Następnego dnia od samego rana wszyscy domownicy
się pakowali i jak to zwykle bywa przed wyjazdem panował niesamowity rozgardiasz.
Podnieceni, z zamętem w głowach biegali tam i z powrotem w poszukiwaniu drobiazgów, co chwilę wybuchały sprzeczki, ponieważ wcześniej ustalili, że
każdemu przysługuje tylko jedna walizka. Niestety nie bardzo umieli się
ograniczyć do niezbędnego minimum, więc ukradkiem próbowali przemycić do
bagażów towarzyszy podróży kilka ,,naprawdę potrzebnych" rzeczy.
Jedynym wyjątkiem był Kevin, który
zabarykadował się w swoim pokoju i odmówił współpracy. Poprzedniego wieczora
mama Bartka nie wyraziła zgody na wyjazd. Uznała, że Evansom należą się
prawdziwe wakacje i nie powinni zostać obarczeni jeszcze jednym dzieckiem. Nie
mówiąc już o strachu jaki odczuwała na samą myśl o dwójce młodocianych
narzeczonych z główkami pełnymi szalonych pomysłów, gdzieś poza zasięgiem jej
wzroku.
Darek domknął ostatnią
walizkę i popatrzył współczująco na zmartwionego Seana. Chłopczyk nie zszedł nawet
na śniadanie pomimo, że ojciec kilkakrotnie próbował z nim negocjować. Zaplanowany
wypoczynek mógł się zamienić w prawdziwy koszmar. Uparty maluch nie miał zamiaru
odpuścić. Dla niego wakacje bez przyjaciela to nie wakacje, co mężczyzna
doskonale rozumiał. Gdyby jemu przyszło spędzić miesiąc, choćby i w
najlepszym kurorcie, bez narzeczonego też nie byłby zachwycony.
- Porozmawiaj z nim jeszcze
raz. – Pogłaskał nieogolony policzek swojego nachmurzonego mężczyzny. – On po
prostu nie chce się rozstać z kolegą. Dla takiego dziecka cztery tygodnie
to straszny szmat czasu.
- Pewnie, jeszcze mu przytakuj!
Bartek to, Bartek tamto! Istny cud natury, ważniejszy nawet od rodziny! – burczał pod nosem doktor.
- Czy ty czasem, jak każdy
zaborczy tatuś, nie jesteś odrobinę zazdrosny o jedynaka? – zachichotał i
pocałował go w zarośniętą szczękę. Szorstka skóra przyjemnie podrażniła mu usta.
- Jeśli będziesz bardziej
przekonujący, to wrócę tam jeszcze raz. – Sean nigdy nie przepuszczał okazji do
wyłudzenia kilku dodatkowych całusów. – Nie jestem żadnym zazdrośnikiem –
zamruczał już o wiele łagodniej, bo miękkie wargi zajęły się nim naprawdę po
mistrzowsku. Niestety słodkie buziaki skończyły się zbyt szybko.
- Nie patrz tak na mnie. To
była zaliczka, reszta wieczorem jak się dobrze spiszesz. – Darek pokazał mu
czubek różowego języka i zwinnie umknął z pokoju. Musiał jeszcze dopilnować, by
jego też niezbyt zachwycony wyjazdem brat, spakował się jak należy i zabrał ze
sobą dokumenty. Dobrze wiedział jak działa jego kędzierzawa głowa. Nie chciał
być na lotnisku postawiony przed faktem dokonanym, bo spryciarz zapomniał na przykład
dowodu.
***
Tymczasem doktorowi nie pozostało nic innego
jak wrócić pod drzwi do sypialni Kevina. Trzeba było okazać zdecydowanie i
szybko załatwić sprawę. Po południu mieli wylecieć do Szkocji z krakowskiego
lotniska, więc nie zostało już dużo czasu na dyplomatyczne rozmowy. Zapukał,
ale odpowiedziała mu cisza.
- Kochanie, wyjdź wreszcie.
Zbyszek zrobił tosty z dżemem wiśniowym – kusił, wiedząc, że synek bardzo je
lubi.
- Mam ss... no ten... strajk
głodówkowy! – zabrzmiał stanowczy głosik. – Nigdzie nie pojadę bez Bartka!
- Wychodź, zanim się
zdenerwuję! – Mężczyzna stracił cierpliwość. Ta rozmowa do niczego nie
prowadziła, odbył już kilka podobnych wcześniej.
- Jesteś tyranem nie
tatusiem! – Nie ustępował maluch. Siedział na łóżku z bardzo zawziętą miną i
przytulał buzię do misia, którego dostał od przyjaciela.
- No pięknie, po prostu
pięknie. Czy to moja wina, że mama twojego kolegi się nie zgadza? Pewnie nadal
pamięta jak wyglądała jej kuchnia po waszych próbach robienia jajecznicy.
-
Mogłeś ją poprosić! – Pociągnął noskiem. – Będę płakał aż spuchnę i będziesz
miał najbrzydsze dziecko świata!
-
To chyba podpada pod szantaż – mruknął pod nosem doktor i ciężko westchnął.
Wyglądało na to, że jedyna nadzieja w sąsiadce. – Spróbuję, ale nie ręczę za skutki.
-
Musisz być męskim mężczyzną, to cię posłucha! – doradził maluch. – Kasia z Olą
tak mówiły w przedszkolu. Dziewczyny chyba lubią takich silnych chłopaków.
-
Mój ty mądralo, powinieneś iść w ślady Henrego i zostać adwokatem! – Sean chcąc
nie chcąc poprawił przed lustrem koszulę, przygładził rozwichrzone przez Darka
włosy i udał się do sąsiadów. Janowscy byli miłymi ludźmi i miał nadzieję, że
jakoś dojdą do porozumienia.
Pani Patrycja na jego widok pokręciła tylko
smętnie głową i gestem zaprosiła do salonu. Widać było, że problemy jej też nie
ominęły. Najprawdopodobniej Bartek, zrobił w domu podobną awanturę do Kevina.
Postawiła przed doktorem talerz z migdałowymi ciasteczkami domowej roboty i
nalała z dzbanka mrożonej herbaty. Sama włożyła kilka na raz do ust, napychając
się niczym chomik.
-
Trzeba sobie jakoś osłodzić życie – wymamrotała pod pytającym spojrzeniem
mężczyzny. – Dzisiaj zostałam nazwana seniorą Capuletti - znaczy się więżę
biedną, nieszczęśliwą Julię. Nigdy więcej nie pozwolę oglądać mu poniedziałkowych
teatrów.
-
Ja zostałem tyranem bez serca – Popatrzył na nią ze współczuciem. – W dodatku
zagrożono mi, że stanę się ojcem naprawdę paskudnego dziecka.
-
Rodzice mają naprawdę ciężkie życie – westchnęła. – Przecież wy jedziecie jakby
na miodowy miesiąc. Pan całymi dniami pracuje, Darek wiele przeszedł, a maluchy są takie
żywe i absorbujące.
-
Tak naprawdę uciekamy przed plotkarzami. Wybieramy się całą rodziną, więc jaki tam
miesiąc miodowy. Jedzie też Zbyszek i Róża oraz Jarek z Henrym, będzie miał kto
opiekować się dziećmi, nawet jeśli my zrobimy sobie jakiś wspólny wypad. Niech
się pani zlituje i pozwoli Bartkowi na ten wyjazd, pokryję wszelkie koszty.
-
Wykończą was, razem stanowią wyjątkowo wybuchową mieszankę. – Patrycja zaczęła
się wahać. Ich na pewno nie byłoby stać na takie wakacje. Mały zobaczyłby
trochę świata, już sam lot samolotem stanowiłby dla niego niesamowite przeżycie.
-
Jak zaczną szaleć, rzucę ich na pożarcie Nessi, albo jakiemuś innemu miejscowemu
potworowi. Na pewno sporo będziemy zwiedzać, już lady Agata o to zadba. Pokażemy
dzieciom najpiękniejsze miejsca w Szkocji. – Kuł żelazo póki gorące.
-
No dobrze, ale pozostaniemy w stałym kontakcie. – Pani Janowska nadal nie była
do końca przekonana o słuszności swojej decyzji.
-
Proszę się nie martwić, nie spuścimy z oczu tych łobuziaków. Bartek musi być
gotowy na piętnastą. Mam przygotowane dla niego stosowne dokumenty wystarczy,
że państwo podpiszą – odetchnął z ulgą. Poczuł jak z serca stacza mu się
solidny głaz. Już on tak wymusztruje dzieciaki, że nie odważą się zrobić kroku
bez pozwolenia i spędzą razem naprawdę miłe wakacje. Oczywiście oszukiwał się
jak większość rodziców, ale miał miłe wrażenie, że zrobił wszystko, aby jego
rodzina była szczęśliwa.
***
Podróż samolotem przebiegła w miarę
spokojnie, choć samo słowo ,,spokojnie” miało w przypadku tej rodziny nieco
inne niż zazwyczaj znaczenie. Oczywiście siedzieli parami, które wcześniej
ustalili. Jedynie Jarek z początku nieco protestował, ale potem w końcu zajął
się czytaniem gazet i przestał zwracać uwagę na wpatrzonego w niego Henry’ego,
który wygłodniałym wzrokiem pożerał jego usta. Odsunął się jedynie jak
najdalej mógł na drugi koniec fotela, niestety siedzący przy oknie mężczyzna
okazał się jeszcze bardziej irytującym przypadkiem.
-
Hej Atinkton brachu! – klepnął Henry’ego w ramię z siłą niedźwiedzia. – Wracasz
na stęsknione łono rodziny? Matka mówiła, że lady Agata od dwóch dni zieje
ogniem. Co narozrabiałeś? – Odwrócił się twarzą i dopiero teraz dostrzegł
Jarka, jego szare oczy natychmiast rozbłysły.
-
Temyson, może ciszej. Nie muszą wszyscy wiedzieć o moich prywatnych problemach.
– Zirytowany mężczyzna spojrzał groźnie na kuzyna, który bezczelnie szczerzył
się do jego Skarbu.
-
Co bredzi ten ćwierćmózg? – Sąsiad nie spodobał mu się od pierwszego wejrzenia,
co zadowoleniem zauważył Henry.
-
Ale ślicznotka. – Nie mógł się napatrzyć na zielone oczy, które właśnie
spoglądały na niego chmurnie spod długich rzęs. - Jestem Tomas słodkie maleństwo.
Mam nadzieję, że jedziesz do Szkocji na długo. Zabiorę cię na wycieczkę jachtem
lub możemy pojechać do mojej willi nad morzem. – Uważał się za mistrza
szybkiego podrywu. Zwykle takie zagrania uchodziły mu na sucho ze względu na
miliony na koncie oraz całkiem przystojną twarz.
-
Macie jakieś specjalne szkoły kształcące takich ślepych młotków? – zapytał po
angielsku coraz bardziej wkurzony Jarek. –Zainwestuj w okulary! Gdzie ty tu
widzisz babę?! – Miał nadzieję, że po tym oświadczeniu mężczyzna się odczepi.
Nic bardziej mylnego.
-
Mogę sprawdzić? – Tomas wyciągną rękę i zatrzymał ją o centymetry od klatki
piersiowej swojego, miał nadzieję, nowego kochania. Wakacje zapowiadały się
coraz bardziej ekscytująco, a tak się bał, co będzie robił przez najbliższy czas
na wsi.
-
Chcesz zginąć? – zapytał lodowatym głosem Attinkton.
-
Teraz rozumiem, dlaczego wszyscy jesteście lordami. Macie jakieś dziwne geny co?
– Jarek zrobił wymowne kółko na czole. Ten śmieć obok myślał, że kupi go za
kasę swoich rodziców. – Trochę soczku? – zapytał uprzejmie.
-
Poproszę...
-
No to żryj! – Włożył rurkę do kartonu, wycelował i mocno nacisnął. Złocisty,
pachnący jabłkami płyn poszybował prosto na twarz zaskoczonego Tomasa.
-
Oż ty...! – Już miał złapać żartownisia za tę smukłą szyjkę, kiedy...
-
Panowie... panowie...To samolot nie pole bitwy! Proszę o spokój! – Zdenerwowana
stewardessa podała mężczyźnie ręcznik. – Może skorzysta pan z łazienki?
Kiedy Temyson wyszedł Henry spojrzał karcąco
na chłopaka, który nawet się nie zarumienił. Zupełne zero odznak skruchy i
wstydu za nieprzemyślany wyskok. Uśmiechał się za to niewinnie jak świeżo
wykluty aniołek. Nikt nigdy by się nie domyślił, że przed chwilą znokautował spadkobiercę jednego z najbogatszych, brytyjskich rodów.
-
Eh ty mały narwańcu. Nie mogłeś mu zwyczajnie powiedzieć, żeby się odczepił? –
Wygonił chłopaka na siedzenie pod oknem, wolał oddzielić go od roztaczającego
swoje wdzięki Tomasa. Jak zaczną bijatykę w samolocie wyrzucą ich na
najbliższym lotnisku, a jazda samochodem przez całą niemal Europę bynajmniej mu
się nie uśmiechała.
***
Tymczasem Bartek z Kevinem starali się jak
mogli robić wrażenie idealnych dzieci, aby czasem dorośli nie zmienili zdania, co do
wspólnego wyjazdu. Na lotnisku pani Patrycja przyciskając do oczu całkiem już mokrą chusteczkę,
dała synkowi milion i jeden rad, jak ma się zachować. Nigdy wcześniej nie rozstawała się z nim
na dłużej i już zaczęła tęsknić. Zawstydzony oraz nieco znudzony
maluch wyrwał się w końcu z jej ramion, po czym złapał przyjaciela za rękę.
-
Jestem już duży, a Kevin się mną zaopiekuje – zwrócił się poważnie do rozhisteryzowanej mamy.Też
zrobiło się mu nieco markotno, ale za nic nie chciał uchodzić za mazgaja.
W
samolocie chłopcy siedzieli razem z jakąś starszą panią, które przyglądała się im z
zachwytem. Dzieci były śliczne niczym z obrazka. Nieco zrzedła jej mina, kiedy
Bartek na pytanie gdzie rodzice, wskazał siedzących po drugiej stronie dwóch
przytulonych do siebie, śpiących mężczyzn.
-
To tata i mamuś Kevina, moi zostali w Polsce – odpowiedział zgodnie z prawdą.
-
Ale przecież to dwaj mężczyźni! Wszystko przez te długie włosy, są takie mylące!
– oburzyła się kobieta. Biednym maluchom ktoś strasznie namieszał w głowach.
Przy najbliższej okazji będzie musiała o tym napisać do ojca Rydzyka, powinien
poruszyć ten temat w swoich kazaniach.
-
Śliczny prawda? Mój starszy bart mówił, że gdyby Darek nie był zaręczony z
naszym sąsiadem, sam by do niego uderzył – uśmiechnął się do niej chłopczyk, któremu
jasnowłosy narzeczony doktora bardzo się podobał.
-
Świat zmierza wprost do zagłady! – załamała ręce. –Takim nieodpowiedzialnym
rodzicom powinni odbierać dzieci!
-
Ma pani rację, zaraz wybuchnie bomba – odezwał się uprzejmie milczący dotąd
Kevin z diabelskim błyskiem w oczach, po czym puścił głośnego i wyjątkowo
śmierdzącego bąka.
-
Co za brak wychowania! – Pozieleniała na twarzy kobieta zaczęła się wachlować
gazetą. – Obsługa! Chcę zmienić miejsce! Nie będę siedzieć z tymi małymi
czortami!
-
Proszę pani – stewardessa pochyliła się nad nią. – To tylko dzieci, odrobina
tolerancji byłaby wskazana.
-
Zaraz będą dymy i ognie piekielne – zachichotał niepoprawny chłopczyk, po czym wypuścił
kolejną porcję gazów.
-
Zwymiotuję. – Miała już dość, podniosła się pośpiesznie i umknęła do łazienki.
Na pewno nie usiądzie ponownie na tym miejscu, choćby miała spędzić lot na
podłodze w korytarzu.
-
Może ja się przesiądę? – zaproponował starszy pan obserwujący całe zajście z
rozbawieniem. Sprytne maluchy wykurzyły moherową furiatkę w siną dal. – Jestem Johan
i mam nadzieję, że skończyłeś bombardowanie. – Wyciągnął rękę do Kevina.
-
Evans. Na obiad była kapusta – dodał tonem usprawiedliwienia maluch. – A ona
obrażała moją mamusię.
-
W takim razie może lody na dobry początek znajomości? – zaproponował z
uśmiechem. Te dwa maluchy wykazały więcej serca i zdrowego rozsądku od dorosłej
osoby, od której przecież powinny się uczyć. Poradziły sobie jak umiały z
trudną sytuacją.
-
Pewnie! – pisnął Bartek zadowolony z nowego sąsiada, który przypominał jego
dziadka.
***
Reszta podróży przebiegła bez zakłóceń. O
dziewiętnastej wylądowali na lotnisku w Glassgow. Czekała ich jeszcze krótka podróż do wsi Abbey, która położona
była nad słynnym jeziorem Loch Ness. Dzieci, jak tylko je zobaczyły, przez resztę drogi wpatrywały się jak zaczarowane w
wodę. Niestety Nessi miała widocznie
inne plany, bo nie udało się im zobaczyć legendarnego potwora. Bardzo rozczarowane dojechały do
Evans Manor, który okazał się dużym, zabytkowym dworem.
Henry pożegnał się z nimi przed bramą, jego czekały jeszcze dwie mile, które dzieliły go od posiadłości. Średniowieczna, potężna twierdza widoczna była już z daleka. Matka ubrana w zwiewną, letnią sukienkę oczywiście czekała na niego w holu, ale zamiast jak zwykle wyciągnąć ramiona, powitała go chłodnym skinieniem głowy. Lady Agata miała swojej zasady, uważała, że najpierw należały się jej wyjaśnienia i przeprosiny. Pocałował więc ją czule w policzek i udał się do swoich pokoi. Miał nadzieję, że do rana wymyśli jak udobruchać rozgniewaną matkę. Po długiej kąpieli włączył laptopa, po czym zaczął przeglądać zrobione w Polsce zdjęcia. Jakimś cudem na większości z nich był Jarek, w najróżniejszych pozach uśmiechał się do niego z ekranu.
Henry pożegnał się z nimi przed bramą, jego czekały jeszcze dwie mile, które dzieliły go od posiadłości. Średniowieczna, potężna twierdza widoczna była już z daleka. Matka ubrana w zwiewną, letnią sukienkę oczywiście czekała na niego w holu, ale zamiast jak zwykle wyciągnąć ramiona, powitała go chłodnym skinieniem głowy. Lady Agata miała swojej zasady, uważała, że najpierw należały się jej wyjaśnienia i przeprosiny. Pocałował więc ją czule w policzek i udał się do swoich pokoi. Miał nadzieję, że do rana wymyśli jak udobruchać rozgniewaną matkę. Po długiej kąpieli włączył laptopa, po czym zaczął przeglądać zrobione w Polsce zdjęcia. Jakimś cudem na większości z nich był Jarek, w najróżniejszych pozach uśmiechał się do niego z ekranu.
-
Mój Piękniś! – westchnął, wpatrując się cielęcym wzrokiem w monitor. Trzeba było koniecznie obmyślić, jak zwabić płochliwego chłopaka do siebie. Już drugi dzień był na
całuśnej diecie i zrobił się bardzo głodny. Musiał tylko uważać na matkę,
potrafiłaby wystraszyć samego diabła, jeśliby jej się nie spodobał.
-
Całkiem uroczy – odezwał się za nim znajomy, kobiecy głos. – Powinieneś go
zaprosić na kolację. Oczywiście z całą rodziną.
-
Och, nie powinnaś się tak skradać! O mało nie stanęło mi serce!
-
Gdybym tego nie zrobiła drogi synu, to bym nie wiedziała, że się zadurzyłeś!
Chyba nie odmówisz staruszce poznania nowych sąsiadów? – zapytała słodko, zaglądając
mu przez ramię. – Stoję już nad grobem, więc nie powinno mi się niczego
odmawiać.
-
Od kiedy ty, tak posunęłaś się w latach? – zapytał zaskoczony, matka zawsze raczej
ukrywała swój wiek. Najwyraźniej próbowała w nim wzbudzić wyrzuty sumienia.
-
Sam mnie tak nazwałeś, kiedy kłóciliśmy się o te wakacje w dzikim kraju.
Powiedziałeś, że starsze panie nie powinny się wtrącać w sprawy młodych, bo
należą do zamierzchłej epoki i o niczym nie mają pojęcia – wyjaśniła uprzejmie.
-
Ależ ty masz długą pamięć. Evansów już znasz. A reszta to raczej prości ludzie
i mogą ci się nie spodobać. Nic nie wiedzą o naszych ceremoniach i rytuałach –
usiłował ostrożnie odwieść ją od pomysłu.
-
Mój drogi synu, przestań we mnie wątpić. Będę uosobieniem dobrej gospodyni – odezwała
się nieco urażonym tonem.
- Nie wątpię i nieco się tego obawiam – popatrzył na nią podejrzliwie. Wyraźnie coś kombinowała, znal ten błysk w jej oczach.
- Nie wątpię i nieco się tego obawiam – popatrzył na nią podejrzliwie. Wyraźnie coś kombinowała, znal ten błysk w jej oczach.
–
Będę samą delikatnością i wdziękiem – zagruchała.
-
Taaa... jasne... Delikatnością i wdziękiem smoczycy, chciałaś chyba powiedzieć! –
wymknęło się nieopatrznie Henry’emu.
-
Słyszałam, ty niewdzięczne dziecko! Więc jutro o dwudziestej? – Nie miała
zamiaru dać za wygraną. Skoro jej jedynak zakochał się w tym jasnowłosym
chłopcu, a tak wynikało z jego maślanego spojrzenia, kiedy patrzył na
fotografię, musiała poznać go za wszelką cenę.
Oj ta Lady Agata chce poznać Jarka ? To życzę powodzenia :D Kevin był genialny. Dzielnie bronił mamusi *.* przed mocherowym beretem >.< Dobre było gdy Jarek pozbywał się natręta ^.^ Zauważyłam literówke. Glasgow pisze się przez jedno s ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny <3 Pozdrawiam OfeliaRose
Sean pokonany hahahaha xD Super Kevin i bartek sobie z rodzicami poradzili i mogą być razem ;) mali szantażyści chcą być razem ;)
OdpowiedzUsuńAh, Jarek i Henry, oni lepiej niech będą razem, bo Henremu znów ktoś chce odebrać tego anioła. Ale świetnie załatwili tego dupka w samolocie ;) chyba polubiłam Lady Agatę, mam nadzieję, że będzie jednak pozytywną postacią :)
A Darek i Sean jak zwykle słodcy i kochani. Jestem ciekawa co będzie dalej, nie mogę się doczekać.
Wakacje szykują się bardzo ciekawie.. Cieszę się że Bartek jednak jedzie z Kevinem są uroczy:)
OdpowiedzUsuńNo i akcje w samolocie to było wspaniałe. Lady Agata pewnie nieźle namiesza i będzie chciała szybko połączyć syna i Jarka szykuję się bardzo ciekawe rozdziały na które już nie mogę się doczekać.
Dużo dużo weny i chęci:)
Następny rozdział zapowiada się ciekawie. Uwielbiam Kevina i Bartka :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jaka miła niespodzianka w dzień dziecka :)
OdpowiedzUsuńTak przypuszczałam, że podróż w wykonaniu tej rodzinki nie mogła minąć spokojnie. Chociaż jak na nich, to wyjątkowo się ograniczyli ;)
Jestem ciekawa co wykombinuje Lady Agata. Mam nadzieję, że to będzie miła niespodzianka.
Weny!
Gabi
Łochajo~!
OdpowiedzUsuńOd razu nadmienię, że pisałam ten komentarz około sześciu razy. Wredy blogger usuwał je. (A raz pisałam go pół godziny ! ) hmm. No cóż...
Nie mam energii dziś. ;_;
Kiedy kolejna notka? *Big banan in my face*
~Ruda (terror.)
A nikt się do tej pory nie skarżył na bloggera. Dziwne. Czy jeszcze ktoś tutaj miał taki problem?
UsuńZnaczy to może być też wina neta, który ostatnio się muli.
Usuń+Mam też własnego bloga, bardIej miałam bo go tak jakby opuściłam. (http://justtruejust.blogspot.com) taki spam. xD czytało go wielu moich znajomych a potem się dziwili czym się jaram. (Hue hue. )
Emm. Czasem nie zapisywały mi się w roboczej notki albo coś. Różnie to bywało. Ale (moja polonistka-wychowawczynia załamuje ręce xD) nie tylko mi się tak działo.
~Ruda
Czytam, czytam i tak nagle koniec... Piękne :) Uwielbiam twoje opowiadanie, jest wprost cudowne. Darek przypomina mi z charakteru Adama "Śnieżkę" z Ticket to ride (polecam :P), oczywiście jest to jak najbardziej pozytywne skojarzenie. No może waćpanna była bardziej rozwiązła. Czekam na kolejną notkę i sugeruję sprawdzenie także mojego bloga :>
OdpowiedzUsuńLine
https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t1.0-9/10373778_569447999839519_1937308303718937558_n.jpg
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, łap Jarka mojego autorstwa ^^
Line
Bardzo fajna kreska. :p
Usuń~Ruda (terror.)
dziękować ^o^
UsuńCiekawie zapowiadają się te wakacje Evansów.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawo co i jak napsocą Kevin i Bartek. :-)
Lady Agata wydaje się troszkę chłodną kobietą, może przy drugim spotkaniu jej wizerunek się ociepli. Oby polubiła Jarka, inaczej jej syn się załamie :-)
Może Henry już wkrótce zrobi kolejny krok w stosunku do Jarka.
pozdrawiam i dużo weny
No, no wakacje zapowiadają się interesująco. Lady Agata też ma swoje plany, jak widać. Ciekawe jak zareaguje na Jarka i jaką rozrywkę im wszystkim zafunduje,
OdpowiedzUsuńDzieciaki świetnie załatwiły tę moherówę he he. Taki zabawny akcencik w nudnej podróży.
Rozdział naprawdę fajny i już nie mogę doczekać się kolejnego. Weny życzę i pozdrawiam.
Witam,
OdpowiedzUsuńdzieciaki są urocze, zgotowały rodzicom piekło, z powodu wyjazdu, na który nie mogą pojechać razem, pięknie sobie poradziły z tą baba w samolocie
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak dzieciaki są rewelacyjne, zgotowały piekło rodzicom, bo nie mogą razem jechać, i tak Kevin pięknie pokonanie moherowej baby... chciałeś Henry zwabić Jarka do siebie to z pomocą przyszła twoja matka, to bedzie naprawdę udana kolacja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka