piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 5

   Pani Stenia właśnie kończyła sprzątać gabinet burmistrza, kiedy do jej uszu dobiegło zduszone wołanie o pomoc. Pracowała tu już od czterdziestu lat i niejedno widziała. Wzięła wiadro z wodą oraz mopa, po czym na palcach ruszyła w stronę odgłosów szamotania. Z daleka poznała tego zboczeńca Marcina, jak zwykle molestował kolejną niewinną ofiarę. Najpierw  cyknęła mu kilka zdjęć telefonem komórkowym, tak jak to uczyła ją wnuczka. Potem zakradała się od tyłu, podniosła wiadro do góry, wylała jego zawartość na  bezczelnego drania, mocno waląc go przy tym w głowę. Osunął się bez przytomności na podłogę, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
- Już dobrze dziecko, możesz otworzyć oczy – zwróciła się łagodnie do roztrzęsionej dziewczyny. To była nowa urzędniczka, o której ostatnio ciągle plotkowano.
- Bardzo pani dziękuję – wyszeptał słabym głosem Darek. – Uratowała mi pani życie.
- Ma się jeszcze tą krzepę. – Uśmiechnęła się do niego staruszka, prężąc szczupłe ramię, niczym kulturysta na wybiegu. – Tego chama od dawna mam na oku, powinnaś udać się z tym na policję. Na pewno zgłosi się niejedna poszkodowana. Jakby co, mamy dowody. –  Dumnie pomachała do chłopaka telefonem.
- Nigdy bym nie pomyślała, że posunie się do czegoś podobnego. Sądziłam, że to zwykły podrywacz – Chłopak chwiejnym krokiem podszedł do stojącego w kącie krzesła i usiadł na nim z ulgą. Trochę kręciło mu się w głowie i zrobił się blady jak ściana.
- Zaczekaj, powinnaś się czegoś napić, bo mi tu jeszcze zemdlejesz. – Kobieta przyjrzała się mu uważnie, podreptała do stojącego w holu automatu i wróciła po chwili z kubkiem gorącej herbaty. – Ja się jeszcze przebiorę i możemy iść do domu. Odprowadzę cię, mieszkam niedaleko Evansa.
- A co z nim? – Darek wskazał na leżącego na podłodze mężczyznę, który zaczynał się właśnie wiercić i mamrotać coś do siebie.
- Nie przejmuj się, zadzwoniłam po pogotowie, już ich słychać – odpowiedziała beztrosko staruszka. – Nie martw się, ten Casanova nie odważy się niczego powiedzieć.
Rzeczywiście w drzwiach budynku minęły się z ratownikami. Wskazały im jeszcze miejsce, gdzie leżał poszkodowany i ruszyły do domu. Po kwadransie były już pod bramką, prowadzącą na posesję doktora. Pożegnały się serdecznie i Darek udał się od razu do gabinetu, gdzie czekała na niego sterta dokumentów oraz korespondencji. Mimo, że nadal się źle czuł postanowił zostać choć na dwie godziny. Zajęty pracą nie zauważył jak do pokoju wszedł Sean. Stanął za piszącą pracowicie sekretarką i przez chwilę przyglądał się smukłej szyi, która nagle wydała mu się niesamowicie kusząca.
- A o której to się przychodzi?! – huknął niespodziewanie za plecami Darka. Biedny chłopak aż podskoczył, złapał się za serce i przypadkowo trącając ręką klawiaturę, zmazał wszystko co napisał do tej pory.
- Dobrze się pan bawi co? – mruknął pod nosem.
- Co było ważniejsze od pracy? Zakupy, plotki z przyjaciółką, czy randka z miejscowym uwodzicielem? – zapytał jak zwykle z kpiną w głosie. Ze zdumieniem zobaczył jak zielone oczy napełniają się łzami, a chłopak zaczyna się cały trząść. Nerwowym ruchem miął w drobnych dłoniach spódniczkę, próbując się opanować.
- Ch- chyba.. nie powinienem był przychodzić…  - wyjąkał z trudem Darek, dopiero po kilku sekundach, zdając sobie sprawę, że zaczyna o sobie mówić w formie męskiej. – Odrobię to innego dnia. - Podniósł się zbyt gwałtownie i gdyby nie silne ramię Seana, które go objęło, byłby upadł na posadzkę.
- Spokojnie. – Mężczyzna, widząc co się dzieje wziął go na ręce, zaniósł do gościnnej sypialni i położył na łóżku. Zdjął mu buty, nakrył kołderką, po czym na moment wyszedł, by wrócić ze szklanką wody oraz tabletką. – Połknij.
- Co to? – chłopak usiadł i nieufnie spojrzał na lekarstwo.
- Hydroxyzyna na uspokojenie, na pewno trochę pomoże. – Cierpliwie czekał, aż zdecyduje się wziąć od niego lek. – Zadzwoniłem do Róży i powiedziałem, że zostaniesz tu na noc.
Darek położył się i nakrył pod samą brodę kołdrą, nadal lekko drżał. Oczy co chwilę napełniały mu się łzami. Miał wrażenie, że jego ciało odreagowuje nie tylko tą historię z Marcinem, ale wszystkie stresy, które przeżył od przyjazdu do Pytlowic. Sean zachował się dzisiaj wobec niego wyjątkowo opiekuńczo, pewnie włączył mu się instynkt alfy, nakazujący mu bronić stada. Chociaż bywał wredny i złośliwy, w jego obecności czuł się zawsze bezpiecznie. Miał nadzieję, że nie zauważył jego przejęzyczenia.
- Co się stało? – zapytał po chwili doktor widząc, że chłopak nieco się uspokoił. Serce mu się ściskało na widok łez w tych pięknych oczach. Mały kłamczuch wydawał mu się niesamowicie kruchy i bezbronny.
- Mamy w pracy takiego podrywacza, któremu się wydaje, że jest co najmniej Bradem Pittem. Zaczaił się na mnie w korytarzu i gdyby nie nasza sprzątaczka, mogłoby to się dla mnie źle skończyć. – Opisał Seanowi całą sytuację.
- Czy on wie, że jesteś mężczyzną? – Na to niespodziewane pytanie Darek aż podskoczył na łóżku.
- Skąd wiesz? – wyszeptał, nie śmiejąc spojrzeć na Evansa. – Jeśli nie chcesz bym tu pracował to powiedz, nie mogę ci nic więcej powiedzieć ponadto, że ta maskarada na razie jest konieczna. – Usiadł na łóżku, przyciskając do klatki kołdrę kurczowym ruchem.
- Jestem lekarzem głuptasie, od początku coś mi nie pasowało. Nie mówiąc już o tym, że piersi ci ciągle wędrują, a między nogami masz męskie organy. Widziałem przypadkowo, słowo daję i tylko przez bokserki – dodał na widok rumieńców na twarzy chłopka i jego speszonego spojrzenia.
- Ciężko w to uwierzyć. – Popatrzył na mężczyznę podejrzliwie.
- Sypiasz na kołdrze, wyglądasz wtedy słodko i prezentujesz wszystkie swoje wdzięki – posłał mu kpiący uśmieszek.
- Och! – Czerwony jak burak Darek zanurkował cały pod nakrycie. – Nie wiedziałem, że męskie wdzięki też cię interesują – wymamrotał niewyraźnie.
- Jak widzisz jestem pełen niespodzianek, zupełnie jak ty. A Marcinem się nie martw, trzeba będzie mu raz na zawsze wybić z głowy podboje. Śpij spokojnie śliczny. – ,,Najlepiej ręcznie wytłumaczyć mu różnicę miedzy zalotami, a molestowaniem’’.- Dodał już w myślach.
- Podrywasz mnie? – rozległo się spod kołdry.
- Troszeczkę – uśmiechnął się pod nosem Sean i wyszedł z pokoju. Na korytarzu jego twarz natychmiast zmieniła swój wyraz, a w szarych oczach zapłonęła furia. Postanowił przejść się do miejscowego baru, aby kupić sobie paczkę papierosów. Było już późno i okoliczne sklepy na pewno już zamknięto. Zawsze jak był zdenerwowany chciało mu się palić. Jeśli nawet zobaczy tam Marcina, to będzie to zupełnie przypadkowe spotkanie. Prawda?
***
   Po kwadransie Evans, w mocno bojowym nastroju, dotarł do baru. Podszedł do bufetu i zamówił kufelek piwa. Dyskretnie rozglądał się dookoła w poszukiwaniu swojego celu. W duchu uknuł paskudny plan. Od dziecka ćwiczył sztuki walki, a w zawodach przestał startować dopiero wtedy, gdy wybrał specjalizacje chirurgiczną. Nadal jednak codziennie trenował przynajmniej przez godzinę. Zwykły, miejscowy osiłek nie stanowił dla niego żadnego wyzwania. O tym zboczeńcu słyszał już niejedno, doskonale wiedział, że Darek nie był jego jedyną ofiarą. Postanowił na zawsze wyłączyć go z gry i przywrócić mu właściwy światopogląd, zaburzony przez zakochaną w swoim przystojnym synku mamusię, która od niemowlęctwa wbijała go w pychę.
- Szklankę piwa z lodem – wychrypiał za nim mocno zawiany głos. Odwrócił się i zobaczył obiekt swoich rozmyślań. Na jego czole widział spory guz, do którego natychmiast przyłożył sobie podany przez barmana kufel.
- A kto cię tak urządził? - Zagadał do niego spokojnie, starając się zapanować nad głosem.
- Evns? – wyjąkał mężczyzna lekko się zacinając. Widać było, że już wychylił niejedno piwko. – Twoja sekretarka! Straszna z niej suka, najpierw mnie prowokowała, kręciła tyłkiem, a potem napuściła na mnie tę starą ropuchę. – Po pijaku Marcin był bardzo wylewny i skłonny do zwierzeń.
- Chcesz powiedzieć, że się dobierałeś do Darii, mimo, że protestowała? – zapytał lodowatym głosem Sean. Gdyby w mężczyźnie telepały się jakieś resztki rozsądku, w tym momencie odwróciłby się na pięcie i zwiał.
- E tam, wszystkie najpierw piszczą, a potem same rozkładają nogi – zachichotał obleśnie. – Ta niczym się nie różni od innych! – Chciał jeszcze zrobić jakąś inteligentną w jego pojęciu uwagę, ale doktor nie wytrzymał i walną go pięścią prosto w nos. Rozległo się nieprzyjemne chrupnięcie, a nieszczęsny organ przekrzywił się dziwnie na lewo.
- Złamałeś mi nos debilu! – wycharczał Marcin, tamując chusteczką krew.
- Trzymaj się z daleka od tego co moje! – warknął do niego Sean.
- Nie wiedziałem, że ją posuwasz. Udało mi się włożyć jej rękę pod kieckę – wykrzywił się do mężczyzny złośliwie. – Ciebie z takim pyskiem na pewno żadna nie chce!
- Ale ja ci gwarantuję, że na ciebie też już żadna nie spojrzy! – Evns przyłożył my z rozmachu jeszcze dwukrotnie twarz, za każdym razem rozlegał się nieprzyjemny odgłos. – Będziesz zboczeńcu pił przez rurkę długi czas!
- Załatwię cię, pozwę do sądu! – Mamrotał z trudem Marcin, plując krwią.
- Z przyjemnością zapłacę za każdą operację, sądzę, że koledzy przyłożą się do pracy – Sean posłał my wyjątkowo wredny uśmieszek. Był ciekaw, czy jakikolwiek chirurg podejmie się poskładać tego śmiecia. Sam trzymał się za policzek, bo drań jednak go trafił. Gniew tak go zaślepił, że nie zdążył się odsunąć.
***
   Darek po wyjściu lekarza przebrał się w falbaniastą, błękitną piżamkę, należącą pewnie do którejś z byłych niań Kevina, na którą składały się kuse krótkie spodenki w misie i koszulka z dekoltem. Stanik z wkładkami schował pod poduszką.Wyglądał w niej nieco dziwnie, ale lepsze to, niż położenie się do łóżka w uwierającej go pod pachami sukience. Zasnął prawie natychmiast, lek najwidoczniej zaczął działać. Spał dość mocno przez kilka godzin. Była już noc, kiedy obudziły go hałasy dobiegające z gabinetu Evansa, które po chwili przeniosły się do kuchni. Złapał za leżącą na stoliku, ciężką encyklopedię i tak uzbrojony zszedł na parter. Ostrożnie otworzył drzwi do kuchni, świeciła się tylko mała lampka w kontakcie. W jej blasku zobaczył wysoką, ciemną sylwetkę. Przestraszony, zamachną się książką, celne waląc intruza w głowę.
- Oż cholera… – wyjęczał mężczyzna i osunął się na najbliższe krzesło. – Darek, ty idioto, chciałeś mnie dobić?
- Sean…? – Chłopak zapalił światło i zrobiło mu się głupio. Jego szef siedział za stołem z podbitym okiem oraz rosnącą śliwą na głowie. – Ja cię strasznie przepraszam – pisnął ogromnie zmieszany. – Nie ruszaj się, przyniosę apteczkę i lód. – Po chwili wrócił obładowany, rozłożył akcesoria na stole. Sprawnie obmył oraz opatrzył rany mężczyzny, który syczał i krzywił się niczym małe dziecko. – No już – uśmiechnął się do niego, kiedy skończył. – Nie wygląda tak najgorzej, ale siniak pod okiem, to nie moja zasługa. Z kim się pan bił?
- A kto podmucha i pocałuje, żeby nie bolało? – Sean zrobił minę skrzywdzonego niedźwiadka. Tyłeczek chłopaka w kusych szortach oraz doskonale widoczne zgrabne nogi przyciągały jego oczy jak magnes. – Poza tym należy mi się odszkodowanie za poniesione straty – zajęczał żałośnie, łapiąc się za guza.
- No dobra – Darek popatrzył na niego nieco sceptycznie – ale łapy przy sobie! – Podszedł bliżej, położył dłonie na szerokich ramionach mężczyzny i delikatnie wpierw podmuchał zranione miejsce, a potem pocałował go dwukrotnie w poszkodowany policzek.
Evans bał się nawet drgnąć, by go nie spłoszyć, ale natura była silniejsza, a słodkie usta tak blisko. Odwrócił powoli głowę i musnął pieszczotliwie kuszące wargi. Raz, drugi, trzeci – z każdym kolejnym pocałunkiem nabierał ochoty na więcej. Niestety chłopak, który w pierwszym odruchu mu uległ, po chwili odzyskał panowanie nad sobą i stanowczo się odsunął.
- Mało – odezwał się doktor z miną dziecka, któremu właśnie odebrano pysznego cukierka. – Nie wolno się znęcać nad chorymi.
- Ty się już lepiej nie odzywaj! – Zarumieniony chłopak zajął miejsce pod drugiej stronie stołu, tak na wszelki wypadek, jakby go coś jednak kusiło. – Ja bym powiedział, że bezczelnie wziąłeś nie tylko zapłatę, ale również premię.
- Jeśli pozwolę ci nabić sobie jeszcze jednego guza, to dostanę kilka tych słodkich buziaków? – zapytał Evans z uśmieszkiem.
- Chyba jednak walnąłem cię zbyt mocno, najwyraźniej coś ci zaszkodziło. – Darek pogroził draniowi, który próbował się do niego przysunąć z krzesłem. – Ty mi lepiej powiedz z kim się biłeś! – Chłopak miał złe przeczucia.
- Zaraz tam biłeś, to była tylko mała sprzeczka prowadzona przy pomocy pięści – argumentował mężczyzna z niewinną miną.
- Faceci! – Przewrócił oczami Darek. –Nie można było tego rozwiązać, rozmawiając jak ludzie?
- Nie rozmawiałem z człowiekiem, tylko tym zboczeńcem Marcinem. Myślę, że po dzisiejszej dyskusji szybko dojdzie do właściwych wniosków.
- To kretyn, pozwie cię o odszkodowanie. Niepotrzebnie się wtrącałeś! Będziesz mieć teraz mnóstwo kłopotów. – Zdenerwował się chłopak.
- Spokojnie mój piękny. Te całusy były tego warte – zachichotał beztrosko. Został za to pociągnięty za ucho przez Darka.
- Jaki twój, trollu jeden?! Co by było, gdyby złamał ci rękę? Nie mógłbyś operować! – Nie miał do tego bałwana siły. Typowy macho, zaznaczył swój teren i był sobą zachwycony. Zachował się idiotycznie, a teraz jeszcze oczekuje za to nagrody. – Lepiej już pójdę, bo jeszcze naprawdę zrobię ci krzywdę.
- Nie złość się, nie mogłem pozwolić, by ktoś niszczył opinię mojej jasnowłosej księżniczki – posłał mu szelmowski uśmiech.
- Kogo? – Nie zrozumiał w pierwszej chwili chłopak. – Zupełnie zwariowałeś?! Zrób sobie jutro lepiej tomograf tego czerepu! – Czerwony na twarzy Darek umknął z kuchni. Złośliwy szef był już wystarczająco ciężkostrawny, ale flirtujący szef był ponad jego wątłe siły. Nie chciał nawet myśleć, jakie plotki będą krążyły rano po Pytlowicach. Na szczęście zaczął się weekend, więc miał dwa dni spokoju, zanim dopadną go ciekawskie współpracowniczki. Zamknął drzwi od sypialni i spojrzał w lustro. Wargi wydawały się nieco opuchnięte. Drań maksymalnie wykorzystał okazję. Na samo wspomnienie jego pocałunków zrobiło mu się gorąco, z piskiem rzucił się na łóżko i zagrzebał w kołderce. Solennie sobie postanowił, trzymać się od tego trolla z daleka. Nie będzie mu jakiś prowincjonalny konował mieszał w głowie!

9 komentarzy:

  1. Dobrze że Darek ma tylu sprzymierzeńców. Akcja ze sprzątaczką niezła. Sean szybko się zdradził że zna prawdę ale w sumie to i lepiej. No i ta bójka między doktorem a zboczeńcem kurczę Sean wie jak bronić co jego. Pocałunki na końcu piękne. I widać że coraz lepiej się dogaduję. Tylko żeby coś im tej sielanki szybko nie popsuło.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szef Darka jest słodko zazdrosny. Cudowny rozdział. Choć brakowało mi synka Evansa, którego uwielbiam wręćz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ulegnij mu darek, ulegnij. Pani stenia zasługuje na medal. :)
    Dobry rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, dobrze, że ktoś mnie pilnuje.:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Stenia uzbrojona w mopa i wiadro z wodą - niezła odsiecz he he :) Sean zazdrośnik jeden, ale dobrze zrobił, że obił facjatę temu zboczonemu casanovie. Darek wreszcie na celowniku... Rozdział świetny :) Weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Yaoistka^^12:35 PM

    Rozdział sweet!! ^^ huehue niedługo się wszystko na maxa rozkręci ^^

    kocham te opo! jest takie słodkie! ...ps: Darek miał w czasie całowania na sb te sztuczne cycki? xd i perułkę?? niech się pokaże niedźwiadkowi ^^


    weny i pozro!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy7:34 PM

    Witam,
    akacja ze sprzątaczką rewelacyjna.... Sean dość szybko zdradził się, że wie o Darku ale może to i lepiej, ta bójka w barze, no, no Evans wie jak bronić to co jego....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy8:27 AM

    Hejka,
    o tak fantastycznie, Sean i ta jego postawa mi się bardzo spodobała mimo, że Darek powiedział tylko że musi być ta maskarada to to zaakceptował... a Marcinowi sie należało...
    multum weny i chęci życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń