piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 33

  Lady Agata nie cieszyła się zbyt długo wizytą u przyjaciółki. Obie panie rozsiadły się na tarasie, gdzie złociste promienie delikatnie przeświecały przez liście rozłożystego kasztana. Jako Szkotki z jasną karnacją oraz skłonnością do piegów bardzo dbały o swoją cerę i unikały letniego słoneczka. Ledwie zdążyły wypić popołudniową herbatkę i podgryźć kilka ciasteczek, wymieniając smakowite miejscowe ploteczki, gdy rozdzwonił się telefon. Lady Agata przez chwilę go ignorowała, ale w końcu nie wytrzymała i wcisnęła słuchawkę.
- Witam miłą sąsiadkę – rozległ się w niej głos lorda Charlesa, obrzydliwego nudziarza i moralizatora, którego unikała niczym ognia.
- Jeśli to nic ważnego proszę zostawić wiadomość, jestem w trakcie spotkania biznesowego. - Mrugnęła do przyjaciółki.
- Oczywiście, że problem jest bardzo poważny – Mężczyzna niestety nie dał się zbyć. – Podobno w pani domu mieszka jakiś dziki obcokrajowiec, który ciężko poturbował mojego syna i jego dwóch kolegów. Pragnę wyjaśnić tę nieprzyjemną dla nas obojga sprawę.
- Skoro pan musi... – westchnęła ciężko kobieta. Niestety jej przewidywania się sprawdziły. Rozpuszczeni, mazgajowaci paniczykowie zamiast honorowo załatwić sprawę, oczywiście poskarżyli się tatusiom.
- Przyjdziemy wieczorem. Nie chcę, żeby między nami doszło do jakiegoś nieporozumienia. Od lat nasze rodziny żyją w zgodzie i mam nadzieję, że tak pozostanie...- Za tymi uprzejmymi słowami kryła się zawoalowana groźba. Upierdliwy arystokrata był bardzo ustosunkowany i rzeczywiście mógł narobić jej kłopotów.
- W takim razie spotkamy się o dziewiętnastej. Proszę zabrać ze sobą uczestników tej bójki. – Uśmiechnęła się do siebie, bo coś właśnie przyszło jej do głowy.
- Do zobaczenia. – Lord Charles nie miał zamiaru pozwolić, by jakiś pospolity smarkacz pomiatał jego jedynakiem. Wyobraził go sobie jako wielkiego, umięśnionego draba z gęstą brodą, bardziej przypominającego niedźwiedzia niż człowieka. Uważał, że Brytyjczycy to naród wybrany, by cywilizować takich barbarzyńców.
***
   Kobieta nie miała wyjścia i musiała wcześniej wrócić do domu, by przygotować wszystko na przybycie sąsiadów. Nie chodziło tu o dom, który zawsze błyszczał niczym klejnot w koronie królowej. Dobrze opłacana i traktowana służba utrzymywała go na najwyższym poziomie. Trzeba było wtłoczyć do upartej głowy Jarka kilka podstawowych zasad postępowania z takimi zarozumiałymi osobnikami jak lord Charles. Oczywiście nigdzie nie mogła go znaleźć, zniknął też Henry i to właśnie naprowadziło ją na trop. Zastała obu zaginionych całujących się ogniście w ciemnej wnęce na końcu korytarza. Wielka palma zasłaniała ich bardzo skutecznie przed oczami ciekawskich. Przez chwilę przyglądała im się z rozbawieniem zastanawiając się, jak szybko może liczyć na wesele. Nie było jednak czasu do stracenia, godzina spotkania zbliżała się wielkimi krokami.
- Yhm...yhm... ! - Spróbowała zwrócić na siebie uwagę, ale niczego nie wskórała. Chłopcy byli tak zajęci sobą, że zapomnieli o całym świecie. Podeszła więc bliżej, stając dosłownie pół metra przed obściskującą się parą. – Nie chciałabym przeszkadzać w robieniu mojego wnuka, ale mamy sytuację kryzysową...- zaczęła ostrożnie. Jak przewidziała gwałtownie od siebie odskoczyli i wytrzeszczyli na nią oczy. Policzki mieli czerwone niczym pomidory, a oczy nadal błyszczące i niezbyt przytomne.
- Och...- Jarek zawstydzony do granic możliwości ukrył płonącą twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia co mu odbiło i jak mógł się tak zapomnieć. Chwilę wcześniej gotów był oddać się temu mężczyźnie tu i teraz. Matka Henrego wzbudzała w nim nieodmiennie trwogę. Na uwagę o dzieciach omal nie zapadł się pod ziemię. Na szczęścia kobieta wyglądała na bardziej rozbawioną niż rozgniewaną.
- Mamo! – Henry natomiast spojrzał na rodzicielkę groźnie. Wykazała się wyjątkowym brakiem taktu.
- No co, mamo! Dokończycie innym razem! – Rzuciła beztrosko. – Jeśli tylko obiecacie mi wnuka, zostawię wam dom do wyłącznej dyspozycji. Mogę wyjechać nawet na miesiąc do Afryki. Ale najpierw musimy coś załatwić! – Wskazała na drzwi do salonu. Chłopcy wymienili spojrzenia, najwyraźniej dochodząc do identycznego wniosku. Z upartą kobietą nie warto było dyskutować, zgodnie powlekli się za nią, nie odzywając się już ani słowem. Ich dłonie bezwiednie się odszukały, nawzajem dodając sobie otuchy.
***
   Dwie godziny później wszystko już było dopięte na ostatni guzik. Jarek zmuszony ponownie do włożenia tradycyjnej spódniczki, siedział sztywno na kanapie zaciskając kurczowo kolana i rzucając uśmiechniętemu Henremu wrogie spojrzenia.  Drań specjalnie zajął miejsce w fotelu naprzeciwko, pilnie wypatrując momentów, kiedy nieprzyzwyczajony do kiltu chłopak zapominał o swoim stroju i mógł się pogapić na zgrabne uda. Przyłapany na podglądaniu już dwa razy dostał od niego poduszką. Nie przeszkodziło mu to bynajmniej zerkać dalej. Jarek pełen skruchy za poranną bójkę, poinstruowany przez lady Agatę nie śmiał zmienić miejsca, ale przysiągł sobie, że po zakończeniu całej awantury udusi wstrętnego zboczeńca. Tym bardziej, że od tych gorących spojrzeń czuł jakieś dziwne ściskanie w dołku, a pewna część ciała zaczynała budzić się do życia, co jeszcze bardziej go zdenerwowało.
- Drogie dziecko, tylko spokojnie. Nie zapomnij, co ci mówiłam. – Lady Agata z przyjemnością patrzyła na chłopaka. Wyglądał jak młodziutki książę ze starych legend o anielskiej twarzy i smukłej, powabnej figurze, pięknie podkreślonej przez szkocki strój. Dała mu do ręki miejscową gazetę, z widocznym z daleka artykułem o schronisku dla zwierząt. Zamierzała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. – Siedź prosto, oczy spuszczone, mina smutnego jelonka Bambi. Od czasu do czasu zatrzepotaj rzęsami i postaraj się zapanować nad swoim temperamentem. Najlepiej wcale się nie odzywaj. – Pouczała go kobieta, poprawiając mu włosy, tak, że opadały złocistą burzą loków na lewe ramię. – Idealnie. Postaraj się nie wypaść z roli skrzywdzonej niewinności.
- Faktycznie cukiereczek z niego, musi tylko jeszcze przestać warczeć! - Henry zmrużył oczy, bo właśnie kraciasta spódniczka pojechała do góry i na świat wyjrzało gładkie udo.
- Masz go wspierać, a nie prowokować! – Pogroziła mu matka.
- Proszę się nie martwić, dam sobie radę – Jarek uśmiechnął się słodziutko, niczym młoda mniszka na swojej pierwszej przepustce i znienacka walnął Henrego ostatnią poduszką, która mu została prosto w nos. Nie spodziewający się ataku mężczyzna gwałtownie odchylił się do tyłu i poleciał na podłogę razem z krzesłem z głośnym łomotem.
- Tego właśnie powinieneś unikać. – Lady Agata poruszyła kilkakrotnie ciemnymi brwiami w zabawnym geście. – Trzeba przyznać, że masz naprawdę niezłego cela i pewną rękę. Musisz zagrać ze mną w golfa.
- Mamo! Coś ci się pomyliło, to ja jestem twoim jedynym synem! – Jęknął Henry, zbierając z posadzki swoje potłuczone szczątki. – Powinnaś mnie pożałować i podmuchać siniaki!
- Jak ładnie poprosisz, Jarek później na pewno chętnie to zrobi.  – Kobieta machnęła na niego lekceważąco ręką. – Czyż nie wygląda na anioła? 

- Prędzej piekło zamarznie! – Wyburczał pod nosem jasnowłosy anioł, drapiąc się intensywnie po nogach, bo stuprocentowa wełna gryzła go niemiłosiernie, powodując intensywne swędzenie.
***
   Nie musieli długo czekać, punktualnie o dziewiętnastej do salonu wszedł lokaj oznajmiając gości. Przybyli większą grupą niż się spodziewali gospodarze. Każdy z trzech poszkodowanych w bójce chłopaków był w asyście ojca. Przewodził im oczywiście sir Charles, z wyjątkowo nadętą i uroczystą, nawet jak na niego, miną. Wyraźnie było widać, że czuł na swoich barkach ciężar powierzonej mu misji.
- Droga pani, my jako ojcowie pozwoliliśmy sobie na tę wizytę w trosce o nasze dzieci. Podobno przebywający w pani domu dziki młodzieniec z dalekiego kraju napadł na naszych potomków, omal nie robiąc z nich kalek. – Ciągnął z powagą i godnością sędziego Sądu Najwyższego.
- Nie sądziłam, że trzeba aż takiej pompy do wyjaśnienia dziecinnej sprzeczki. – Kobieta zadarła dumnie głowę i zmierzyła mężczyzn tak chłodnym wzrokiem, że zadrżeli. Nawet sir Charles przerwał na chwilę swój wywód, najwyraźniej ćwiczony wielokrotnie przed lustrem. – Proszę się nie krępować, niech pan kontynuuje...
- Może opowiem całe zajście, żeby pani zrozumiała nasze oburzenie. Chłopcy spokojnie sobie rozmawiali nieopodal północnej bramy do pani posiadłości. Ten barbarzyńca wyszedł im naprzeciw, najpierw zaczął naśmiewać się z piegów mojego syna, a kiedy ten zwrócił mu grzecznie uwagę, rzucił się do ataku niczym siedem furii. Biedny Filip od czasu tej bójki trzymał się za brzuch i jęczał, musiałem z nim jechać do szpitala na ostry dyżur. – W tym momencie rudzielec stęknął przejmująco. - Edward omal nie stracił oka. - Wskazał na ciemnowłosego, otyłego chłopaka, który rzeczywiście miał spore limo na prawym policzku. – A Clod kuleje i musi siedzieć na poduszce, dotkliwe potłukł sobie kość ogonową.
- Rzeczywiście, same kaleki. – Stwierdzenie lady Agaty wyrażało bardziej drwinę niż współczucie.
- Nie może pani pozwolić, by po okolicznych drogach grasował jakiś osiłek i bił kogo popadnie. - Zakończył swoje przemówienie, a pozostali mężczyźni mu przytaknęli. Z namaszczeniem złożył dłonie na wydatnym brzuchu.
- Hm... Cóż mogę dodać? Oto potężny bandyta Jarek, który jedną ręką załatwił trzech rosłych chłopaków. – Odsunęła się na bok, by wszyscy mogli zobaczyć niebezpiecznego potwora.
- Witam panów. – Chłopak skinął wszystkim grzecznie głową, stając skromnie u boku swojej gospodyni. Ze spuszczonymi wstydliwie oczami i zarumienionymi policzkami wyglądał jak nieletnia dziewica ze starych romansów, która właśnie opuściła pensję dla dobrze urodzonych panienek. Skubał z niewinną miną koniec swojego kucyka, jakby nie śmiejąc spojrzeć na takich wytwornych dżentelmenów.
- Czy on wam wygląda na gladiatora?! To prawie dziecko w dodatku sierota, z całej rodziny pozostał mu tylko starszy brat! – Potoczyła groźnym wzrokiem po zaskoczonych mężczyznach. Butni na początku angielscy młodzieńcy, którzy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy schowali się przezornie za plecami ojców.
   Tymczasem Henry, tak jak kazała mu matka wspierał Jarka ze wszystkich sił. Oczywiście zrobił to po swojemu. Stanął za jego plecami, wywracając oczami podczas nudnego wywodu sąsiada. Gdyby zaszła taka potrzeba miał zamiar rzeczywiście zainterweniować. Bardziej jednak zainteresowała go smukła szyja chłopaka, na której chętnie zostawiłby kilka swoich śladów. Zaczął rysować zawiłe wzorki na jego plecach, a potem uśmiechnął się pod nosem i zawijasy przeszły w napisy. Był jednak święcie przekonany, że ofiara żartu nie zdoła tego odczytać.
,, Masz seksowną dupcię. Chciałbym, żebyś mnie objął tymi zgrabnymi nogami. Mogę wpić się w tą kuszącą szyję? Jeśli złapię cię za pośladek zaczniesz piszczeć?” – Skrobał pracowicie tym podobne głupstwa, doskonale się przy tym bawiąc. Dobrze wiedział, że matka załatwi sprawę bijatyki po mistrzowsku i nie było sensu się wtrącać.
- To ma być ten wściekły barbarzyńca, z ogromnymi barami i rękami jak łopaty?! – Zapytał ojciec blondyna i położył ciężko dłoń na ramieniu syna. – Czy wy coś piliście w tych krzakach?
- Ależ papo, wiesz, że przysięgałem nie robić tego do dwudziestki! Nie ufasz własnemu dziecku? – Oburzył się chłopak, wymieniając przerażone spojrzenie z kolegami.
- Może nie powinien? Wydaje mi się, że niektórzy tutaj mają bujną wyobraźnię. - Zwróciła się do niego lady Agata. – Ja znam zupełnie inną wersję porannych wydarzeń, nawet mam na to dowody. – Wyciągnęła swoją komórkę i podała sir Charlesowi. Na zdjęciach wyraźnie było widać trzech chłopaków znęcających się nad małym kociakiem, rudzielca podwijającego rękawy i szykującego się do bójki, a potem całą rozjuszoną gromadę biegnącą za uciekającym Jarkiem, tulącym do siebie zwierzątko. Oczywiście zapobiegliwa kobieta usunęła te, najbardziej kompromitujące jej przyszłego zięcia.
Mężczyzna poczerwieniał, jakby miał wybuchnąć i bez słowa podał telefon pozostałym. Po chwili atmosfera w salonie diametralnie się zmieniła. Każdy z nadopiekuńczych tatusiów, wcześniej święcie przekonanych o ogromnej krzywdzie, jaka spotkała ich potomków, teraz trzymał swojego syna w krzepkim uścisku sapiąc gniewnie i ciskając oczami gromy.
- Yhm... yhm – odchrząknął sir Charles. - Przepraszamy drogą sąsiadkę za zamieszanie, już my się rozprawimy z tymi obwiesiami.  Oczywiście zrekompensujemy chłopcu i szanownej pani wszelkie nieprzyjemności. – Ukłonił się uroczyście. Widać było, że z trudem panuje nad swoim gniewem i najchętniej sprałby swojego jedynaka na oczach wszystkich.
- Oczywiście milordzie sprawa zostanie między nami. Moje schronisko pilnie potrzebuje nowych wybiegów. – Lady Agata skinęła mu głową z tryumfalnym uśmieszkiem. Wszystko poszło idealnie po jej myśli. Sąsiedzi szybko się pożegnali, poganiając przed sobą swoich synów, szybko opuścili salon. Dawno nie czuli się tacy upokorzeni, chłopakom szykowało się lanie stulecia.
   Jarek przez cały czas awantury stał nieruchomo, na przemian blednąc i czerwieniejąc. Nawet nie próbował włączyć się do dyskusji, choć pierwotnie taki miał zamiar, mimo upomnień lady Agaty. Chciał wygarnąć tym nadzianym bubkom, co o nich myśli. Henremu udało się jednak skutecznie temu zapobiec, pisząc zboczone bzdury na jego plecach. Chłopak odczytał każdziuteńkie słowo i wydawało mu się, że palą go nie tylko uszy, ale i cała skóra. Pod koniec całej awantury przypominał już imbryczek z wrzącą wodą, gorąca para uchodziła mu wszelkimi porami. Kiedy tylko za gośćmi zamknęły się drzwi, odwrócił się i rzucił na Henrego, który poleciał do tyłu na fotel, a rozjuszony Jarek wylądował mu na kolanach.
- Ty zakało arystokracji, ja tu załatwiałem ważną sprawę , a ty myślisz jedynie jak mi się dobrać do spodni! – Już miał złapać drania za szyję i udusić, kiedy jego dłonie napotkały przeszkodę, w postaci zaprzyjaźnionej pary rąk. Palce ściśle się ze sobą splotły, nie pozwalając na żadne manewry. – Myślisz, że będę piszczeć jak dziewczyna, kiedy raczysz złapać mnie za tyłek?! – Warczał mocno wkurzony. 
Tymczasem Henry przybrał niewinny wyraz twarzy, postanawiając iść w zaparte.
- Coś ci się pomyliło, ja ci tylko masowałem plecy, widząc jaki jesteś zdenerwowany.
- Czyli to tylko moja bujna wyobraźnia? – Jarka o mało szlag nie trafił na taką bezczelność. Zapomniał zupełnie o lady Agacie, która z rozbawieniem przysłuchiwała się sprzeczce.
- Sam powiedziałeś. – Mruknął mężczyzna. – Wiesz, czasami jak się czegoś bardzo pragnie, to miewa się takie halucynacje.
- Więc według twojej zboczonej teorii, marzę, żebyś pomacał mój tyłek? – Zielone oczy zamieniły się w dwie błyskawice.
- No cóż, nie chwaląc się całkiem przystojny ze mnie facet, do tego dobrze sytuowany i do wzięcia. Masz niezły gust skarbie. – Henry nie umiał sobie odmówić drażnienia się z tym słodziakiem. Gdyby nie matka, schrupałby go w całości. Uśmiechnął się promiennie i objął mocniej chłopaka, aby nie spadł.
- Nie ma jak skromność co? – Z Jarka uszła cała złość na widok dołeczków malujących się na twarzy bezczelnego łobuza, usiłującego mu zrobić wodę z mózgu.
- Postarajcie się nie zepsuć tego fotela dzieci, to antyk i jest sporo wart – wtrąciła się niespodziewanie lady Agata. – Nie będę wam przeszkadzać we flirtowaniu. - Ruszyła do drzwi.
- My nie flirtujemy! – Rozległ się za nią zgodny chór.
- No to w bzykaniu. Chyba tak to się teraz nazywa? Pewnie ma coś wspólnego z kopulującymi pszczółkami - dodała beztrosko.
- Mamo! Nie zapominaj, że jesteś damą! – Jęknął załamany Henry. Rodzina to jednak paskudny wynalazek, zwłaszcza jeśli była ostrodzioba i przesadnie domyślna.
- Damy są przereklamowane kochanie, mamy dwudziesty pierwszy wiek. Nie bądź taki staroświecki! – Oczywiście musiała mieć ostanie słowo.
***
    Róża i Zbyszek bawili się całkiem dobrze na wycieczce do ZOO. Dzieciaki nastraszone przez doktora były bardzo grzeczne. Biegały od klatki do klatki, a buzie ani na chwilę się im nie zamykały. Zadawały miliony pytań na które dorośli nie zawsze umieli odpowiedzieć. Wszędzie chodziły razem, trzymając się za ręce, niczym dwaj wyjątkowo zgodni, kochający się bracia. Wiele osób brało Różę i Zbyszka za przykładne małżeństwo, spędzające wolny czas w parku i przystawało, gratulując dobrze wychowanego potomstwa. Kwitowali takie uwagi uśmiechami, dobrze wiedząc co potrafią te dwa małe urwisy.
   W końcu zmęczeni chłopcy poprosili o lody. Kevin pomógł przyjacielowi rozłożyć na kolanach papierową serwetkę, aby nie pobrudził sobie ulubionych spodenek. Usiedli na ławeczce, obok nich stanęła kobieta z maluchem w ich wieku, wpatrującym się szeroko otwartymi oczkami w Bartka. Widać ujęły go rzadko tutaj spotykanie jasne włosy i błękitne oczy, a dźwięk obcego, szeleszczącego języka zaciekawił.
- Ale gołąbeczki. - Zachwyciła się chłopcami korpulentna Szkotka. Jej synek ciągle kłócił się z kuzynostwem, często dochodziło do bójek. Widok tak zgodnych i kochających się dzieci był balsamem na jej skołatane nerwy.
- Niezupełnie – odezwała się Róża - każde z nich ma małego diabełka za skórą. 
Nagle milczący dotąd maluch, prawdopodobnie pod wpływem bliskości matki, nabrał odwagi i podszedł do Bartka.
- Jestem Dylan. Chcesz chipsa?- 
- Dziękuję – uśmiechnął się do nieznajomego i poczęstował się przekąską, tamten aż poczerwieniał z zadowolenia i usiadł obok. Był z siebie bardzo dumny. Udało mu się zwrócić na siebie uwagę ślicznego chłopca.
- Ożenię się z twoim bratem! - Oświadczył stanowczo, patrząc na Kevina.
- Ale ja już mam narzeczonego- zaprotestował nieśmiało Bartek. – Popatrz,  mamy nawet obrączki! – Podsunął mu pod sam nos swoją i przyjaciela rękę.
- Nie można brać ślubu z rodzeństwem! – Wyjaśnił mu z zarozumiałą miną Dylan. – Zresztą będę lepszym mężem od tego rozczochranego! – Wskazał na kręte włosy rywala. - Mamy w domu kucyki, pozwolę ci pojeździć na najładniejszym. – Próbował skusić blondynka, którego wysoki głosik skojarzył mu się z dyndającymi na wietrze dzwoneczkami.
- On nie jest moim bratem, tylko sąsiadem. – Próbował wyjaśnić nieporozumienie.
- A ja mam loda i zaraz ci go włożę do nosa! - Zdenerwował się jak zwykle łatwopalny Kevin i spełnił swoją groźbę, zanim ktokolwiek zdążył zainterweniować. Przeraźliwy ryk Dylana słychać było na całe ZOO.
- Gołąbeczki co? – Zbyszek wziął pod pachą rwącego się do bitki chłopca. Mały łobuziak koniecznie chciał dokończyć dzieła zniszczenia i ostatecznie pognębić rywala, który okazał się zwyczajną beksą, chowającą się za spódnicą mamy. Róża zrobiła to samo z Bratkiem, ze zdumieniem w niebieskich oczach przyglądającemu się całej awanturze. Pożegnali się ze zmartwioną Szkotką, której marzenia o dziecku idealnym legły właśnie w gruzach, i ruszyli do wyjścia z parku. Na dzisiaj mieli naprawdę dość wrażeń.

                                     Bartek czyli Bachorus Paskudus Śliczny

                                  Kevin czyli Bachorus Paskudus Wielki


25 komentarzy:

  1. Yaoistka^^12:18 AM

    ale te zdjęcia na końcu cudowne <3 Rozdzialik mega słodki, jak dla mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotkanie z sąsiadami wyszło nieźle a Jarek jest wspaniałym aktorem.
    Rozdział króciutki ale zdjęcia na końcu rekompensują wszystko.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ale szopa 0.0 ale i tak są słodcy.. blagam daj Jarka i Henrego. Bo mnie nerwy puszczają. Normalnie muszę "zobaczyć" jak znów się całują

    OdpowiedzUsuń
  4. maxiii12:29 PM

    Śliczne... Cód, miód i orzeszki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy1:06 PM

    Hey There. I found your weblog the use of msn. This
    is an extremely neatly written article. I'll make sure to bookmaqrk it and come back too read more of your
    helpful info. Thank you for the post. I will definitely comeback.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jarek i Henryk są wspaniałą parą. Lady Agata to szczwana bestja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy9:00 AM

    Myslalam, ze Kevin jest bedzie slodszy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przebiegłość Lady Agaty kładzie lisy na łopatki he he. No cóż, wizyta tatusiów ze skrzywdzonymi książętami popsuły szyki jej i chłopcom skrytym w kącie za palmą ^^ Nie powiem, agentka z niej świetna.
    Wizyta w ZOO oczywiście nie mogła skończyć się lepiej. Dzieci zawsze muszą psotnie zwieńczyć dzień dorosłym he he.
    Chłopcy na zdjęciach są boscy ^^
    Rozdział lekki i zabawny. Już nie mogę się doczekać kolejnego, dlatego życzę dużo weny i wolnego czasu. No i chłodniejszych dni, bo w te upały to można jedynie wegetować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy6:22 PM

    Very quickly this website will be famous amid alll blog visitors,
    due to it's fastidious articles

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy7:32 PM

    I do not know whether it's just me orr if perhaps everyone else experiencing issues with your
    website. It seems like some of the written text within your
    content are running off the screen. Can someone else please comment and let me
    know iif this is happening to them as well? This could be a
    problem with my internet browser because I've had this happen before.
    Kudos

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy7:38 PM

    Yes! Finally someone writes about sextreffen finden.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy7:53 PM

    Awesome blog! Is your theme custom made or did you download itt from somewhere?
    A theme like yours with a few simple adjustements would really make myy blog shine.

    Please let me know where you got your design. Cheers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Design of my all blogs was created by my friend Michael.Gimp

      Usuń
  13. Anonimowy8:00 PM

    I like the valuable information you provide for your articles.
    I'll bookmark yur weblog and test agajn herre regularly.
    I'm rather certain I will learn a lot of new stuff
    right right here! Best of luck for the following!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy8:22 PM

    Doczekałam się. <3

    Henry i Jarek to perfect para. ; dd

    Zapraszam: http://wizje-rudej.blogspot.com

    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy8:00 PM

    It's remarkable to visit this web page and reading
    the views of alll cplleagues regarding this post, while I am also keen of getting
    know-how.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy8:01 PM

    Ridiculous quest there. What happeened after? Take care!

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy8:04 PM

    This design is wicked! You obviously know how to keep a reader
    amused. Between your witt andd your videos, I wwas almost moved to start my
    own blog (well, almost...HaHa!) Wonderful job. I really enjoyed what you had too say, and more than that, how you presented it.
    Too cool!

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy jest możliwość iż będzie kontynuacja "Narzeczona dla czarta" to opko mnie tak wciągnęło, że przeczytałam je już chyba z dwudziesty raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, już i tak była kontynuacja, ale miło wiedzieć, że komuś tak bardzo się podoba. Autorka też człowiek, musi się dobrze bawić, żeby coś dla was fajnego napisać.

      Usuń
  19. Anonimowy3:00 PM

    Droga Strega Bianco,
    informuję Cię, że zostałaś u mnie umieszczona w linkach na blogu. Jest tam link do boga wraz z krótkim opisem. Jeśli coś Ci nie pasuje, napisz na blogu bądź na gadu: 28580970.
    http://wizje-rudej.blogspot.com/p/spam.html

    PS. Wybacz, iż z anonima, ale nie wchodzą mi żadne blogi kiedy komentuję z konta bądź nie dodaje się komentarz

    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja nie mogę. To jest straszna komedia.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy8:11 PM

    Boba, kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy5:44 PM

    Witam,
    Lady Agatha pięknie załatwi,la sprawę tego pobicia, jak widać chłopcy prze kolorowali i to całkiem bardzo całe zdarzenie, Henry nie może sobie podarować tych sprzeczek z Jarkiem, hahah Bartek miał nowego adoratora....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy10:29 PM

    Mrau. Lady Agata naprawdę wie, kiedy się pojawić na scenie. Tym razem udało jej się przyłapać syna i Jarka w nader interesującej sytuacji. Ten wnuk, to już chyba nie daleko, co? ;)
    Z młodych Szkotów prawdziwe mazgaje. Trzech chłopaków musiało pobiec do tatusiów, by oni zemścili się na jednym, drobnym i niepozornym Polaku. Wstyd. Lady Agata naprawdę pienie ich urządziła. Szkoda tylko, że nie dowiedzieliśmy się w jaki sposób ukarali ich rodzice...
    No tak, ledwo ktoś pochwalił dwóch małych łobuziaków, od razu Kevin musiał pokazać rogi. Ach, co ten Bartek w sobie ma, że nawet za granicą chłopcy nie dają mu spokoju...
    A tak właściwie, trochę mnie dziwi to zainteresowanie dzieci związkami. Większość tych, które znam na samą myśl o całowaniu krzywi pyszczki z obrzydzeniem... Może to tylko moja czepliwość, ale naprawdę to zachowanie nie pasuje mi do tak małych dzieci.
    Pozdrawiam,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń