poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 20

Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia zdrowia. Doktorzy okropnie mnie nastraszyli, ale okazało się, że to fałszywy alarm z czego bardzo się cieszę. Właśnie mnie wypuścili i nie marnowałam tam jak widać czasu, więc wrzucam co udało mi się w tych ekstremalnych warunkach napisać.

    Kwasowa została obudzona wczesnym rankiem przez nieustannie dzwoniący telefon. Narzuciła na siebie szlafrok, wzięła pod pachę prychającego, bardzo niezadowolonego z takiej pobudki kota, po czym podreptała do kuchni. Od kiedy tej wiosny stuknęła jej czterdziestka doszła do wniosku, że nie należy się spieszyć. Zrobiła sobie kawę ze śmietanką i dopiero wtedy odebrała piekielną maszynę.Ten staromodny aparat z drewnianą rączką od razu wpadł jej w oko, kupiła go na jakiejś aukcji i była nim zachwycona.
- Tu Jolanta Kwas, z kim mam przyjemność? - rzuciła wyniośle do słuchawki. 
- Anna z portalu Złote Lilie, przeczytałam twoje ogłoszenie. Możemy się spotkać nawet w ten weekend i celebrować swoją miłość aż zastanie nas różanolica Jutrzenka – rozległ sie afektowny, cieniutki głosik.
- Nie znam żadnych Złotych Lilii! Pomyłka! – trzasnęła słuchawką zniecierpliwiona Kwasowa. Na tym świecie było tyle wariatek, że nie sposób ich zliczyć, pewnie któraś  pokręciła numery. W brzuchu zaburczało jej z głodu, rozgrzała patelnię zarumieniła boczek i wbiła na niego dwa jajka. Niestety nieszczęsny aparat zaczął brzęczeć na nowo.
- Tu rezydencja Kwasów. – Tym razem naprawdę się zdenerwowała, zbyt mocno przysmażyła jajecznicę, a ponieważ lubiła lekko ściętą wrzuciła ją razem z garnkiem do zlewu.
- Jestem twoją słodką Lilijką, weź mnie w ramiona, będziemy się bzykać dzień i noc – rozległ się chrapliwy, kobiecy głos. – Zjem twoje jedwabne majteczki, śniły mi się tej nocy.
- Obrzydliwe! – krzyknęła i odłożyła słuchawkę. Nie był to jednak wcale koniec jej udręki. Telefon terkotał co chwilę prawie do samego południa, aż czerwona z wściekłości kobieta wyszarpnęła ze ściany kabel. – Zaraz mnie tu trafi! – krzyknęła, a biedny kot nieprzyzwyczajony do takich wrzasków umknął na szafę. Podeszła do lustra i przyczesała kasztanowe włosy. - Spokojnie Jolanto, jesteś damą, a one nie przeklinają  – rzuciła do swojego odbicia, starając się opanować. Mama zawsze ją uczyła, że każda kobieta była potencjalną księżniczką, musiała tylko trafić na swojego księcia. Co prawda brodaty i zawalisty nieboszczyk Kwas nie bardzo go przypominał, ale miała bujną wyobraźnię i doskonale potrafiła zobaczyć siebie w tej roli. Szkoda tylko, że biedny kapitan dał się zjeść rekinom, taka śmierć wydała się jej nad wyraz nieelegancka, te hektolitry krwi i unoszące się w oceanie flaki śniły się jej przez długie miesiące po nocach.
Nigdy nie słyszała o Złotych Liliach, wiedziała co to portal, ale komputerem nie umiała się zbyt dobrze posługiwać. Wybiegła do ogródka i pomachała do Antosiowej, która akurat pieliła grządki.
- Zostaw te chwasty i chodź do mnie na godzinę. Dzieje się coś naprawdę dziwnego. – Przyjaciółka może i wyglądała jak prosta, wiejska gospodyni, ale na nowoczesnych wynalazkach znała się znakomicie, sama siebie określając Królową Cyber Przestrzeni.
***
   W wilii Evansów od rana panowała napięta atmosfera, niewyspany Darek raz po raz pokazywał swoje pazurki. Całą noc obracał się z boku na bok, a gorące ciało obok nie dawało mu zmrużyć oka. Odbył dwukrotnie, długą i owocną sesję prysznicową, w tym jedną o trzeciej w nocy i był na siebie naprawdę wściekły. Przez wiele godzin liczył barany, wzorki na tapecie, kwiatki na firance i wydawało mu się, że właśnie osiągnął względną równowagę ducha. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na nagiego do pasa Seana myjącego zęby, a wszystko zaczęło się od nowa. Siedział właśnie w jadalni nad talerzem z kanapkami, ale tak naprawdę pragnął mieć w ustach coś zupełnie innego. Miał ochotę kogoś ugryźć, przeżuć, posmakować słonej skóry, zassać się na twardym opalonym brzuchu i...
- Cholera jasna!
- Ciężka noc co? Myślałem, że w takim podeszłym wieku, to wystarczy raz w tygodniu – wyszczerzył do niego zęby Jarek i natychmiast dostał za to w plecy gazetą.
- Twoja siostra jest bardzo upartym stworzeniem – Sean wziął ze stołu słoik powideł i następną bułeczkę, korzystając z okazji otarł się kilkakrotnie o coraz bardziej czerwonego Darka. Koszulę miał rozpiętą na całej długości, doskonale było widać opaloną, lśniącą skórę opinającą się na potężnych mięśniach.
- Czy ty przy stole nie mógłbyś wyglądać jak należy? – warknął do niego narzeczony z trudem odrywając wzrok od smakowicie wyglądających sutków.
- Mogłeś powiedzieć, to bym ci podała, nie musiałeś się na mnie kłaść.
- Do tej poru lubiłaś jak się na tobie kładę… - Zamilkł w tym momencie, bo zgrzytający zębami chłopak zatkał mu usta parówką.
- Zachowuj się przyzwoicie degeneracie jeden, tutaj są dzieci!
- Ja już sobie idę – pisnął Kevin, porywając ze stołu jabłko. Nie chciał przeszkadzać kłócącym się dorosłym, poza tym sprawa pierścionka zaprzątała wszystkie jego myśli.
- My też wychodzimy, Jarek obiecał pokazać mi Kraków – Henry uśmiechnął się do zaskoczonego chłopaka, stawiając go przed faktem dokonanym. Dobrze wiedział, że gdyby spytał wcześniej pyskaty słodziak odesłałby go do wszystkich diabłów.
- Chcecie samochód? – zapytał Sean. – Mogę wam pożyczyć fiata.
- Nie ma takiej potrzeby – zaprotestował Jarek, któremu w głowie natychmiast zalągł się plan zemsty na bezczelnym lordzie. – Wystarczy odrobina gotówki na drobne wydatki – zrobił szczenięce oczka. – Wiesz jak trudno jest w mieście zaparkować.
- Nie rozpuszczaj smarkacza – zaprotestował Darek, widząc jak mężczyzna sięga do portfela.
- Daj spokój, pieniądze służą do wydawania, niech się trochę zabawią – wcisnął do ręki chłopaka plik banknotów. – Szalejcie w granicach rozsądku. Zajmij się nim Henry, dzieciak wygląda na lubiącego wpadać w kłopoty.
- Z wielką przyjemnością – skinął mu poważnie kuzyn, obserwując jak złociste loki Jarka zaczynają się mienić, pod wpływem gładzącego je promienia słońca, który zakradł się przez okno.
Narzeczeni zostali więc sami, Darek skończył właśnie jeść, wstał i oczywiście od razu wpadł na Seana, który wyrósł przed nim niczym zaczarowana fasola. Zarył nosem w twardej piersi, a jego przeklęte, zdradliwe ciało natychmiast przeszedł podniecający dreszczyk, odskoczył gwałtownie do tyłu mrucząc pod nosem niecenzuralne wyrazy.
- Spokojnie kochanie, jestem zupełnie niewinny – rozbawiony zmaganiami Darka podniósł ręce do góry. – To był przypadek. – Spojrzał na niego z wyrazem świętej niewinności.
- Akurat, robisz to specjalnie trollu jeden!
- Ależ skąd, celibat to celibat, nie śmiałbym protestować. – Doktor był ogromnie ciekawy, jak długo ten słodki głuptas wytrwa w niemądrym postanowieniu. Testowanie jego wytrzymałości niezmiernie go bawiło. Zmysłowy i obdarzony sporym temperamentem cierpiał z własnej winy. Liczył, że jeszcze tego dnia wpadnie w jego ramiona i ładnie poprosi o upojną noc. Nie mógł się doczekać tej chwili.
***
   Pół godziny później Jarek z Henrym stali już na przystanku autobusowym, który niestety zrobiony był z przeźroczystego plastiku i nie osłaniał w najmniejszym stopniu przed narastającym upałem. Robiło się coraz goręcej, słoneczko prażyło niemiłosiernie, na błękitnym niebie nie było widać ani jednej chmurki. Rosnąca na skraju drogi niewielka brzoza nie dawała zbyt wiele cienia. Zanim wypełniony po brzegi pojazd przyjechał, byli już nieźle zgrzani.
- Jesteś pewny, że się tam zmieścimy? – Anglik popatrzył powątpiewająco w zatłoczone wnętrze. - Może zadzwońmy po taksówkę.
- Nie bądź taki delikates, normalna miejska komunikacja. – Uśmiechnął się z zadowoleniem chłopak widząc, lekko zaszokowane spojrzenie rozpieszczonego panicza. Plan działał bez zarzutu, miał zamiar urządzić mu taką wycieczkę, że już nigdy nie odważy się robić mu numerów. Nie mógł odmówić drobnej przysługi Seanowi do którego domu zwyczajnie się wprosił, ale wobec angielskiego drania nie miał żadnych zobowiązań.
- Skoro tak twierdzisz. Mam wrażenie, że przeniosłem się o Indii – jęknął Henry ładując się za nim przedpotopowego wehikułu. Właśnie drzwi się zamknęły, pojazdem szarpnęło i część spoconych, niezbyt mile pachnących pasażerów wyhamowała na jego plecach. – Jesteś pewien, że dojedziemy żywi? – Starał się zachować stoicką cierpliwość. Zasłonił sobą chłopaka, który z kolei został rozpłaszczony na drzwiach, o dziwo widać był, że humor mu dopisuje. Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego nie protestował. Znalazł przewrotny sposób na ukaranie go za bezczelność. – Moje żebra! – Jakaś korpulentna staruszka zaczęła z siłą tarana przeciskać się do wyjścia, rozdawała kuksańce na lewo i prawo, widać miała w tym niezłą wprawę.
- Nie bądź mazgajem – Jarek mimo ścisku bawił się coraz lepiej. Cierpiętnicza mina lordziątka wynagradzała mu wszystkie niedogodności. Niestety już po chwili dobry humor go opuścił, kierowca na następnym przystanku wpuścił falę ludzi przez sąsiednie drzwi. Henry został pchnięty na niego, miał jednak na tyle przyzwoitości by stawić opór i oprzeć ręce po obu stronach jego głowy.
- Całkiem miłe lądowanie – usta mężczyzny znalazły się kilka centymetrów od warg chłopaka.
- Jak mnie dotkniesz pożałujesz zboczeńcu! – syknął mu do ucha.
- Jestem dżentelmenem. Twoje włosy pięknie pachną, zupełnie jak łąka w letni dzień. – Wtulił policzek i nos w miękkie loki.
- Przestań mnie wąchać! – Mimowolnie poczerwieniał. Zaczął odczuwać coraz większy niepokój i gorąco, które dziwnym trafem spłynęło w dół w pewne wrażliwe miejsce. Dobrze, że miał na sobie długą, luźną koszulkę. Mężczyzna broń boże nie mógł się o tym dowiedzieć, to na pewno te hormony o których niedawno czytał w Internecie. Podobno przeciętny nastolatek podniecał się byle czym  kilkanaście razy w ciągu doby.
- Staram się piękny, ale nie mogę się ruszyć. – Wtulone w niego smukłe ciało idealnie się wpasowało w jego sylwetkę. Delikatne rumieńce i lekko speszony wzrok chłopaka świadczył, że wcale nie jest mu taki obojętny. Postanowił sprawdzić swoją teorię, bo zadziorny Polak coraz bardziej mu się podobał. Skorzystał z następnego zakrętu, kiedy upakowany niczym sardynki tłum nieco się przemieścił, wcisnął niby przypadkowo kolano między uda Jarka, natychmiast wyczuwając obiecującą wypukłość.
- Aaa…! – pisnęła jego zaskoczona ofiara, alarmując cały autobus.
- Siadaj i weź tego biednego aniołka na kolana! – Energiczna, siwowłosa kobieta zrobiła im miejsce.
- Jak mógłbym zająć miejsce damie. – Oburzył się Henry, ludzie w tym kraju byli naprawdę dziwni.
- Siadaj i nie dyskutuj – został wepchnięty na fotel, a Jarek usadzony na jego udach. Siedział tam cichuteńko, bojąc się podnieść wzrok, żeby ktoś nie wyczytał z niego prawdy.
***
    Po śniadaniu Kevin udał się do swojego pokoju, aby przygotować się do wyprawy. Z bardzo poważną miną wziął swoją skarbonkę, zaniósł ją na taras i postawił na przygotowanym wcześniej kocu, po czym udał się do kuchni i zaczął grzebać w szufladach.
- Czego szukasz urwisie? – huknął za nim gospoś, widząc okropny bałagan jaki za sobą pozostawiał.
- Młotka.
- Ubijesz sobie palec.
- Będę uważał, muszę rozbić krówkę.
- Może ci pomogę – zaproponował Zbyszek, obawiając się skutków tej zabawy. – Jeśli potrzebujesz pieniążków na słodycze mogę ci pożyczyć.
- Nie – oświadczył stanowczo maluch biorąc od niego narzędzie. – Mężczyzna za pewne rzeczy powinien zapłacić sam!
- Yhy… yhy… - Gospoś na takie oświadczenie zakrztusił się jedzoną właśnie śliwką. Był ogromnie ciekawy, co też planuje mały mądrala.
   Godzinę później Kevin z Bartkiem po uzyskaniu zgody rodziców udali się na spacer do rynku, który znajdował się niedaleko od ich domu. Robiący zakupy Zbyszek miał z daleka nad nimi czuwać. Szli trzymając się za ręce jak prawdziwi narzeczeni. Kevin zadarł dumnie główkę do góry, a ciemne koczki stały mu na wszystkie strony. Bartek miał na buzi szczęśliwy uśmiech i zarumienione z emocji policzki. W jedynym w miasteczku sklepiku jubilerskim zaczęli bacznie oglądać wystawę oraz gabloty.
- Czym mogę służyć? – zapytała ekspedientka po raz pierwszy mająca takich małych klientów. -  Szukacie prezentu dla mamy lub siostry?
- Nie proszę pani, chcemy dwie, srebrne obrączki. Jedną dla mnie, drugą dla przyjaciela. W środku mają być gra… grawerowane.
- Z cyrkoniami – dodał nieśmiało Bartek. – Moja siostra ma taki pierścionek.
- A jaki napis panowie sobie życzą? – kobieta usiłowała zachować powagę. Klient to klient, choćby jego głowa nie wystawała ponad ladę. Poza tym doskonale znała chłopców i ich rodziny.
- Proszę – Kevin z dumą wyciągną z kieszonki krótkich spodenek gotowy projekt.
- Ale śliczny! – zachwycony Bartek cmoknął go policzek. – Naprawdę sam go zrobiłeś?
- Prawdziwy mężczyzna musi umieć wszystko! – wypiął drobną pierś.
- Jesteś najlepszy! – blondynek uniósł do góry kciuk. – Wojtek nigdy nie wymyśliłby czegoś takiego.
- Prawda? – Rozpromienił się niczym słoneczko Kevin.
- Idźcie na lody, za godzinę obrączki będą gotowe. – Sprzedawczyni nieomal się rozpłynęła, jej mąż nigdy nie zdobył się na podobny prezent. Skoro nawet dzieci potrafią wymyślić taki romantyczny gest, już ona dopilnuje, aby jej następne urodziny miały odpowiednią oprawę.
***
   Darek snuł się po pustym domu niczym pokutujący duch. Miał dzisiaj wolny dzień i nie bardzo wiedział co z nim zrobić. Wszyscy się rozpierzchli i zostawili go samego na pastwę rozszalałej wyobraźni, doszedł więc do wniosku, że uspokajająca kąpiel w bąbelkach dobrze mu zrobi. Napuścił wody do wanny z hydromasażem, nalał wonnych olejków i rozebrał się do naga. Zapomniał jednak wziąć czystą bieliznę, z niechęcią popatrzył na stojącego ponownie w pełnej gotowości penisa, ostrożnie okręcił się dookoła bioder ręcznikiem i ruszył do sypialni. Ledwie wszedł do środka, kiedy niespodziewanie został przyciśnięty do ściany przez potężne ciało.
- Jak się ma mój cukiereczek? – Sean popatrzył na niego uważnie.
- Podobno miałeś pracować. Puszczaj draniu, zawarliśmy umowę. – Zadrżał pod wpływem bijącego od niego ciepła. Jego siła woli słabła z sekundy na sekundę, a na policzkach pojawiły się rumieńce. – Muszę się wykąpać.
- Może ci pomoc?
- Tak.. to znaczy nie… Oh… chyba ten celibat nie jest dla mnie…
- Strasznie to zagmatwane. Mógłbyś dokładniej wytłumaczyć? – Sean z przyjemnością się z nim droczył, widząc jak gwałtownie reaguje na każdy, najdelikatniejszy nawet dotyk.
- Chyba potrzebujesz demonstracji! – Zdesperowany Darek z płonącymi pożądaniem oczami przekręcił ich ciała i pchnął go gwałtownie na łóżko. Usiadł mu na udach odrzucając do tyłu ręcznik.
- Aaa…! – Z jego ust wyrwał się głośny skowyt, kiedy szorstki materiał spodni otarł się o jego penisa. Miał wrażenie, że świat wokół niego poczerwieniał.
- Powiedz to, inaczej nie kiwnę nawet palcem – mężczyzna celowo przeciągał strunę.
- No dobra, moje ciało robi ze mną co chce. Weź mnie jak chcesz inaczej zaraz zwariuję – wpił się w usta narzeczonego, wsuwając do nich natychmiast język i rozrywając na jego piersi koszulę niecierpliwymi rękami.

13 komentarzy:

  1. Z Kwasową był niezły ubaw i coś czuję że to jeszcze nie koniec:) Bartek i Kevin są tacy słodcy i romantyczni. Na kim ty te dzieciaki wzorujesz? Piękne. Dobrze że Darek i Sena zakończyli celibat bo to na dłuższą metę mogło by być niebezpieczne:)
    Wyprawa do Krakowa wspaniały pomysł. A Jarek pięknie się zdradził przed Henrym. Już się nie mogę doczekać co wymyślisz dalej.
    Rozdział wspaniay:) Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobało mi sie zakończenie sytuacji między Jarkiem a Henrym. Sprytne posunięcie i Henrego i pewnej babci.
    Rozdział super, Darek w końcu przestał oszukiwać sam siebie i porzucił ideę tego idiotycznego celibatu. Sean jest strasznie pewny siebie, ale to w sumie też jest fajne

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy5:23 PM

    Już Ci kiedyś pisałam, ale powtórzę raz jeszcze - Kevin to najmocniejszy punkt tego opowiadania. W parze z Bartkiem - zdecydowanie wymiata. Ci dwaj są idealnym przykładem tego, jak można mieć miłość na wyciągnięcie ręki i odkryć to dopiero, gdy można ją stracić. Bo przecież Kevin musi być zakochany, inaczej tak szybko by nie zapomniał o Jarku.
    Jak widzę obaj bracia stali się ofiarami własnych decyzji. Darek nie był w stanie wytrwać w postanowieniu i niemal błagał Seana bi się nim zajął, a nad Jarkiem wisi groźba najedzenia się wstydu. Ach, jestem sadystką, le chciałabym, żeby dostał taka nauczkę. Może wtedy łaskawszym okiem spojrzałby na lordziątko ;)
    Zemsta na Kwasowej ruszyła. Irytująca baba zaczyna ją odczuwać. Ciekawe tylko, czy Antosiowa zachowa dla siebie informację o profilu przyjaciółki na portalu randkowym...
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały, a szczególnie na powrót Krzysztofa.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy5:25 PM

    Dzieci, które kupują obrączki w sklepie jubilerskim. Serio..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytlowice to maleńkie miasteczko, wszyscy się tam znają. Tata Kevina niedawno się zaręczył, widział pierścionek. Dzieci na ogół we wszystkim naśladują dorosłych.

      Usuń
  5. Yaoistka^^5:47 PM

    Super rozdzialik ^^

    Kochana strega bianca, jestem szczęśliwa że to fałszywy alarm. Ale ja sama pójdę za jakiś czas do szpitala i pewnie tam zostanę na badaniach. Trzymajcie kciuki, chce w końcu się dowiedzieć co mi jest. :/

    Weny kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe co ma być tam wygrawerowane! Kevin i Bartek są tacy słodcy !! Aww
    Kwasowa,,, hahah aż brak mi słów. Ciekawe jakie ploty będą gdy ta sąsiadka dojdzie, na jakiej stronie Kwasowa jest zarejestrowana haha:D Ubaw po pachy.
    Mhm Lordzik nieźle sobie radzi, podoba mi się to zawstydzenie u Jarka<3
    Już nie mogę się doczekać ich wycieczki po Krakowie <3
    Dałaś nam dzisiaj dwa rozdziały a dla mnie to i tak za mało ! Haha jak możesz kończyć w takich momentach? Myślałam, że tylko ja tam mogę xD
    Pisz szybciutko;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy9:00 PM

    Rozpłynełam się, gdy czytałam o Bartku i Kevinie. Uwielbiam ich. Są tacy słodcy :-) Jestem ciekawa, co będzie wygrawerowane na obrączce.:-)
    Henry, Jarek i gorąca randka w przepoconym autobusie. :-) Ciekawe jak potoczy się dalsza akcja między nimi.
    Darek nie wytrzymał celibatu, który sam nałożył :-) Oczywiście, każdy wiedział, że go nie wytrzyma. Kto zdoła oprzeć się Seanowi? :-)
    Kwasowa została zarejestrowana na portalu dla lesbijak :-) Ciekawe, czy nawiąże z kimś bliższą znajomość. Moja nauczycielka od fizyki również nazywa się Jola, więc jak wyobraże sobie, że to ona, to chce mi się płakać ze śmiechu.
    Pozdrawiam i dużo weny
    ayane

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :) Kwasowa i jej nerwy w reakcji na nieurywające się telefony - świetne. Kevin i Bartek musieli naprawdę uroczo wyglądać w tym sklepie jubilerskim i aż żal mi męża tej ekspedientki he he. Jarek sam padł w sidła swojej nauczki, podobnie jak Darek. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Cieszę się, że to był fałszywy alarm i że do nas wróciłaś ^^.
    Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Bartka i Kevina :) słodkie dzieciaki

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy1:16 PM

    Witam,
    hahha Kwasowa już odbiera natrętne telefony, ciekawe czy cos wyjdzie z tego i spotka bratnią duszę ;] maluch są słodcy, no i Kevin jako prawdziwy mężczyzna... Darek nie może wytrzymać w swoim postanowieniu, do tego cały czas Sean go kusi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy8:46 PM

    Kiedy coś nowego?????

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy8:06 AM

    Hejeczka,
    wspaniale, ta akcja z Kwasową super wyszła, ale chyba jeszcze to nie koniec, Kevin i Bartek o tak tacy romantyczni, celibat zakończony ale raczej gdyby Sean nie prowokował sytuacji to dłużej by trwał, no i jeszcze wycieczka Jarka i Henryka o tak lordziatko zakosztuje trochę innego życia ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń