Jarek zaniósł kocią kupkę nieszczęścia do
domu. Dopiero tutaj, po dokładnym obejrzeniu widać było jak bardzo jest wychudzona.
Wielkości dłoni, miała zmierzwione, kremowe futerko i piękne błękitne oczy,
które od razu chwyciły chłopaka za serce. Postawiona na dywanie w sypialni
zrobiła jedynie kilka kroków na chwiejących się łapkach, po czym klapła na pupę.
Doszedł do wniosku, że najpierw
trzeba odpucować, a potem nakarmić maleństwo. Okazało się to jednak niełatwym
zadaniem. Od pokojówki wyłudził szampon dla kotów i miskę mleka. Zaniósł swoje
zawiniątko do łazienki.
Milusia, bo tak nazwał
koteczkę, miała niezły charakterek. Włożona do wanny dała popis swoich
umiejętności. Darła pyszczek ile sił w płucach, sycząc i wymachują pazurkami,
na tego głupiego wielkoluda, który nie wiadomo czemu natarł ją jakimś pachnącym
paskudztwem.
-
Pchf...fffuuu....
-
Ale z ciebie diabełek! – Jarek bez skutku próbował wyciągnąć z wanny czystego
już kociaka, który umykał ślizgając się w płytkiej wodzie.
-
To jakaś wojna? – Odezwał się za jego plecami Henry, którego do pokoju zwabiły
odgłosy awantury.
-
Pomóż, zamiast bez sensu kłapać paszczą. – Na jego przedramionach widać było
długie, czerwone zadrapania.
-
Pchhhh...- Było to już ostatnie prychnięcie, bo mężczyzna rzucił na miotającego
się po wannie, przestraszonego kotka ręcznik. Wyciągnął go i przełożył do
drugiego, ciepłego i suchego.
-
Będzie z niej ślicznotka – Jarek odebrał od niego Milusię, której wystawał
jedynie łepek z nastawionymi bojowo uszkami. Przecież nie wiadomo, co temu dwunogowi jeszcze przyjdzie do głowy. Musiała mieć się na baczności.
-
Lepiej jej pilnuj. Kot matki Bazyli, to prawdziwy rozbójnik. Jest tutaj
niepodzielnym władcą, słuchają go nawet moje psy. – Wyciągnął rękę i dotknął
łokcia chłopaka. – Powinieneś to zdezynfekować. Nie wiadomo, gdzie się włóczyła
ta mała złośnica.
-
Muszę ją najpierw nakarmić. – Położył zawiniętego kociaka na dywanie i postawił
przed jego pyszczkiem miskę mleka. Pisnął, ale nawet nie próbował się napić. –
Och, co teraz? – Chłopak popatrzył bezradnie na maleństwo.
-
Jest za słaby. Zaczekaj chwilę – Henry wyszedł, by po chwili wrócić ze
strzykawką. Usiadł na podłodze i wziął na kolana kotka. Nabrał odrobinę mleka i
włożył mu delikatnie końcówkę do mordki. Powoli, kropla po kropli wpuszczał
biały płyn. Kotek po chwili wahania wystawił różowy języczek i zaczął ssać.
-
Skąd tak znasz się na zwierzakach? – Zapytał zaciekawiony. Nie mógł się na
niego napatrzyć. Ze zwichrzonymi, ciemnymi włosami, trzymający Milusię niczym
coś bardzo cennego, wydał mu się wyjątkowo pociągający. Czy z taką samą czułością obchodziłby się także z nim? Głaskałby pod
włos, a on mruczałby z zachwytu? Wariuję?
-
Matka ma schronisko, działa też w tych wszystkich organizacjach na rzecz
,,braci mniejszych”. – Uśmiechnął się na widok rozmarzonej twarzy chłopaka. Czyżby zmienił zdanie co do ich związku?
Może trzeba to jakoś delikatnie sprawdzić? Wszystkie sposoby, które
przychodziły mu na myśl w jego wyobraźni, nieodmiennie kończyły się ciosem w
nos. - Chyba ma dość. – Owinął ponownie ręcznikiem na wpół śpiącego kociaka i
ułożył na fotelu przed kominkiem.
-
Och... – zmieszał się Jarek i pochylił głowę, by ukryć w gąszczu włosów
zarumienione policzki. Miał nadzieję, że nie został przejrzany, w końcu
postanowił przecież zachować dystans. Ostatnio miał taką huśtawkę nastrojów
jakby był w ciąży i sam nie wiedział czego tak naprawdę chce. – Teraz wygląda
jak koci aniołek. – Zmienił sprytnie temat.
-
Za to ty jak weteran wojenny. – Henry przyniósł z łazienki apteczkę. Wziął go
za ramię i posadził na kanapie.
-
Wiesz, może je lepiej sobie umyję. – Schował za siebie ręce i odsunął się na
drugi koniec mebla, wydymając po dziecinnemu usta. Patrzył chmurnie na wodę
utlenioną i gazik w jego dłoni.
-
Zaraz, zraz...Ktoś tu się nie boi rozkwaszać nosów, za to trzęsie portkami
przed zwykłym opatrunkiem? – Mężczyzna zbliżył
się na odległość kilkunastu centymetrów. Jego ładnie zarysowane usta znalazły
się niezmiernie blisko. Czy były równie
miękkie jak wyglądały? Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej.
Najwyraźniej tracił zdrowy rozsądek.
-
Naruszasz moją przestrzeń osobistą! – Fuknął, starając się wyglądać na
rozgniewanego. Nie chciał by Henry zorientował się, co się z nim dzieje.
Ponadto nie znosił widoku krwi, nie miał zamiaru zrobić z siebie widowiska i
zemdleć niczym jakaś lady.
-
Zrobię to bardzo... bardzo... delikatnie...- zamruczał miękko mężczyzna,
patrząc mu głęboko w oczy. Ton jego głosu sugerował zupełnie coś zupełnie
innego niż zwykłą pomoc w opatrunku.
-
Ale... – zaprotestował słabo, okazało się, że był wrażliwszy na syreni śpiew tego
lordzika niż mógłby się spodziewać. Zwyczajnie nie umiał od niego odwrócić
wzroku.
-
Niczym aksamit... – Henry z premedytacją sunął nasączonym gazikiem po
przedramieniu, dezynfekując przy okazji zadrapania. Jarek wpatrywał się w niego
szeroko otwartymi oczami, niczym zahipnotyzowana przez węża ofiara.
-
Idź sobie, sam to zrobię! – Ocknął się dosłownie w ostatniej chwili. – Nie
jestem aż takim niezdarą.
Henremu
nie pozostało nic innego jak spełnić jego życzenie. Mocno rozczarowany wstał z
kanapy i ruszył do drzwi. Kiedy się tylko za nimi znalazł westchnął z głębi serca.
Najwyraźniej znowu zaliczył pomyłkę, wyobraźnia splatała mu figla, a jasnowłosy
anioł miał go w nosie.
Tymczasem Jarkowi dopiero kiedy wyszedł,
przyszło do głowy jak nieuprzejmie się zachował. Nie tylko nie podziękował za
pomoc, ale jeszcze warcząc niczym zły pies wygonił mężczyznę z pokoju. Zerwał
się na równe nogi i wybiegł na korytarz.
-
Zaczekaj, zapomniałem ci coś powiedzieć. – Podszedł do Henrego, który odwrócił
się ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-
Tak..?
-
Dziękuję za pomoc... – Położył mu dłonie na ramionach, wspiął się na palce i
delikatnie cmoknął w usta. Dziwnym trafem ręce, jakby nabrały własnej woli,
same owinęły się wokół szyi mężczyzny. Jeden całus wydał mu się nagle marną
zapłatą za pomoc. Skąpstwo było przecież brzydką wadą, więc zdobył się na
następny, następny i następny... Każdy kolejny
całus był coraz głębszy i dłuższy, aż do utraty tchu.
***
Róża ze Zbyszkiem dopiero w porze obiadu
odzyskali nieco zdrowego rozsądku. Na widok pogromu, który zrobili w łazience
zrzedły im miny. Nie mieli innego wyjścia jak odkupić gospodyni zniszczone
kosmetyki. Pracowicie spisali nazwy, zastanawiając się skąd wezmą na to
pieniądze. Oczywiście Gospoś chciał wziąć cały problem na siebie, twierdząc, że
zachował się jak barbarzyńca. Kobieta oczywiście nie miała zamiaru mu na to
pozwolić, w końcu sama go sprowokowała, co zaowocowało bardzo namiętnymi chwilami
spędzonymi w łóżku.
Podczas posiłku, kiedy wszyscy siedzieli za
stołem, świeżo upieczeni kochankowie z minami winowajców stwierdzili, że zajmą
się dziećmi.
-
Zabierzemy je do ZOO. Mamy kilka załatwień w mieście. – Zwróciła się do Seana
Róża. – Będziecie mogli spędzić miłe chwile sam na sam.
-
Właściwie, to powinni za karę zostać w pokoju. – Doktor nie był pewien, czy
powinien puścić małe urwisy na wycieczkę. Wydawało to mu się niezbyt
wychowawcze, ale jedno spojrzenie na Darka, ubranego w obcisłe, krótkie
spodenki wywiało z jego głowy wszelkie wątpliwości. – No dobrze, ale wystarczy
małe przewinienie i macie ich odstawić do aresztu.
-
Hurra! – Pisnął Bartek zachwycony tym pomysłem. Uwielbiał zwierzęta, a w ZOO
był tylko raz. Mama musiała go stamtąd wynieść pod pachą, bo za nic nie chciał
wyjść.
-
Mają tam jakieś potwory? – Zapytał niepoprawny jak zwykle Kevin, któremu Nessi
nadal nie wychodziła z głowy. Z ekscytacji podskakiwał na krześle, a czarne
loczki podskakiwały wraz z nim.
-
Pewnie, że tak. Jest na nie nawet specjalna klatka. – Zbyszek mrugnął do Róży.
-
Naprawdę...! – Oczy chłopca stały się okrągłe jak piłeczki.
-
Też o tym słyszałam. Napis na niej to – Bahorus Paskudus, dobrze wszystkim
znany gatunek. Każde dziecko, które źle się zachowuje jest tam zamykane i
karmione wyłącznie zielonymi jabłkami, aż wyrosną mu listki.
-
Zmyślacie! – Kevin podniósł hardo główkę.
-
A może oni mówią prawdę? Jesteśmy w tej... no... Szkocji. Mogą mieć inne
zwyczaje. Lepiej zostańmy w domu. – Zaczął zastanawiać się Bartek, chowając się
na wszelki wypadek za kolegą.
-
No coś ty. Najwyżej nas zamknął i mamuś Darek przybędzie na pomoc. Na mnie
napiszą Bahorus Paskudus Wielki , a na tobie Bahorus Paskudus Śliczny. – Zachichotał
beztrosko.
-
Skoro się nie boicie, to chodźmy. – Zbyszek wstał od stołu, przy którym reszta
biesiadników siedziała kręcąc się niespokojnie i zasłaniając twarze czym popadnie. Wszyscy
oczywiście na czele z lady Agatą, dusili się ze śmiechu. Żaden z nich nie
wygrałby konkursu na pedagoga roku.
***
Dla Krzysztofa w końcu nadszedł wielki
dzień, to dzisiaj, podczas przewozu do więzienia dla wyjątkowo groźnych
przestępców, miał zostać uwolniony przez swoich kompanów. Akcja była
zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach.
Mężczyzna
nie czuł się najlepiej. Obserwował drogę przez zakratowane szyby, a ona dziwnie
rozmazywała się przed jego oczami. Drzewa chwilami robiły się fioletowe, nie
mógł skupić na nich wzroku. W uszach przez cały czas mu szumiało, kiedy
wsłuchał się w te głosy zorientował się, że brzmią jak chór, który w kółko
powtarza jedno imię – Darek... Darek... Co chwilę potrząsał głową by pozbyć się
tego natrętnego brzęczenia. Policjanci z brygady antyterrorystycznej
przyglądali się temu podejrzliwie, nie mając pojęcia co sie z nim dzieje.
Kiedy tylko wyjechali za miasto
nieoznakowaną nysą, drogę zajechały im samochody z zaciemnionymi szybami. Dwa
obstawiły policyjnego seata, który wiózł obstawę. Z trzeciego wyskoczyło
czterech zamaskowanych mężczyzn strzelając w opony karetki więziennej. Świetnie
wyszkoleni i uzbrojeni w najnowocześniejszą broń gangsterzy szybko uporali się ze stróżami prawa. Po pięciu minutach jedynym śladem po nich była nysa, pełna
uwięzionych w niej, oszołomionych gazem policjantów. Krzysztofowi też się nieco
oberwało, ale nie zamierzał się tym przejmować. Wreszcie był wolny i mógł zająć
się swoim cukiereczkiem, który zapewne bardzo za nim tęsknił. Rozparł się na
tylnym siedzeniu samochodu z dziwnym grymasem na twarzy. Oczy miał lekko wytrzeszczone,
a ręce kurczowo zaciśnięte na obiciu, niczym szpony drapieżnego ptaka. Co chwilę
szczerzył zęby i mamrotał do siebie półgłosem.
-
Już niedługo się zobaczymy skarbie. Mam dla ciebie przygotowanych tyle
niespodzianek. Będziemy się dobrze bawić. Zobaczysz...
-
Dobrze się czujesz? – Zapytał jeden z bandytów, ale Krzysztof nie zareagował,
jakby nie słyszał. Natrętne głosy w głowie mężczyzny, skutecznie zagłuszały
wszystko dookoła.
-
Chyba porządnie oberwał tym gazem, zachowuje się jakby coś mu zaszkodziło.
Trzeba będzie zawołać jakiegoś konowała. – Dodał drugi. – Szef nas wykastruje,
jak nie dowieziemy go w jednym kawałku.
Po dwóch godzinach jazdy minęli tablicę z
napisem Pytlowice. Już tydzień temu wynajęli tutaj mały domek na okres wakacji.
Stał na uboczu tuż za miastem, co było bardzo korzystne dla ich planów.
-
Patrz, mamy wszystko przygotowane! – Pomogli wysiąść zataczającemu się
Krzysztofowi. Zapukali do drzwi, a w nich pojawiła się uśmiechnięta dziewczyna z
wózkiem inwalidzkim.
-
To żona dla kaleki. Ma na imię Lena, dostaliśmy ją od przyjaciół ze wschodu, a szef
osobiście ją przeszkolił.
-
Świetnie się spisaliście. – Mężczyzna, który po dwugodzinnej drzemce poczuł się
o wiele lepiej, z zadowoleniem usiadł w przygotowanym fotelu. – Teraz znikajcie,
zanim ktoś z miejscowych plotkarzy was zauważy.
***
Darek i Sean chętnie skorzystali z wolnego
popołudnia. Dzień był wyjątkowo piękny i pogodny. Postanowili pójść na spacer
wokół jeziora. Ostatnio rzadko mieli okazje być sami, tylko we dwoje. Ścieżka
wiła się wśród zielonych krzewów i drzew. Słoneczko przyjemnie świeciło poprzez
liście, delikatnie gładząc ich twarze złocistymi promieniami. Szli, trzymając się za ręce i co chwilę, patrząc sobie głęboko
w oczy. Niestety nie było szans na porządnego całusa, co chwilę mijali ich
rozgadani turyści uzbrojeni w aparaty fotograficzne, prawdopodobnie entuzjaści
polowania na Nessi. Biedny potwór najwyraźniej nie miał łatwego życia.
-
A ty dziwiłeś się dzieciakom! – Uśmiechnął się Darek i przeciągnął leniwie, wtulając
w bok narzeczonego.
-
Fakt, niektórzy dorośli są gorsi. - Popatrzył wymownie w stronę korpulentnej
Szkotki, która na każde zmarszczenie się fali, rzucała się z piskiem w stronę
jeziora i robiła dziesiątki fotek.
-
Zobacz, wodne rowerki! – Darek z entuzjazmem wysforował się do przodu, kręcąc kuperkiem
odzianym w kuse spodenki. – Nigdy takimi nie pływałem! – Prawdę mówiąc niewiele
w swoim życiu miał okazji do beztroskiej zabawy. Zazwyczaj jego dni wypełniała
szkoła, praca, opieka nad schorowaną matką i młodszym bratem.
-
A dostanę całusa? – Sean nigdy nie przepuszczał żadnej okazji, by się trochę
poprzytulać. – Będę wtedy pedałował dwa razy szybciej.
-
Aleś ty wyrachowany. Nic za darmo! – Prychnął na niego chłopak.
-
Jak długo chcesz jeździć tym czymś? Jedna buziakozłotówka za każde pięć minut. –
Oświadczył stanowczo, zatrzymując się przy pomoście do którego przycumowane
były rowerki.
-
Jesteś pewny, że wybrałeś dobry zawód? Powinieneś zostać biznesmenem! -
Podszedł do mężczyzny i rumieniąc się, pocałował go czule w usta. Nieco speszony
gapiącym się na niego właścicielem przystani, natychmiast się odsunął.
-
Chodź moja rybko. - Sean wsiadł na chybotliwy wehikuł w kolorowe cętki i pomógł
usadowić się Darkowi. Zanim chłopak się
spostrzegł odbili od brzegu.
-
Co ci się tak nagle zaczęło śpieszyć? – Wyciągnął przed siebie opalone na
złocisty brąz długie nogi. Natychmiast przykuły uwagę doktora.
-
Na twoim miejscu byłbym grzeczniejszy. – Zerknął na niego pożądliwie. – Teraz jesteś
zdany na moją łaskę i niełaskę.
-
Nie przesadzaj, potrafię pływać. – Pokazał mu język. – Z czego tak się
cieszysz? – zapytał, widząc zadowoloną minę mężczyzny.
-
Minął kwadrans i zarobiłem już trzy całusy. – Spędzili na jeziorze jakąś
godzinę, popołudniowe słońce zaczęło jednak mocno przypiekać i zawrócili do
przystani. Sean zapłacił za rowerki, a Darek kucnął na pomoście, chcąc umyć sobie
ręce. Nie był to jednak dobry pomysł, mokre deski były bardzo śliskie.
-
Ożesz ...! – Zdążył jedynie kwiknąć i wpadł do wody. Doktor chcąc go ratować
pochylił się gwałtownie i poleciał za nim, lądując obok z głośnym chlupotem.
Niestety nie trafili do krystalicznie czystej toni, którą podziwiali z
wehikułu. Brzeg jeziora był mulisty, porośnięty dużą ilością oślizgłej, niezbyt
ładnie pachnącej roślinności. Kiedy się wynurzyli, mogli wziąć udział w filmie
pt. ,, Koszmary z bagien”.
-
Mój ty brzydalu - zachichotał doktor, próbując oczyścić twarz chłopaka swoją
dłonią.
-
Spadaj... – mruknął Darek, wybierając ohydne wodorosty ze swoich włosów.
Upaprani,
niczym nieboskie stworzenia dotarli do zamku, wzbudzając po drodze niemałą
sensacje. Turyści, zamiast wpatrywać się swoim zwyczajem w jezioro, gapili się
na nich bezwstydnie, cykając zdjęcie za zdjęciem. Objęci wpół, nawzajem dodawali
sobie otuchy, powarkując na co bezczelniejszych fotografów.
Lady Agata, ubrana w elegancką sukienkę, wychodziła właśnie na popołudniową herbatką z przyjaciółką. Stanęła w cieniu tuż za progiem w oczekiwaniu na kierowcę, który miał zawieźć ją na miejsce. Na widok wyłaniających się zza zakrętu postaci ze zdumieniem przetarła oczy.
Lady Agata, ubrana w elegancką sukienkę, wychodziła właśnie na popołudniową herbatką z przyjaciółką. Stanęła w cieniu tuż za progiem w oczekiwaniu na kierowcę, który miał zawieźć ją na miejsce. Na widok wyłaniających się zza zakrętu postaci ze zdumieniem przetarła oczy.
-
Czyżby to sama Nessi zawitała w moje progi? A może to jakiś nowy rodzaj dwugłowego
potwora?
Jak zwykle cudownie, ale czemu tak krótko.
OdpowiedzUsuńCzemu znowu pojawił się Krzysztof, już myślałam, że zniknął z życia Darka i doktorka. Mam nadzieję,że nie zrobi nic złego Darkowi,choć jest szalony.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Tysiac razy wchodzilem na bloga zeby zobaczyc czy cos dodalas. Warto bylo!
OdpowiedzUsuńKociak - jezu slodki, kochany, zakochalem sie <3
Ciekawe czy tylko na calowaniu sie skonczylo z Henrym i Jarkiem :P
Bartek i Kevin - dobrana para. Beda wiedli szczesliwe zycie w klatce w Zoo :D
Pozdrawiam
Damiann
Jarek w końcu zrobił jakiś krok. Ciekawe czy Henry to wykorzysta. Powinien go zaprosić na randkę. Pięknie opiekował się kotkiem.
OdpowiedzUsuńKrzysztof uciekł i będą niezłe kłopoty. Oby tylko za bardzo nie zaszkodził. Całkiem w tym więzieniu zwariował i zrobił się niebezpieczny.
Scenka nad jeziorem urocza i oby takich było więcej. Co to za kobieta? Czy ta sama co w ostatnim rozdziale czy może Lady Agata. Coś się dziwnie kręci wokół naszych bohaterów.
Dużo dużo weny i chęci:)
W końcu się doczekałam. <3
OdpowiedzUsuńAle co ak krótko? ; cc
Koty... mam do nich słabość. Słodziaśna małpka. <3
Jaruś w końcu się ogarnął i kissną swego księżulka. Mam nadzieję, że na całusach się nie skończy. *3*
SPAM:
już dziś ruszy reaktywacja bloga jak naprawią mi neta. http://justtruejust.blogspot.com . Serdecznie zapraszam. :3
~ Ruda
Kiedy będzie następny rozdział T^T ?? Tęsknie za tym
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle, świetny. Niepokoi mnie powrót Krzysztofa i jego plany względem Darka. Mam nadzieję, że jednak go nie skrzywdzi.
OdpowiedzUsuńJarek krok po kroku mięknie i lgnie do Henrego, ciekawe jak skończy się cały ten pobyt w Szkocji?
Dzieciaczki oczywiście są urocze i przezabawne. Hm, z wyobraźnią tej dwójki urwisów pobyt w ZOO może okazać się dość interesujący.
Czekam na następny rozdział i życzę tobie dużo, dużo weny ^^
Kiedy następny rozdział ??????
OdpowiedzUsuńZatkało mnie TO JEST EKSTRA !!! Kiedy następny rozdział ???
OdpowiedzUsuńExcelloent beat ! I wouod like to apprentice while you amend your site, how can i subscribe for a weblog site?
OdpowiedzUsuńThhe account helped me a appropriate deal.
I have been a little bit acquainted of this your broadcast provided vivid clear idea
Here iss my web page; sextreffen finden
Buuuu nie ma kolejnego rozdziału T_T????
OdpowiedzUsuńCzekać mi tu grzecznie niecierpliwcy, już kończę. :))
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoj przewiduje kłopoty i to wielkie, Krzysztof uwolniony i już jest w Pytlowicach, Darkowi kuszenie Seana wychodzi bardzo dobrze..., kotek okazał się małą złośnicą, ale zjawił się Henry i pomógł...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej : )
OdpowiedzUsuńInformuję,że wasz blog został nominowany do Liebster Award. ;D
Więcej informacji tutaj:
http://opowiadania-durarara-yaoi.blogspot.com/
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, i znów mamy Krzysztofa a jak podejrzewałam te zdjęcia Darka i Seana trafią do gazet i beda jeszcze z tego kłopoty... och Karek nie męcz już tak Henrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka