poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 7


   Seanowi nie pozostało nic innego, jak samemu zająć się poszukiwaniami rzeczy potrzebnych do przetrwania w zimnej piwnicy. Po kilku minutach znalazł świeczki, a przy ich pomocy dwie butelki wina porzeczkowego i pęto suszonej kiełbasy, schowanej tu przez zapobiegliwego Zbyszka na święta. Z głodu więc w najbliższym czasie nie umrą, jeszcze tylko kilka pledów, z których mogli sobie uwić cieplutkie gniazdko i wrócił do Darka. Chłopak nie kiwnął nawet palcem, by mu pomóc, siedział skulony na stole i bacznie wpatrywał się w podłogę.
- Liczysz, że zostaniemy tu do Bożego Narodzenia? – zapytał na widok obładowanego Seana.
- Ja tylko dbam o naszą wygodę. Skoro musimy tu tkwić, to przynajmniej spędźmy miło ten czas. – Mężczyzna z niewinną miną zaczął układać na stole pledy. Po czym nakrył ich obu i otworzył wino. – Na rozgrzewkę – podał jedną butelkę speszonemu Darkowi, który na wszelki wypadek nieco się odsunął.
- Sądzisz, że jestem łatwiejszy po pijaku? – pociągnął spory łyk.
- A jesteś? – Przysunął się do chłopaka i wtulił w jego ciepły bok.
- Co ty wyprawiasz? – pisnął zaskoczony jego manewrami i zaczął się niespokojnie wiercić.
- A jak myślisz? Jesteś jedyną ciepłą rzeczą w tej zimnicy – Sean przyciągnął go do siebie i mocno objął ramionami. – Mhm… - wymamrotał, owiewając oddechem jego szyję. – Niezły z ciebie kaloryferek.
- Nie chuchaj na mnie! – Próbował się wyswobodzić, ale kiepsko mu to wychodziło. Wino grzało go od środka, a kocyki od zewnątrz. Z każdą minutą robiło mu się coraz przyjemniej. Przymknął oczy i oparł się plecami o szeroką pierś doktora. Doszedł do wniosku, że mała chwila zapomnienia nie powinna nikomu zaszkodzić. Miał nadzieję, że już niedługo skończy z tą maskaradą i będzie mógł w końcu swobodnie żyć. Bardzo potrzebował silnego ramienia, które zapewniłoby mu poczucie bezpieczeństwa oraz odrobinę czułości. Zmęczony nieustanną czujnością, przebierankami pragnął spokoju i stabilizacji. – Nie ruszaj się, tak jest dobrze – szepnął cicho wprost do ucha mężczyzny.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział tym samym tonem Sean. Nie pamiętał kiedy ostatnio przy kimś czuł się taki rozluźniony i odprężony. Duże dłonie mężczyzny zaczęły gładzić napięte plecy chłopaka naciskając wrażliwe punkty.
- Mrr… Masz magiczne łapki, ludzie mają rację…– wymruczał niczym zadowolony kot Darek, przypominając sobie krążące o jego szefie plotki. Ciekawskie, zwinne palce przesunęły się do przodu na jego klatkę piersiową, a kciuk  niby przypadkiem zahaczył kilkakrotnie o sutki. Cienka koszula stanowiła marną osłonę, mimowolnie zadrżał i odchylił się jeszcze bardziej do tyłu ułatwiając Seanowi dostęp do swojego napiętego brzucha.
- Nie bój się – usłyszał aksamitny głos, a w sekundę później twarde usta mężczyzny spoczęły na jego rozchylonych wargach. Zawładnęły nimi zaborczo w namiętnej pieszczocie. Jedna z ciepłych dłoni gładziła uspokajająco kark Darka, a druga wślizgnęła się pod koszulę i zataczała kółeczka wokół pępka. Pocałunki z początku delikatne stawały się coraz bardziej śmiałe. Język doktora stanowczo naparł na dolną wargę chłopaka, po czym wsunął się do środka w poszukiwaniu swojego towarzysza, który wyszedł mu na spotkanie i nadzwyczaj chętne reagował na każdy czuły gest. – Mój słodki… - ochrypły szept mężczyzny spowodował, że  chłopak rozchylił jeszcze szerzej usta ulegle mu się poddając. Natychmiast skorzystał z zaproszenia wsuwając się głębiej i splatając się z nim w szalonym tańcu. Liczył się tylko ten moment, Darek pierwszy raz zaufał komuś do tego stopnia, zupełnie zapominając o zdrowym rozsądku i swoich problemach.
- Chodź do mnie – niski głos Seana kusił niczym śpiew syreny. Podniósł go bez najmniejszego wysiłku, obrócił twarzą do siebie i posadził na swoich kolanach. Został natychmiast objęty smukłymi nogami w pasie, a szczupłe ramiona owinęły się wokół jego szyi. Zdawał sobie sprawę, że podniecony pieszczotami, niedoświadczony chłopak niezupełnie wiedział co się z nim dzieje. Nie miał zamiaru wykorzystywać jego słabości, ale to było takie dobre i bardzo chciał, by ta chwila trwała jak najdłużej. Oderwał się od słodkich ust, a potem zassał się na smukłej szyi tuż za uchem. Kilka razy ukąsił i polizał wrażliwe miejsce. Zsunął dłonie niżej, po czym zaczął gładzić krągłe pośladki przez spodnie. – Wspaniałe – zamruczał i zacisnął na nich palce.
- Och… - pisnął Darek. – D-dość! – wyjąkał nieco przestraszony śmiałymi poczynaniami mężczyzny oraz obezwładniającą przyjemnością, która wprawiła w drżenie jego ciało. Szarpnął się zbyt gwałtownie, rozległ się trzask i kilka sekund potem siedzieli na kamiennej posadzce piwnicy wśród szczątków połamanego stołu.
- Będę mieć siniaka wielkości talerza – zajęczał doktor i pomasował tyłek. – Jesteś cały? – zapytał krzywiącego się chłopaka.
- Nic mi nie będzie, ale zabierz to kościste kolano, wbija się mi w plecy – wystękał.

   Ich mała krakasa miała jednak swoje dobre strony. Po chwili usłyszeli na schodach czyjeś szybkie kroki oraz zgrzyt klucza w zamku. Z ulgą odetchnęli na widok Zbyszka, który włożył głowę do środka, poświecił latarką i zaczął się z ciekawością rozglądać.
- Właśnie miałem was zacząć szukać. Macie naprawdę dziwne upodobania – zachichotał na widok ich pomiętych ubrań, rozczochranych włosów i świeżych malinek na szyi chłopaka. – Któreś z was jest spokrewnione z Addamsami?
- On – wskazał na Seana Darek – podniecają go zimne, wilgotne piwnice i w dodatku gryzie. – Podniósł się z posadzki i prychnął wyniośle na mężczyznę. – Chciał mnie przekupić winem i kiełbasą.
- Ożesz ty przewrotny… – Doktor próbował go złapać, ale niestety mu umknął. Wyminął zwinne gosposia i uciekł schodami na górę. – Człowiek się stara, chroni smarkacza przed chłodem i głodem, a tu taka wdzięczność! – Burcząc pod nosem stanął na nogach.
- Jakoś nie wygląda pan na zbytnio poszkodowanego. – Zbyszek spojrzał wymownie na opuchnięte usta swojego szefa. Może niepotrzebnie tak bardzo śpieszył na ratunek, mógł im dać jeszcze z godzinkę albo i dwie, jak to miał wcześniej w planie. Doskonale przejrzał podstępne manewry małego łobuza i tak naprawdę nie widział w nich nic złego. Obaj mężczyźni byli sobą wyraźnie zauroczeni, ale mieli twarde łebki, nieskłonne do współpracy. Niestety huk i trzask przestraszył go na tyle, że pognał do piwnicy. Mimo wszystko mógł się mylić, poza tym nie chciał ich mieć na sumieniu w  razie, gdyby to był jednak poważny wypadek.
                                                                          ***
   Tymczasem Kevin, przestraszony nieco tym co zrobił, pobiegł do domu Róży. Miał zamiar tam się ukryć. Zanim tata z Darią go znajdą, to gniew im trochę przejdzie. Co prawda był przygotowany na poświecenie swojej skóry dla sprawy, ale może nie będzie musiał jeszcze tym razem nadstawiać pupy do lania. Wpakował się bez słowa do salonu kobiety i tam wczołgał pod wielką, zabytkową szafę. Za nim wlazł Pleśniak przekonany, że to jakaś nowa, dziwna zabawa. Dla swojego nowego pana gotów był na każdą głupotę i dzielnie, jak na porządnego psa przystało, towarzyszył mu we wszystkich psotach.
- Dawno nie wycierałam tam kurzu - mruknęła Róża na widok tej dwójki wycierających własnymi ciałami jej podłogę, ale szybko machnęła na nich ścierką. Właśnie robiła nowy, pokrzywowy krem w swoim laboratorium i babcina receptura całkowicie zaprzątała jej głowę.
- Jakby ktoś pytał, to mnie tu nie ma – usłyszała jeszcze za sobą cienki głosik Kevina. Doszła do wniosku, że pewnie znowu nabroił, ale w końcu miał ojca. Zadzwoniła więc do willi i poinformowała Zbyszka, że gdyby szukali małego zbiega, to siedzi u niej pod szafą, po czym zamknęła się w tajnym pokoju i zapomniała o całym świecie.
    Oczywiście w niedługim czasie pojawiła się grupa egzekucyjna w osobach Seana i Darka, z bardzo zaciętymi, surowymi minami. Na widok ich zaciśniętych w wąskie kreski ust, maluch wsunął się głębiej pod mebel, a serduszko zaczęło mu gwałtownie bić.
- To było bardzo głupie i nieodpowiedzialne zachowanie! – zaczął podniesionym głosem doktor, łypiąc groźnie na syna.
- O mało nie zostałem zjedzony przez szczury, niczym książę Popiel! – dorzucił swoje trzy gorsze Darek.
- Ale on został przecież pożarty przez myszy – pisnął rozsądnie chłopczyk i złapał się obiema rączkami za nogę szafy z zamiarem stawiania czynnego oporu. Był przecież Evansem, a oni nie poddają się bez walki.
- Wyłaź stamtąd, zanim się naprawdę zdenerwuję! – Sean podszedł bliżej, po czym schylił się pod mebel. Złapał synka za łydkę i dosłownie sekundę potem poczuł zaciskające się na jego ramieniu potężne szczęki Pleśniaka. Wielkolud krzyczał na jego szczeniaczka, więc upomniał go na swój sposób. – To bydlę mnie użarło! – Doktor puścił dziecko i odsunął się na bezpieczną odległość.
- Po coś się tam pchał, to logiczne, że broni swojego stada – popukał go w czoło Darek. – Kevin wyjdź, nie zostaniesz tam przecież na zawsze.
- Umrę tu z głodu, będę was potem straszył – dramatyzował maluch, chcąc wzbudzić w mężczyznach współczucie. – Tata ostatnio powiedział, że złoi mi skórę, a to na pewno boli. Lepiej tu zostanę, chociaż brzuszek już zaczyna wołać o kolacyjkę. - poskarżył się pociągając noskiem.
- Tata cię tylko straszył, bo był na ciebie zły – spojrzał karcąco na mężczyznę. – Kara cię nie minie, ale na pewno nikt cię nie będzie bił – tłumaczył spokojnie chłopcu.
- Wyjdę jak poda warunki zawarcia pokoju – stwierdził uroczyście Kevin, po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę. Ostatnio ciągle oglądał filmy historyczne i motyw białej flagi bardzo mu się spodobał.
- No dobra, pomyślmy... – Sean wzniósł oczy do nieba i ciężko westchnął. Wychowanie dzieci było najcięższą, najbardziej skomplikowaną pracą jaką znał. – Szlaban na Bartka, Pleśniaka i telewizję przez tydzień.
- Yhy … - spod szafy rozległ się aprobujący pisk. Prawdę mówić, maluch spodziewał się czegoś znacznie gorszego. Zaczął wyczołgiwać się powoli, a Pleśniak zrobił to samo, nie spuszczając z niego brązowych ślepi. Stanęli obaj ze spuszczonymi głowami jak prawdziwi winowajcy, chłopczyk machał przy tym chusteczką niczym flagą, tak jak to widział w telewizji.
- Aha, komórka wędruje do mojej szuflady – dodał z uśmieszkiem Sean, widząc, że pomysłowy dzieciak zrobił sobie z całej sprawy zabawę.
- To nie w porządku, nie wolno niczego dodawać! – popatrzył na ojca buntowniczo.
- Koniec dyskusji, podajemy sobie ręce – rzucił stanowczo doktor. – Chyba o czymś zapomniałeś?
- Przepraszam ciebie i Darię, że zamknąłem was w piwnicy – powiedział natychmiast poważnie chłopczyk. – Nie powinnaś się martwić, szczury zjadłyby najpierw kiełbasę, bardzo ją lubią – uśmiechnął się nieśmiało do chłopaka, który z całej siły starał się nie roześmiać. Małemu niezbyt dobrze wychodziło udawanie skruszonego winowajcy.
- Do samochodu, ale już! – huknął na synka Sean.
- Chyba się jeszcze gniewa, ale na pewno niedługo mu przejdzie. – Kevin przytulił się do Darii. – Fajnie było? Tata się tobą zaopiekował? Dał ci buzi, żebyś się nie bała? – zaczął zarzucać go pytaniami maluch, ciekawy czy jego misja się powiodła.
- Ty się lepiej dokładnie zapnij pasem – rzucił do dziecka zmieszany chłopak. Ten aniołek był strasznym łobuzem i teraz nie spuszczał z niego ciemnych oczek, świdrując go nimi niemal na wylot. Na widok jego czerwonej twarzy uśmiechnął się szeroko i pomachał mu radośnie na dowidzenia.
- Tym razem dobrze to załatwiłem! – Sean wypiął dumnie pierś z przyjemnością patrząc na zarumienioną sekretarkę. - Bardzo chętnie jeszcze się gdzieś z tobą zamknę, wolałbym jednak, żeby trwało to nieco dłużej – szepnął jej na ucho.
- Nie wiem, który z was jest gorszy! – prychnął na widok zadowolonej miny szefa. – Ty też o czymś zapomniałeś, nie dałeś mu szlabanu na komputer i Internet. Pewnie przez najbliższy tydzień mały będzie wisiał na Skype – roześmiał się na widok zaskoczenia widocznego w oczach mężczyzny.
Najwyraźniej nie wziął tej możliwości pod uwagę.
                                                                                    ***
    Następnego dnia był poniedziałek i zaczęła się Darkowa droga przez mękę. Plotkary na każdym kroku nie dawały mu spokoju. Bezczelne i natrętne zadawały intymne pytania oraz posyłały domyślne uśmieszki. Zaczęło się już w spożywczaku, dokąd udał się rano po bułki na śniadanie. Uprzejma sprzedawczyni nie spuszczała oczu z rąk chłopka, kiedy podawał jej pieniądze.
- Są czyste, niczym się pani nie zarazi – opatrznie zrozumiał jej intencje.
- Nie kupił jeszcze pierścionka? – odezwała się kobieta z głębokim rozczarowaniem w głosie. – Taka śliczna panienka, a ten drań pewnie się jeszcze namyśla! – Pokiwała z ubolewaniem głową. Darek chciał się cofnąć do tyłu, odwrócił głowę i ku swojemu przerażeniu zobaczył uśmiechniętą twarz Kwasowej.
- Pewnie żal mu pieniędzy, wiecie jakie te chłopy są teraz wyrachowane. – Oczywiście nie zawahała się dołożyć swoich trzech groszy. Małe, ruchliwe ślepka natychmiast wyszpiegowały dorodną malinkę na szyi dziewczyny. – Dostał co chciał, więc teraz mu się nie śpieszy!
- Ach ta dzisiejsza młodzież! – przytaknęła jej sprzedawczyni. – Ja zawsze tłumaczę swoim dziewuchom,, polubię to po ślubie". Ale żadna mnie nie słuchała. Dopiero jak już brzuch pod nosem, a po narzeczonym ani śladu, to do matki po ratunek – pokiwała smętnie głową.
- Ja tylko te bułeczki. – Czerwony niczym pomidor Darek porwał zakupy i ruszył do drzwi.
- Biedna dziewczyna, przeleciał niczym wschodni wiatr i już pewnie nie wróci – odezwała się filozoficznie Kwasowa.
- Oby tylko śladu po sobie nie zostawił – dodała druga kobieta.
    W biurze nie było wcale lepiej, urzędniczkom dosłownie nie zamykały się usta, a kiedy zorientowały się, że pierścionka nie ma, dopiero zaczęły się plotki. Gdy Darek wchodził do jakiegoś pomieszczenia wszyscy nagle milkli, patrzyli na niego współczująco, jakby był co najmniej trędowaty, albo umarł mu ktoś z bliskiej rodziny. Ledwie wytrzymał do piętnastej. Do domu niemal biegł, unikając spojrzeń przechodniów, a w środku mu się dosłownie wrzało. Miał ochotę kogoś zabić i najlepiej by było, gdyby udusił tego porywczego paplę Seana. Z takim nastawieniem, nie jedząc nawet obiadu, ruszył do willi doktora.
                                                                         ***
    W południe Evans poczuł nikotynowy głód, ruszył więc do pobliskiego baru po ulubione cygara. Po drodze widział wpatrzone w niego oskarżycielsko oczy mieszkańców Pytlowic. Nie miał pojęcia o co znowu im chodzi, ale znał już te spojrzenia, najwyraźniej ktoś rozpuścił na jego temat świeże plotki.
- Poproszę paczkę tego co zwykle – rzucił do barmana.
- To pan nie w Krakowie? – zdziwił się uprzejmie mężczyzna.
- A dlaczego miałbym tam być? – zaczął ostrożnie doktor. Z doświadczenia wiedział, że im mniej mówi tym lepiej.
- No tak, pan pewnie po ten pierścionek pojedzie do Paryża, u nas takich brylantów nie kupi – uśmiechnął się do niego sprzedawca. – Moja baba to od rana mi suszy głowę, że powinienem brać z pana przykład i kupić jej chociaż taki malutki.
- Co ty tam wiesz! – Wtrącił się do rozmowy zawiadowca stacji i postawił na ladzie pusty kufel po piwie. – Doktor się nie będzie żenił, zaliczył naiwną gęś i wystarczy. Poszuka sobie jakieś modelki czy aktorki, jak to robią teraz wszyscy bogaci. Moja usłyszała to dzisiaj w sklepie. Nawet śniadania mi nie zrobiła, twierdząc, że męski ród, to sami zdradliwi poganie.
    W Seanie na jego słowa, aż się zagotowało, już miał zdzielić plotkarza w nos, kiedy przypomniał sobie identyczną sytuację sprzed dwóch dni i paplającego bezmyślnie Marcina. Sam był sobie winien i będzie musiał to jakoś odkręcić. Na myśl o tym, czego teraz musi wysłuchiwać w pracy biedny Darek, zrobiło mu się zimno. Pośpiesznie ruszył do domu, obmyślając strategię. Już po chwili miał opracowany plan działania. Wyciągnął z kieszeni komórkę i wykręcił numer swojego przyjaciela, który obecnie mieszkał w Amsterdamie.
- Olaf, idź do jakiegoś porządnego jubilera i kup mi pierścionek zaręczynowy. Musi być z ogromnym brylantem, takim rzucającym się w oczy.
- Spokojnie do soboty coś wykombinuję. A przedstawisz mi wybrankę? – zapytał zaciekawiony mężczyzna. Dobrze znał przyjaciela i jego negatywny stosunek do małżeństwa
- Jakiej soboty?! Dzisiaj wieczorem chcę go mieć w domu! Leć natychmiast i poślij go najbliższym lotem do Polski! – zdenerwował się Evans. Miał dzisiaj chyba zły dzień, nic nie szło po jego myśli.
- Spróbuję, zadzwonię jak tylko uda mi się coś zdziałać. Ale cię przycisnęła, musi być z niej niezła laska – zachichotał po czym wyłączył telefon.
    Sean tymczasem wykręcił numer swojej sekretarki. Tę sprawę musieli załatwić jak najszybciej, inaczej nie zaznają spokoju. Fikcyjne zaręczyny powinny uspokoić plotkarzy. Spotkają się kilka razy i po sprawie. Na pewno wkrótce wydarzy się coś ciekawszego, co odciągnie od nich uwagę mieszkańców Pytlowic. Wtedy po cichu się rozstaną i nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Evans miał już za sobą dwa poważne związki, które zakończyły się kompletnym fiaskiem. Nie miał najmniejszej ochoty wiązać się z kimś na stałe i jak podejrzewał, Darek czuł to samo. Swoją drogą był ciekawy, co takiego spotkało tego chłopaka, że tak bardzo starał trzymać się wszystkich na dystans.
 

11 komentarzy:

  1. Yaoistka^^4:38 PM

    Warto było czekać xDD

    weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam cie końcówka boska ale na niego siedli ze biedak postanowił wziąć sprawy w swoje ręce ciekawe jak zareaguje na to Darek
    Życzę dużo weny i wolnego czasu .

    BAY BAY

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :) Też jestem ciekawa reakcji Darka na akcję z fikcyjnymi zaręczynami. Kevin to niezłe ziółko, ale wiadomo po kim to ma :P Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No no, Sean coś próbował już kombinować... Biedni obaj ale najbardziej to jednak Darek. Tak na nim psy wieszają...
    Mam nadzieję, że te zaręczyny będą bardzo na poważnie. Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  6. No w tej piwnicy to im całkiem miło było:) Oby więcej takich scen i szkoda że Zbyszek jednak ich tak szybko uwolnił. Sean powinie podziękować synowi a nie karać go szlaban. Och te okropne plotki. Ale czy fikcyjne zaręczyny to aż taki dobry pomysł? Sama nie wiem ale poczekam na to co z tego wyjdzie.
    Zobaczyłabym jeszcze jedną akcję zazdrośnika z przyjemnością:)
    Rozdział świetny i oby tak dalej. Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy9:06 AM

    Fantastyczny rozdział, genialna reakcja Seana na miejscowe plotki.
    Weny dużo życzę

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial super aczkolwiek mam kilka pytań. Mianowicie:
    Ile lat ma Kevinek?
    Czy przypadkiem to nie ty pisalaś jeszcze jedno taki opowiadanie o tym ,,sztucznym'' ślubie?
    O co chodzilo z tym ,,oby nie zostawil po sobie śladów'' Czyżby byla tu mowa o kolejnej ciąży? Chociaż one myślą, że Darek to Daria więc...
    ,,zimnicy'' mialo być zimnicy czy piwnicy. bo nie wiem czy to literówka?;)
    Pozdrawiam



    Damian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kevin ma dopiero sześć lat i jest bardzo inteligentny jak na swój wiek.
      W tym rozdziale nie było mowy o ślubie, tylko o fikcyjnych zaręczynach, by zamknąć usta plotkarzom. Żaden z panów nie ma ochoty na stały związek, obaj mają paskudne doświadczenia.
      Oczywiście , że w tym zdaniu - ,, oby nie zostawił po sobie śladów'’ mowa była o ciąży. Kobiety przecież nadal myślą, że Daria to dziewczyna.
      Nie znalazłam tej zimnicy czy piwnicy.

      Usuń
  9. Anonimowy5:15 PM

    Witam,
    och rozdział był po prostu boski.... Sean odpowiednio zadbał o klimat w tej piwnicy..... bardzo lubię Kevina za te jego pomysły.... całe Pytlowice huczą od plotek, i Evan poczuł na własnej skórze poczuł co narobił swoim zachowaniem i jak musi się czuć Daria wysłuchując tych wszystkich plotek, pytań... no ale będzie piękny pierścionek.... Ale mam dziwne przeczucie, ze niebawem do miasteczka zawita ktoś od Krzysztofa, albo nawet on sam w poszukiwaniu Darka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy8:33 AM

    Hejeczka,
    wspaniale, klimacik w piwnicy odpowiednio zapewniony... zastanawiam sie skąd Zbyszek wie że to on, a nie ona... bo Seana to rozumiem że wie, jeszcze Kewina to też moge zrozumieć... no Sean poczuł na własnej skórze co narobił... ale będzie z to piękny pierścionek zaręczynowy... ale trzyma się mnie pewne przeczucie, że zaniedługo ktoś od Rosiczki może zawitać w okolicy Pytlowic...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń