niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 15

   Darek po obiedzie położył się tylko na chwilkę na kanapie, ale podusia była taka mięciutka a kocyk milutki, że po kilku minutach zasnął. Był właśnie na egzotycznej plaży, leżał na materacu pod palmą i przytulał się do Seana. Przed nim rozpościerało się tylko bezkresne, błękitne morze, popiskiwały szybujące w powietrzu mewy, a na horyzoncie nie widać było żywej duszy. Uciążliwa rodzinka została gdzieś daleko stąd. Zamruczał, kiedy poczuł na swojej twarzy ciepłe promienie słońca i objął narzeczonego.
- Przestań dusić tę poduszkę i tak nie dostaniesz od niej całusa – zachichotał mu nad głową Zbyszek, który od dłuższej chwili bezskutecznie próbował go obudzić.
- Dowcipniś – burknął, niezadowolony, że wyrwał go z jego małego raju. – O boże, która godzina?! – Usiadł gwałtownie, nadal ściskając poduszkę, na policzku miał odciśnięty guzik.
- Pośpiesz się śpiąca królewno, pociąg pewnie wjeżdża już na stację – Zbyszek rzucił mu kluczyki od samochodu. - Wyprowadziłem Xenę z garażu, tylko uważaj na nią, Sean dostanie zawału jak porysujesz jego pupilkę.
- Rany, a jak się czuje Kevin? – zaczął poprawiać przed lustrem przekrzywioną garderobę. – Chętnie go zabiorę.
- W porządku, zjadł śniadanie i gania z psiskiem Róży. Ty się wyszykuj, bo znowu masz obsuw – spojrzał wymownie na jego klatkę piersiową. – Zaraz go przyprowadzę.
- Ja się zastrzelę – warknął Darek do swojego odbicia – cholerne cycki. Jak kobiety radzą sobie z tym chomątem? – Zaczął szarpać się ze stanikiem. Potem poprawił jeszcze włosy i sukienkę. Kiedy przyszedł gospoś z maluchem był już gotowy do wyjścia.
- Gdzie jedziemy? – zapytał chłopczyk, podskakując na jednej nodze. Uwielbiał wyprawy z mamusią, zawsze działo się coś ciekawego.
- Na stację, po mojego brata Jarka i jakiegoś kuzyna Henrego. Mam nadzieję, że go poznasz, bo ja na oczy faceta nie widziałem. – Wyszli przed dom i Darek na widok lśniącego w promieniach słońca Jeepa Compassa w kolorze złotej czekolady, aż westchnął z zachwytu.
- Tatuś pożyczył ci swoją dziewczynę? Musiałeś być strasznie grzeczny – pokręcił głową z podziwem Kevin. – Mnie nie pozwala jej nawet dotknąć.
- Ee...? Chyba tak – przytaknął i pomógł chłopcu zapiąć się na foteliku. Zrobił się cały czerwony na twarzy, bo do głowy zaczęły mu przychodzić wszystkie rzeczy, którymi mógł sobie zasłużyć na zaszczyt prowadzenia Xeny. Tyłek przestał go boleć i mógłby znowu pokazać, jaki potrafi być grzeczny. – Yhyy.. – zakrztusił się z wrażenia i zaczął kaszleć. – Zaczynam zamienić się w sex machinę przez tego niewyżytego ogra! – jęknął na głos i odpalił samochód. Ostrożnie manewrował, podczas przejeżdżania przez bramę, wolał nie być świadkiem zgonu swojego narzeczonego.
- Co to sex machina? – zapytał zaciekawiony Kevin.
- Maszyna do robienia czekolady z migdałami – odpowiedział bezmyślnie Darek, bo właśnie poczuł głód i jak każdy nałogowiec pomyślał o swojej słabości. Zaraz potem klepnął się w czoło, ale było już za późno.
- Fajnie, musisz mi kiedyś pokazać. – Maluch kręcił się, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Miał nadzieję, że ten brat mamusi będzie się z nim bawił.
- Już jesteśmy – mężczyzna odetchnął z ulgą, kiedy wjechał na parking obok stacji kolejowej. Musiał na przyszłość być ostrożniejszy w rozmowach z dzieciakiem. Od razu zobaczył Jarka, taszczącego ogromna walizę. Za nim podążał wysoki, młody mężczyzna z niewielką torbą. Odpiął Kevina i wziął go za rączkę.
- Ten rozczochrany, to mój brat. – Wskazał na przeklinającego blondyna walczącego zaciekle z włosami i bagażem.
- A ten sztywniak z tyłu, to kuzyn Henry – odwzajemnił się maluch. – Tatuś mówi, że zachowuje się dys... dystyngowanie nawet jak ma pełne majtki. – Udało mu się wypowiedzieć trudne słowo. – Ale nigdy nie widziałem by posikał się do spodni – dodał z żalem.
- Chyba będę musiał porozmawiać z tatusiem – westchnął. Sean właśnie uczył synka jak stać się równie nieznośnym, ostrodziobym draniem jak on sam, już niedługo zacznie zbierać plony swoich metod wychowawczych. Kevin przecież od września idzie do zerówki.
- Bra... ehy... znaczy siostrzyczko! – wrzasnął Jarek i rzucił się na niego niczym młody niedźwiadek. – Ale się stęskniłem! – Zawisł na szyi i obcałowywał policzki z właściwym mu entuzjazmem.
- Uważaj na makijaż wariacie. – Objął go i mocno przytulił. Strasznie dawno się nie widzieli, młody jakby wychudł i urósł kilka centymetrów. Ta zołza ciotka pewnie kiepsko go karmiła. Po kilku minutach radosnych okrzyków i uścisków bracia w końcu się puścili. Jarek złapał za walizę i przytargał ją bliżej.
- Ale fura – popatrzył z podziwem na samochód. – Rusz siostra seksowny tyłek i pomóż mi włożyć do bagażnika to cholerstwo. Nie wiedziałem, że masz takie zgrabne nóżki – zachichotał.
- Lepiej zwiąż czymś te kudły czarownicy, bo ci je przytrzasnę drzwiami – odgryzł się Darek.
-  Nie powinieneś damie kazać dźwigać takiego ciężaru – wtrącił się niespodziewanie Henry do tej pory ze spokojem obserwujący całą scenę. Ukłonił się grzecznie Darkowi i bez trudu podniósł walizę, wpychając ją na wolne miejsce. Wyciągnął rękę po trzymany przez chłopaka podręczny plecak.
- Ale jesteś śliczny! Jak jakiś model z telewizji! – pisnął niespodziewanie Kevin. Patrzył się na Jarka z nabożnym zachwytem, omal zapominając oddychać. – Ja ci pomogę – zaofiarował się natychmiast i wziął od niego bagaż, który był prawie tak duży jak on. Stękając z wysiłku zataszczył go do samochodu.
- Chyba zyskałeś wielbiciela – zachichotał Darek.
- Odczep się – prychnął zmieszany chłopak. – A ten tu czego! Oddaj moją apaszkę łachudro! – Warknął do Henrego.
- Proszę bardzo – mężczyzna dwornym gestem podał mu zmiętolony skrawek materiału. Dzieciak miał rację, pyskaty Polak był niczego sobie, szkoda tylko że charakterek nie dorównywał urodzie. Dopóki nie otworzył ust wyglądał jak książę z bajki. Może po prostu biedak był zmęczony upałem, dlatego tak gwałtownie zareagował. Skoro najwyraźniej mieli mieszkać razem, będzie miał okazję to sprawdzić.
Jarek sprawnie związał przeklęte loki w długi kucyk, ale ten Lordzik z pociągu nadal tkwił na parkingu. W dodatku gapił się bezczelnie raz na nogi brata, a raz na jego tyłek. Już otworzył buzię, by przegnać intruza gdy...
- Czy pan czasem nie nazywa się Henry Attinkton? – odezwał się nagle Darek. Facet wyglądał mu na cudzoziemca i posiadał niewątpliwie angielski akcent.
- Tak to ja, miło mi poznać narzeczoną Seana. – Ukłonił się elegancko.
- Cała przyjemność po mojej stronie, jest pan jego pierwszym krewnym, którego poznaję – odpowiedział równie uprzejmie. Facet nie wyglądał mu na szczęście na kogoś sprawiającego kłopoty, Kevin i Jarek zupełnie wystarczyli by postawić jego życie na głowie.
- Czekaj siostra – nastolatek lekko zbladł pod opalenizną. – Nie chcesz chyba powiedzieć, że zabieramy lowelasa? – zachwiał się lekko na nogach, bo wizja angielskich śniadanek serwowanych na porcelanie w różyczki w towarzystwie tego głąba, przeraził go nie na żarty.
- Mówiłem, że to małe miasteczko – Henry wyszczerzył do niego olśniewająco białe zęby.  – Księżniczki przodem. – Szarmanckim gestem wskazał na samochód. Biedactwo chyba było strasznie wrażliwe. Najwyraźniej zrobił na nim ogromne wrażenie.
- Ja pieprzę – jęknął dramatycznie Jarek – trafiłem do piekła dla emerytowanych arystokratów. – Ulokował się na tylnim siedzeniu, a za nim zaczął pakować się Attinkton. Został jednak wyprzedzony przez sprytnego Kevina, który natychmiast przylgnął do jego boku, nie przestając się w niego wpatrywać błękitnymi niczym letnie niebo oczami. Maluch widząc, że kuzyn siada obok i także nie odrywa wzroku od chłopaka, pokazał mu język i zrobił paskudną minę. Śliczny braciszek mamusi należał do niego i jakiś sztywniak, nie będzie mu go podrywał. Doskonale wiedział, co to słowo znaczy. Bartek mu to dokładnie wyjaśnił.
- Czyżbyś miał aż dwóch wielbicieli? – roześmiał się Darek na widok naburmuszonej miny brata. - Wszyscy trzej macie pokoje obok siebie, więc będziecie mieć okazję się zaprzyjaźnić.
- Może oddaj mnie do schroniska dla psów, na pewno macie tu coś takiego. Chętnie zamieszkam w jakiejś przytulnej budzie z Burkiem czy Azorkiem - odezwał się zrezygnowanym tonem Jarek. Kompletnie nie rozumiał co jest nie tak z facetami z tej rodziny, przecież on nie był nawet gejem. Miał kiedyś dziewczynę, co prawda było to w przedszkolu, ale chyba o czymś świadczyło, tak przynajmniej mu się wydawało. Odniósł paskudne wrażenie, że właśnie trafił z deszczu pod rynnę i ciotka w jego wspomnieniach zaczęła wyglądać jakby mniej wiedźmowato.
***
Krzysztof czuł się coraz gorzej, więzienie miało na niego zły wpływ. Ciasna cela nie pozwalała mu w nocy zasnąć, mury drżały i zbliżały się do siebie, a sufit był coraz niżej. Klaustrofobia doprowadzała go do szału. Budził się każdego ranka bardziej zmęczony niż się położył. Kiedy tylko zamknął oczy widział Darka, jego przerażoną, pełną bólu twarz, kiedy go zobaczył podczas napadu na bank i poznał. Zrozumiał, że nie zazna spokoju dopóki go nie odzyska. Nie ważne w jaki sposób musiał należeć do niego. Nawet na jawie słyszał jego głos, czasami wydawało mu się, że widzi smukłą sylwetkę stojącą w ciemnym kącie pokoju.
 Kiedy jak zwykle siedział zamyślony na swojej pryczy drzwi szczęknęły i pojawił się w nich gość, którego nigdy by się nie spodziewał. Adwokat najpierw ostrożnie włożył głowę do środka, ale widząc, że jego klient siedzi spokojnie wszedł i usiadł w bezpiecznej odległości. Położył na kolanach teczkę z dokumentami.
- Myślałem, że już nie wrócisz – odezwał się spokojnie Krzysztof. – Nie boisz się, że tym razem dokończę co zacząłem? Musieli ci nieźle zapłacić.
- To prawda, szef był bardzo hojny. Poza tym mam coś, co poprawi ci humor – wstał i zerknął przez okienko na korytarz. Strażnik właśnie robił obchód i był po drugiej stronie. – Masz – ze skrytki w teczce wyciągnął poskładaną stronę z gazety. – Tego chyba szukałeś. Pośpiesz się, nie mogą tego przy tobie znaleźć.
- Co to? – rozłożył papier i aż podskoczył z wrażenia. Natychmiast rozpoznał Darka na zdjęciu mimo, że był ubrany i uczesany jak dziewczyna, miał nawet makijaż. -  Przebieranek się spryciarzowi zachciało. – Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Pilnujcie go dla mnie, niech nikt nie odważy się spłoszyć tego ptaszka. Świetna robota – klepnął mężczyznę w plecy aż zadudniło.
- Nadal masz niezłą parę w rękach. Daj tę gazetę, bo nam smarkacz zwieje – schował pomięty świstek w skrytce. – Wszystko już przygotowane, po rozprawie zobaczysz się z rodziną. – Mrugnął sugestywnie do mężczyzny. Więzienie w którym obecnie przebywał było dobrze strzeżone, wyciągnięcie z niego Krzysztofa wymagałoby zbyt wiele zachodu. Doskonale wiedzieli, że dostanie długi wyrok i na pewno przewiozą go do innej placówki. Wtedy mogli zacząć działać. Usłyszeli kroki zbliżającego się strażnika. Wizyta dobiegła końca.
Kiedy adwokat wyszedł gangster usiadł ponownie na pryczy niesamowicie podekscytowany. Już niedługo wyjdzie na wolność i zajmie się swoim Króliczkiem jak w myślach nieraz nazywał Darka. Pieniędzy miał wystarczająco dużo by skutecznie zniknąć. Potem wystarczy, że od czasu do czasu zrobi większy skok i może żyć jak król, w jakimś ciepłym, odległym kraju. Usłyszał z ciemnego kąta, gdzie stało krzesło szmer, jakby chrząknięcie. Odwrócił powoli głowę i na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Wytrzeszczył ciemne oczy, chcąc lepiej dojrzeć niewyraźny kształt.
- Jesteś? Widzisz, niedługo będziemy razem. Nie będziesz już mógł przychodzić i odchodzić kiedy chcesz. Będziemy zawsze razem – zaniósł się dzikim, zimnym śmiechem bez odrobiny wesołości, od którego stojącemu pod drzwiami strażnikowi zjeżyły się włosy na rękach.
***
   Przy kolacji w domu Seana miała zebrać się cała rodzina, włącznie z Różą, którą też do niej zaliczono. Stół był pięknie nakryty śnieżnobiałym obrusem i udekorowany kwiatami. Wyciągnięto z komody najlepszą porcelanę w pączki róż. Zbyszek szalał po kuchni wyperfumowany, ubrany w swoją ulubioną, białą koszulę i dopasowane spodnie. Skoro zaprosili sąsiadkę w tym dniu wszystko musiało być idealne. Burczał po każdym, kto próbował coś zwinąć z lodówki, zwabiony wspaniałymi zapachami. Prawie wszyscy domownicy dostali ścierką, wyłączając Henrego, który nigdy nie zniżył by się do podkradania migdałowych ciasteczek. Udało mu się za to jedno użebrać na piękne oczy oraz za obietnicę oprowadzenia po Tower, gdyby gospoś wybrał się kiedyś na wycieczkę do Londynu. Kiedy tylko rozległ się dzwonek do drzwi, Zbyszek rzucił dekorowanie babeczek i popędził do nich, jakby od tego zależało jego życie.
- Mhm – odezwała się od progu Róża, wystrojona w opiętą na piesiach, elegancką sukienkę. – Pysznie pachnie mistrzu – zamruczała do mężczyzny, który nagle zaniemówił. Podeszła do niego i przejechała palcem po jego policzku, po czym włożyła go do ust mrużąc oczy z przyjemności. – Czekoladowy z ciebie facet – zachichotała, widząc jak wytrzeszczył na nią oczy, gwałtownie poczerwieniał po czym zaczął się wachlować trzymaną w dłoni ściereczką.
- Daj spokój temu biedakowi, bo jeszcze zemdleje, a my się na tych jego specjałach nie znamy. Na pewno coś spaskudzimy, jeśli będziemy musieli go zastąpić. – Pomachał do kobiety Darek, mała zemsta za poranną pobudkę była naprawdę słodka. – Musisz częściej przychodzić, bo dla nas aż tak się nie stara. Powinnaś go powąchać, za perfumy dał chyba całą swoją pensję. -Twarz gosposia zaczęła przypominać kolorem dorodnego buraka. W duchu przysiągł bezczelnemu smarkaczowi serię chińskich tortur.
-  Och, masz rację. – Róża odwróciła się ponownie do Zbyszka i wspięła na palce. Powąchała go po szyi z psotnym uśmieszkiem, miziając go po niej nosem. – Było warto – szepnęła niskim głosem.
- Coś śmierdzi! – stwierdził wesoło Sean, który przyglądał się całej scence z daleka, nawijając sobie na palec jasne pasmo włosów Darka.
- O Boże sos! – Zbyszek odzyskał głos i władzę w nogach, pędem ruszył do kuchni ratować palącą się kolację.
- Mam coś ważnego, ale to może poczekać – powiedziała cicho kobieta do doktora. – Nie psujmy sobie nastroju.
- Panie przodem – Sean skinął głową i podał jej ramię. Poprowadził ją do jadalni, a reszta domowników tłoczyła się za ich plecami. Na widok stołu wszyscy jęknęli z zachwytu. Usiedli na wyznaczonych miejscach. Kevin od razu się naburmuszył, bo miał miejsce obok taty, zamiast, jak miał nadzieję, Jarka. Tymczasem wróg Henry wpakował się na krzesło koło chłopaka z wyjątkowo zadowoloną miną i mrugnął do malucha tryumfalnie.
- Oż ty! – mruknął pod nosem Kevin, zanim braciszek mamusi zdążył usiąść wziął ze stołu kompot i wylał na jego stołek. – Przepraszam – pisnął - może usiądziesz na moim, ja sobie przyniosę.  – Wziął Jarka za rękę i posadził na swoim miejscu. Przebiegając obok kuzyna pokazał mu język, wrócił po chwili taszcząc taboret i postawił go obok przedmiotu swoich westchnień.
   Henry nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. On dwudziesty siódmy lord Attinkton, lew salonów, pogromca niewieścich i męskich serc, właśnie został wykiwany przez pięciolatka. W dodatku obiekt jego westchnień za każdym razem jak na niego spojrzał zadzierał do góry piegowaty nos i dziwnie parskał. Może to jakiś objaw uczucia nie znany w Anglii? Postanowił, że po posiłku poszukać czegoś w internecie na temat miejscowych zwyczajów. Konie na przykład wyrażają w ten sposób zadowolenie. Pewnie śliczny blondynek nie ma odwagi wyrazić jaśniej swojego podziwu dla jego osoby, więc ucieka się do takich zawoalowanych znaków. Tym bardziej, że ta jego siostra wygląda na dość surową.  

17 komentarzy:

  1. Anonimowy6:12 PM

    Hahah xD Henry porównał Jarka do konia :D To opowiadanie jest przekomiczne!
    Kocham Cię! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to z koniem było przezabawne! Kevin, oh Kevin, Ty lepiej Bartka pilnuj, bo go stracisz! Trochę szkoda, że nie było buziaków Seana i Darka. Krzysztof mnie bardzo niepokoi... szaleniec jeden... :/
    Liczę na to, że wszystko skończy się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Kompletnie nie rozumiał co jest nie tak z facetami z tej rodziny, przecież on nie był nawet gejem. Miał kiedyś dziewczynę, co prawda było to w przedszkolu, ale chyba o czym świadczyło, tak przynajmniej mu się wydawało.'' - po prostu genialne! :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, słodka rywalizacja pomiędzy Kevinem a Henrym :) Krzysztof mnie niepokoi swoim szaleństwem i strach pomyśleć co zrobi Darkowi, jak go złapie... No i Róża ze Zbyszkiem he he. Życzę ci dużo, dużo weny i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy6:56 PM

    Fajne, ale trochę krótkie.
    Eryk
    P.S. Sorry, ale pesymista ze mnie (tak przynajmniej mówi mój partner).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ma 7 stron Offisa, czyli więcej niż zwykle piszę. Standard to 6.:))

      Usuń
  6. Anonimowy9:06 PM

    A ja biedna myślałam, że Jarek i Kevin będą wspólnie łobuzowali, a tu mamy pierwsze zauroczenie malucha. I w tym momencie nie wiem, czy chcę, żeby Jarek czekał te kilka(naście) lat na młodego, czy jednak związał się z Henrym. Jak Boga kocham, obie te opcje są pociągające, choć jednak wolałabym żeby to lord dobrał się do chłopaka. Jego potyczki z Kevinem zapowiadają się obiecująco, choć nadal mam nadzieję, że w pewnym momencie zawiążą sojusz przeciwko Kwasowej.
    Jak rozumiem, to z informacją o artykule zjawiła się Róża. Ta kobieta jest sprytna, więc za pewne szybko dojdzie do tego, kto wysłał te przeklęte zdjęcia.
    Brawo za Krzysztofa. Jak widzę, zaczyna świrować w zamknięciu. Ciekawe jak skończy, więzienny oddział psychiatryczny, czy też może pracodawcy poślą mu w prezencie kulkę w łeb?
    Coraz wyraźniej zarysowuje się wątek romansowy między Różą a Zbyszkiem. Bardzo często autorzy opowiadań slash/yaoi popadają w przesadę i ze wszystkich bohaterów robią homo. Miło wiedzieć, że Ty się do nich nie zaliczasz, i w swoich tekstach opowiadasz nam również o parach hetero.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10:08 PM

    Rozdział uroczy. Związek Darka i Seana jest coraz bardziej stabilny. Z rozdziału na rozdział obaj zachowują się jak stare dobrze znające się małżeństwo. Podoba mi się wprowadzenie na scenę nowych bohaterów. Jarek jest słodki. Strasznie zazdroszczę mu tych loków. Trochę dziwi mnie zauroczenie Kevina Jarkiem. Myślałam, że mały ma na oku Bartka. Henry mi się nie podoba, a już najbardziej denerwuje mnie jego nazwisko. Za każdym razem jak je czytałam miałam jakiś zgrzyt w mózgu. Sama nie wiem dlaczego?
    Widziałam trochę błędów.:)
    Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie serio ;) Przepraszam że wcześniej nie komentowałam ale dzisiaj zaczęłam czytać to opo bo skończyłam Twoje poprzednie, również genialne opowiadania ;) W tym opowiadaniu moim ulubieńcem jest Kevinek. On po prostu wymiata. Jeszcze akcja z Jarkiem przy stole... EKSTRA! Z niecierpliwością czekam na więcej. Weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział. Kevin ! Walcz o swoje ! hihi:) podoba mi się ta ich rywalizacja.
    Aż jestem ciekawa co z tego wyniknie.
    Róża dzisiaj jakaś bardzo miła dla gosposia.. czyżby jednak coś tam teges? xD
    Martwi mnie oczywiście ten oprych,,,, Doktorku pilnuj swojej kobietki :D
    Nie mogę się doczekać co się wydarzy. Jak przebiegnie rywalizacja o Jarka. Co zrobi ten wstrętny bandzior !
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniale:)
    Wzmianka o Krzysztofie niepokojąca bardzo i już czekam na to co z tego wyniknie.
    Henry i Kevin...to będzie śmieszna rywalizacja i mam nadzieje że 5 latek nie ucierpi. Cieszę się że ich wprowadziłaś to niewątpliwy powiew świeżości. Zbyszek i Róża. Chciałabym poczytać o nich więcej bo mimo że hetero to tworzą wspaniały duet. Mało Seana i Darka. Kurcze to się Lord zdziwi jak się dowie że siostra to brat.
    Podobało mi się bardzo:)
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy5:44 PM

    Witam,
    och jaki fantastyczny rozdział.... Jarek ma dwóch adoratorów... oj biedny on będzie... ciekawe cóż ciekawego znajdzie Henry w internecie... Kevin to bardzo sprytny dzieciak, i jak na razie to on prowadzi w adoracji Jarka.... hahha jak się Zbyszek stara dla Róży....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Yaoistka^^5:10 PM

    rozdział piękny ^^ .... jestem pod wrażeniem, wybacz że tak późno komentarzyk ^^

    Hehe, ale dobrze wiesz, że wszystko twoje czytam <3

    Weny kochana i czekam ^^ ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy6:46 PM

    Kochana Strego, Twoje opowiadanie mnie zauroczyło. Kevin jest słodki, uwielbiam Różę i Zbyszka. Sean i Darek są uroczy. Mam wielką nadzieję, że dzisiaj wstawisz kolejny rozdział. Piszę pracę magisterską i Twoje opowiadanie mnie cudownie odsteresowuje. Nie można mnie tego pozbawić prawda? Pozdrawiam ciepło Akella

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy6:14 PM

    Mniej-więcej o której nowy rozdział?
    J D'arck

    OdpowiedzUsuń
  15. Spokojnie, będzie dzisiaj niecierpliwi ludzie.:))

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy8:04 AM

    Hejeczka,
    wspaniały rozdział, to było przezabawne, och Jarek ma dwóch adoratorów, i mały Kevin sprytny pięknie zalatwil Henrego... a Krzysztof to ma wielką paranoję już na punkcie Darka i tak gazeta dostała się w ich rece... jeszcze to porównanie do konia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń