coś kombinowała, znal ten błysk w jej oczach.
– Będę samą delikatnością i wdziękiem – zagruchała.
- Taaa... jasne... Delikatnością i wdziękiem smoczycy, chciałaś chyba powiedzieć! – wymknęło się nieopatrznie Henry’emu.
- Słyszałam, ty niewdzięczne dziecko! Więc jutro o dwudziestej? – Nie miała zamiaru dać za wygraną. Skoro jej jedynak zakochał się w tym jasnowłosym chłopcu, a tak wynikało z jego maślanego spojrzenia, kiedy patrzył na fotografię, musiała poznać go za wszelką cenę.

16 komentarzy:

  1. Oj ta Lady Agata chce poznać Jarka ? To życzę powodzenia :D Kevin był genialny. Dzielnie bronił mamusi *.* przed mocherowym beretem >.< Dobre było gdy Jarek pozbywał się natręta ^.^ Zauważyłam literówke. Glasgow pisze się przez jedno s ;)
    Życzę dużo weny <3 Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  2. Sean pokonany hahahaha xD Super Kevin i bartek sobie z rodzicami poradzili i mogą być razem ;) mali szantażyści chcą być razem ;)
    Ah, Jarek i Henry, oni lepiej niech będą razem, bo Henremu znów ktoś chce odebrać tego anioła. Ale świetnie załatwili tego dupka w samolocie ;) chyba polubiłam Lady Agatę, mam nadzieję, że będzie jednak pozytywną postacią :)
    A Darek i Sean jak zwykle słodcy i kochani. Jestem ciekawa co będzie dalej, nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wakacje szykują się bardzo ciekawie.. Cieszę się że Bartek jednak jedzie z Kevinem są uroczy:)
    No i akcje w samolocie to było wspaniałe. Lady Agata pewnie nieźle namiesza i będzie chciała szybko połączyć syna i Jarka szykuję się bardzo ciekawe rozdziały na które już nie mogę się doczekać.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy9:00 PM

    Następny rozdział zapowiada się ciekawie. Uwielbiam Kevina i Bartka :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:19 PM

    Jaka miła niespodzianka w dzień dziecka :)
    Tak przypuszczałam, że podróż w wykonaniu tej rodzinki nie mogła minąć spokojnie. Chociaż jak na nich, to wyjątkowo się ograniczyli ;)
    Jestem ciekawa co wykombinuje Lady Agata. Mam nadzieję, że to będzie miła niespodzianka.
    Weny!
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy6:40 PM

    Łochajo~!

    Od razu nadmienię, że pisałam ten komentarz około sześciu razy. Wredy blogger usuwał je. (A raz pisałam go pół godziny ! ) hmm. No cóż...

    Nie mam energii dziś. ;_;

    Kiedy kolejna notka? *Big banan in my face*

    ~Ruda (terror.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nikt się do tej pory nie skarżył na bloggera. Dziwne. Czy jeszcze ktoś tutaj miał taki problem?

      Usuń
    2. Anonimowy7:25 PM

      Znaczy to może być też wina neta, który ostatnio się muli.
      +Mam też własnego bloga, bardIej miałam bo go tak jakby opuściłam. (http://justtruejust.blogspot.com) taki spam. xD czytało go wielu moich znajomych a potem się dziwili czym się jaram. (Hue hue. )

      Emm. Czasem nie zapisywały mi się w roboczej notki albo coś. Różnie to bywało. Ale (moja polonistka-wychowawczynia załamuje ręce xD) nie tylko mi się tak działo.

      ~Ruda

      Usuń
  7. Czytam, czytam i tak nagle koniec... Piękne :) Uwielbiam twoje opowiadanie, jest wprost cudowne. Darek przypomina mi z charakteru Adama "Śnieżkę" z Ticket to ride (polecam :P), oczywiście jest to jak najbardziej pozytywne skojarzenie. No może waćpanna była bardziej rozwiązła. Czekam na kolejną notkę i sugeruję sprawdzenie także mojego bloga :>

    Line

    OdpowiedzUsuń
  8. https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t1.0-9/10373778_569447999839519_1937308303718937558_n.jpg

    A tak przy okazji, łap Jarka mojego autorstwa ^^

    Line

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy7:19 PM

      Bardzo fajna kreska. :p

      ~Ruda (terror.)

      Usuń
    2. dziękować ^o^

      Usuń
  9. Ciekawie zapowiadają się te wakacje Evansów.
    Jestem ciekawo co i jak napsocą Kevin i Bartek. :-)
    Lady Agata wydaje się troszkę chłodną kobietą, może przy drugim spotkaniu jej wizerunek się ociepli. Oby polubiła Jarka, inaczej jej syn się załamie :-)
    Może Henry już wkrótce zrobi kolejny krok w stosunku do Jarka.
    pozdrawiam i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  10. No, no wakacje zapowiadają się interesująco. Lady Agata też ma swoje plany, jak widać. Ciekawe jak zareaguje na Jarka i jaką rozrywkę im wszystkim zafunduje,
    Dzieciaki świetnie załatwiły tę moherówę he he. Taki zabawny akcencik w nudnej podróży.
    Rozdział naprawdę fajny i już nie mogę doczekać się kolejnego. Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy3:05 PM

    Witam,
    dzieciaki są urocze, zgotowały rodzicom piekło, z powodu wyjazdu, na który nie mogą pojechać razem, pięknie sobie poradziły z tą baba w samolocie
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy6:32 AM

    Hejeczka,
    wspaniale, o tak dzieciaki są rewelacyjne, zgotowały piekło rodzicom, bo nie mogą razem jechać, i tak Kevin pięknie pokonanie moherowej baby... chciałeś Henry zwabić Jarka do siebie to z pomocą przyszła twoja matka, to bedzie naprawdę udana kolacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń