piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 34

   Sean z Darkiem po wycieczce nad jezioro i błotnej kąpieli ruszyli prosto pod prysznic, starając się zostawić za sobą jak najmniej śladów. Nie chcieli się narażać swojej gospodyni. We włosach mieli pełno glonów, a na ubraniach próżno by szukać czystego miejsca. Rozebrali więc się w łazience i obaj weszli do szklanej kabiny.
- Czy w tym domu nie ma innej łazienki? Tu jest za ciasno na dwie osoby! – Burczał Darek, który nadal nie mógł się przyzwyczaić do tego typu poufałości. – Nie mogę nawet dosięgnąć gąbki! - W dodatku, od kiedy zamieszkali u lady Agaty, prawie nigdy nie byli sami. Zawsze ktoś z domowników lub ze służby kręcił się w ich pobliżu.
- Masz mnie, a ja zadbam o wszystkie twoje potrzeby. – Doktor wyszczerzył zęby i namydlił myjkę. Woda spływała po krzywiznach ciała chłopaka, znacząc kuszące ścieżki, powodując w jego sercu i umyśle słodki zamęt. Pochylił się nad nim i ukąsił delikatnie zębami dolną, wydatną wargę, po czym zaczął masować smukłe plecy nieznośnie powolnymi, zmysłowymi ruchami.
- To nie czas na takie igraszki, za chwilę wrócą dzieci – zaprotestował niezbyt przekonująco Darek. Duże dłonie, zbliżające się coraz bardziej do jego tyłka, sprawiły, że miał ochotę zamruczeć, niczym kot. Nieświadomie wypiął pośladki, a silne palce zacisnęły się na nich pożądliwie.
- Nie bądź taki... Pozwól chociaż na małe co nieco... - Ugryzł swoją ofiarę w szyję, zasysając się na niej, niczym wygłodniała pijawka.
- Odczep się, za kwadrans będzie kolacja, a wiesz, jak nasza gospodyni przestrzega pór posiłków! – Wił się, niczym węgorz, aż w końcu udało mu się uwolnić i uciec z kabiny. Pokazał język bulgoczącemu coś pod prysznicem łobuzowi, starając się nie patrzyć w jego stronę. Opalone na złocisty brąz, muskularne ciało w strugach parującej wody nawet najrozsądniejszej osobie mogłoby odebrać resztki silnej woli, a on przecież powinien dawać dobry przykład dzieciom i oczywiście bratu. Nie chciał, żeby doszło do sytuacji podobnej do tej z klaksonem. Literki BMW nosił potem ze dwa tygodnie odbite tuż nad pośladkami, a wszyscy się z niego nabijali, kiedy się tylko schylił. Jak on potem miał prawić młodemu umoralniające kazania? Otwierał usta z najlepszymi intencjami po jego kolejnym wybryku, a ten spryciarz Jarek gapił się wtedy na przeklęte literki, doskonale widoczne tuż nad paskiem spodni. Nie mógł więc wydobyć z siebie głosu, tylko otwierał i zamykał usta, a jego twarz robiła się purpurowa. Postanowił sobie wtedy porządnie się prowadzić, żeby nie dawać nikomu okazji do takich żartów.
- Wracaj, mały niewdzięczniku! A gdzie podziękowanie za ratunek?! – Doktor był twardy, jak skała i nie miał najmniejszej ochoty dogadzać sobie samemu. Paskudny drań najpierw kręcił przed nim tyłkiem, a teraz zwiał z łazienki, w dodatku całkiem nagi. – I tak cię dopadnę! Wszystko jedno, gdzie!
- Chciałbyś! – Mruknął Darek zza drzwi. Rano obiecał Róży przynieść z ogrodu trochę pomidorów na jakąś skomplikowaną sałatkę, którą chciała zaimponować lady Agacie. Pośpiesznie naciągnął dżinsy, ulubione tenisówki oraz byle jaki podkoszulek, dochodząc do wniosku, że grządka z warzywami była doskonałą kryjówką przed napalonym narzeczonym. Na szczęście sypialnia mieściła się na parterze, więc nie musiał się skradać długim korytarzem. Wyskoczył przez okno, lądując cicho na miękkiej murawie. Był całkiem ciepły jak na Szkocję, letni wieczór. Przez pierzaste obłoczki udało się nawet przedrzeć kilku nieśmiałym promieniom słońca. Park i ogród zajmowały ze trzydzieści hektarów dość urodzajnej ziemi, dlatego dopiero po kilkunastu minutach odnalazł grządki z jarzynami. Nazbierał do znalezionego pod drzewem koszyka pomidorów, rozejrzał się uważnie dookoła i odetchnął z ulgą. Najwyraźniej bez przeszkód umknął Seanowi. Był z siebie naprawdę dumny; pierwszy raz udało mu się zwalczyć pokusę. Zerknął w lewo i zobaczył wystające z ziemi, dorodne, słodkie marchewki, które były jego ulubionym warzywem. Nie chcąc zdeptać rosnącego obok koperku, na czworakach popełznął w kierunku upatrzonej zdobyczy. Właśnie włożył sobie do buzi wyjątkowo duży i smaczny okaz, kiedy poczuł na swoim pośladku znaną mu dobrze łapę. Natychmiast przestał chrupać, omal nie dławiąc się nieprzełkniętym kęsem.
- Mam cię, króliczku! – Doktor już od kilku chwil podziwiał jego tyłek w opiętych spodniach, który w takiej pozycji prezentował się wyjątkowo zachęcająco. Nie wyobrażał sobie żadnej ze swoich byłych dziewczyn, podgryzających takie brudne, pomarańczowe paskudztwo wprost z grządki. Jak każdy prawdziwy mięsożerca, żywił pogardę dla zielska. Jednak czołgający się na czworakach chłopak wydał mu się niezmiernie słodki, brakowało mu jedynie puszystej kitki.
- Ratunku! – Zdołał jedynie wydusić z siebie zaskoczony Darek, kiedy silne ramiona objęły go od tyłu w pasie. Ciekawska ręka natychmiast wkradała się pod koszulkę, obmacując pożądliwie jego brzuch i sutki.
- Nigdy nie robiłem tego w takim miejscu... - Naparł na chłopaka całym ciałem, tak, że wylądował twarzą w sałacie, z wypiętymi do góry pośladkami.
- Jesteś stuknięty! – Pisnął cicho, nie chcąc zwracać na siebie niczyjej uwagi. Co prawda, grządki były w odległym kącie ogrodu, ale nigdy nie wiadomo, kogo licho mogło by przynieść. Zręczne palce sprawnie poradziły sobie z guzikiem i zamkiem jego dżinsów.
- Jesteś bardzo twardym króliczkiem – stwierdził radośnie mężczyzna, zsuwając z niego spodnie i bezczelnie badając zdobyte tereny. – Kiedy z tobą skończę, będziesz dobrze przyprawionym, mięciutkim kąskiem. – Potarł kciukiem sączącego się penisa chłopaka.
-Jak to się stało, że tak skończyłem? – Jęknął Darek, czując zęby narzeczonego, testujące jędrność jego pośladków. Omal nie doszedł , kiedy dmuchnął mu w drgającą szparkę. Wiedział, że musi się pośpieszyć, bo obaj byli już na granicy spełnienia. Wspólny prysznic nie przeszedł bez echa.
- Nie waż się jeszcze niczego kończyć! – Sean z paskudnym uśmieszkiem ścisnął jego nabrzmiałego członka u podstawy. Z ust niezadowolonego chłopaka rozległo się warczenie. Z braku innego nawilżenia, postanowił pomóc sobie językiem, zagłębiając go w wilgotną ciasnotę.
- Ożesz ty...! – Darek dyszał coraz głośniej, w nosie mając, czy ktoś go usłyszy, czy nie. Narastające w nim podniecenie omal nie rozerwało go na strzępy. Czerwona mgła pożądania przysłoniła mu nie tylko oczy, ale i rozsądek. W tym momencie liczyła się tylko możliwość zaspokojenia palącego głodu, który w nim wzbierał z każdą chwilą bardziej i bardziej, omal nie doprowadzając chłopaka do omdlenia. – Przestań się ze mną bawić, durny sadysto! – Krzyknął ochryple.
- Czy o to ci chodziło? – Sean z tryumfującym błyskiem w oczach zanurzył się w chętne, drżące ciało, aż po same jądra. Nikt nigdy nie wzbudzał w nim takiej pasji, jak ten delikatny, młody mężczyzna. Płonął nie tylko jego każdy, najmniejszy nawet mięsień; dusza również pogrążała się w ogarniającym go słodkim szaleństwie coraz mocniej i głębiej, aż po samo dno.
- Mhm... oo...! – Skowyt Darka z pewnością słyszała cała okolica. Przez moment wydawało mu się nawet, że usłyszał czyjś spanikowany wrzask. Zaraz jednak zanurzający się w nim gorący penis Seana, odebrał mu resztki świadomości. Każde pchnięcie było celne i wprawiało jego ciało w rozkoszne wibracje, posyłało go na sam szczyt. W jego żyłach krążyła rozpalona do czerwoności lawa.
- O, tak... Krzycz dla mnie, skarbie! – Mężczyzna przyspieszył rytm i kilka sekund później plecy obu wygięły się w łuki, a usta wydały przeciągły jęk, oznajmiając spełnienie. Zmęczeni opadli na zagon szczypiorku, łaskoczącego ich po nagiej skórze długimi źdźbłami. Zwróceni ku sobie twarzami, wpatrywali się w swoje oczy. Świat był gdzieś tam, daleko, za falującym horyzontem. Takie chwile sprawiały, że wcale nie mieli ochoty do niego wracać. Dwa serca biły, niczym jedno, w wyjątkowo zgodnym rytmie.
- Masz pojęcie, jak bardzo cię kocham? – Zapytał cicho Sean, obdarzając chłopaka długim, czułym pocałunkiem.
- A masz pojęcie, jak ja kocham ciebie, ty stuknięty wielbicielu królików? –Wyszeptał mu na ucho Darek i wyciągnął spod siebie gniotące go w bok marchewki. - Twarde cholerstwo i narobiło mi siniaków, ale smakuje całkiem dobrze.
- Właściwie, mamy tu wszystko, czego potrzeba. – Doktor zerwał kilka liści sałaty i zaczął nimi wycierać skórę, wijącego się ze śmiechu chłopaka, ze spermy. – Niestety, chyba powinniśmy wracać. – Z daleka dobiegł ich gong, wzywający na kolację. 
Lady Agata nie tolerowała spóźnień, więc zerwali się z ziemi, pomagając sobie nawzajem pozapinać ubrania.
***
   Krzysztof mieszkał już w Pytlowicach od tygodnia i coraz lepiej wchodził w rolę kaleki, pozostającego pod czułą opieką młodej żony. Bynajmniej się nie ukrywał. Spacerował po miasteczku, pchany przez Lenę na wózku inwalidzkim. Przystojny mężczyzna wzbudzał we wszystkich przechodniach sympatię i współczucie, tym bardziej, że gdy do niego zagadywano, okazywał się bardzo sympatycznym i interesującym rozmówcą. Twarz Rosiczki była jego największym atutem, a dzięki pogodnym, niebieskim oczom, na które między innymi nieufny Darek dał się nabrać, prawie zawsze udawało mu się sprawić korzystne wrażenie i wyciągnąć z rozmówcy pożądane informacje. Mężczyznę te wypady wiele kosztowały; natarczywe szepty w jego głowie trudno było opanować, ale dzięki nim dowiadywał się sporo o swoim aniele. Kiedy jednak wracali do domu, za każdym razem wyżywał się na Lenie i traktował biedną dziewczynę, niczym potrzebny, ale niemile widziany sprzęt. Nieraz musiała umykać, aby nie oberwać pięścią. Jednak przyzwyczajona była od dziecka do takiego traktowania i nie widziała w nim niczego dziwnego; był to dla niej chleb powszedni. Szef gangu obiecał anulować jej za to dług, który zaciągnęła na operację oka swojej córeczki. Miała nadzieję, że cała akcja nie zajmie więcej, niż miesiąc. Dobrze wiedziała, że Krzysztof stał w organizacji blisko szczytu, a jego usługi były przez szefostwo oceniane niezmiernie wysoko. Ona sama uważała go za niebezpiecznego wariata oraz sadystę i każdy dzień zaczynała od modlitwy, aby czymś mu się nie narazić.
- Może chciałbyś... no wiesz... pobaraszkować w pościeli? – Odezwała się z wahaniem, widząc jego ponurą minę. Siedział od dłuższej chwili za stołem, raz za razem potrząsając głową z niewiadomych powodów. – Jesteś okropnie spięty.
- A kto chciałby wchodzić między nogi takiej wyobracanej suki?! – Warknął Krzysztof i rzucił w nią talerzem z kanapkami. Zaakceptował ją tylko dlatego, że jej zielone oczy odrobinę przypominały mu Darka. 

- Przepraszam, chciałam tylko pomóc... - Szepnęła, odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Więc się zamknij i spieprzaj do swojego pokoju. Twój pisk rani moje uszy; nie mogę się skupić. – Wziął do ręki ostry nóż i zaczął się nim bawić. Na jego wąskie usta wpełznął zimny uśmieszek. Zlustrował pobladłą dziewczynę oczami, które przypominały kryształki lodu, pozbawione emocji, niczym źrenice węża. – Albo zabawimy się po mojemu. Co powiesz na mały tatuaż na piersi?
- Aaa...! – Wrzasnęła przeraźliwie Lena, po czym umknęła z kuchni, tupiąc chodakami. Nawet na niej, która w swoim życiu widziała niejednego psychopatę, twarz mężczyzny wywarła przerażające wrażenie. Zaryglowała za sobą drzwi do swojej sypialni, dodatkowo barykadując je ciężką komodą.
Krzysztof przez jakiś kwadrans siedział nieruchomo, jakby czegoś nasłuchując, a potem zaczął intensywnie wpatrywać się w stojący naprzeciwko fotel.
- Widzisz, kochanie, ona nie jest nawet w połowie tak śliczna, jak ty. Masz o wiele piękniejszą, jasną skórę. Tobie zrobiłbym najpiękniejszy tatuaż na świecie, żebyś zawsze pamiętał, do kogo należysz. – Oblizał się pożądliwie, w swojej wyobraźni widząc szkarłatne rysy na delikatnych krągłościach. Wybrałby najcieńszy nóż, żeby wyrzeźbić wzór na kształtnych pośladkach chłopaka. Potem wtarłby w rany sporą garść soli, żeby powstały lśniące blizny. Ta rozkoszna wizja spowodowała, że poczuł w spodniach nieprzyjemną ciasnotę. Nie miał zamiaru jednak korzystać z usług tej plugawej dziwki. Musiał być czysty  dla swojego anioła.

***
   Jarek po awanturze z sąsiadami wrócił do swojego pokoju i po dokładnym przemyśleniu całej sprawy miał ochotę wrócić i podbić Henremu oko. Teraz, kiedy uwolnił się spod uroku czarujących dołeczków, zorientował się, że został wyprowadzony w pole przez zgrany duet - matka i syn. Każde z nich załatwiło swoje interesy, nie dopuszczając chłopaka do głosu i robiąc z niego niedorobioną sierotę z dzikiego kraju. Miał ogromną ochotę na mały rewanż. Mały, zadziorny diabełek w jego lewej kieszeni nie pozwolił mu odpuścić, co było by o wiele rozsądniejszym wyjściem. Włączył laptopa i zaczął wyszukiwać w Internecie czegoś, co skutecznie zniechęciłoby durnego lorda do zboczonych zabaw jego kosztem. Na stronie ,,Czarnych elfów” oraz ,, Ostrych Ogierów” z Torunia znalazł kilka całkiem zabawnych obrazków. Porad i komentarzy też pod nimi nie zabrakło, a przepastny strych zamku dostarczył mu wszystkiego, co potrzebował. W pokrytych pajęczynami kufrach znalazł wiele prawdziwych skarbów. Długa do ziemi, czarna peleryna, prawdopodobnie z ubiegłego wieku dopełniła stroju. Przećwiczył kilka wyzywających póz przed lustrem i ze stanowczą miną ruszył do sypialni Henrego. Ogromnie był ciekawy jego reakcji. Zapukał do drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział. Wszedł więc do środka; zapadał już zmierzch i w pokoju było dość ciemno. Mrok rozświetlała jedynie mała, nocna lampka, stojąca na stoliku nocnym. Z łazienki dobiegł chłopaka szum wody. Po chwili wyszedł z niej mężczyzna w samym szlafroku, z włosami nadal ociekającymi wodą. Podniósł głowę i zatrzymał się zdumiony na widok Jarka w niecodziennym stroju.
- Co to za maskarada? - Zapytał, podziwiając jego jasne loki, związane luźno czerwoną wstążką. Połyskiwały w nikłym świetle, niczym wypolerowane złoto.
- Doszedłem do wniosku, że czas załatwić sprawy między nami. – Rozpiął pelerynę, po czym rzucił ją na dywan, a Henry zaliczył kompletny opad szczęki. Skórzane spodnie opinały szczupłe, kształtne biodra, a szkarłatna, mocno dopasowana koszula podkreślała smukłą talię. W ręku jego słodki książę trzymał pejcz, którym niecierpliwie uderzał o swoje udo. Wyglądał, jak mały demon zemsty. Zielone oczy, zmrużone drapieżnie, niczym u dzikiego kota, patrzyły na niego wyzywająco.
- Zzałatwić...? – Wyjąkał, niepewny jak potraktować to niezwykłe zjawisko w swojej sypialni. Na wszelki wypadek cofnął się dwa kroki do tyłu. Czyżby chłopak się czegoś naćpał?
- Nie patrz tak na mnie, tylko zrzucaj ciuchy i bierz się do roboty! – Pejcz powędrował pod pasek, usiłując go rozpiąć. Jarek, widząc niepewność mężczyzny, nabrał odwagi. – Przecież tego właśnie chciałeś!
- Chciałem...? – Henry zaczął się zastanawiać, czy tak się objawiał słynny, polski temperament. Obawiał się, że, gdyby uległ pokusie, brat tego pięknisia obdarłby go ze skóry bez znieczulenia. Poza tym, jako dżentelmen musiał zachować klasę.
- Z twoim doświadczeniem raz dwa będzie po sprawie! – Pogładził pejczem świeżo ogolony policzek i zjechał nim na szyję swojej, coraz bardziej speszonej, ofiary. Zabawa zaczynała mu się podobać. – Wianek ostatnio zaczął mnie mocno uwierać, więc po co czekać?
- Ee...? – Mężczyzna klapnął na najbliższy fotel z nieelegancko otwartymi ustami. – Jakim znowu doświadczeniem? – Do czegoś takiego człowiek powinien się przygotować, stworzyć atmosferę, obejrzeć parę pornosów, aby się nie zbłaźnić. Co innego całowanie się do utraty tchu, a co innego pójście do łóżka.
- No, przecież sam opowiadałeś, ile to nie miałeś dziewczyn i chłopaków! Ponoć lecieli do ciebie, niczym pszczoły do miodu. – Jarek zbliżał się do niego powoli, kołysząc biodrami. - Gdzie się podział ten pewny siebie uwodziciel? - zachichotał w duchu.
- Wiesz... hm... - plątał się w zeznaniach Henry, a jego policzki pokrył ciemny rumieniec. Omal nie zapadł się pod ziemię z zażenowania.– To nie do końca prawda. Owszem, były buziaki i przytulanki...
- Czy ty, angielska różyczko, chcesz mi w ten pokrętny sposób powiedzieć, że nigdy tego nie robiłeś? – Tym razem to Jarek miał nieco ogłupiałą minę. Stworzył w swojej wyobraźni obraz niemal Casanowy, który przeleciał, niczym wschodni wiatr, każdego chętnego w całej Brytanii, razem z przyległościami, a tu taka niespodzianka! Kiedy przyszło do czynów, okazał się nieśmiały, niczym panienka z okienka. - Czyli jesteś tak samo zielony, jak ja? A udawałeś takiego amanta! – Chłopak nie wytrzymał; osunął się na dywan i zaczął się śmiać na cały głos. Ten zarozumiały głupek prędzej by pękł, niż się przyznał do dziewictwa. Dopiero wzięty z zaskoczenia powiedział prawdę. – Niezły z ciebie aktor! – Wił się chłopak, trzymając się za brzuch.
- Nie porównuj mnie do siebie, na pewno nie aż tak! – Nadął się Henry, rzucając mu bure spojrzenie. – I nie mów o mnie, jak o kwiatku, nie jestem jakąś dziewczyną, wzdychającą przy świetle księżyca.
- Mój ty niewinny pluszaczku, nie bój się, będę delikatny! – Nieznośny Jarek podniósł się, zupełnie zapomniał po co tutaj przyszedł, uklęknął u stóp nadąsanego mężczyzny i pocałował go znienacka w usta.
- Przegiąłeś! – Nieśmiałość przeszła mu, jak ręką odjął. Całowanie, to było coś, w czym czuł się nader pewnie. Objęci w pół, sturlali się na podłogę, nie odrywając od siebie zachłannych ust. Skórzane spodnie skrzypiały, niemiłosiernie miętoszone pożądliwą dłonią.
............................................................................
Betowała Oliwia

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Scena w grządkach z warzywami dość zabawna. Obaj są siebie warci he he. Krzysztof mnie przeraża coraz bardziej swoim szaleństwem i mam nadzieję, że ktoś go rozpozna i da cynk policji. Jarek z Henrym też ścigają się w pomysłowości. Ten pejczyk he he...
    Weny życzę i czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorko kochana!
    Twoją czytelniczką i wierną wielbicielką Twojego talentu komediowego jestem od dość dawna, choć dopiero dzisiaj brak komentarzy pod odcinkiem sprowokował mnie do ujawnienia się (tak, w "między czasie" pojawił się koment) :)
    Twoje opowiadania są przesłodkie! Tak bardzo optymistyczne... A przy tym nieodparcie śmieszne - i jeśli chodzi o postacie, o ich zachowanie, o ich język: swobodnie posługujesz się różnymi rodzajami komizmu, gratuluję! Jak dopada mnie chandra, to najlepszym (i najprzyjemniejszym) sposobem na poprawę humoru jest przeczytanie któregoś opka, albo przynajmniej bieżącego odcinka...
    Skąd bierzesz natchnienie do wymyślania takich zwariowanych przygód? Są świetne!
    Jeśli chodzi o niedociągnięcia, to najbardziej rzuca się w oczy popularny (niestety) błąd: oboje.
    Oboje to para mieszana, on + ona. Dwaj faceci to oni OBAJ, ich/im OBU, z nimi OBOMA.
    Reszta w miarę się trzyma pionu.
    Życzę dalszego entuzjazmu do pisania, wiele czasu i mnóstwa Weny!
    Pozdrawiam serdecznie, ios

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło usłyszeć, że poprawiłam komuś humor. To dla mnie wielki komplement. A natchnienie daje samo życie. Ludzie najczęściej nawet nie zdaja sobie sprawy, jak się nieraz komicznie zachowują.

      Usuń
  3. W takim momencie. Torturujesz mnie.
    Świetne.
    Dużo weny.
    Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Akapit Krzysztofa mnie przeraził. To napięcie, te jego palny... Jestem ciekawa czy jeszcze dopadnie Darka.
    Jarek też niezły ale chyba nie wie do końca w co się teraz wpakował. Mam nadzieję że będą w końcu parą.
    Narzeczeni jak zawsze słodcy
    Dużo dużo weny i chęci

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! Jak mogłaś mnie nie poinformować o notkach? No jak? Dobrze, że zajrzałam i mogłam przeczytać.
    Nu nu nu! Do tego zakończyłaś w takim momencie! Buuu T_T
    Coraz bardziej podoba mi się parka Jarek x Henry <3
    Auć xD haha Ktoś tu był zazdrosny o swojego narzeczonego! <3 Dobra robota diabełki! ;3
    Konkurencji trzeba się pozbywać:D
    Króliczek Darek był bardzo uroczy <3 Ich miłość kwitnie, aż im zazdroszczę.
    Martwi mnie Rosiczka, już dotarł na miejsce i czatuje na Darka :( Błagam nie skrzywdź nikogo <3
    Twoja zapracowana Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy9:13 PM

    Czemu w takim ciekawym momencie przerwałaś? Mam nadzieję, że następny rozdział zacznie się od tej sceny, ale wyobraziłam sobie minę Henrego i myślę, że była zabójcza,gdy ujrzał Jarka xD
    A Krzysztof powinien szybko zniknąć, bo nie chcę żeby skrzywdził Darka
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy9:54 PM

    Br.M.S kiedz nexty

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy11:43 PM

    Obstwiam, że 22 sierpnia. Naprawde nietrudno odliczyć 2 tygodni.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy10:06 PM

    Jednak nie, bo Znamię Ciemności. BI Więc pewnie za jakiś tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy8:20 PM

    Witam,
    kuszenie, kuszenie, kuszenie Seana przez Darka w końcu znalazło swój finał w polu marchewek, Jarek nieźle się odegrał na Henrym, niepokoi mnie Krzysztof i ta jego obsesja....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy10:30 PM

    Ten rozdział to właściwie jedna wielka scenka. Najpierw Sean molestował Darka, później... Jarek Henry'ego! Tego, przyznam szczerze, się nie spodziewałam. Ciekawe tylko, w jaki sposób skończy się ta jego prowokacja.
    Czekam na więcej i niniejszym oznajmiam, że przez Ciebie jeszcze długo będę dziwnie się czuła patrząc na marchewkę ;)
    Ariana

    OdpowiedzUsuń