środa, 26 lutego 2014

Rozdział 18

      Sean po telefonie Darka stał w swoim gabinecie w klinice z dość niemądrą miną. Sekretarka przyglądała mu się uważnie, zaskoczona szerokim uśmiechem na twarzy, ponurego zwykle szefa. Machinalnie zaczął przekładać przed sobą dokumenty, nie mając pojęcia co właściwie robi. Tymczasem jego wyobraźnia szalała w najlepsze, podsuwając mu mocno niecenzuralne obrazki narzeczonego bez bielizny.
- Pani Marto, muszę na godzinę wyjść, proszę przełożyć zebranie i powiadomić zainteresowanych. – Wstał i założył marynarkę, którą chwilę wcześniej porzucił na krześle.
- Ale panie doktorze, termin już dawno był ustalony – zaprotestowała nieśmiało kobieta. Była na tym stanowisku już chyba dziesiątą osobą i z trudem radziła sobie z porywczym pracodawcą. Wystarczyło jedno stalowe spojrzenie, by jej trwożliwa dusza uciekała do pięt.
- Wymyśl coś, nakarm tych darmozjadów, zajmij czymś do mojego powrotu. – Wzruszył beztrosko ramionami. – Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia.
- Ale przecież... – podjęła strapiona sekretarka, niestety za mężczyzną zamknęły się już drzwi.  Wsunęła ręce w swoje i tak już wzburzone włosy, poczochrała je jeszcze bardziej, tworząc malowniczą stertę siana. Łatwo szefowi powiedzieć zajmij się gośćmi, tylko co ona zrobi przez godzinę z sześcioma szwedzkimi biznesmenami, gadającymi między sobą w jakimś nieludzkim języku. Załamana zadzwoniła do działu kadr, aby się dowiedzieć, czy ktoś czasem nie deklarował w CV znajomości tego bełkotu.
***
   Sean mimo, że Darek na niego nawarczał przez telefon, miał dość dobry humor. Wszedł do domu pogwizdując wesoło i ruszył do sypialni chłopaka.  Zaczął buszować po szafach oraz komodach w poszukiwaniu bielizny. Wreszcie, po dobrym kwadransie udało mu się natrafić na poukładane kolorami eleganckie, koronkowe komplety – majteczki spięte ze stanikami opakowane w ładne etui.
- Czerwony? Nie... Może różowy? Zbyt kobiecy! – mruczał do siebie pod nosem, wyobrażając sobie jak chłopak będzie wyglądał w tych cudownościach. W końcu natrafił na niebieski, przyjrzał mu się uważnie błyszczącymi oczami i włożył do kieszeni. – Idealny!
Zanim dojechał do Urzędu Miasta udało mu się nabawić porządnego problemu w spodniach. Na szczęście marynarka była wystarczająco długa, aby ukryć co trzeba, więc dokładnie pozapinał guziki zanim wszedł do środka. Nie chciał narobić sobie wstydu przed burmistrzem Biedronką, który lubił snuć się o tej porze po korytarzach. Wbiegł na piętro i zajrzał do pokoju, w którym zwykle pracował Darek.
- Witam zapracowane panie. Gdzie ona jest? – Zapytał zaskoczonej jego widokiem Danusi.
- Dzień dobry panie doktorze, znowu zabarykadowała się w kibelku. Dziwnie piszczała jak tam biegła i wyglądało na to, że ma jakiś kłopot. Coś jej przekazać? – Kobiecie z ciekawości aż zaświeciły się oczy.
- Nie trzeba, przyniosłem artykuły pierwszej potrzeby, więc może lepiej sam je przekażę. – Wyszczerzył zęby do zapatrzonych w niego maślanym wzrokiem urzędniczek i ruszył do świątyni dumania. Ledwo się za nim zamknęły drzwi przyjaciółki zaczęły chichotać.
- Ta mała spryciula wysłała Bestię po podpaski. - Ala nie mogła ustać na nogach i trzymała się za brzuch. Widok groźnego doktora biegnącego po tampony na jedno skinienie narzeczonej był dość zabawny.
- Nieźle go wzięła pod pantofel co? Powinnyśmy się od niej uczyć! – Pokiwała głową z udaną powagą Danka.
***
    Tymczasem rozdrażniony Darek siedział na ubikacji, obok niego na podłodze leżała sterta podartego papieru toaletowego na której odreagował stres. Nadal prychał z irytacji nie tylko na paskudnego trolla, ale także na siebie. Wystarczyły duże dłonie zaciśnięte na jego tyłku, by całkowicie stracił rozum oraz poczucie przyzwoitości. Do tej pory był bardzo porządnym facetem i nigdy nie miał problemu z zachowaniem pewnych zasad. Od kilku lat sam wychowywał przecież braciszka, a teraz miał pod opieką jeszcze Kevina, więc powinien dawać dobry przykład. Niestety jak życie pokazało u niego rozsądek szedł prostą, dokładnie wytyczoną drogą, natomiast  ciało i serce pędziło na złamanie karku podniecającą, kolorową autostradą. Usłyszał ciche skrobanie do drzwi i westchnął.
- Jesteś tam, mój nagi skarbie? – usłyszał rechot podstępnego drania.
- Milcz i wchodź! Już myślałem, że muszę wywiesić napis rezerwacja! – warknął do zadowolonego z siebie narzeczonego i wciągnął go do środka. – Nie gap się tak, tylko dwaj majtki!
- No wiesz! Ja biegnę na ratunek, zostawiam swoich gości na łasce spanikowanej sekretarki, a tu zamiast dziękuję kochanie, rozkazy niczym w wojsku. – Sean skrzyżował ręce na szerokiej piersi, a jego mózg zaczął działać na najwyższych  obrotach na widok wygiętych kapryśnie ust chłopaka. Nie miał zamiaru stąd wyjść bez solidnej porcji wrażeń, która pozwoliłaby mu przeżyć jakoś ten dzień.
- Nie wygłupiaj się bałwanie, nie mogę chodzić z gołym tyłkiem! – Klimatyzacja co chwilę podnosiła cienką spódniczkę i wiaterek hulał między jego udami.
- Na tym świecie nie ma nic za darmo. Jakaś zapłata za szybkie doręczenie przesyłki chyba się należy? – Sean zbliżał się powoli do zarumienionego Darka, który cofał się tyłem lekko spanikowany. Szybko się zorientował, że nie ma żadnych szans na ucieczkę. W ten sposób został zagnany w pułapkę, czyli do kabiny prysznicowej.
- Jeden buziak i znikasz! – starał się nadać swojemu głosowi stanowczość.
- Musi być bardzo przekonujący... – Sean z pomrukiem wpił się w kuszące usta, których nie miał bynajmniej zamiaru na razie opuszczać. Przygryzł delikatnie dolną wargę i wdarł się do środka.
- O boże... – jęknął bezradnie chłopak, kiedy poczuł magiczne dłonie gładzące jego uda. Posuwały się pieszczotliwym ruchem do góry, aż w końcu zacisnęły na pośladkach, sprawiając, że w ciągu sekundy kompletnie zapomniał o swoich postanowieniach.
- Pochyl się kochanie. – Mężczyzna odwrócił słaniającego się na nogach chłopaka tyłem do siebie, sięgnął między drżące uda i ujął pęczniejącego penisa. – Liczę na bardzo namiętną premię – szepnął mu do ucha, a potem włożył do niego język, wyrywając z ust Darka przeciągły pisk.
- Aaa...!O... oszalałeś? – Udało mu się z wielkim trudem wymamrotać, bo bezczelny palec już zaczynał zagłębiać się w jego nadzwyczaj chętną dziurkę. –  Jak się te plotkary zorientują nie dadzą mi żyć! – Złapał rękami za przymocowaną do ściany barierkę.
- Boisz się stada nadętych bab? Poza tym mam mocne argumenty. – Ukąsił smukłą szyję.
- Ciekawe jakie? – Darek w tym momencie strzelił sobie samobója, ale zorientował się dopiero wtedy, kiedy mężczyzna uklęknął za jego plecami, rozsunął mu szeroko nogi, po czym zaczął z zapałem lizać napięte jądra i wrażliwą szparkę. – Mhm... och...Chcesz mnie wykończyć?
- Co ty! Kto by potem dla mnie tak słodko jęczał? – Wstał i nieznośnie powolnym ruchem wsunął do rozpalonego wnętrza chłopaka swój sączący organ.
- Uuuch... Cholera no... – Wypiął się mocniej do napierającego kochanka. Celne uderzenie w prostatę solidnie go zamroczyło. Posapując najciszej jak umiał poddał się oszałamiającemu rytmowi. Rozkoszny zapach Seana, ciepło jego ciała i intensywne pieszczoty, raz po raz wyrywały z jego gardła szczenięcy skowyt. Szybko wspięli się razem na szczyt, obaj jednakowo zaskoczeni intensywnością aktu.
- Tylko mi tu nie mdlej! – Sean złapał Darka w ramiona i odwrócił twarzą do siebie. Chłopak wtulił się w niego by nie upaść, miał wrażenie, że jego ciało zamieniło się w pulsującą galaretę.
- Łatwo powiedzieć – wyszeptał w jego pierś. – Przez ciebie nie mam już na nic siły.
- Powiesz, że jesteś chory. – Podniósł zarumienioną twarz narzeczonego do góry i czule ucałował w usta. – Mogę cię stąd wynieść na rękach.
- Ty mi lepiej daj już te majtki i idź do pracy. Stanik, to sobie zostaw na pamiątkę. – Włożył do kieszeni mężczyzny koronkowy drobiazg.
- Może ci pomóc? – zaproponował, łakomie zerkając na nogi ubierającego się chłopaka.
- Wynocha! Nie nadwyrężaj mojej cierpliwości, wystarczy, że nadwyrężyłeś tyłek! – Wypchnął śmiejącego się narzeczonego z łazienki. Uporządkował swoją garderobę, upiął elegancko włosy i poprawił makijaż. W tych kobiecych czynnościach zaczynał już nabierać niezłej wprawy. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby wyprowadzić współpracowniczki w pole. Wchodząc do biura zgiął się w pół i chwycił za brzuch, udawanie okresu wydawało mu się dobrym pomysłem.
- Nadal masz bóle porodowe? – przywitała go od drzwi Danusia. – Z kibelka dochodziły straszne jęki, myślałyśmy, że będą co najmniej bliźnięta!
- Powinniście omawiać swoje sprawy w domu, nastraszyliście mnie równie mocno jak sierżanta Odrobinę. Spotkałem go w aptece, kiedy biedak kupował cukierki z Melissy. Już miałem wzywać pogotowie i straż pożarną, na szczęście Ala uświadomiła mi, że to fałszywy alarm. – Pogroził chłopakowi burmistrz Biedronka, który właśnie pojawił się na progu biura.
- Jeśli macie tu jakąś dziurę to dajcie mi do niej klucz! – zajęczał czerwony jak pomidor Darek. – Zamknę się tam i poczekam, aż pamięć po mnie zaginie. Może jakieś sto lat wystarczy?
***
    Doktor oczywiście wrócił do kliniki, gdzie jego sekretarka dwoiła się i troiła, zabawiając gości przy pomocy łamanej angielszczyzny. Za ten czas zdążyła ich już oprowadzić po całym budynku oraz nakarmić i napoić przysmakami z miejscowego baru. Na widok swojego szefa omal nie rozpłakała się z ulgi.
- Nie patrz na mnie takim gęsim wzrokiem, otwórz drzwi do sali konferencyjnej – rzucił Sean do kobiety.
- Oczywiście panie doktorze – Kobieta wyciągnęła z torebki kluczyk. Grupka rozgadanych mężczyzn w średnim wieku usadowiła się za długim stołem. Mieli zamiar zainwestować w klinikę Evansa, która słynęła na cały świat z nowoczesnych metod leczenia oraz doskonałych wyników.
- Zrób nam kawy Marto – Sean usiadł na czołowym miejscu. – Co jeszcze panowie chcielibyście wiedzieć na temat mojego szpitala? – zwrócił się do biznesmenów.
- Mogę jeszcze prosić o podpis? – szepnęła sekretarka i położyła przed nim plik dokumentów. Odruchowo sięgnął do kieszeni marynarki po długopis, wyciągnął go, a na sali zaległa głucha cisza.
- Coś się stało? – Sean w pierwszej chwili nie zorientował się o co chodzi. Szwedzi popodnosili leżące przed nimi kolorowe foldery i pozasłaniali nimi twarze.
- Proszę zerknąć  – odezwała się teatralnym szeptem Marta, który doskonale było słychać w najbardziej oddalonym kącie.
- Ee...? – Doktor spojrzał na swoją rękę i zarumienił się po same uszy. Na nieszczęsnym piórze dyndał przyczepiony zapięciem błękitny staniczek. Prezentował się nader malowniczo  na tle ciemnego blatu. – Pamiątka od narzeczonej – wyjąkał słabym głosem. – Może lepiej zrób nam po drinku, chyba go potrzebuję. 
- Jaśnie panie poczta przyszła – rozległ się głos jego komórki, którą zapomniał wyciszyć. Dyskretnie zerknął na ekranik, nadeszła wiadomość od Darka.

,, Czeka cię długi celibat napalony trollu! Dzięki tobie jestem sławny!”

Jeśli jego narzeczony już jest na językach, to nie chciał wiedzieć co ich czeka jutro. Nie wątpił ani przez chwilę, że incydent w Konferencyjnej będzie szeroko i ze smakiem omawiany w całej klinice, a co za tym idzie także w Pytlowicach. 
                                                                ***
   Kevinowi zrobiło się strasznie przykro, że Bartek nawet się nie zatrzymał, by z nim porozmawiać. Byli przyjaciółmi odkąd pamiętał, zawsze spędzali razem czas. Mieli siedzieć w jednej ławce w szkole i zapisać się do drużyny pływackiej. Nie bardzo wiedział czym zawinił, ale na wszelki wypadek postanowił przeprosić. Wyłudził od Zbyszka ostatnią paczkę żelek, które uwielbiał Bartek. Nie wypadało iść bez prezentu, doskonale wiedział, że słodycze poprawiają humor. Kiedy dotarł do domu kolegi, który znajdował po drugiej stronie ulicy drzwi otworzyła mu jego mama. Chyba już wiedziała, co się stało, bo pogłaskała chłopca po ciemnej główce.
- Nie martw się, przejdzie mu. – Wpuściła go do środka.
- Mogę z nim pogadać? – zapytał nieśmiało.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ten głuptas zamknął się w swoim pokoju i warczy na wszystkich. – Wskazała na schody do sypialni obrażonego syna.
- Spróbuję. – Starał się być odważny, tak jak go uczył tatuś. Wszedł na piętro i zapukał. – Przyniosłem ci cukierki, ananasowe.
- Nie gadam ze zdrajcami. Daj Jarkowi, ucieszy się – burknął przez drzwi Bartek.
- Otwórz no, pogadamy. Ciebie przecież też lubię. Jesteśmy najlepszymi kumplami prawda?
- Nie chcę żebyś TEŻ mnie lubił. I nie będę twoim kumplem! – pisnął, pochlipując pod nosem. Głupi Kevin zupełnie go nie rozumiał. Z początku był zadowolony z takiej nazwy, ale teraz już wiedział, że nie o to mu chodziło. Kolegą był Wojtek z którym czasem grał w piłkę, ale Kevin miał zostać jego mężem, nie jakimś ziomem, jak mówił o swoich znajomych jego starszy brat. Puścił głośno muzykę i nałożył na uszy słuchawki.
- Ale Bartek, nie wygłupiaj się! – Próbował przekrzyczeć hałas chłopiec. Chwilę jeszcze postał pod drzwiami ze zmartwioną miną, widząc jednak, że nic nie wskóra powiesił torebkę z żelkami na klamce i wyszedł z domu. Zatrzymał się pod oknem kolegi, mając nadzieję, że jednak przez nie wyjrzy. – Lubię cię, naprawdę! – krzyknął najgłośniej jak umiał.
- A ja ciebie nie! – Wrzasnął Bartek i wysypał mu na głowę całą paczkę cukierków, po czym spuścił żaluzję. Lepkie groszki poprzyczepiały się do gęstej czuprynki malucha. Próbował je powyciągać, ale niestety tylko pogorszył sprawę. W końcu przeszedł przez ulicę, usiadł na schodach do swojego domu i zaczął płakać, pociągając noskiem. Tyle się dzisiaj napracował, pokaleczył palce, napisał prawdziwy liścik, nawet przeprosił jak prawdziwy mężczyzna. Jednym słowem robił co mógł, by być taki jak tatuś, a zamiast nagrody miał włosy pełne ciągnącej się mazi i stracił przyjaciela.
- Co się stało kochanie? – Wracający z pracy Darek podszedł do dziecka i wziął go na ręce. – Wpadłeś do wiaderka z cukierkami? – Zabrał upapranego malucha do łazienki.
- Bartek mnie nie lubi... – rozpłakał się na całego Kevin.
- Głupstwa gadasz. – Puścił do wanny wodę i usiadł na ubikacji. Posadził rozżalonego chłopczyka na kolanach i mocno go do siebie przytulił. – Na pewno jakoś temu zaradzimy. Powiedz o co poszło?
- Nie wiem, nic złego nie zrobiłem. Leżeliśmy we trójkę na kocyku i przyszedł Bartek. Strasznie się zdenerwował, zabrał mi misia i wiaderko, a to były przecież prezenty. – Pisnął i schował buzię w bluzce mamusi. – Chce je dać temu okropnemu Wojtkowi.
- Oh, twój przyjaciel chyba jest po prostu zazdrosny o Jarka. Poświęcasz mu ostatnio sporo czasu i czuje się pominięty. – Pomógł dziecku się rozebrać i dolał do wody pachnącego płynu do kąpieli. Usiadł na brzegu wanny i zaczął wyciągać uparte żelki z czarnych loczków.
- Zazdrosny? Co to znaczy? – Nie znał znaczenia tego trudnego słowa. – Coś jak wkurzony?
- Niezupełnie. Pamiętasz jak pobiłeś się z Wojtkiem w kinie, o to kto będzie siedział obok Bartka.
- No pewnie! Ten skunks przykleił się do niego jak guma do żucia! – Oczy Kevina natychmiast zapłonęły gniewem na samo wspomnienie.
- A pamiętasz, co wtedy czułeś? – Uśmiechnął się pod nosem Darek. Zupełnie nieświadomy swoich uczuć maluch był niesamowicie uroczy.
- Byłem zły, bałem się, że Bartek polubi Wojtka więcej niż mnie. I jeszcze smutny, chciało mi się płakać, coś mnie ściskało tutaj – położył mokrą rączkę na swoim serduszku.
- Te wszystkie uczucia razem, to właśnie zazdrość  - Mężczyźnie udało się w końcu powyciągać wszystkie cukierki. Nalał na włosy dziecka szamponu ananasowego i delikatnie zaczął myć mu głowę.
- Głupia ta zazdrość prawda? – odezwał się po chwili zastanowienia Kevin.
- Ano głupia – przytaknął zadowolony, że najwyraźniej poprawił się mu humor. – A jutro zrobisz tak... – zaczął szeptać chłopcu na ucho. - Pogodzicie się.
- A jak nie? – zapytał niepewnym głosikiem.
- To spróbujesz jeszcze raz, w końcu jesteś Evansem, a oni nigdy się nie poddają! Prawda? – Opatulił wychodzącego z wanny malucha wielkim, puszystym ręcznikiem.
- Jasne! – zasalutował rozpromieniony i wypiął dumnie drobną pierś. Mamusia na pewno miała rację. Musiał przygotować na jutro mnóstwo rzeczy. Zaczął energicznie się wycierać. 

9 komentarzy:

  1. O jej, to było takie smutne, co się dzieje między Bartkiem i Kevinem. Bardzo mi sie przykro zrobiło, że między nimi jest tak źle. Ale Bartek jest zakochany w Kevinie i teraz to widać bardzo mocno. Ale sam Evans też go kocha.
    Darek i Sean, oni to są dobrzy! Bzykają się w dziwnych miejscach i przede wszystkim zastanawiam sie jak im tam wyjdzie z celibatem! Uwielbiam ich parę. Są cudowni :)
    A Jarek i henry? Co u nich?
    Czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co? I już? Tak się zaczytałam, a tu nagle koniec T_T i jak ja biedna mam doczekać do następnej notki?
    Rozdział był wspaniały, awwww haha doktorek ze staniczkiem xD
    Przynajmniej kolorek ładny majteczek wybrał :D
    Aww taki facet to ideał, sam sobie wziął nagrodę za fatygę!!! <33 Dajcie mi takiego xD
    Kevin musi udobruchać Bartka, nie chce by się smucił ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy6:00 PM

    No wreszcie nareszcie nowy rozdział. Oj działo się w nim, działo. Sean nie byłby chyba sobą, gdyby nie wykorzystał okazji i nie po molestował narzeczonego. Ciekawe tylko, czy Darek wytrzyma w swoim postanowieniu i rzeczywiście skarze doktora na celibat. Ja stawiam, że nie ;)
    Relacje Kevina i Bartka stają się coraz ciekawsze i słodsze. Bartek strzelił prawdziwego focha i chyba na tym może wiele ugrać. Kevinowi zależy na przyjacielu, więc będzie o niego walczył. Oby tylko Bartek nie przesadził i nie boczył się o dzień za długo...
    Szkoda, że w rozdziale nie pojawili się Henry i Jarek. Jestem ciekawa jak rozwinie się ich znajomość.
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, by dowiedzieć się co takiego doradził Kevinowi Darek.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  4. No Sean wziął niezłą zapłatę za fatygę :) Darek chyba raczej sam tego celibatu nie wytrzyma, ale niech nadal się łudzi... Szkoda mi Kevina i Bartka... będę czekać z niecierpliwością na pomysł Darka i jego wykonanie przez chłopca. Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten biedny Darek... ale sam sobie "winien" że ma takiego narzeczonego. I te plotki och i ach:D
    Mi też jest smutno jak czytam o Kevinie i Bartku ale wiem że chłopcy się pogodzą. Są tacy słodcy razem.
    Rozdział był wspaniały i już czekam na kolejny.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Yaoistka^^3:44 PM

    mmmmm.... Co mały zrobi? :) Co Sean mu nagadał?! :) Kurcze opowiadanie coraz lepsze! Uśmiech sam na buzie wychodzi! :) hehe

    weny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy4:27 PM

    Witam,
    cudowny rozdział... taki z humorem, ale i z taki z uczuciem... Sean gnał na złamanie karku, aby dostarczyć Darkowi te majtki, hahha to było świetne, a jak jeszcze wyciągając długopis wyciągnął stanik przy okazji boskie... Darek bardzo dobrze radzi sobie z Kevinem, naprawdę się o niego troszczy, ciekawe co takiego doradził Kevinowi, aby z Bartkiem się pogodzić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy6:07 AM

    Excellent site you have here.. It's hard to find good quality writing like yours these days.
    I seriously appreciate individuals like you! Take care!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy7:59 AM

    Hejeczka,
    cudnie, o bestia pognała po podpaski ;) haha chociaż sobie coś dopowiedziały w miarę takiego, że można się tego trzymać... o biedny Kewinek taki smutny, Bartek myśli o nim jak o przyszłym mężu... a ta scena w konferencyjnej... haha
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń