niedziela, 14 września 2014

Rozdział 36

      Goście lady Agaty porozchodzili się po dość rozległym, jak na niewielkie miasto, stadionie, każda para poszła w swoją stronę i znikła z oczu pozostałym. Niesforne dzieciaki były nadal dobrze pilnowane, Sean i Darek nie spuszczali ich z oczy, mając w pamięci ostatnie wydarzenia. Pozwolili im wziąć udział w tylu konkurencjach na ile miały ochotę, więc kiedy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, chłopcy słaniali się na nogach ze zmęczenia. Po krótkiej dyskusji i dość słabych, jak na nich protestach, zostali zapakowani do samochodu. Mężczyźni doszli do wniosku, że reszta gromadki poradzi sobie śpiewająco bez nich, wszyscy byli już dorośli. Darek miał co do tego pewne wątpliwości, znając dobrze swojego brata, ale na szczęście towarzyszył mu o wiele rozsądniejszy Henry i liczył, że powstrzyma go od robienia głupot. Mieli przed sobą dobre pół godziny jazdy po bocznych drogach. Po chwili rozmowa zeszła na temat szkoły. Jeszcze dwa tygodnie i dzieciaki miały pójść do pierwszej klasy. Kevin nie miał pojęcia, co to klasa i mający starsze rodzeństwo Bartek z zapałem zaczął mu tłumaczyć, wymachując rękami.
- Skoro trzeba się tam zapisać, to kto będzie jeszcze chodził z nami? – Zapytał kolegi, sprawiedliwie dzieląc się wyciągniętymi z kieszeni cukierkami.
- Nie wiem, mama nic nie mówiła – przyznał się po chwili zastanowienia blondynek.
- Ty przecież byłeś w szkole. Może coś pamiętasz? – Zwrócił się do ojca chłopiec. Poza przyjacielem nie miał zbytnio kontaktu z rówieśnikami. Trochę zaniepokoiła go gromada obcych dzieci, z którą będzie codziennie się spotykał.
- Chwilę, daj pomyśleć. Widziałem tę listę. – Sean zmarszczył brwi. – Na pewno Ola Leska, Kamil Paszyński i jakiś Wojtek. O wiem, Kolski.
- Rany tato! – Kevin podskoczył na siedzeniu samochodu niczym dźgnięty prądem. – Wojtek, to mój wróg numer jeden! Nie mogłeś mnie zapisać do innej klasy?
- Mój drogi, sam powiedziałeś, że chcesz być z Bartkiem, o żadnym Wojtku nie było mowy. Mam nadzieję, że zachowasz się jak dżentelmen i jakoś się z nim dogadasz. – Pogroził naburmuszonemu synkowi.
- Ale… - próbował jeszcze negocjacji chłopiec. Przecież mogli chodzić z przyjacielem do innej szkoły. Zbyszek mógłby ich wozić. – Znowu będzie kręcić się koło Bartka!
- Koniec dyskusji, skoro ja potrafię się porozumieć w pracy prawie z każdym, a nie wszystkich lubię, to ty też. Żyjemy wśród ludzi, a nie na pustyni!
Kevin na takie stwierdzenie nie znalazł żadnych argumentów. Tata zwyczajnie nie rozumiał, że Wojtek, to podstępna bestia, która chciała ukraść mu Bartka. Będzie musiał dobrze pilnować kolegi oraz nie odstępować go na krok. Na wszelki wypadek od razu wziął go za rękę i przysunął się tak blisko, że jasne włoski połaskotały go w nos. Jednak po przyjeździe do zamku lady Agaty nadal był markotny. Bartek został wykapany pierwszy i ledwo przyłożył główkę do poduszki natychmiast zasnął. Tymczasem Kevin bawił się w wannie niemrawo kaczuszką, mimo, że oczka same mu się zamykały, a kędzierzawa główka leciała do tyłu. Co chwilę jednak je otwierał i mamrotał coś do siebie pod nosem.
- Ty nadal o tym Wojtku? – Darek wszedł do łazienki z puchatym ręcznikiem w rękach, bojąc się, że uparty maluch w końcu utopi się w wannie. Był już ledwie żywy ze zmęczenia.
- To taki Ca… Casa… no ten… Casanowa. Na Discovery mówili, że podrywał wszystkich bez wyjątku. Wojtek robi to samo, ale Bartek mi nie wierzy. Daje batoniki i lizaki, wszystkim ładnym chłopcom. – Spojrzał na Mamusia ze zmartwioną miną.
- Hm…- mężczyzna przez chwilę się zastanawiał ze zmarszczonymi brwiami. – Wiem, powinieneś go podpuścić, pokonaj łobuza własną bronią.- Wyciągnął z wody słaniającego się na nogach chłopca.
- Nie rozumiem… - Kevin, już mocno śpiący, nie miał pojęcia, o co mu chodzi. Ziewną szeroko i popatrzył zamglonym wzrokiem na wycierającego go Darka.
- Przecież ty też jesteś ładnym chłopcem, wykorzystaj to i pokaż Bartkowi, jaki Wojtek jest naprawdę. – Pomógł nałożyć małemu Romeowi piżamkę, wziął go na ręce i zaniósł do łóżeczka. – Dobranoc skarbie – pocałował czółko chłopca. – Nie martw się, masz mnie. Ten podrywacz nie ma z nami szans. – Po chwili maluch spał już jak zabity.
                                                                            ***
   Darek wrócił zamyślony do swojego pokoju, niepewny czy dobrze zrobił i czy nie będzie z tego jakiejś nowej awantury. Zastał Seana świecącego nagimi plecami, przeszukującego szafki w niewiadomym celu, z identyczną jak u syna miną. Mięśnie napinały się zachęcająco, lśniły w świetle lampy, niczym na wykutym w brązie posągu. Pochylał się do przodu, wypinając w jego stronę, całkiem zgrabne tyły w mocno dopasowanych spodniach. Kiedy doktor odwrócił się, słysząc za sobą jakiś szmer, napotkał płomienny wzrok narzeczonego, który bezwiednie oblizywał właśnie wargi.
- Szukasz swojego rozumu? – Zapytał nieco schrypniętym głosem chłopak. Od pieszczot w warzywniku upłynęło już trochę czasu i miał ogromną ochotę na powtórkę. Oczywiście za nic by się do tego nie przyznał temu trollowi. Stał więc na środku pokoju, starając się opanować rozszalałe zmysły.
-  Niezupełnie, moja ty pyskata przekąsko. Jestem głodny, na tym festynie nic nie zjadłem, bo ganiałem za dzieciakami. – Poskarżył się mężczyzna, a w jego oczach zapaliły się niebezpieczne ogniki. Zaczął iść w stronę Darka krokiem drapieżnika, chowając coś za plecami.
- Co tam masz draniu? – Cofnął się o krok, lekko drżąc na całym ciele z podniecenia, po czym potknął o dywan i wylądował na tyłku, z czego nie omieszkał się skorzystać mężczyzna. Rzucił się zwinnie do przodu i usiadł mu na udach, jednym szarpnięciem rozerwał koszulę, a drugim zsunął spodnie z czerwonego, niczym zachodzące słoneczko, narzeczonego, który jakoś zupełnie się nie bronił. Zazwyczaj na początku zawsze trochę protestował, tym razem było inaczej. Patrzył jedynie na niego szeroko otwartymi oczami, w których płonął szmaragdowy ogień.
- Tadaaam… - Zaintrygowany doktor niespodziewanie wyciągnął z kieszeni słoik z Nutellą i dwie maślane bułeczki. – Kolacyjka na słodko… – zamruczał na widok lekko zaróżowionego ciała chłopaka i jego podnoszącego się coraz wyżej penisa. Z przewrotnym uśmieszkiem nabrał na palce czekoladowego kremu i zaczął go powoli rozsmarowywać na co smakowitszych miejscach.
-  Och… Mhm… Zabijesz mnie… - udało się jedynie wyjęczeć Darkowi, kiedy zwinne dłonie z szyi przeniosły się na sutki, zataczając wokół nich nieznośnie powolne kółka, stamtąd powędrowały na falujący z podniecenia brzuch. Rozsunęły drżące uda i zaczęły delikatnie wmasowywać krem w jądra. – Oż cholera jasna… to kanibalizm… - wychrypiał, widząc jak mężczyzna rozrywa na kawałeczki bułeczki, posypując nimi jego ciało. Drobinki oczywiście natychmiast przykleiły się do Nutelli.
- To będzie z pewnością królewski posiłek… - Sean uśmiechnął się szelmowsko i lekko podniósł, a by ściągnąć swoje spodnie. Jego członek sterczał bojowo, bordowy od nabiegłej krwi. Usta zaczęły zabawę od nowa, pochłaniając łakomie okruszki. Mruczał przy tym z zadowolenia, czując jak jego ofiara się wije, słysząc słodkie piski i posapywania.
- O boże… aaa… To jakiś nowy rodzaj tortur? – Miał wrażenie, że zaraz zemdleje z rozkoszy. Napalony drań właśnie pożerał jego penisa i jądra, które były tak wrażliwe, że posyłały miliony drobnych dreszczy do rozpalonego coraz bardziej ciała. Był drżącym instrumentem, na którym ten mężczyzna grał wprost po mistrzowsku.
- Taaa… jedyne w swoim rodzaju… - Wsunął język w sączącą dziurkę na czubku członka, a ciało pod nim wygięło się w łuk, napięte niczym struna.
- Och… Ty perfidny trollu… Przeleć mnie natychmiast, albo rzucę ci się do gardła  - zawarczał resztką sił Darek, któremu wydawało się, że zaraz wybuchnie niczym supernowa.
- Powiedz to jeszcze raz, ale z większym przekonaniem. – Głos Seana zabrzmiał melodyjnie, niczym zew syreny. Podciągnął się do góry z premedytacją ocierając się o niego całym ciałem. Szare oczy starły się z zielonymi, a powietrze wokół zgęstniało, niemal słychać było trzaskające iskry.
- Pieprz mnie, albo zrobię to sam! – Wychrypiał i sięgnął do swojego członka.
- Mowy nie ma! – Odtrącił jego dłoń, płynnym ruchem, zupełnie go nie przygotowując, wdarł się do środka. Chłopak jedynie zaskomlał, a jego źrenice się rozszerzyły z nieziemskiej przyjemności. Niewielki, piekący ból jedynie spotęgował rozkosz. – Mocniej! – Wydał stanowczy rozkaz, rozsuwając jeszcze szerzej uda.
- Wszystko czego zapragniesz, mój książę – Sean zupełnie przestał się kontrolować. Rozpalona namiętnością twarz narzeczonego była jedynym, co widział. Poruszał się szybko, brutalnie, dążąc do spełnienia z prędkością światła. Wybuchli obaj gwałtownie, zdzierając sobie gardła, a ich świat rozpadł się na miliony drżących kawałków, miotanych falami namiętności.
                                                                     ***
   Róża i Zbyszek byli raczej widzami, obserwowali zmagania szkockich górali z prawdziwą przyjemnością, ale jakoś nie mieli ochoty brać osobiście w nich udziału. 
Właśnie stali w tłumie ludzi, oglądającym konkurs ludowego tańca. Dziewczęta i chłopcy w tartanach wyglądali bardzo malowniczo, raz po raz błyskały flesze aparatów.
   Mężczyzna, co chwilę dotykał umieszonej na piersi kieszonki, w której rysowało się małe pudełeczko. Już trzeci dzień zbierał się na odwagę, ale za każdym razem, kiedy spojrzał w ciemne oczy kobiety, tonął w nich bez reszty i zapominał o całym świecie, po czym tchórzył niczym nastolatek.
- Co ty się tak ciągle obmacujesz po klacie? Boli cię coś? – Zaniepokoiła się w końcu Róża. Gospoś od jakiegoś czasu był dziwnie cichy i zamyślony. Czyżby miał zamiar po powrocie zerwać ich znajomość? Do jej serca wkradł się strach. Przywiązywała się do niego z każdym dniem coraz bardziej, nie wyobrażała już sobie życia bez niskiego śmiechu i niecierpliwych dłoni, błądzących po jej spragnionym bliskości ciele.
- Nieee… - zaczerwienił się gwałtownie - to taki dziwny nawyk. - Uciekł wzrokiem w bok, bojąc się, że go łatwo przejrzy. Chciał się oświadczyć jakoś oryginalnie i romantycznie, nie mógł się jednak zdecydować. Wszystko co wymyślił, wydawało mu się niegodne wybranki.
Część osób z tłumu, a było wśród niego wielu Polaków, którzy przyjechali do rodzin na wakacje, zaczęła się przysłuchiwać ukradkiem coraz ciekawszej konwersacji i tłumaczyć innym co się dzieje. Nieśmiały, przystojny mężczyzna i rezolutna kobieta stanowili naprawdę uroczą parę.
- Kręcisz, dobrze wiem, kiedy zmyślasz…- Zanim zdążył się odsunąć, wsunęła zwinna rączkę do kieszeni i wyciągnęła tajemnicze, aksamitne pudełko w kształcie serca. – To pierścionek! Jaki piękny! – Westchnęła i jak każda kobieta natychmiast go przymierzyła. Gdzieś w głębi jej duszy, nieśmiało pojawiła się nadzieja.
- Ee… no wiesz… miałem zamiar ci go dać, ale jakoś nie było okazji…- plątał się Zbyszek. – Chciałem, żeby to wypadło jakoś wyjątkowo i wszystko zepsułem.
- Niekoniecznie. – Róża posłała mu piękny uśmiech, w który włożyła całe swoje serce. -  W takim razie na kolana i ładnie poproś, a ja się będę zastanawiać, jak na bohaterkę porządnego romansu przystało.
- Tak tutaj, przy wszystkich? – Jęknął Zbyszek, widząc jak tłum Szkotów, zamiast patrzyć na scenę zrobił tył zwrot i zaczął gapić się na nich. Nawet tancerze zatrzymali się w pół kroku, nie wiedząc, co się dzieje.
- Dobrze się składa, będę mieć tabun świadków, jakbyś się jednak z czasem rozmyślił. – Popatrzyła psotnie na mężczyznę, który gruchnął z impetem na kolana. Otwierał i zamykał usta, ale trema całkowicie go sparaliżowała. Kobieca dłoń delikatnie dotknęła jego policzka, owionął go słodki zapach jej perfum i doznał olśnienia. Zadeklamował najlepiej jak potrafił nie spuszczając oczy z jej twarzy.

A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.

Rozdzwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
Wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.

Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.

Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezapominek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twą urodą.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy

- To było naprawdę piękne. – Wzruszona Róża otarła z oczu łzy. – Na co czekasz? - Tupnęła niecierpliwie nogą. Widząc kompletne niezrozumienie w oczach mężczyzny, po chwili dodała. – Jasne, że chcę swoją nieziemska urodą rozświetlać twoje życie. – Złapała go za koszulę, podciągnęła do góry i wycisnęła na jego ustach gorący pocałunek, ku uciesze zgromadzonej publiczności, która zaczęła klaskać i wiwatować. – A teraz kochanie pójdziemy do tego ogrodu pełnego zorzy… czy jak jej tam… trochę poświętować. Liczę zwłaszcza na te przymglenia i promienie, jakoś dobrze mi się kojarzą.
- Do zamku lady Agaty jest kawał drogi – westchnął mężczyzna, najchętniej natychmiast zacząłby ucztować. Zerknął łakomie na głęboki dekolt w białej bluzeczce, z którego na świat wyglądały dwie rozkoszne krągłości. Niestety musiał na razie obejść się smakiem.
- Ej ludzie, gdzie tu jest najbliższy hotel? – Rzuciła Róża w stronę chichoczącego tłumu. – Nie mam  zamiaru czekać tak długo! – Oczywiście natychmiast posypały się liczne propozycje. Szkoci gratulowali Zbyszkowi takiej gorącej kobiety i życzyli szczęścia na nowej drodze życia.

10 komentarzy:

  1. ,,Dzieci były jednak nadal dobrze pilnowane, Sean i Darek nie spuszczali ich z oczy, mając w pamięci ostatnie wydarzenia." ,,z oczu"
    Za kazdym razem kiedy piszesz o Kevinie po prostu sie tak rozczulam, piszesz o nim tak naturalnie, slodko, no fajnie. Jednakze nie podoba mi sie to, ze on jest przedstawiany w tak dorosly sposob. On ma dopiero 7 (?) lat, a zachowuje sie jak maly dorosly chlopiec. Ta milosc, uczucie jakie zywi do Bartka, ta zazdrosc co do Wojtka (wiem, dzieci bywaja zazdrosne). To sprawia, ze niestety jest troszke ,,zesztuczniala" postacia. Mimo wszystko go lubie :)
    Juz nie moge sie doczekac kiedy Krzysztof zaatakuje. Mam nadzieje, ze opiszesz to naprawde emocjonujaco, zreszta zawsze to robisz, wiec sadze, ze nie musze Ci tego pisac. Zawsze jest przynajmniej jeden rozdzial, przy ktorym sie wzrusze, prawie stanie mi serce, udusze sie ze smiechu, i wszystko dzieki Tobie. Idealnie Ci sie to udaje ;)
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieciaki jak zawsze urocze;) i tacy dorośli się wydają. Nasi narzeczeni świetne. Zauważyłam że w wielu twoich scenkach erotycznych występuje też pyszne jedzonko. Brakowało mi tylko Jarka bo go polubiłam ostatnio. Róża i Zbyszek bardzo bardzo romantyczni.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy9:08 PM

    Przeuroczy rozdział :)
    Oświadczyny Zbyszka wymiatają, jaki piękny wierszyk wymyślił :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy10:24 PM

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ten był zabójczy, dzieciaki są tak samo świetne, jak narzeczeni. Najbardziej chciałabym poczytać o Jarku i jego Alvaro. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej : )
    Informuję,że twój blog został nominowany do Liebster Award. ;D
    Więcej informacji tutaj:
    http://opowiadania-durarara-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy10:31 PM

    Ach, z naszego Kevina znów wychodzi zazdrośnik. A ten jego tata jakiś taki niedomyślny. O tym, żeby zapisać go do tej samej klasy co Bartek pamiętał, ale że nie pomyślał o przekupieniu dyrekcji, żeby przeniosła Wojtka do innej klasy. Normalnie foch ;)
    Nutella... Niech to diabli. Postawiłaś sobie za cel sprawić, żeby wszystko kojarzyło mi się z seksem i Twoim opowiadaniem? Bo jak na razie dobrze Ci idzie.
    Aghr. Ta Róża. Musiała oczywiście zauważyć, że Zbyszek coś ma w kieszeni. I nie byłaby sobą, gdyby nie wyjęła pierścionka. Mimo to oświadczyny były nie tylko niekonwencjonalne ale i urocze. Trochę nastrój zepsuła Róża drąc się, że musi jak najszybciej uprawiać seks z narzeczonym i szuka hotelu.
    Drobna uwaga, zaznacz, że wiersz, który deklamował Zbyszek jest autorstwa Kazimierza Przerwy - Tetmajera (o ile dobrze kojarzę). Cytowanie utworu bez wskazania autora jest zdaje się nielegalne.
    Pozdrawiam,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy3:51 PM

    Witam,
    wspaniale jednak wyszły te oświadczyny, Zbyszek bardzo długo się zastanawiał, aż w końcu sama Róża wzięła sprawy w swoje ręce.... mam wrażenie, że tak naprawdę Sean był głodny na Darka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń