sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 11

   Darek wyspał się jak nigdy dotąd, materac był niesamowicie wygodny. W samych bokserkach, z ręcznikiem na ramieniu przemknął się do łazienki. Zerknął na grafik, miał godzinę, żeby porozkoszować się wylegiwaniem w wannie z hydromasażem. Nalał odrobinę żelu i puścił wodę. Wziął szybki prysznic w kabinie, po czym wskoczył prosto do pachnącej piany. Uczucie było nieziemskie - ciepło, upajający aromat łąki w samo południe i bąbelki masujące delikatnie jego skórę. Czegóż mógł chcieć więcej? Przymknął oczy. Musiało mu się odrobinę przysnąć, bo obudził go dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł leniwie głowę, by zobaczyć jak Sean zrzuca szlafrok, pod którym nie miał absolutnie nic.
- Co tu robisz zboczeńcu?! Nie waż się tego ściągać! – wrzasnął, gwałtownie siadając i rozchlapując dookoła wodę, ale jego protest był nieco spóźniony. Mężczyzna stał równie zaskoczony jak on, nie odrywając wzroku od jego nagiego ciała. Miał minę jakby w myślach właśnie konsumował go kawałek po kawałku. Oblizał spierzchnięte usta i zrobił krok do przodu. Chłopak zawstydzony jego natarczywym wzrokiem, chciał się nieco ukryć w pianie. Zsunął się więc niżej, niestety wpadł w poślizg i poszedł pod wodę jak kamień.
- Aaa…! – zdołał jedynie pisnąć.
- E…?! – Sean zaskoczony obrotem sprawy, tak jak stał, rzucił mu się na ratunek. Wyłowił z wanny ociekającego i lekko opitego wodą narzeczonego, który zaczął prychać i wić się w jego objęciach niczym węgorz. – Uspokój się głuptasie, bo obaj wylądujemy na kafelkach. Ta łazienka przypomina teraz lodowisko.
- Jesteś goły idioto! Odczep się! – udało się w końcu wychrypieć Darkowi. Odpychał gwałtownie mężczyznę, co powodowało, że jego stopy ślizgały się jeszcze bardziej i za nic nie mógł utrzymać równowagi. Oczywiście osiągnął skutek odwrotny do zamierzonego. Doktor nie tylko go nie puścił, ale widząc co się dzieje przyciskał go jeszcze mocniej do potężnego torsu. Chłopak po chwili takiego szamotania doszedł do wniosku, że woda musiała mu zaszkodzić, bo nogi robiły się pod nim coraz bardziej galaretowate, a ciało jakby osłabło i przykleiło się na amen do Seana. Duże dłonie powędrowały na jego mokry tyłek i zacisnęły się na nim mocno. – Co wyprawiasz?!
- Trzymam cię w pionie? – uśmiechnął się do niego niewinnie doktor i wpił się w rozchylone w proteście usta. Smakował je powoli, niczym egzotyczny owoc i spijał słodkie westchnienia z wyraźną przyjemnością. – Wiesz – przytulił go do siebie – może jednak ponegocjujmy ten Regulamin Narzeczeński.
- Co kombinujesz? – pisnął cicho Darek, który nie miał siły oprzeć się jego pieszczotom. Miał słabość do wielkich łap, jego pośladki mieściły się w nich prawie w całości, a ciekawskie kciuki niepokojąco zagłębiały się w rowek między nimi.
- Jesteśmy dorośli, prawda? – zapytał nieco ochrypłym głosem. Opuścił kuszące usta i powędrował gorącymi wargami na smukłą szyję.
- T-tak… - zabrzmiało bardzo drżąco i niepewnie. Chłopak z ogromnym trudem hamował się, by nie zarzucić mu rąk na szyję. Wiedział, że jeśli to zrobi nie będzie już odwrotu. Czuł pod palcami poszarpane blizny na plecach mężczyzny i prężące się, twarde mięśnie. W jakiś sposób te skazy na jego skórze jeszcze bardziej go podniecały, wydawał mu się przez nie bardziej męski i nieokiełznany, niczym rzymski gladiator.
- Przyznaj, że ciągnie cię do mnie, tak jak mnie do ciebie. – Zassał się na płatku jego ucha i zagłębił kciuki jeszcze bardziej, ocierając się nabrzmiewającym członkiem  o jego brzuch. Darek w odpowiedzi jęknął bezradnie i złapał się za szerokie ramiona by nie upaść.
- Nawet jeśli to prawda.., wcale nie znaczy…, że zostaniemy naprawdę parą… - stwierdził z uporem w głosie. – Ożesz ty… - miauknął, kiedy jeden z wilgotnych palców sprytnie zagłębił się nieco w jego szparkę.
- Ależ skąd. – Oczy Seana były niewinne jak wiosenne niebo. – My tylko po przyjacielsku, ulżymy sobie w niedoli. Obejmij mnie. – Owinął sobie nogi chłopaka wokół talii, nie przestając obsypywać pocałunkami jego twarzy.
-  I żadnych związków….! – zamruczał Darek, kiedy duże dłonie ponownie chwyciły ponownie jego tyłek. Właściwie doktor miał rację, byli dojrzałymi mężczyznami sprawiającymi sobie przyjemność.
- Oczywiście… co tylko zechcesz… - Sean szedł powoli, zmierzając w kierunku sypialni. Mały głuptas wygadywał bzdury, nie miał zamiaru wypuszczać go z ramion i oddawać komuś innemu. Ale nie powiedział tego głośno, by nie spłoszyć chłopaka. Skoro chce seks partnera, to kimże on był, żeby mu się sprzeciwiać?
- Będziesz się ze mną kochał? – zapytał, kiedy poczuł chłodny materac pod swoimi plecami, co nieco go otrzeźwiło. Wstydził się przyznać, że to jego pierwszy raz i trochę się boi.
- Mam cię odnieść do twojego pokoju? – Mężczyzna nakrył go swoim ciałem, ale kiedy zobaczył wahanie w błękitnych oczach, znieruchomiał.
- Nie tylko… hm… rozmiar… -Darek wikłał się coraz bardziej w swoich słowach, cały czerwony na twarzy.
- Wiem, że jesteś bardzo ciasny, postaram się dobrze cię przygotować. – Sean nie do końca zrozumiał chłopaka, który niczego więcej nie odważył się już powiedzieć. Obserwował z zafascynowaniem jak mężczyzna wylewa na ręce trochę oliwki. Rozsunął szeroko nogi, chcąc pokazać, że nie miał zamiaru się wycofać. Doktor ułożył się wygodnie między nimi i zaczął go ponownie całować zsuwając się ustami coraz niżej. Lizał i kąsał stwardniałe sutki, a jego dłonie ugniatały prężące się pod nim ciało niczym ciasto. Darek już nie protestował, tylko cicho pojękując dawał się formować, cały drżał, a nowe doznania wdzierały się w niego niczym huragan, kumulując się w dole brzucha, gdzie właśnie docierał Sean.
- Zrób coś! – wychrypiał trzęsącym się głosem.
- To? – pocałował główkę jego sączącego penisa. – Czy to? – Chuchnął kilkakrotnie na nabrzmiałe jądra. Chłopak był doskonały, stworzony przez bogów specjalnie dla niego. Nie mógł się wprost napatrzeć na jego zarumienioną z pożądania twarz, przeciągłe piski brzmiały mu uszach niczym najwspanialsza muzyka. – A może to? – Przekręcił na brzuch nie spodziewającego się takiej akcji Darka i podciągnął jego tyłek nieco wyżej.
- Aaa…! – zawył, kiedy śliski język zawędrował między pośladki i zaczął wkręcać się w drżącą dziurkę. Chłopak nie miał pojęcia, że to miejsce mogło być tak wrażliwe. Dyszał głośno, wtulając rozpalone policzki w chłodny jedwab poduszki. – Znęcasz się nade mną trollu!
- Troszeczkę. – Doktor złapał go jedną ręką w pasie, aby mu nie uciekł, a dwa naoliwione palce drugiej wsunął mu do szparki. Rozciągał go powoli, pieszcząc jednocześnie  językiem wzdłuż kręgosłupa gładką skórę pleców.
- Drań! – jęknął głośno, gdy dotknął jakiegoś punktu w jego wnętrzu. Nieznośnie powolne ruchy kochanka doprowadzały go do szału.Wypiął się jeszcze bardziej mimo odczuwanego dyskomfortu. To było dobre, lepsze niż wszystko czego do tej pory doświadczył. Mężczyzna powtórzył czynność kilkakrotnie, dodając trzeci palec i przyśpieszając tempo. Chłopak kwilił już tylko bezradnie, trzęsąc się na całym ciele, pragnął teraz jedynie spełnienia. Cały był jednym, wielkim pożądaniem. Pragnieniem, które mógł ugasić tylko twardy niczym stal członek narzeczonego. – Proszę, włóż go wreszcie… – wyszeptał prawie błagalnie.
- Tylko mój! – usłyszał zaborczy okrzyk doktora, który rozsunął mu dłońmi szeroko pośladki i wszedł w niego mocno, jednym pchnięciem. Darkowi pociemniało w oczach jednocześnie od bólu i rozkoszy. Mężczyzna trafił celnie w jego prostatę, sforsował jednak dziewicze mięśnie trochę zbyt szybko.
- Zaczekaj – wyszeptał z trudem.
- Postaram się – jęknął Sean, napinając potężne muskuły. Krople potu wstąpiły mu na czoło, anus narzeczonego zacisnął się na nim niczym idealnie dopasowana rękawiczka. Udało się mu powstrzymać jedynie na kilkanaście sekund. Zaczął się poruszać, trzymał mocno biodra chłopaka prawą ręką, a lewą sięgnął do jego penisa, potęgując doznania. Zespolili się w jedno ciało, wychodzili sobie zgodnie naprzeciw, trwając w znanym wszystkim rytmie. Po chwili dwa głosy  krzyknęły w ekstazie, oznajmiając spełnienie. Padli sobie w ramiona, układając na boku twarzami do siebie, wtulili się mocno i przez chwilę trawli w bezruchu.
- To było niezwykłe. – Sean pocałował czule pokąsane usta kochanka i klepnął go poufale w tyłek.
- Może delikatniej! – zapiszczał niespodziewanie Darek, którego mocno zapiekło w środku.
- Czy ty czasem nie zapomniałeś mi o czymś powiedzieć? – zapytał łagodnie, chociaż miał mu ochotę dać drugiego klapsa. – Ilu miałeś kochanków mój ty seks partnerze?! – dodał już groźniej.
- Yy…, no…, żadnego… - wyjąkał nieporadnie chłopak, zaczerwienił się i ukrył twarz w dłoniach. – Było kiepsko? - Słowo ,,niezwykłe” niewiele mu mówiło i zrobiło mu się przykro. Czyżby zawiódł narzeczonego? Już miał zamiar schować się pod kołdrę, kiedy zatrzymała go silna, ciepła dłoń.
-  Nie bądź niemądry, byłeś bardzo słodki i namiętny. Zachowywałeś się jak kochanek, którego każdy chciałby mieć. – Odsunął jego szczupłe dłonie i pocałował wygięte w podkówkę usta. – Nie podoba mi się, że nie powiedziałeś nic o tym, że jesteś zupełnie niewinny. Wyszedłem na brutala i gbura. Skrzywdziłem cię, nie zadbałem o oprawę, by to była dla ciebie naprawdę wyjątkowa chwila. Czuję się jak idiota – westchnął. – Bardzo cię boli?
- Słusznie się tak czujesz, bo jesteś głuptasem. Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, chyba odrobinę stchórzyłem. – Darek wtulił się w niego. – Nigdy nie czułem niczego równie cudownego – wymruczał w jego pierś.
- Naprawdę? – odetchnął z ulgą mężczyzna.
- Naprawdę! Ale dzisiaj mam wolne i jutro też, być może będziesz mnie musiał nawet nosić po schodach. – Uśmiechnął się do niego przebiegle.
- A jak to wytłumaczymy domownikom? Hę…?
- Jakoś! – powiedział beztrosko chłopak i po chwili już spał, chuchając prosto w sutek mężczyzny, który wiercił się niemożliwie, ale nie ośmielił się odsunąć, grzecznie służąc za poduszkę.
***
   W tym samym czasie w kuchni trwała ożywiona dyskusja. Jedni byli za tym, by jednak zerknąć do łazienki, a inni jak Zbyszek gwałtownie się temu sprzeciwiali. Sprzeczali się dość długo, ale wszyscy co chwilę zerkali w górę, zaniepokojeni przedłużającą się ciszą. Potem wydawało im się, że słyszą jakieś kroki na korytarzu, ale nie byli tego pewni.
- Nie wytrzymam dłużej, tylko spojrzę – jęknęła Róża. – A jak tam leżą na kafelkach nieprzytomni, cali we krwi?! Potem wrócą tu po śmierci, żeby zadusić nas zimnymi dłońmi w czasie kąpieli! – zawodziła.
- Ocknij się! - Gospoś chwycił miotającą się po kuchni kobietę za ramiona i mocno nią potrząsnął. – Straszysz dziecko!
- Powinna mieć szlaban na filmy – poważnie powiedział Kevin, a potem niespodziewanie zachichotał. – Może zrobili ten… no… szpagat, tak jak ja kiedyś – machnął rączka i wziął z talerza jeszcze jedno ciastko.
- Albo pójdziecie tam ze mną, albo zacznę wrzeszczeć i będziecie tłumaczyć się posterunkowemu! – Wymownie wskazała na okno, z którego było widać idącego spacerkiem policjanta.
- No dobra, masz pięć sekund uparta babo. – Zbyszek wywrócił oczami i pomaszerował za nią na piętro. Cała trójka, skradając się niczym spiskowcy dotarła do łazienki. – Na co czekasz? – Mężczyzna wskazał na drzwi.
- Może ty? – zapytała, robiąc słodkie oczka.
- Takie sztuczki na mnie nie działają. – Spojrzał na nią wyniośle, starannie omijając wzrokiem krągły biust.
- Akurat – popukała się w czoło - kiedyś ci to przypomnę. – Ostrożnie nacisnęła klamkę i zerknęła do środka, po czym przetarła oczy. Wnętrze owszem wyglądało jak pobojowisko, ale nikogo w nim nie było, za to wszędzie walały się mokre ręczniki, pozrzucane z półek butelki, a podłoga tonęła w pianie.
- I co? I co? – podskakiwał za nią Kevin. Mężczyzna podszedł do niego szybko i stanowczo zatkał mu usta dłonią. – Ani słowa - szepnął do małego ucha.
- Gdzie oni… - zaczęła Róża, ale zaraz umilkła, a jej policzki przybrały malinową barwę.
- Aaa…! – rozległ się ochrypły okrzyk Darka, a potem rozległo się tak gwałtownie dyszenie, że słychać je było nawet przez zamknięte drzwi. - Znęcasz się nade mną trollu!
- Co oni robię? – zapytał cichutko zaciekawiony Kevin.
- Bawią się, a my już powinniśmy iść! – Kobieta złapała malucha za rączkę i pociągnęła w kierunku schodów.
- Ale ja też chcę się bawić! – Dziecko zaparło się nóżkami w dywan.
- Pójdziemy do Róży zbierać śliwki – zaproponował Zbyszek z trudem utrzymując powagę. – Będziemy chodzić po drabinach jak strażacy. – Wziął dziecko na barana.
- Do koszyczka? Pleśniak nam pomoże? – zapytał Kevin, zachwycony perspektywą nieznanej rozrywki.
- No co ty, to pies – odezwała się kobieta, odetchnąwszy z ulgą, kiedy znaleźli się w holu na parterze. – Ale możesz spróbować z kotem Kwasowej, lubi się wspinać – zaproponowała w złą godzinę. 
***
   Seana obudził przeraźliwy dźwięk komórki, wyłączył ją, ale za chwilę zadzwonił domowy telefon. Powarkując pod nosem usiadł na łóżku. Nie miał najmniejszej ochoty opuszczać ciepłych ramion kochanka, który właśnie przeciągnął się rozkosznie, kołdra się obsunęła i na świat wyjrzały zgrabne pośladki.
- Po co ja zostałem lekarzem? – mamrotał mężczyzna pod nosem. – Mogłem być piekarzem, albo szyć buty i wtedy w weekend, nikt by do mnie nie dzwonił. – Zignorował natarczywy sygnał i podczołgał się do Darka. Pocałował pożądliwe obie wypięte półkule.
- Zabieraj się trollu – mruknął chłopak, nadal czując spory dyskomfort w tamtych okolicach. – To tereny zakazane.
- Nie ma na nich napisu ,,wstęp wzbroniony” – wyszczerzył zęby. - Chodź ze mną do szpitala, szybko załatwię sprawę i pójdziemy do kina – zaproponował, czując, że rozstanie się z chłopakiem było ponad jego siły.
- No dobra – Darek właściwie nie miał nic do roboty skoro Zbyszek zajął się maluchem. – Daj mi kwadrans, muszę się przerobić na super laskę – postękując wstał z łóżka. Kiedy wrócił, Sean, sam już ubrany w ciemne spodnie i elegancką koszulę, aż zamrugał oczami. Stała przed nim zgrabna blondynka w spódniczce przed kolano i obcisłej bluzeczce, eksponującej zachęcający biust. Włosy miała rozpuszczone na ramiona i tylko jej opuchnięte usta zdradzały, co robili przed kilkoma godzinami.
- Wszyscy poszli do Róży, więc nie mamy czym się martwić – rzucił uspokajająco i ruszył do garażu.
- Chyba jesteś zbytnim optymistą, ta trójka razem źle wróży. – Obdarzył narzeczonego olśniewającym uśmiechem. Usiadł obok niego w samochodzie i obserwował jak zapina pasy na potężnym torsie. Usta wydały mu się nagle spierzchnięte mimo szminki, więc je kilkakrotnie oblizał.
- Nie rób tego skarbie, bo zaliczymy słupa – ostrzegł go Sean i ruszył powoli opustoszała ulicą. Zrobił się dziwnie głodny, a usta Darka wyglądały wyjątkowo smakowicie. Przez całą drogę zerkali na siebie pożądliwie, ale żaden nie próbował się zbliżyć. Obaj wiedzieli, że jeśli to zrobią, skończą niczym para nastolatków w pobliskich krzakach.
   Mężczyzna zaparkował przed szpitalem na zarezerwowanym dla siebie miejscu. Kiedy tylko weszli do środka dosłownie wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Większość osób tutaj słyszała wiele o narzeczonej doktora i była ogromnie ciekawa, jaka kobieta zdołała ujarzmić Bestię o Magicznych Dłoniach.
- Jestem głodna – szepnął zmieszany natarczywością spojrzeń Darek.
- Na lewo jest stołówka, zaczekaj tam na mnie. Za godzinę będę z powrotem – pocałował go w policzek i wskazał duże, oszklone drzwi.
- W porządku, oby tylko znalazło się coś jadalnego. – Chłopak skrzywił się na wspomnienie szkolnego jedzenia w podobnym przybytku. Wszedł do środka i zatrzymał się przy długiej ladzie, gdzie serwowano posiłki. Przy stolikach siedziało sporo personelu, jako że była właśnie pora kolacji oraz kilku pacjentów wraz z rodzinami.
- Pomóc pięknej pani coś wybrać? – Dwóch stażystów natychmiast się poderwało na nogi. Atrakcyjne dziewczyny przychodziły tu bardzo rzadko.
- Najlepsze są gołąbki z pieczarkami – usłużnie zarekomendował wysoki rudzielec.
- Co przyszły pediatra może wiedzieć o jedzeniu? – wepchnął się przed niego niski brunet. – Alan – przedstawił się grzecznie. – Gulasz jest lepszy.
- Niech pani go nie słucha, myśli, że jak szkoli się na gastrologa, to wie wszystko o kuchni!  Andrzej – posłał nieco oszołomionemu Darkowi szeroki uśmiech. – Prosimy do stolika – pokazał jedyne wolne miejsca. Chłopakowi nie pozostało nic innego jak skorzystać z uprzejmości młodych lekarzy. Został obsłużony po królewsku, a jedzenie okazało się całkiem dobre jak na szpitalne warunki. Andrzej z Alanem starali się wypaść przed nim jak najlepiej, wyraźnie rywalizując ze sobą o względy uroczej nieznajomej. Plotąc słodkie głupstwa rozbawionemu mocno ich zachowaniem Darkowi, nie zauważyli wejścia Seana. Mężczyzna ruszył w ich kierunku krokiem drapieżnika, który właśnie upatrzył sobie potencjalne ofiary. Szedł mieląc w w zębach przekleństwa, z zamiarem uduszenia bezczelnych podrywaczy, którzy kleili się do jego narzeczonego.
- A co wy tu robicie smarkacze?! Pracować się nie chce obiboki i ukrywa się na stołówce?! – ryknął na całe pomieszczenie aż zadźwięczały stojące na blacie szklanki, a jego oczy ciskały błyskawice.
- Ale panie ordynatorze!  – Zaprotestowali chłopcy i stanęli natychmiast na baczność niczym przed generałem. – Jedliśmy właśnie kolację – dodali już o wiele mniej pewnie.
- Ja bym to nazwał inaczej! Na posiłek macie kwadrans, marnujecie właśnie czas za który wam płacę na molestowanie kobiet! – warknął jak rasowy bulterier.
- Tylko rozmawialiśmy - pisnęli już bardzo cieniutko ze spuszczonymi, niczym u besztanych szczeniaków, głowami. Darek w tym czasie wytarł usta serwetką i podszedł do rozjuszonego narzeczonego. Położył mu rękę na ramieniu uspokajającym gestem, zobaczył jak obaj stażyści bledną i przestępują z nogi na nogę.
- Idziemy do tego kina? – zapytał, chcąc odciągnąć jego uwagę od biednych ofiar. Coraz lepiej zaczynał rozumieć paskudną opinię Seana jako pracodawcy. Teraz dowiedział się też, że był strasznym zazdrośnikiem.
- Ty – wskazał na Alana doktor – zrobisz lewatywę wszystkim, którzy mają zaparcia! Siostra oddziałowa powie ci do kogo masz się udać! – Chłopak nieco pozieleniał, ale dzielnie zasalutował. – A ty do prosektorium! – zwrócił się do Andrzeja. - patolog Duszyczka ma dzisiaj dwie nadprogramowe sekcje i potrzebuje pomocy!
- O boże! – zdołał jedynie wystękać nieszczęśnik.
- I jeszcze jedno! – Objął Darię zaborczym gestem w talii. – Do tej pani nie ważcie się więcej zbliżać, macie nawet nie oddychać w jej pobliżu, nie mówiąc już o patrzeniu! Przekażcie kolegom! - Ruszył w stronę drzwi.
- Rozkaz! – odpowiedzieli służbiście stażyści i odetchnęli, widząc jak para wychodzi ze szpitala. Oczywiście plotki o uroczej narzeczonej wściekle zazdrosnej Bestii rozniosły się po budynku w mgnieniu oka. Jedni współczuli dziewczynie tyranizowanej przez Seana, znanego z porywczego charakteru i złośliwego języka, drudzy wzdychali zazdrośnie, twierdząc, że tak właśnie wygląda prawdziwa miłość.

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 10

    Kevin jak na sześciolatka był bardzo szybki i zwinny. Udało mu się uciec do ogrodu i właśnie zaczął machać do stojącej po drugiej stronie płotu Kwasowej, kiedy dopadli go dorośli. Sean niestety nie wyhamował w porę, poślizgną się na dużej, błotnistej kałuży i wylądował w niej na brzuchu z głośnym chlupotem. Trzeba jednak dodać, że miał niezły refleks i złapał za nogi umykającego malucha, który z piskiem klapnął na pupę do trawy, tym łatwiej, że poubierane na chybił trafił stringi hamowały nieco jego ruchy. Reszta dzielnej drużyny skończyła swój bieg lądując na Seanie i tworząc malowniczą stertę pośrodku bajorka.
- Ile ty ważysz? Dosłownie zaparło mi dech! – wybulgotał doktor, podnosząc do góry umazaną w brązowej brei twarz, a ponieważ zgrabne udo Darka znajdowało się tuż obok, a spódniczka podkasała się wysoko do góry, ukąsił je z zadowoloną miną.
- Durny kanibalu! – wrzasnął zaskoczony chłopak. – Nie dość że pożarłeś moje śniadanie, to jeszcze próbujesz skonsumować mnie publicznie?! Wstydu nie masz! - Pociągnął śmiejącego się mężczyznę za ucho.
- Ja nie mogę narzekać, bo miałam miękkie lodowanie – westchnęła Róża, gramoląc się ze sterty, nieco czystsza, niż obaj mężczyźni pod nią. – Ale zakatrupię was za upapranie mojego najlepszego szlafroka! – Nabrała do garści błota, jedną przyłożyła Darkowi w głowę, a drugą posłała celny pocisk w kark Seana.
- Ta zniewaga zemsty wymaga! – Darek skinął na Kevina i we dwójkę rzucili się na drącą się wniebogłosy Różę, przewracając ją do kałuży.
- Puszczajcie idioci! – Kobieta nie miała żadnych szans wyrwać się oprawcom, którzy siedzieli na jej nogach i malowali brązowe szlaczki wszędzie, gdzie mogli dosięgnąć. Niestety nie mogła się bronić, bo miała paskudne łaskotki. Zaczęła się wić niczym wąż, chichocząc bezradnie.
- Taka maseczka z gliny jest zbawienna dla cery. – Doktor z mściwym uśmieszkiem dołączył do atakujących. Kobieta już nie raz mu podpadła, przez nią nie udało mu się odpowiednio uczcić zaręczyn. – Turlamy ją? – Już po kilkunastu sekundach na Róży nie było ani jednego czystego miejsca.
   Kwasowa miała naprawdę nerwy ze stali, obserwowała całe zajście z nieodgadnioną miną. Bardziej niż błotna awantura i niecodzienny wygląd Kevina, zainteresowało ją coś zupełnie innego. Wpatrywała się w klatkę piersiową Darii nieco zdezorientowana. Wyciągnęła z kieszeni okulary i przetarła je kilkakrotnie irchową szmatką.
- Niczym trzy świnie i prosiątko – odezwała się za jej plecami Antosiowa, omal nie przyprawiając przyjaciółki o zawał serca. – Cyknęłam im nawet dwa zdjęcia, wyślę je potem do Głosu Pytlowic. Niech zobaczą jak się bawi elita miasteczka.
- Kup sobie inne buty, nie możesz się tak skradać! – ofuknęła ją Kwasowa. – Daj ten aparat! – Wyrwała jej z ręki urządzenie, nastawiła je na zbliżenie i cyknęła kilka fotek z wielką satysfakcją na piegowatej twarzy.
- Po co ci to? – Zapytała zaskoczona Antosiowa.
- Teraz mam dowód, że z piersiami kobiet w tej rodzinie dzieje się coś dziwnego! Daria jeszcze wczoraj miał co najmniej miseczkę C, a dzisiaj to nawet nie jest A.
- Masz rację, płaska jak moje plecy. – Potaknęła jej ze zmarszczonymi brwiami Antosiowa. – Z tą dziewczyną jest coś nie w porządku, wiesz, że mam nosa do takich rzeczy. Jakim cudem udało się jej zdobyć naszego doktora? Dobrze wiesz, ile było chętnych mimo jego paskudnego charakteru i blizn.
- Trzeba się jej dobrze przyjrzeć, tak naprawdę nic o niej nie wiemy – Kwasowa patrzyła na niczego nieświadomego chłopaka z miną psa myśliwskiego, który właśnie trafił na ciekawy trop.
- Dlaczego to dziecko ma na sobie jakieś sznureczki? Czy to nie są no te… wiesz…? Stringi… - przypomniała sobie w końcu kobieta.
- Ciekawe, która z nich je nosi, bo chyba nie nasz doktor? – podniosła do góry brwi i szturchnęła w bok przyjaciółkę.
- Czy ja wiem? Możesz mieć rację, w końcu to jego syn je nosi – zatarła ręce Antosiowa. Zapowiadał się kolejny ciekawy dzień. Odkąd Daria wprowadziła się do Róży życie obu kobiet był nieustannym pasmem szczęścia. Szybko stała się ich ulubienicą. Dostarczała najciekawszych plotek, które potem mogły wymieniać z resztą miasteczka na inne, choć może mniej zabawne informacje.
***
   Krzysztof przeżywał w więzieniu ciężkie chwile, z powodu klaustrofobii i pogłębiającej się obsesji na punkcie Darka, nie miał ani jednej spokojnej nocy. Drobiazgowo rozpamiętywał każdą spędzoną razem chwilę i planował, co zrobi jak tylko go odnajdzie. W dodatku ściany, kiedy tylko zrobiło się ciemno, zaczynały falować, a sufit dziwnie się obniżał, wydając jakieś chrapliwe dźwięki. Czasami miał nawet kłopoty z oddychaniem, a serce omal nie wyskakiwało mu z piersi. Przez te kilka tygodni schudł kilkanaście kilogramów, przestał o siebie dbać, więc wchodzący do celi adwokat ledwo go rozpoznał.
- Kiedy do cholery będzie ten proces?! – warknął nieprzyjaźnie na widok mężczyzny.
- Spokojnie, już za miesiąc wszystko będzie gotowe. Nie masz szans na łagodny wyrok, więc jak tylko cię przewiozą, jakoś cię uwolnimy – szepnął tak, by obserwujący ich strażnik nie zwrócił na nich uwagi.
- A co słychać w sprawie chłopaka? Macie jakieś ślady? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Niestety wiemy tylko, że nadal jest w Polsce. Z bratem też się nie kontaktuje. Nawet telefonicznie, założyliśmy smarkaczowi  podsłuch i nic.
- Trudno, w takim razie zobaczymy się na sali rozpraw. Pilnujcie go, kiedy się pojawi, mam z nim niewyrównane rachunki – syknął. Coś w ruchach klienta, niespokojnym, rozbieganym spojrzeniu zaniepokoiło adwokata. Rozpinał i zapinał guzik u koszuli machinalnie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Ty zamiast myśleć o tym gówniarzu doprowadź się lepiej do porządku! Szefowie nie będą zadowoleni z mojego raportu! Potrzebujemy fachowca, nie rozhisteryzowanego łachmyty! – Dotknął jego nieogolonego policzka. W jednej chwili mężczyzna siedział w pokoju spotkań za stołem, a w drugiej wisiał już w powietrzu przyszpilony do ściany przez warczącego wściekle Krzysztofa, który wpadł w prawdziwą furię. Nie mogło mu się pomieścić w głowie, że ten wyperfumowany laluś śmiał zlekceważyć nie tylko jego, ale nawet Darka, który był przecież kimś ważnym. Może nawet najważniejszym.
 - Nie waż się papugo, mówić do mnie w ten sposób! – Każde słowo było połączone z odpowiednio mocnym ciosem. Długo tłumiona wściekłość całkowicie przyćmiła mu zdrowy rozsądek, zaciskał coraz mocniej dłoń na gardle swojego adwokata. Nie wdział, że zaczyna sinieć i oczy wychodzą mu z orbit. Nie słyszał wrzasków strażników, którzy uruchomili alarm. Po chwili leżał już obezwładniony i skuty na podłodze. – Dajcie mi go zabić! Nie szanuje mnie, nie szanuje JEGO! Obedrę to ścierwo ze skóry. – Wił się tocząc pianę z ust. – Dla ciebie to Pan Darek, pamiętaj Pan! –zdążył jeszcze wycharczeć, kiedy więzienny lekarz podał mu mocny środek uspokajający.
                                                         ***
   Tymczasem niczego nieświadomy Darek rozpakowywał się właśnie w swoim nowym pokoju, który dziwnym trafem znajdował się między sypialnią Kevina i Seana. Nie protestował, choć wolałby nie przebywać tak blisko obu Ewansów. Wiedział, że na pewno nie wyjdzie mu to na zdrowie. Nigdy jednak nie miał okazji mieszkać w tak luksusowym apartamencie i jak tylko zobaczył swój pokój oniemiał z zachwytu. Pierwsze co zrobił, to rzucił się z piskiem na duże łóżko z mięciutkim materacem, odbił się od niego kilka razy, ciesząc się jak dziecko. To zupełnie inne uczucie niż leżenie na wersalce lub jednoosobowym tapczanie. Mogłyby tu spać swobodnie ze dwie osoby.
- E…? –  Mózg właśnie zaczął mu działać, więc usiadł ze zmarszczonymi brwiami. Czyżby niepoprawny Sean coś sugerował? Musi mu to wybić z głowy i opracować Regulamin Narzeczeński, inaczej ten facet zje go żywcem i to bez popijania. Wystarczająco ciężko przeżył związek z Krzysztofem, na którego wspomnienie od razu cierpła mu skóra, żeby teraz pakować się w romans z bogatym i ustosunkowanym lekarzem. Tacy mężczyźni z reguły bawili się życiem innych, szybko nudzili, a on potem po raz kolejny musiałby sklejać złamane serce. Nie miał zamiaru do tego dopuścić, choć troll bardzo mu się podobał i nie będzie łatwo mu go odrzucić.
   Wstał i zaczął układać swoje rzeczy. Co ciekawe miał piękny taras, elegancką garderobę, a nawet kominek, ale łazienkę wspólną z Seanem. Wydawało mu się to naprawdę dziwne, a nawet podejrzane, tym bardziej, że za szafą odkrył jakieś zamknięte drzwi. Po krótkim zastanowieniu doszedł do wniosku, że będą musieli ustanowić jakiś grafik korzystania z pomieszczenia.
   Kiedy przyszła pora kolacji miał już gotowy plan działania. Ubrał się starannie w kremową sukienkę zapinaną z przodu na milion guziczków i spiął włosy spinką. Udało mu się nawet wykonać całkiem przyzwoity makijaż. Poprawił jeszcze rynsztunek na klatce, by znowu nie było obsuwu i ruszył do jadalni. Ewansowie siedzieli już za stołem, a z kuchni dochodziły nieziemskie zapachy.
- Ciekawa sukienka – uśmiechnął się Sean – trochę przypomina zbroję. – Postukał palcem w zapięcie. – Wiesz, chirurgia uczy cierpliwości i wytrwałości. – Puścił oczko, a chłopak poczerwieniał.
- Smaczne … - wykrztusił Darek, wpatrywał się z uporem w swój talerz jakby tam znalazł co najmniej skarb Inków. Nie miał odwagi podnieść do góry oczu. Najwyraźniej ten drań jak zwykle sobie z niego pokpiwał. Na jego nieszczęście niepoprawna wyobraźnia znowu zaczęła swoje harce. Zobaczył jak te zręczne palce odpinają powoli, zmysłowymi ruchami jego sukienkę, guziczek po guziczku, a szare oczy wpatrują się w niego intensywnie. Jeszcze chwilę wcześniej, w pokoju, był przekonany, że sobie bez trudu poradzi z niepoprawnym doktorem, teraz jednak ta pewność zupełnie go opuściła.
- Gorąco ci? Masz straszne wypieki. – Odezwał się, rozbawiony speszoną miną Darka, mężczyzna. Na widok jego pełnych, różowych ust poczuł silny głód, ale wolałby skonsumować coś zupełnie innego niż apetycznie wyglądający gulasz. Nie miał pojęcia co było w tym chłopaku takiego, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Może to ta twarz, po której emocje przelatywały z szybkością błyskawicy i zapalały ognie w pięknych oczach, albo ciepło z jakim patrzył na Kevina, a czasem nawet na niego. Sean powoli dochodził do wniosku, że wolałby, aby to narzeczeństwo nie było fikcyjne. Wiedział jednak, że przekonanie do tego upartego głuptasa nie będzie wcale proste.
- Otworzę okno – pisnął uczynny jak zwykle Kevin. – Już zjadłem, pójdę się umyć. – Nie wszystko rozumiał, ale zdawał sobie sprawę, że dorośli powinni zostać sami. Swoim serduszkiem potrafił wyczuć wiele rzeczy. Bardzo chciał, żeby Darek został tu na zawsze. Tata też wyglądał na zadowolonego z sytuacji, więc chyba pomoże mu w tej sprawie. Nigdy nie widział, żeby ktoś tak bardzo mu się podobał. Panowie nawet nie zauważyli, kiedy po cichutku umknął do swojego pokoju.
   Mężczyźni przez chwilę jedli w ciszy, mierząc się oczami niczym zapaśnicy przed walką. Każdy z nich chciał postawić na swoim i nie znał zamysłów przeciwnika. Darek wyciągną z kieszeni kartkę oraz długopis, położył na stole, po czym spojrzał wymownie na Seana.
- Spiszemy teraz Regulamin Narzeczeński, żeby nie było nieporozumień – starał się przybrać stanowczy ton. Tymczasem doktor zamiast patrzyć na kartkę , gapił się na niego i jakimś tajemniczym sposobem znalazł się tuż obok, chociaż moment  wcześniej był po drugiej stronie stołu.
- A będzie tam coś o wynagrodzeniu za dobre sprawowanie? – odezwał się niepokojąco niskim głosem wprost do ucha chłopaka. – Najlepiej w systemie buziakowym.
- Odsuń się i zacznij myśleć głową! Nie tą! – Trzepnął pełznącą po jego udzie dłoń. - Mam tu na myśli górną połowę! – Pociągnął Seana za kucyk, chcąc przywołać go do porządku. – No dobra zacznę, bo widzę, że cię całkowicie zaćmiło. - Oblał się rumieńcem i wziął do ręki długopis.

Regulamin Narzeczeński
1.   Chodzimy po domu w pełni ubrani
2.   Żadnego dotykania, głaskania i macania - odległość jeden metr.
3.   Żadnych kochanków podczas narzeczeństwa, całkowity celibat! Pytlowskie plotkary wszędzie mają szpiegów.
4.   Dotrzymujemy sobie towarzystwa przy oficjalnych okazjach.
5.   W razie jakichkolwiek problemów  rozwiązujemy je przy pomocy kulturalnej rozmowy.
6.   Z łazienki korzystamy według grafiku!

   Mężczyzna przyglądał się jak Darek pracowicie wypisuje godziny, kto i kiedy może wziąć sobie prysznic. Widać było, że jest zdeterminowany zachować między nimi pewien dystans. Uważnie przeczytał regulamin i do głowy natychmiast przyszło mu kilka pomysłów jak go skutecznie ominąć.
- Chyba powinniśmy się pod tym podpisać i schować go w sejfie – zaproponował z nieprzeniknioną miną.
- Nie chcesz wnieść, jakiś poprawek? – zapytał zaskoczony jego uległością chłopak. Liczył na protest, małą sprzeczkę, potok argumentów, a tu nic? Doktor wyraźnie coś knuł.
***
   Następnego dnia rano Róża nie wytrzymała i poszła do willi Ewansów, sprawdzić jak się miewa jej przyszywana krewna. Z takim złośliwym człowiekiem jak Sean, nigdy nie wiadomo, więc wolała dmuchać na zimne. Najbardziej ciekawiło ją, czy Darek został już skonsumowany, czy może nadal się dzielnie opiera. Sądząc po tym jak mężczyzna pożerał go wzrokiem, raczej nie pozostawił go w spokoju. Życzyła im obu jak najlepiej, a po prowadzonych naukowym okiem obserwacjach stwierdziła, że są dla siebie przeznaczeni. Inaczej nigdy by się nie zgodziła na ten związek. Szybko dotarła na miejsce i zapukała do drzwi. Otworzył jej Zbuszek, ubrany jak zawsze nienagannie w wykrochmaloną koszulę i jeansy, w tali miał przewiązany kuchenny fartuszek w uśmiechnięte pomidory.
- Witamy piękną panią. – Szarmancko przepuścił ją pierwszą. – Może śniadanko? – zaproponował, prowadząc prosto do kuchni. Nie spuszczał przy tym wzroku z kołyszących się powabnie krągłych bioder kobiety. Osunął jej krzesło i posadził obok ziewającego Kevina, usiłującego coś przeczytać z niewielkiej karteczki.
- Ciociu, to chyba podział godzin prawda? Wisiał na łazience. – Podał kobiecie pismo.
- Faktycznie, to chyba godziny korzystania z pomieszczenia. Ale coś tu się chyba nie zgadza? – Mrugnęła porozumiewawczo do Zbyszka, który z szelmowskim uśmiechem podał jej długopis.
- Masz rację, pomożemy im zorganizować sobie życie. Trzeba tu parę rzeczy dopisać. – Wskazał na kilka cyfr, a Róża natychmiast zabrała się do poprawek. – Ja to powieszę, ty tu zostań – zwrócił się do kobiety. – Kevin, idź po cichu do sypialni taty i schowaj jego ubranie. Zostaw tylko szlafrok. – Po chwili obaj spiskowcy wrócili z zadowolonymi minami. Usiedli grzecznie przy stole i poczęstowali gościa kanapkami oraz herbatą. Siedzieli tak sobie może z kwadrans w miłej, rodzinnej atmosferze, kiedy ciszę poranka rozdarł dziki wrzask Darka.
- Co tu robisz zboczeńcu?! Nie waż się tego ściągać! Aaa…! – Potem słychać było tylko gwałtowny bulgot i kolejne przekleństwa.
- Chyba się nie potopili w tej wannie co? – zapytała zaniepokojona Róża.
- Tata umie pływać, uratuje Darię! – zwrócił się do niej oburzony jej niewiarą Kevin. – Zostanie bohaterem i na pewno dostanie dużo punktów!
- O czym on gada? – Zwróciła się do Zbyszka kobieta.
- To taka gra, wymyślona przez dzieciaki. Punkty są nagrodą za każdy uśmiech mamusi, w tym wypadku Darii.   

wtorek, 10 grudnia 2013

Ogłoszenie!

Nie wiem czy wszyscy zauważyli, że na panelu po prawej stronie macie nowe opowiadanie fantasy ,,Znamię ciemności". życzę miłego czytania, mam nadzieję , że się spodoba.
,,W świecie Amalendu od wieków uczeni próbują rozwikłać proroczy wiersz zagadkę. Wiedzą tylko jedno, pewnego dnia przyjdzie na świat dziecko, które zasiądzie na tronie Władców Ciemności i znowu będą mieć króla. Wiele wampirów tęskni za starymi czasami, nazywając je Złotym Wiekiem i niecierpliwie oczekuje na spełnienie się przepowiedni.
   Daniel nie ma o tym wszystkim pojęcia i dorasta w zwykłej, ludzkiej rodzinie. Kalectwo powoduje, że stroni  nieco od rówieśników. Kiedy dostaje się na wymarzone studia jego życie się odmienia i trafia do rzeczywistości, której istnienia nawet nie podejrzewał.''

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 9

    Pytlowicka kawiarnia przeżywała prawdziwy najazd gości, a właściciel omal nie rozpłynął się ze szczęścia. Już około godziny osiemnastej sala była nabita po brzegi. Oczywiście kilka osób się przy tym pokłóciło, między kilkoma omal nie doszło do bójki, ale prominenci w rodzaju Kwasowej dostali to, co chcieli, czyli miejsca w pierwszych rzędach, skąd mogli obserwować, a nawet podsłuchiwać zaręczającą się parę. Na środku sali, w najbardziej wyeksponowanym miejscu stał jedyny wolny stolik, zaopatrzony kartką z napisem rezerwacja.
     Darek, kiedy przez okno budynku zobaczył kłębiący się w środku podekscytowany tłum, aż zbladł z przerażenia, wygładził nerwowym gestem dół spódniczki i zrobił tył zwrot. Niestety trafił nosem prosto w szeroką pierś Seana, która stanowiła nieprzebyty mur i zamknęła mu drogę ucieczki. Silne ramiona natychmiast się wokół niego zamknęły.
- Nie bądź niemądry – szepnął mu na ucho mężczyzna. – Chyba nie wystraszysz się paru plotkarzy? Przyszli tu na przedstawienie, a my im go damy. Przypomnij sobie jakieś „ Love story” i do dzieła. – Pochylił się i niespodziewanie pocałował go prosto w rozchylone w proteście usta. Chciał rozproszyć jakoś uwagę chłopaka oraz skierować jego myśli na inne tory. Tymczasem sam złapał się we własne sidła. Miękkie wargi były tak słodkie, że nie miał najmniejszej ochoty się od nich oderwać. Całował je coraz namiętniej, tuląc do siebie oszołomionego tym niespodziewanym atakiem Darka, który po niecałej minucie wahania zarzucił mu ręce na szyję i skapitulował, wzdychając z przyjemności. Zaczął z zapałem oddawać pocałunki, kompletnie zapominając o ukrytej w pobliskich krzakach, nieprzytomnej z zachwytu widowni, której co prawda nie udało się wejść do „ Jutrzenki’, ale i tak dostała solidną porcję wrażeń.
- Powiedz, że jestem mistrzem. – Uśmiechnął się Sean, kiedy wreszcie oderwali się od siebie. – Omal się nie rozpłynęłaś w moich ramionach. – Dodał głośno. Uwielbiał się drażnić z łatwopalnym chłopakiem.
- Jesteś taki seksowny… - zajęczał i przewrócił oczami Darek. – Nie pochlebiaj sobie, to na potrzeby spektaklu – dodał już o wiele ciszej i ruszył przodem do wejścia. Szatniarz na ich widok zgiął się w ukłonach i odebrał od nich okrycia.
- Ale tyłeczek… - westchnął Sean, kiedy sukienka opięła się na pochylającym się chłopaku.
- Nawet o tym nie myśl! - syknął groźnie. – Och kochanie... – Zatrzepotał długimi rzęsami.
- Tylko moja! – stwierdził zaborczo i bezczelnie położył łapę na jego pośladkach. Zobaczył jak chłopak rumieni się ze złości, a potem rozpływa w olśniewającym uśmiechu, ponieważ właśnie wchodzili na salę.
- Otruję cię muchomorami – wymamrotał pod nosem. Bezczelny drań wykorzystywał okazję do maksimum. – To takie romantyczne miejsce. – Powiódł oczami po zatłoczonym pomieszczeniu, a obserwujący ich wcześniej niczym jastrzębie ludzie pospuszczali wzrok na swoje talerze i zajęli się gorączkowo rozmową. Mężczyzna po dżentelmeńsku odsunął mu krzesło i podał kartę dań.
- Na co masz ochotę moja księżniczko? – zapytał aksamitnym głosem Sean, ujmując pieszczotliwie szczupłą dłoń, a chłopakowi, mimo iż wiedział, że to tylko gra zrobiło się gorąco. Skoro ten wielki mutant tak świetnie się bawi, to właściwie dlaczego nie miałby zrobić tego samego.
- Och skarbulku, ty wybierz… - odezwał się omdlewającym głosikiem – jesteś taki mądry. Cokolwiek mi podasz tą męską dłonią, na pewno będzie mi smakować. – Przejechał pazurkiem po jej wrażliwym wnętrzu, a doktorowi zjeżyły się z wrażenia włoski na przedramionach. Podobnie inteligentną rozmowę prowadzili przez kilkanaście minut, dopóki kelnerka nie przyniosła zamówienia.
- Dlaczego nie jesz? –Sean ze zdumieniem patrzył jak chłopak, zamiast  pochłaniać swój ulubiony czekoladowy deser jak to zwykle robił, tylko go obwąchuję, delektując się samym zapachem.
-Kochanie. – Obdarzył go powłóczystym spojrzeniem. – Myślałam, że zostanę obsłużona po królewsku, kiedy nazwałeś mnie swoją księżniczką. – Przesunął pucharek w jego stronę, oblizał się zmysłowo i otworzył usta.
- Dla mojego anioła wszystko co najlepsze. – Zaczął posłusznie karmić pokpiwającego z niego łobuza, który po chwili nieco wypadł z roli i zaczął z autentyczna rozkoszą mrużyć oczy.
- Mhm… pychota… - Darek jako wielbiciel czekolady pod każdą postacią pomrukiwał radośnie i wydawał się być w siódmym niebie. Biednemu doktorowi jego mina skojarzyła się bardzo dwuznacznie. Poczuł narastający problem w spodniach i zacisnął uda. Należało szybko załatwić sprawę, bo jeśli trochę dłużej tu posiedzą, to będzie musiał wyjść, zasłaniając się talerzem, co niewątpliwie zostanie odpowiednio skomentowane.
- Mam dla ciebie prezent. – Wyjął z kieszeni aksamitne pudełeczko i podał chłopakowi. W sali zapadła cisza, na ten podniosły moment czekali wszyscy wielbiciele brazylijskich seriali. – Moja miłość do ciebie jest wielka jak ten brylant – odezwał się z odpowiednią dozą dramatyzmu. – Zostań ze mną na zawsze jako uwielbiana żona! – Tutaj nieco zepsuł efekt, bo na widok wachlującej się serwetką Kwasowej, nieco się zakrztusił. – Jeśli się nie zgodzisz najmilsza, przyjdzie mi się utopić w Bagnie Desperatów. – Wszyscy miejscowi pijacy skracali sobie tędy drogę z karczmy, by nie spotkać się ze swoimi wściekłymi żonami, o czym zszywający ich bojowe rany lekarz doskonale wiedział.
- Jestem twoja, aż śmierć nas nie rozłączy! – Odpowiedział drżącym z emocji głosem chłopak, który tak naprawdę miał właśnie ochotę udusić swojego szefa. Zrobił z ich zaręczyn straszny cyrk, nawet sławny „Mappet show” się do niego nie umywał.  Zgromadzonym  Pytlowianom najwyraźniej jednak odpowiadały takie melodramatyczne teksty rodem z telenoweli, bo siedzieli z otwartymi buziami, nie śmiejąc nawet drgnąć. Udawał, że pochyla się i podziwia pierścionek na swoim palcu, jednocześnie kopnął Seana w łydkę pod stołem, na szczęście długi obrus ukrył jego manewry.
- Wychodzimy stąd, dłużej już nie wytrzymam – syknął wściekle.
- Może się przejdziemy słońce? Nasze serca szaleją właśnie ze szczęścia. Chłodne, wieczorne powietrze dobrze nam zrobi, poza tym będziemy mogli przypieczętować nasz związek czułym pocałunkiem w jakimś ustronnym miejscu.
- Nie będę się włóczyć po żadnych krzakach! – Wypadł z roli Darek. – Idziemy do mnie, Róża pojechała do Krakowa, więc nikt nam nie będzie przeszkadzać!
- Jestem cały do twojej dyspozycji – Sean z trudnością zachował powagę. Chłopak zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że właśnie w obecności największych plotkar w mieście, zaprosił go do swojego domu na kontynuację gorącej randki. Miejscowe jędze już zaczęły sobie wyobrażać, sądząc po ich spojrzeniach, co tam będą robić.
    Kiedy wsiedli do samochodu i wjechali w najbliższy zaułek Sean nie wytrzymał, parsknął gromki śmiechem, aż zatrzęsły się szyby. Sekretarz patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, widać było, że zastanawia się czy już zwariował, czy jeszcze przyjdzie mu na to trochę poczekać.
- Co z tobą człowieku? Opanuj się! – burknął do niego, widząc jak samochód jedzie po ulicy slalomem, ponieważ kierowca nadal się krztusi ze śmiechu. Mężczyzna uspokoił się dopiero po kwadransie, kiedy dotarli do domu Róży.
- Czekaj, aż tak bardzo śpieszysz się do łóżka? – rzucił do chłopaka, widząc że bez pożegnania zamierza opuścić samochód. – Samotność musiała cię strasznie przycisnąć – zachichotał.
- O czym ty gadasz? Neurony poplątały ci się bardziej niż zwykle? – Poklepał go współczująco po ramieniu. – W twoim wieku z kawą trzeba ostrożnie. Może jednak wejdź, zaparzę ci melisski.
      Doktor wszedł za chłopakiem do domu i rozsiadł się w saloniku, który mimo, że niewielkich rozmiarów sprawiał przyjemne wrażenie. Kanapa była bardzo wygodna, a w kominku trzaskał wesoło ogień, napełniając, pomieszczenie miękkim światłem, widocznie kobieta zapomniała go wygasić przed wyjściem. Ciemnozielony dywan okazał się niesamowicie ciepły,  mężczyzna z przyjemnością zanurzył w nim stopy.
- Twoja herbatka. – Darek postawił na stoliku tacę z filiżankami i czajniczkiem. Usiadł obok, założył nogę na nogę, a sukienka powędrowała do góry. – Czy wiesz, dlaczego jak wychodziliśmy, te baby miały takie zgorszone miny i wypieki na policzkach?
- Wiem, ale jestem zbyt zmęczony by rozmawiać. – Zerknął łakomie na zgrabne uda. – Mały całus, na pewno wlałby w moje ciało nieco energii. – Dotknął czubkami palców ust chłopaka, który rozchylił je bezwiednie pod wpływem delikatnej pieszczoty.
- Och… - wyrwało mu się nieopatrznie. Prawdę mówiąc miał ochotę na małe przytulanko, ale za nic na świecie by się temu trollowi do tego nie przyznał.
- Dlaczego mój dom trzęsie się w posadach?! – Ryknęła od progu Róża, przerywając słodkie sam na sam. – Ludzie mówią, że się bzykacie aż szyby dzwonią! – Potoczyła wzrokiem po salonie. Najwyraźniej spodziewała się jakiejś wymyślnej orgii i była nieco rozczarowana.
- Jak widać chałupa stoi, a gdybyś się tak nie darła od drzwi, może dostałbym nawet zaręczynowego całusa – burknął na nią nieprzyjaźnie Sean. – Przepłoszyłaś mi narzeczoną wiedźmo!
    Zarumieniony Darek rzeczywiście umknął na drugi koniec kanapy. Kobieta przyszła w samą porę, by go uratować przed… Sam nie wiedział dokładnie przed czym. Nie miał pojęcia co go ciągnęło do tego mężczyzny, ale było wystarczająco silne, by nieźle namieszać mu w głowie. W jego ramionach czuł się jak glina w rękach doświadczonego garncarza - miękki, uległy i podatny na wszelkie sugestie.
                                                                ***
    Następnego dnia była sobota, więc Darek na dźwięk otwieranych w holu drzwi jedynie uchylił jedno zaspane oko, po czym zanurkował pod kołderkę. Niestety po chwili do pokoju wpadła mała bomba, wskoczyła na jego łóżko i zaczęła chichotać.
- Wstawaj, dzisiaj się przeprowadzasz do nas! – pisnął radośnie Kevin i zdarł z niego cieplutkie nakrycie.
- Miej litość, dopiero ósma! – Popełznął po materacu w poszukiwaniu kocyka. Na ślepo macał przed sobą, aż natrafił na coś miękkiego. Pociągnął do siebie i zaskoczony Sean wylądował na jego plecach, trafiając twarzą wprost w sprężyste pośladki.
- Możemy na chwilę tak zostać? – zachichotał.
- Ciebie też przywiało? Złaź wielkoludzie! Przez ciebie będę mieć płaski tyłek! – Usiłował się bezskutecznie wydostać na wolność. – I przestań na mnie chuchać! - Zaczerwienił się gwałtownie, kiedy poczuł gorący oddech na swoich, odzianych jedynie w bokserki, pośladkach.
- Już idziemy, zaczekamy na ciebie w kuchni. Róża zrobiła zapiekankę. – Mężczyzna, widząc zmieszanie chłopaka, postanowił się więcej nad nim nie znęcać. Wziął synka za rączkę, kierując się węchem ruszył na poszukiwanie pani domu.
    Kiedy Darek w kwadrans potem wszedł do kuchni, zastał dwójkę łakomczuchów pochłaniających jego zapiekankę. Na półmisku zostały tylko jakieś nędzne resztki, a jego żołądek właśnie zaczął wydawać kompromitujące odgłosy.
- Oddawaj, to moje jedzonko! – zwinął sprzed nosa doktora, smakowicie wyglądającą dokładkę. Przezornie uciekł z nią na drugi koniec stołu i pokazał mu język.
- Straszny z niego żarłok! Nie wiem, czy zarobię na jego posiłki. – Zwrócił się do Róży rozbawiony mężczyzna.
- Fakt! Ciekawe, gdzie to u niego wszystko znika? – Kobieta złapała za brzeg koszulki, nie spodziewającego się takiego ataku Darka i podniosła ją do góry, odsłaniając ładnie opalony, płaski brzuch.
- Musiałbym się przyjrzeć bliżej. – Sean oblizał się i zaczął przysuwać z krzesłem. Został natychmiast pacnięty w czoło łyżką przez zaczerwienionego chłopaka.
- Siad! – warknął. - Chyba musimy potem spisać warunki tego naszego narzeczeństwa!
- Mogę iść na górę? – zapytał niespodziewanie Kevin. – Pomogę ci się pakować.
- Tylko nie narozrabiaj – rzucił za nim Darek. – Walizki są pod łóżkiem.
    Dzieciak zadowolony, że powierzył mu takie ważne zadanie, skacząc po dwa schody pobiegł na piętro. Mężczyźni od nowa zaczęli się sprzeczać o głupstwa, pogodziła ich dopiero Róża, zatykając im buzie świeżo upieczoną drożdżówką ze śliwkami. Dyskusja na temat pobytu chłopaka w domu doktora rozgorzała jednak po chwili na nowo i pochłonęła cała trójkę tak bardzo, że zapomnieli o maluchu.
- Jakoś dziwnie cicho – stwierdził po jakimś czasie Sean.
- Smarkacz znowu kombinuje…
- Co on tam robi? – Zaniepokojony Darek wstał, pomysłowość dziecka nie znała granic, więc wolał nie ryzykować. Ruszył pośpiesznie do swojej sypialni. Zastał tam dość niecodzienny widok. Poczerwieniał gwałtownie, nie wiedząc jak zareagować. Stojący za nim Sean oraz Róża spojrzeli po sobie i jak na komendę włożyli sobie pięści do ust, dusząc się ze śmiechu.
    W pokoju panował niesamowity bałagan. Kevin stał obok komody, obok niego leżały prawie już całkiem zapełnione walizki. Po łóżku walała się sterta bielizny. Głównie damskie majtki i staniki z delikatnej koronki. Trzy pary bajecznie kolorowych stringów malec miał na sobie – jedne na głowie jako czapkę, drugie udawały pasek do spodni, trzecie chyba robiły za podkoszulek, a czwarte trzymał w rączkach i wymachiwał nimi z marsem na czole.
- Tatusiu – zwrócił się do doktora, który właśnie obejmował się z kobietą, aby nie upaść. Oboje ocierali łzy i szczypali się nawzajem, chcąc jakoś zapanować nad ogarniającą ich głupawką. – Znalazłem w szufladzie te dziwne sznureczki, ale nigdzie nie pasują. – Nie miał pojęcia z czego rechoczą dorośli, kiedy on ma taki poważny problem. – Jak się je ubiera?
- Darek na pewno chętnie ci pokaże. – Udało się w końcu wykrztusić mężczyźnie.
- Może Róża zrobi to lepiej. – Zawstydzony chłopak przekazał dalej pałeczkę.
- Ja nie noszę takich cudeniek. – Odbiła cios kobieta.
- Znowu myślicie, że jestem za mały co? – Wziął się pod boki urażony ich zachowaniem dzieciak. – Pójdę do Kwasowej, na pewno siedzi w ogródku i podsłuchuje. Zbyszek mówił, że ludzie ze zmarszczkami są starzy i mądrzy, a ona jest cała pomięta na buzi. Na pewno wie, co to jest! – Zanim ktokolwiek zdążył zareagować przeczołgał się między nogami zaskoczonych dorosłych i pomknął w kierunku drzwi wejściowych.
- Nie!! – Rozległ się zbiorowy okrzyk przerażania i cała trójka ruszyła w pogoń za zbiegiem.
 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 8


   Kiedy Sean wszedł do swojego gabinetu i zobaczył naburmuszoną minę Darka od razu się zorientował, że mieli obaj równie paskudny dzień. Nie bardzo wiedział jak zacząć rozmowę na temat pierścionka. Zdawał sobie sprawę, że cała paskudna sytuacja była przede wszystkim jego winą i powinien ją jak najszybciej naprawić. Tymczasem chłopak nie wyglądał na zbyt skłonnego do współpracy.
- Powinniśmy porozmawiać – zwrócił się najłagodniej jak potrafił do naburmuszonego sekretarza.
- Nie mamy o czym! – rozległo się wymowne warknięcie. Darek miał ochotę przywalić temu durnemu trollowi pięścią prosto w pokiereszowaną gębę. Od rana nasłuchał się tylu idiotycznych plotek, że ręka dosłownie go świerzbiła.
- Chodźmy do salonu, mam tam szwajcarską czekoladę borówkami – kusił umiejętnie mężczyzna. Już dawno poznał największą słabość chłopaka i teraz bezwstydnie to wykorzystywał. Wziął go za rękę i pociągnął za sobą.
- Nie jestem dzieckiem, żebym dał się przekupić słodyczami. – Nadęty Darek usiadł na kanapie i obciągnął kusą spódniczkę. Teraz, gdy doktor znał jego tajemnicę, ten damski strój jeszcze bardziej go krępował.
- Skoro nie chcesz, to sam zjem całą – Sean usiadł obok niego, włożył sobie kostkę do ust, mrużąc oczy.
- Nie powinieneś się tak napychać, w twoim wieku to niezdrowe. – Nie wytrzymał, złapał pół czekolady i wepchnął sobie do buzi. – Boska! – jęknął z przyjemności, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Sugerujesz, że jestem stary?! – Sean popatrzył na niego zbulwersowany.
- Wyglądasz dość poważnie, widzę nawet kilka siwych włosów – chłopak zerknął złośliwie na jego bujną czuprynę. Ze wszystkich sił starał się utrzymać dystans do tego wielkoluda, nie miał zamiaru go uświadamiać, że prężące się pod cienką koszulką potężne mięśnie, nieco mieszają mu w głowie.
- Nieznośny z ciebie smarkacz. Kilka porządnych klasów w te zgrabne pośladki nauczyłoby cię szacunku dla mądrzejszych od ciebie – mężczyzna zrobił ruch jakby chciał go schwytać. Na samą myśl, że mógłby zacisnąć palce na jego nagiej skórze zrobiło mu się gorąco. Darek oczywiście z piskiem odskoczył i pokazał mu po dziecinnemu język.
- O moim tyłku, to ty sobie możesz pomarzyć zboczeńcu jeden! – burknął pod nosem. – Zamiast się do mnie ślinić, lepiej powiedz, po co mnie tutaj zaciągnąłeś.
- Nie pochlebiaj sobie, to czekolada tak mi smakuje. – Jego oczy powędrowały same na smukłe uda sekretarza. Pyskaty głuptas nie miał pojęcia, że sukienka podwinęła mu się prawie do majtek. – Ee… - nieco go zapowietrzyło. Wyobraźnia zaczęła płatać mu figle, podsuwając obrazek, jak te zgrabne nogi obejmują go w talii w pełnym namiętności uścisku. – Cholera… Rozpraszasz mnie. – Dodał nieco bezradnie.
- Czym? – zajęty pałaszowaniem słodyczy chłopak, nie miał pojęcia co chodzi po głowie jego szefowi.
- Nieważnie – westchnął Sean. – Wiem, jak można naprawić to, co zepsułem swoją porywczością. Potrzebuję jednak twojej pomocy. Zgódź się, obaj na tym sporo zyskamy. – Już widział kręcącego się po jego domu Darka w kusej, jedwabnej  bieliźnie, a jeszcze lepiej bez niej. Skąpe, damskie majteczki na pewno wyglądałyby na nim wyjątkowo interesująco. Gdyby jeszcze rozpuścił te piękne, jasne włosy. – Hm… - zamruczał jak miś, który właśnie dobrał się do wyjątkowo smakowitego ula. Nie miał pojęcia, ze gapi się właśnie na chłopaka z wyjątkowo niemądrą miną.
- Ocknij się trollu! – rzucił w szefa jabłkiem. – Przestań kojarzyć mnie z obiadem! – Mimowolnie się zarumienił.
- Przepraszam, chyba się zamyśliłem. W szpitalu był dzisiaj spory ruch – kłamał bezwstydnie Sean. – Chodzi o to, że moglibyśmy się fikcyjnie zaręczyć, najlepiej w jakimś publicznym miejscu. Przeprowadziłbyś się do mnie na kilka tygodni, zaoszczędziłbyś na czynszu.  Potem możemy zrobić dramatyczną kłótnię kochanków i każdy pójdzie w swoją stronę. Co ty na to?
- Chyba masz rację, ale będzie z tym sporo zachodu. Mam nadzieję, że się nie pozabijamy podczas tego narzeczeństwa – uśmiechnął się do niego już nieco uspokojony Darek. Propozycja szefa wydała mu się całkiem dorzeczna. Skoro do tej pory jakoś się dogadywali, więc była szansa, że się nie pobiją. Mężczyzna miał paskudny charakterek, ale też sporo zdrowego rozsądku. – Jest jeszcze pewna sprawa, o której powinieneś wiedzieć. Mam nadzieję, że zachowasz dyskrecję. – Spoważniał i zaczął opowiadać Seanowi o swojej kryminalnej przeszłości.
- Niebezpieczeństwo jest znikome, założę jednak na wszelki wypadek lepsze alarmy i wzmocnię ochronę domu. Musi ci być ciężko. – Spojrzał ciepło na zasmuconego Darka. – Niełatwo udawać kobietę. Nie martw się, niedługo odbędzie się proces i zapuszkują drani na amen. Na pewno dostaną dożywocia.
- Skoro ci to nie przeszkadza, zgadzam się na tę checę z pierścionkiem. – Popatrzył z wdzięcznością na szefa. Mało kto wykazałby się taką wielkodusznością. Zbliżył się do niego i miękko cmoknął w policzek. – Drapiesz. I pamiętaj, brylant musi być ogromny – zachichotał, widząc nieco zaszokowaną minę mężczyzny.
- Z drugiej strony też. Nie powinieneś faworyzować lewego policzka, bo prawy czuje się opuszczony. – Głos Seana był tak aksamitny, że chłopak chętnie by się w niego wtulił niczym w puchową kołderkę. Jak zahipnotyzowany przyłożył usta we wskazane miejsce.
- Coś czuję, że te zaręczyny będą mnie drogo kosztować. – Zaczerwieniony Darek odsunął się na drugi koniec kanapy. Jeszcze chwila i rzuciłby się mu w ramiona z okrzykiem – ,,bierz co chcesz".
   Sean obserwował jego manewry z nieodgadnioną miną. Nie rozumiał, dlaczego nie ucieka z krzykiem na widok jego blizn, a przynajmniej nie krzywi się z odrazy. Często spotykał się z takimi właśnie reakcjami. Ten delikatny chłopak był dla niego kompletną zagadką. Ze swoich dwóch, dłuższych związków wyniósł tę naukę, że ludzie zdawali się z nim jedynie dla jego sławy lub pieniędzy. Sekretarz jednak nie wyglądał na kogoś, kto umiałby tak perfekcyjnie grać. Doktor doskonale znał się na ludziach i już od wielu lat nie pozwolił się nikomu oszukać. Czasy, kiedy wierzył w miłość i tym podobne bzdury minęły bezpowrotnie.
- Nie brzydzisz się moich blizn? – zapytał zaciekawiony. Ujął rękę Darka i dotknął czubkami jego palców swoich pokiereszowanych ust. Młody mężczyzna nie spuszczał z niego roziskrzonego wzroku. Kilka razy bezwiednie się oblizał. Nie cofnął dłoni, a wręcz przeciwnie, zaczął sam gładzić miękkie wargi, jakby chciał poznać na pamięć ich fakturę i kształt.
- Jakich znowu blizn? – wymamrotał niezbyt przytomnie. – Chodzi ci o te seksowne kreseczki? – wymknęło mu się niespodzianie. Zarumienił się po same uszy i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Właśnie zachował się jak jakiś niewyżyty nastolatek. Szef będzie miał się z czego nabijać przez najbliższy tydzień. – To ja już może lepiej pójdę, zanim całkiem się skompromituję – wyjąkał.
                                                                       ***
    Do domu wlókł się prawie godzinę. Nie mógł uwierzyć, że tak dał się podejść temu draniowi. Na pewno teraz śmieję się tam z jego naiwności. Mało brakowało, a podałby mu się sam na srebrnej tacy. Jeśli ma jakoś przetrwać narzeczeństwo w nienaruszonym stanie, muszą ustalić twarde zasady. Inaczej wpełznie Seanowi do łóżka podczas jakiejś upalnej nocy, a potem umrze ze wstydu.
- A ty coś taki czerwony? Przeziębiłeś się, boli cię gardło? – Róża obrzuciła go zatroskanym wzrokiem jak tylko przekroczył próg domu.
- Nic mi nie jest, ale będziemy się zaręczać, jak tylko doktor dostanie ten przeklęty pierścionek. – Wszedł do kuchni i usiadł ciężko na krześle. Nie miał zamiaru niczego przed nią ukrywać.
- Jesteś pewny swojej decyzji? – Popatrzyła na niego zaniepokojona.
- Raczej nie mamy wyboru, nie chcę mu sprawiać problemów. Był dla mnie bardzo miły i wyrozumiały – westchnął cicho.
- Chłopcze, czy ty coś piłeś?! Mówimy o tym samym Evansie zwanym Bestią o Magicznych Dłoniach, którego zawsze nazywasz paskudnym trollem?! – Kobieta podparła się pod boki i popatrzyła na niego z góry.
- Ale ty lubisz dramatyzować! My tylko mamy wspólny cel, możesz to nawet uznać za interes – tłumaczył jej rozsądnie Darek. Nie chciał by nabrała podejrzeń i zaczęła snuć te swoje spiskowe teorie, wystarczyło mu, że Kevin dziwne się ostatnio zachowywał.
- Ja niby przesadzam? Dobre sobie, widziałam jak się na ciebie gapi, tymi swoimi zimnymi ślepiami. Przy najbliższej okazji włoży ci te magiczne łapki pod spódnicę i zapomnisz z jak się nazywasz. Zawsze możesz potem powiedzieć, że zostałeś zaczarowany! – Zaczęła chichotać jak szalona na widok jego speszonej miny.
- Jesteś wstrętną jędzą! – Chłopak zerwał się od stołu i popędził do swojego pokoju. Ta okropna baba, zamiast mu pomóc, świetnie się bawiła jego zmieszaniem. Do tej pory jakoś sobie radził i teraz też nie pozwoli sobie złamać serca jakiemuś łapiduchowi. Rozebrał się i poszedł do łazienki z mocnym postanowieniem zapanowania jakoś nad swoim ogłupiałym ciałem. Ledwie zdążył wziąć kolejny prysznic, w tym dwa zimne, zadzwonił telefon. Sean poinformował go, że przesyłka z Amsterdamu właśnie do niego dotarła., poczym umówił się z nim na wieczór w miejscowej kawiarence.
                                                                        ***
    Po dobrych dwóch godzinach przygotowań, Darek, a raczej Daria zamieniła się w prawdziwą piękność. Róża pomogła mu upiąć włosy w elegancki węzeł, umalowała delikatnie twarz, podkreślając jej walory. Pożyczyła też trochę skromnej, srebrnej biżuterii. Stała teraz kilka kroków od wiercącego się chłopaka i podziwiała swoje dzieło.
- Marnuję się tutaj, powinnam zostać stylistką – rzuciła z uśmiechem.
- Niezła robota. – Pochwalił ją chłopak. – Mam nadzieję, że nie zapomniałaś rozreklamować dzisiejszego doniosłego wydarzenia – dorzucił z przekąsem.
- Za kogo ty mnie masz?! Wystarczyło, że wspomniałam o tym Kwasowej, ona już zajęła się resztą. Na pewno całe Pytlowice ruszyły właśnie na kawę do Jutrzenki.
- Nienawidzę swojego życia! – zajęczał żałośnie Darek. Na szczęście chwilę potem usłyszał na podjeździe pisk opon. To Sean zajechał swoim czerwonym ferrari, pewnie uznał, że zaręczyny muszą mieć odpowiednią oprawę, bo zwykle tłukł się starym dżipem. Chłopak z duszą na ramieniu zszedł na dół i spotkał się z aprobującym spojrzeniem szefa.
- No, no. – Pokręcił z rozbawieniem głową. – Trafiła mi się prawdziwa ślicznotka. – Ujął rękę chłopaka i ucałował ją po dżentelmeńsku. Oczywiście nie odmówił sobie skubnięcia zębami jej wrażliwego wnętrza. Z przyjemnością zobaczył jak na twarz wpełza mu słodki rumieniec. – Pani pozwoli – poprowadził go do samochodu niczym damę i otworzył przed nim drzwiczki.
- Widzę, że wczułeś się w rolę – prychnął Darek jak tylko ruszyli z miejsca. – Czy ty nie za dobrze się bawisz?
- Wyluzuj kochanie – wyszczerzył się do niego Sean.
 
 
                                                


                                        Mniej więcej tak wygląda Sean

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 7


   Seanowi nie pozostało nic innego, jak samemu zająć się poszukiwaniami rzeczy potrzebnych do przetrwania w zimnej piwnicy. Po kilku minutach znalazł świeczki, a przy ich pomocy dwie butelki wina porzeczkowego i pęto suszonej kiełbasy, schowanej tu przez zapobiegliwego Zbyszka na święta. Z głodu więc w najbliższym czasie nie umrą, jeszcze tylko kilka pledów, z których mogli sobie uwić cieplutkie gniazdko i wrócił do Darka. Chłopak nie kiwnął nawet palcem, by mu pomóc, siedział skulony na stole i bacznie wpatrywał się w podłogę.
- Liczysz, że zostaniemy tu do Bożego Narodzenia? – zapytał na widok obładowanego Seana.
- Ja tylko dbam o naszą wygodę. Skoro musimy tu tkwić, to przynajmniej spędźmy miło ten czas. – Mężczyzna z niewinną miną zaczął układać na stole pledy. Po czym nakrył ich obu i otworzył wino. – Na rozgrzewkę – podał jedną butelkę speszonemu Darkowi, który na wszelki wypadek nieco się odsunął.
- Sądzisz, że jestem łatwiejszy po pijaku? – pociągnął spory łyk.
- A jesteś? – Przysunął się do chłopaka i wtulił w jego ciepły bok.
- Co ty wyprawiasz? – pisnął zaskoczony jego manewrami i zaczął się niespokojnie wiercić.
- A jak myślisz? Jesteś jedyną ciepłą rzeczą w tej zimnicy – Sean przyciągnął go do siebie i mocno objął ramionami. – Mhm… - wymamrotał, owiewając oddechem jego szyję. – Niezły z ciebie kaloryferek.
- Nie chuchaj na mnie! – Próbował się wyswobodzić, ale kiepsko mu to wychodziło. Wino grzało go od środka, a kocyki od zewnątrz. Z każdą minutą robiło mu się coraz przyjemniej. Przymknął oczy i oparł się plecami o szeroką pierś doktora. Doszedł do wniosku, że mała chwila zapomnienia nie powinna nikomu zaszkodzić. Miał nadzieję, że już niedługo skończy z tą maskaradą i będzie mógł w końcu swobodnie żyć. Bardzo potrzebował silnego ramienia, które zapewniłoby mu poczucie bezpieczeństwa oraz odrobinę czułości. Zmęczony nieustanną czujnością, przebierankami pragnął spokoju i stabilizacji. – Nie ruszaj się, tak jest dobrze – szepnął cicho wprost do ucha mężczyzny.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział tym samym tonem Sean. Nie pamiętał kiedy ostatnio przy kimś czuł się taki rozluźniony i odprężony. Duże dłonie mężczyzny zaczęły gładzić napięte plecy chłopaka naciskając wrażliwe punkty.
- Mrr… Masz magiczne łapki, ludzie mają rację…– wymruczał niczym zadowolony kot Darek, przypominając sobie krążące o jego szefie plotki. Ciekawskie, zwinne palce przesunęły się do przodu na jego klatkę piersiową, a kciuk  niby przypadkiem zahaczył kilkakrotnie o sutki. Cienka koszula stanowiła marną osłonę, mimowolnie zadrżał i odchylił się jeszcze bardziej do tyłu ułatwiając Seanowi dostęp do swojego napiętego brzucha.
- Nie bój się – usłyszał aksamitny głos, a w sekundę później twarde usta mężczyzny spoczęły na jego rozchylonych wargach. Zawładnęły nimi zaborczo w namiętnej pieszczocie. Jedna z ciepłych dłoni gładziła uspokajająco kark Darka, a druga wślizgnęła się pod koszulę i zataczała kółeczka wokół pępka. Pocałunki z początku delikatne stawały się coraz bardziej śmiałe. Język doktora stanowczo naparł na dolną wargę chłopaka, po czym wsunął się do środka w poszukiwaniu swojego towarzysza, który wyszedł mu na spotkanie i nadzwyczaj chętne reagował na każdy czuły gest. – Mój słodki… - ochrypły szept mężczyzny spowodował, że  chłopak rozchylił jeszcze szerzej usta ulegle mu się poddając. Natychmiast skorzystał z zaproszenia wsuwając się głębiej i splatając się z nim w szalonym tańcu. Liczył się tylko ten moment, Darek pierwszy raz zaufał komuś do tego stopnia, zupełnie zapominając o zdrowym rozsądku i swoich problemach.
- Chodź do mnie – niski głos Seana kusił niczym śpiew syreny. Podniósł go bez najmniejszego wysiłku, obrócił twarzą do siebie i posadził na swoich kolanach. Został natychmiast objęty smukłymi nogami w pasie, a szczupłe ramiona owinęły się wokół jego szyi. Zdawał sobie sprawę, że podniecony pieszczotami, niedoświadczony chłopak niezupełnie wiedział co się z nim dzieje. Nie miał zamiaru wykorzystywać jego słabości, ale to było takie dobre i bardzo chciał, by ta chwila trwała jak najdłużej. Oderwał się od słodkich ust, a potem zassał się na smukłej szyi tuż za uchem. Kilka razy ukąsił i polizał wrażliwe miejsce. Zsunął dłonie niżej, po czym zaczął gładzić krągłe pośladki przez spodnie. – Wspaniałe – zamruczał i zacisnął na nich palce.
- Och… - pisnął Darek. – D-dość! – wyjąkał nieco przestraszony śmiałymi poczynaniami mężczyzny oraz obezwładniającą przyjemnością, która wprawiła w drżenie jego ciało. Szarpnął się zbyt gwałtownie, rozległ się trzask i kilka sekund potem siedzieli na kamiennej posadzce piwnicy wśród szczątków połamanego stołu.
- Będę mieć siniaka wielkości talerza – zajęczał doktor i pomasował tyłek. – Jesteś cały? – zapytał krzywiącego się chłopaka.
- Nic mi nie będzie, ale zabierz to kościste kolano, wbija się mi w plecy – wystękał.

   Ich mała krakasa miała jednak swoje dobre strony. Po chwili usłyszeli na schodach czyjeś szybkie kroki oraz zgrzyt klucza w zamku. Z ulgą odetchnęli na widok Zbyszka, który włożył głowę do środka, poświecił latarką i zaczął się z ciekawością rozglądać.
- Właśnie miałem was zacząć szukać. Macie naprawdę dziwne upodobania – zachichotał na widok ich pomiętych ubrań, rozczochranych włosów i świeżych malinek na szyi chłopaka. – Któreś z was jest spokrewnione z Addamsami?
- On – wskazał na Seana Darek – podniecają go zimne, wilgotne piwnice i w dodatku gryzie. – Podniósł się z posadzki i prychnął wyniośle na mężczyznę. – Chciał mnie przekupić winem i kiełbasą.
- Ożesz ty przewrotny… – Doktor próbował go złapać, ale niestety mu umknął. Wyminął zwinne gosposia i uciekł schodami na górę. – Człowiek się stara, chroni smarkacza przed chłodem i głodem, a tu taka wdzięczność! – Burcząc pod nosem stanął na nogach.
- Jakoś nie wygląda pan na zbytnio poszkodowanego. – Zbyszek spojrzał wymownie na opuchnięte usta swojego szefa. Może niepotrzebnie tak bardzo śpieszył na ratunek, mógł im dać jeszcze z godzinkę albo i dwie, jak to miał wcześniej w planie. Doskonale przejrzał podstępne manewry małego łobuza i tak naprawdę nie widział w nich nic złego. Obaj mężczyźni byli sobą wyraźnie zauroczeni, ale mieli twarde łebki, nieskłonne do współpracy. Niestety huk i trzask przestraszył go na tyle, że pognał do piwnicy. Mimo wszystko mógł się mylić, poza tym nie chciał ich mieć na sumieniu w  razie, gdyby to był jednak poważny wypadek.
                                                                          ***
   Tymczasem Kevin, przestraszony nieco tym co zrobił, pobiegł do domu Róży. Miał zamiar tam się ukryć. Zanim tata z Darią go znajdą, to gniew im trochę przejdzie. Co prawda był przygotowany na poświecenie swojej skóry dla sprawy, ale może nie będzie musiał jeszcze tym razem nadstawiać pupy do lania. Wpakował się bez słowa do salonu kobiety i tam wczołgał pod wielką, zabytkową szafę. Za nim wlazł Pleśniak przekonany, że to jakaś nowa, dziwna zabawa. Dla swojego nowego pana gotów był na każdą głupotę i dzielnie, jak na porządnego psa przystało, towarzyszył mu we wszystkich psotach.
- Dawno nie wycierałam tam kurzu - mruknęła Róża na widok tej dwójki wycierających własnymi ciałami jej podłogę, ale szybko machnęła na nich ścierką. Właśnie robiła nowy, pokrzywowy krem w swoim laboratorium i babcina receptura całkowicie zaprzątała jej głowę.
- Jakby ktoś pytał, to mnie tu nie ma – usłyszała jeszcze za sobą cienki głosik Kevina. Doszła do wniosku, że pewnie znowu nabroił, ale w końcu miał ojca. Zadzwoniła więc do willi i poinformowała Zbyszka, że gdyby szukali małego zbiega, to siedzi u niej pod szafą, po czym zamknęła się w tajnym pokoju i zapomniała o całym świecie.
    Oczywiście w niedługim czasie pojawiła się grupa egzekucyjna w osobach Seana i Darka, z bardzo zaciętymi, surowymi minami. Na widok ich zaciśniętych w wąskie kreski ust, maluch wsunął się głębiej pod mebel, a serduszko zaczęło mu gwałtownie bić.
- To było bardzo głupie i nieodpowiedzialne zachowanie! – zaczął podniesionym głosem doktor, łypiąc groźnie na syna.
- O mało nie zostałem zjedzony przez szczury, niczym książę Popiel! – dorzucił swoje trzy gorsze Darek.
- Ale on został przecież pożarty przez myszy – pisnął rozsądnie chłopczyk i złapał się obiema rączkami za nogę szafy z zamiarem stawiania czynnego oporu. Był przecież Evansem, a oni nie poddają się bez walki.
- Wyłaź stamtąd, zanim się naprawdę zdenerwuję! – Sean podszedł bliżej, po czym schylił się pod mebel. Złapał synka za łydkę i dosłownie sekundę potem poczuł zaciskające się na jego ramieniu potężne szczęki Pleśniaka. Wielkolud krzyczał na jego szczeniaczka, więc upomniał go na swój sposób. – To bydlę mnie użarło! – Doktor puścił dziecko i odsunął się na bezpieczną odległość.
- Po coś się tam pchał, to logiczne, że broni swojego stada – popukał go w czoło Darek. – Kevin wyjdź, nie zostaniesz tam przecież na zawsze.
- Umrę tu z głodu, będę was potem straszył – dramatyzował maluch, chcąc wzbudzić w mężczyznach współczucie. – Tata ostatnio powiedział, że złoi mi skórę, a to na pewno boli. Lepiej tu zostanę, chociaż brzuszek już zaczyna wołać o kolacyjkę. - poskarżył się pociągając noskiem.
- Tata cię tylko straszył, bo był na ciebie zły – spojrzał karcąco na mężczyznę. – Kara cię nie minie, ale na pewno nikt cię nie będzie bił – tłumaczył spokojnie chłopcu.
- Wyjdę jak poda warunki zawarcia pokoju – stwierdził uroczyście Kevin, po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę. Ostatnio ciągle oglądał filmy historyczne i motyw białej flagi bardzo mu się spodobał.
- No dobra, pomyślmy... – Sean wzniósł oczy do nieba i ciężko westchnął. Wychowanie dzieci było najcięższą, najbardziej skomplikowaną pracą jaką znał. – Szlaban na Bartka, Pleśniaka i telewizję przez tydzień.
- Yhy … - spod szafy rozległ się aprobujący pisk. Prawdę mówić, maluch spodziewał się czegoś znacznie gorszego. Zaczął wyczołgiwać się powoli, a Pleśniak zrobił to samo, nie spuszczając z niego brązowych ślepi. Stanęli obaj ze spuszczonymi głowami jak prawdziwi winowajcy, chłopczyk machał przy tym chusteczką niczym flagą, tak jak to widział w telewizji.
- Aha, komórka wędruje do mojej szuflady – dodał z uśmieszkiem Sean, widząc, że pomysłowy dzieciak zrobił sobie z całej sprawy zabawę.
- To nie w porządku, nie wolno niczego dodawać! – popatrzył na ojca buntowniczo.
- Koniec dyskusji, podajemy sobie ręce – rzucił stanowczo doktor. – Chyba o czymś zapomniałeś?
- Przepraszam ciebie i Darię, że zamknąłem was w piwnicy – powiedział natychmiast poważnie chłopczyk. – Nie powinnaś się martwić, szczury zjadłyby najpierw kiełbasę, bardzo ją lubią – uśmiechnął się nieśmiało do chłopaka, który z całej siły starał się nie roześmiać. Małemu niezbyt dobrze wychodziło udawanie skruszonego winowajcy.
- Do samochodu, ale już! – huknął na synka Sean.
- Chyba się jeszcze gniewa, ale na pewno niedługo mu przejdzie. – Kevin przytulił się do Darii. – Fajnie było? Tata się tobą zaopiekował? Dał ci buzi, żebyś się nie bała? – zaczął zarzucać go pytaniami maluch, ciekawy czy jego misja się powiodła.
- Ty się lepiej dokładnie zapnij pasem – rzucił do dziecka zmieszany chłopak. Ten aniołek był strasznym łobuzem i teraz nie spuszczał z niego ciemnych oczek, świdrując go nimi niemal na wylot. Na widok jego czerwonej twarzy uśmiechnął się szeroko i pomachał mu radośnie na dowidzenia.
- Tym razem dobrze to załatwiłem! – Sean wypiął dumnie pierś z przyjemnością patrząc na zarumienioną sekretarkę. - Bardzo chętnie jeszcze się gdzieś z tobą zamknę, wolałbym jednak, żeby trwało to nieco dłużej – szepnął jej na ucho.
- Nie wiem, który z was jest gorszy! – prychnął na widok zadowolonej miny szefa. – Ty też o czymś zapomniałeś, nie dałeś mu szlabanu na komputer i Internet. Pewnie przez najbliższy tydzień mały będzie wisiał na Skype – roześmiał się na widok zaskoczenia widocznego w oczach mężczyzny.
Najwyraźniej nie wziął tej możliwości pod uwagę.
                                                                                    ***
    Następnego dnia był poniedziałek i zaczęła się Darkowa droga przez mękę. Plotkary na każdym kroku nie dawały mu spokoju. Bezczelne i natrętne zadawały intymne pytania oraz posyłały domyślne uśmieszki. Zaczęło się już w spożywczaku, dokąd udał się rano po bułki na śniadanie. Uprzejma sprzedawczyni nie spuszczała oczu z rąk chłopka, kiedy podawał jej pieniądze.
- Są czyste, niczym się pani nie zarazi – opatrznie zrozumiał jej intencje.
- Nie kupił jeszcze pierścionka? – odezwała się kobieta z głębokim rozczarowaniem w głosie. – Taka śliczna panienka, a ten drań pewnie się jeszcze namyśla! – Pokiwała z ubolewaniem głową. Darek chciał się cofnąć do tyłu, odwrócił głowę i ku swojemu przerażeniu zobaczył uśmiechniętą twarz Kwasowej.
- Pewnie żal mu pieniędzy, wiecie jakie te chłopy są teraz wyrachowane. – Oczywiście nie zawahała się dołożyć swoich trzech groszy. Małe, ruchliwe ślepka natychmiast wyszpiegowały dorodną malinkę na szyi dziewczyny. – Dostał co chciał, więc teraz mu się nie śpieszy!
- Ach ta dzisiejsza młodzież! – przytaknęła jej sprzedawczyni. – Ja zawsze tłumaczę swoim dziewuchom,, polubię to po ślubie". Ale żadna mnie nie słuchała. Dopiero jak już brzuch pod nosem, a po narzeczonym ani śladu, to do matki po ratunek – pokiwała smętnie głową.
- Ja tylko te bułeczki. – Czerwony niczym pomidor Darek porwał zakupy i ruszył do drzwi.
- Biedna dziewczyna, przeleciał niczym wschodni wiatr i już pewnie nie wróci – odezwała się filozoficznie Kwasowa.
- Oby tylko śladu po sobie nie zostawił – dodała druga kobieta.
    W biurze nie było wcale lepiej, urzędniczkom dosłownie nie zamykały się usta, a kiedy zorientowały się, że pierścionka nie ma, dopiero zaczęły się plotki. Gdy Darek wchodził do jakiegoś pomieszczenia wszyscy nagle milkli, patrzyli na niego współczująco, jakby był co najmniej trędowaty, albo umarł mu ktoś z bliskiej rodziny. Ledwie wytrzymał do piętnastej. Do domu niemal biegł, unikając spojrzeń przechodniów, a w środku mu się dosłownie wrzało. Miał ochotę kogoś zabić i najlepiej by było, gdyby udusił tego porywczego paplę Seana. Z takim nastawieniem, nie jedząc nawet obiadu, ruszył do willi doktora.
                                                                         ***
    W południe Evans poczuł nikotynowy głód, ruszył więc do pobliskiego baru po ulubione cygara. Po drodze widział wpatrzone w niego oskarżycielsko oczy mieszkańców Pytlowic. Nie miał pojęcia o co znowu im chodzi, ale znał już te spojrzenia, najwyraźniej ktoś rozpuścił na jego temat świeże plotki.
- Poproszę paczkę tego co zwykle – rzucił do barmana.
- To pan nie w Krakowie? – zdziwił się uprzejmie mężczyzna.
- A dlaczego miałbym tam być? – zaczął ostrożnie doktor. Z doświadczenia wiedział, że im mniej mówi tym lepiej.
- No tak, pan pewnie po ten pierścionek pojedzie do Paryża, u nas takich brylantów nie kupi – uśmiechnął się do niego sprzedawca. – Moja baba to od rana mi suszy głowę, że powinienem brać z pana przykład i kupić jej chociaż taki malutki.
- Co ty tam wiesz! – Wtrącił się do rozmowy zawiadowca stacji i postawił na ladzie pusty kufel po piwie. – Doktor się nie będzie żenił, zaliczył naiwną gęś i wystarczy. Poszuka sobie jakieś modelki czy aktorki, jak to robią teraz wszyscy bogaci. Moja usłyszała to dzisiaj w sklepie. Nawet śniadania mi nie zrobiła, twierdząc, że męski ród, to sami zdradliwi poganie.
    W Seanie na jego słowa, aż się zagotowało, już miał zdzielić plotkarza w nos, kiedy przypomniał sobie identyczną sytuację sprzed dwóch dni i paplającego bezmyślnie Marcina. Sam był sobie winien i będzie musiał to jakoś odkręcić. Na myśl o tym, czego teraz musi wysłuchiwać w pracy biedny Darek, zrobiło mu się zimno. Pośpiesznie ruszył do domu, obmyślając strategię. Już po chwili miał opracowany plan działania. Wyciągnął z kieszeni komórkę i wykręcił numer swojego przyjaciela, który obecnie mieszkał w Amsterdamie.
- Olaf, idź do jakiegoś porządnego jubilera i kup mi pierścionek zaręczynowy. Musi być z ogromnym brylantem, takim rzucającym się w oczy.
- Spokojnie do soboty coś wykombinuję. A przedstawisz mi wybrankę? – zapytał zaciekawiony mężczyzna. Dobrze znał przyjaciela i jego negatywny stosunek do małżeństwa
- Jakiej soboty?! Dzisiaj wieczorem chcę go mieć w domu! Leć natychmiast i poślij go najbliższym lotem do Polski! – zdenerwował się Evans. Miał dzisiaj chyba zły dzień, nic nie szło po jego myśli.
- Spróbuję, zadzwonię jak tylko uda mi się coś zdziałać. Ale cię przycisnęła, musi być z niej niezła laska – zachichotał po czym wyłączył telefon.
    Sean tymczasem wykręcił numer swojej sekretarki. Tę sprawę musieli załatwić jak najszybciej, inaczej nie zaznają spokoju. Fikcyjne zaręczyny powinny uspokoić plotkarzy. Spotkają się kilka razy i po sprawie. Na pewno wkrótce wydarzy się coś ciekawszego, co odciągnie od nich uwagę mieszkańców Pytlowic. Wtedy po cichu się rozstaną i nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Evans miał już za sobą dwa poważne związki, które zakończyły się kompletnym fiaskiem. Nie miał najmniejszej ochoty wiązać się z kimś na stałe i jak podejrzewał, Darek czuł to samo. Swoją drogą był ciekawy, co takiego spotkało tego chłopaka, że tak bardzo starał trzymać się wszystkich na dystans.