środa, 16 października 2013

Rozdział 1

      Darek stanął przed furtką, prowadzącą do niesamowicie zarośniętego ogródka. Pytlowice ulica Długa numer 10, to tu mieszkała ekscentryczna krewna kapitana Żyły o wonnym imieniu - Róża. Wszedł do środka i z zaskoczeniem stwierdził, że po obu stronach ścieżki, zajmując całą wolną przestrzeń między drzewami, rosły wyjątkowo bujne pokrzywy w różnych, ciekawych odmianach. Co dziwniejsze, każde drzewo było śliwą. Doszedł do wniosku, że gospodyni musiała być wyjątkowo oryginalną osóbką. Zapukał do drzwi niewielkiego domku. Otworzyła mu kobieta niewidomego wieku i wyglądu, bo ubrana niczym szalony naukowiec, w jakieś wielkie gogle oraz zabytkowy kombinezon.
- Dzień dobry, jestem Daria – przedstawił się niepewnym głosem chłopak.
- Właź i zamknij drzwi, jeszcze tu licho jakiegoś sąsiada przyniesie. A ja właśnie śliwowicę do butelek rozlewam – uśmiechnęła się do niego, po czym wskazała na schody prowadzące na piętro. - Pierwsze drzwi po lewej. Rozgość się kwiatuszku. Będziemy musieli ci zmienić image, bo wpadniesz w kłopoty. - Przyjrzała mu się uważnie. - Policja nieco przesadziła, widać gustują w takich laleczkach.
- Eh, ma pani rację. Po drodze miałem kilka niemiłych starć – westchnął chłopak.
- Jaka pani, Róża jestem – podała mu rękę, która kleiła się od lepkiego syropu. – Za jakąś godzinę skończę i zjemy kolację.
 
   Darkowi pokój bardzo się spodobał, był duży i  widny, miał własną łazienkę oraz niewielki balkon. Porozkładał rzeczy w szafie, wziął prysznic i założył krótką sukienkę w stokrotki. Te diablice zaopatrzyły go jedynie w damskie fatałaszki, zero jeansów, dresów czy  jakichkolwiek wygodniejszych ciuszków. Ze swoimi niewielkimi funduszami, mógł jedynie udać się do lumpeksu, żeby kupić sobie coś domowego. Postanowił zapytać o to Różę, jeśli jeszcze będzie trzeźwa, po tej degustacji 70 % wódeczki. Kiedy zszedł na dół po kuchni krzątała się całkiem zgrabna, ciemnowłosa kobieta z włosami z upiętymi w warkocz.
- Siadaj, dzisiaj w menu gulasz. Umiesz gotować? – Nałożyła mu na talerz smakowicie wyglądającej potrawy.
- Tylko jeśli coś jest z czekoladą. – Uśmiechnął się do niej z pełną buzią Darek.
- Nałogowiec?
- Czekoladoholik – przytaknął, energicznie kiwając głową.
- Z taką figurą? Życie nie jest sprawiedliwe – westchnęła z zazdrością kobieta i zmierzyła go wzrokiem. – Jutro pójdziemy na zakupy, nie możesz tak iść do biura. Miejscowy klub moherowy zjadłby cię żywcem.
- Byłbym wdzięczny, to miasteczko jest pełne oryginałów – odezwał się, przypominając sobie przygodę na stacji benzynowej..
- Mianowicie? – zapytała zaciekawiona.
- Niedaleko, kiedy piłem sobie spokojnie napój, napadał na mnie taki jeden wielkolud z blizną. Chyba nie lubi blondynek. Więc odpyskowałem, że mu cały rozum w mięśnie poszedł.
- No… no… - roześmiała się rozbawiona Róża. – Pierwszy dzień, a ty już się miejscowej znakomitości naraziłeś. A facet jest do wzięcia, co prawda mordka nieco pokiereszowana, ale bogaty i ustosunkowany, a płeć jest mu obojętna, jak mówią plotki.
- Za to język ma niczym jadowita żmija – odgryzł się Darek.
- Co prawda, to prawda. – Pokiwała głową Róża. - Wczoraj już siódma sekretarka od niego uciekła. Nianie też zmienia jak rękawiczki, podobno ten jego synek, kropka w kropkę do tatusia podobny z charakteru. Będzie mieć kłopot ze znalezieniem nowej, bo wymagania ma spore, a w Pytlowicach wyrobił sobie paskudną opinię.
- Kim on właściwie jest?
- Sean Evans , właściciel jednej z najlepszych klinik w Europie, dzięki niemu to miasteczko coraz lepiej prosperuje. Jeśli pójdziesz dwa kilometry tą ulicą w dół, zobaczysz na wzgórzu ogromny kompleks szpitalny. Przyjeżdżają tu się leczyć ludzie z całego świata. Doktor podobno wykorzystuje eksperymentalne metody, jakich nie zobaczysz nigdzie indziej i dosłownie czyni cuda. Cała okolica u niego pracuje, bo świetnie płaci. Inna sprawa, że wszyscy boją się go jak ognia i za plecami nazywają Bestią o Magicznych Dłoniach.
- Gdybym to wszystko wiedział, trzymałbym gębę na kłódkę – westchnął ciężko Darek. – Nawet ja o nim słyszałem, ciągle się nim zachwycają w telewizji i gazetach.
- Nie przejmuj się, nie będziesz miał z nim zbyt wiele do czynienia. Rzadko można go spotkać, to bardzo zajęty człowiek – Róża pocieszająco poklepała go po ramieniu.
***
   Tymczasem doktor Evans powrócił właśnie do domu z dość markotną miną. Zwabiony kuszącym zapachem smażonego mięska skierował się wprost do kuchni. Jego pięcioletni synek Kevin, siedział przy stole i wycinał gwiazdki z kruchego ciasta. Był tak zaaferowany pasjonującym zajęciem, że nawet go nie zauważył. Zbyszek, zwany przez domowników Gosposiem, kończył właśnie przygotowywać kolację. Wysoki, lekko szpakowaty, wyprostowany jak struna kroił grzyby, ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie. Sean często się zastanawiał, jak on to robi, że nigdy się nie brudzi przy takich zajęciach. Zawsze wyglądał nienagannie. Usiadł obok chłopczyka i cmoknął go w umazane mąką czółko.
- Cześć tatusiu, zgłosiła się już nowa sekretarka? – Kevin doskonale orientował się w problemach ojca.
- Na razie nikt kto by się nadawał, a korespondencja już wysypuje się z pudła, nie mówiąc o stercie dokumentów na moim biurku – jęknął mężczyzna.
- Trzeba było wykazać się uprzejmością w stosunku do Majerowej – machnął na niego ścierką Zbyszek i postawił przed nim na stole filiżankę z kawą. – W pana gabinecie jest istne śmietnisko.
- Ciekawe co ty byś powiedział, jakby cię ciągle swatała ze swoim zezowatym synem, którego jedynym zajęciem jest oglądanie telewizji i picie piwa na koszt matki?
- Że wolę młodszych facetów? Albo, że jestem zaręczony? – rzucił beztrosko Gospoś.
- I akurat by ci ta plotkara uwierzyła! Stuknij się w głowę!
- Tatusiu, może kup kwiatki i przeproś panią Majerową – zaproponował poważnie Kevin.  – Ale z tym panem się nie żeń, jak kiedyś tu przyszedł, to strasznie śmierdział.
- Moja ty mądralo, sam idź przeproś swoją nianię – mruknął do syna Sean.
- Nigdy w życiu – nadął się chłopiec. – Kazała mi jeść szpinak i mówiła do mnie żabulku!
- To rzeczywiście tragedia – pogroził mu ojciec. – Na szczęście wakacje się niedługo skończą i pójdziesz do zerówki. Tam jak będziesz niegrzeczny, postawią cię do kąta.
- Kłamiesz, to na pewno nieprawda! – usta Kevina ułożyły się w podkówkę. Wstał i obrażony uciekł z kuchni do swojego pokoju.
- To nie było zbyt pedagogiczne – pokręcił głową Zbyszek. – Powinien się pan ożenić, ten dom potrzebuje kobiecej ręki.
- Nigdy w życiu – rzucił podobnie jak syn doktor  i również uciekł z kuchni.
***

   Następnego dnia, późnym popołudniem Darek razem z Różą, przytaszczyli pod dom kilka wypchanych toreb z zakupami. Już mieli otworzyć furtkę do swojego ogródka, kiedy szczęście ich opuściło.
- Boże ratuj, to Kwasowa z Antosiową! – jęknęła desperacko Różą.
- Widzę tylko biegnące w naszym kierunku, dwie korpulentne baby. – Chłopak popatrzył na nią z niezrozumieniem.
- To nie baby, tylko dwie ciekawskie żmije z piekła rodem – syknęła cicho kobieta. – Witam sąsiadki, czy coś się stało? – zerknęła na ich falujące piersi.
- Chciałyśmy tylko przywitać się z twoja krewniaczką. – Mniejsza dosłownie przewierciła Darka małymi oczkami. Czuł jakby rozebrała go wzrokiem do samej skóry, a nawet włamała się do mózgu.
- Panienka na długo? – dopytywała się druga. - Słyszałam, że ledwo przyjechała, a już posadę w urzędzie dostała, musi mieć niezłe chody.
- Ale ja…- zaczął nieporadnie chłopak, ale nie dały mu dojść do słowa.
- A moja biedna kuzynka nadal bez pracy – mruknęła zazdrośnie Kwasowa. – Burmistrz to pewnie dobry znajomy, co?
- Musimy już wracać, lody nam się rozpuszczą – rzuciła w przypływie natchnienia Róża, złapała Darka za rękę i wciągnęła go do domu, z ulgą zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co to u licha było?! – zdezorientowany popatrzył na gospodynię.
- Dwie największe plotkary w mieście. Unikaj ich jak ognia, wyciągną z ciebie duszę przez nogi!

   Zanieśli zakupy do sypialni chłopaka i rzucili torby na łóżko. Zaczęli rozpakowywać jedną po drugiej, wyciągając coraz to inne zestawy ubrań.
- Teraz tylko trzeba to wszystko uprać i w poniedziałek będziesz gotowy, podjąć pracę w urzędzie miasta – stwierdziła z zadowoleniem kobieta.
- Niby tak, ale wydaliśmy całą moją kasę. Za co ja przeżyję ten miesiąc?
- Hm… taa… - zaczęła zastanawiać się Róża. – Właściwie masz jedno wyjście, ale nie wiem czy będziesz chciał skorzystać.
- Przydałoby się jakieś dodatkowe zajęcie, żeby wyjść na prostą – westchnął chłopak.
- Pamiętasz te ogłoszenia, które czytaliśmy obok sklepu? Tam było takie o sekretarce na pół etatu – uśmiechnęła się do niego podstępnie.
- Ciekawe ile płacą? I czy zgodzili by się na pracę popołudniami? – Rybka chwyciła przynętę.
- Dzisiaj miały się stawić kandydatki, idź, co ci szkodzi. Napiszę ci adres – Róża nagryzmoliła coś na karteczce. To taka duża willa na końcu ulicy, na pewno trafisz. Zapytaj o Zbyszka, on cię pokieruje. Musisz się jednak pospieszyć, załóż jakiś kostium i ruszaj.
- No dobra już, dobra – Darek pobiegł do łazienki. Po kwadransie wyszedł stamtąd jako idealna sekretarka. Ubrany w skromny, ale dobrze dopasowany kostium i sandałki na niskim obcasie. Włosy zaplótł w schludny warkocz. – I jak?
- Perfekcyjnie, w dodatku spełniasz wszystkie podane wymagania, zobaczysz, że się uda. Poproś o zaliczkę – pouczyła go kobieta. Oczy jej jakoś podejrzanie błyszczały, ale zaaferowany możliwością dodatkowego zarobku chłopak, nie zwrócił na to większej uwagi.
***
   Kiedy Darek dotarł do pięknej willi, był spóźniony już prawie godzinę. Całą drogę poprawiał dyskretnie stanik, który niemiłosiernie pił go pod łopatką. Nie miał wielkiej nadziei na zdobycie posady, ale śmiało wszedł do środka, wpuszczony przez eleganckiego, starszego mężczyznę, który zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
- Pani też w sprawie pracy?
- Tak, ale pewnie już nieaktualne – westchnął Darek.
- Gdzie tam, wygląda na to, że nadal jest szansa – uśmiechnął się do niego nieznajomy. – Dwie wybiegły z płaczem, ze trzy wyszły czerwone jak pomidory, a ta ostatnia przysięgła, że jej noga nigdy tu nie postanie - zachichotał.
- Aż tak źle? – chłopak zaczął cofać się do wyjścia.
- Szef ma chyba zły humor – machnął lekceważąco ręką. – Ale ty chyba nie masz zamiaru uciec, co? Wyglądasz na odważną dziewczynę!
- A będzie pan tutaj, by podać mi szklankę wody? Tak na wszelki wypadek – uśmiechnął się do niego niepewnie Darek, a mężczyzna zatrzymał się w miejscu, oczarowany ciepłem, które pojawiło się w jego oczach. Ta panienka spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, wyglądała na miłą, inteligentna i pracowitą osóbkę. Poza tym przypominała mu jego nieboszczkę żonę. U niej też pod pozorami łagodności czaił się stalowy charakter.
- Zaczekam pod drzwiami, jakby coś, to wkroczę i uratuje panią – powiedział niespodziewanie dla samego siebie.
- Dziękuję –  odezwał się z wdzięcznością chłopak. Zapukał do drzwi gabinetu, postukując obcasami wszedł do środka.  O mało nie przepadł przez próg. Cholerne buty złożone z samych cienkich paseczków, ślizgały się na wszystkie strony. Podniósł głowę i stanął jak wryty. Za biurkiem siedział nie kto inny jak jego znajomy ze stacji benzynowej. Ta sama przystojna gęba, która powinna należeć do szefa gangu, a nie do szanowanego lekarza. Teraz zrozumiał, dlaczego ta podstępna małpa Róża miała taką dziwną minę i nie powiedziała mu nazwiska pracodawcy. Postanowił zadusić ją własnymi rękami zaraz po powrocie i właśnie ta myśl spowodowała, że nie odwrócił się, a potem nie zwiał na widok uśmiechającego się drwiąco wielkoluda. Miał niewielką nadzieję, że może go nie poznał w nowym uczesaniu. Zaraz jednak został wyprowadzony z błędu.
- Może Panna Dobra Rada się przedstawi. Zapomniałem ostatnio podziękować za troskę o moje zdrowie – rzucił złośliwie Sean. Na widok pyskatej blondynki humor od razu mu się poprawił. Życie było jednak piękne. Właśnie ma okazję poznęcać się trochę nad tym głupiutkim maleństwem, które właśnie stało z otwartymi ustami i lekko wytrzeszczonymi oczętami, najwyraźniej przerażone samym jego widokiem. Na dźwięk jego głosu dziewczyna drgnęła, jakby dźgnięta ostrogą. W zielonych oczach zapaliły się iskry, a jej twarz natychmiast przestała mu się kojarzyć z popularną lalką. Zacisnęła dumnie usta i zaczęła bezwiednie tupać zgrabną nóżką.
- A właściwie po co, skoro i tak mnie pan nie zatrudni? – rzuciła, zadzierając nos do góry.
- Boisz się? Masz zamiar uciec z piskiem jak wszystkie twoje poprzedniczki? – zapytał zaczepnie z przyjemnością patrząc, jak rumieńce gniewu zaczynają wpełzać na jej ładną buzię.
- Dar… Daria Lustrzańska. – Mała złośnica skinęła mu wyniośle głową. – Do niezobaczenia. – Ruszyła energicznie do drzwi.
- Spokojnie, co za charakterek! – Mężczyzna przechylił się przez biurko i złapał dziewczynę za rękę. – Usiądź, jeszcze nie wiem, czy spełniasz moje wymagania.
- To jakaś dziwna gra? – zapytał Darek, czerwieniejąc jeszcze bardziej. Evans denerwował go samym swoim wyglądem, a jak się odzywał, dosłownie natychmiast, podnosił mu ciśnienie. W dodatku, chyba z nerwów, zaczęły swędzieć go nogi. Te rajstopy, to był jakiś następny, diabelski, babski wynalazek. Nie mógł przecież przy tym facecie włożyć ręki pod spódnicę i zacząć drapać się po udach. Darek nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, ale chyba miał jakąś dziwną alergię na tego osobnika. Normalnie nigdy się tak nie zachowywał, z natury był spokojnym i łagodnym człowiekiem. W duchu wyobrażał sobie męki, jakie zastosuje wobec swojej wrednej gospodyni za ten wstrętny numer, który mu wycięła.
- Żadna gra, jestem tylko zdesperowanym pracodawcą, który tonie w papierach. – Sean wskazał ręką na sąsiednie biurko, którego praktycznie nie było widać oraz stojące obok, dwa wielkie pudła z korespondencją.
- Umiem obsługiwać komputer i programy pisarskie. Poza tym znam biegle angielski, niemiecki i włoski – wywarczał w stronę lekarza chłopak. – Mogę jednak pracować tylko popołudniami. Zresztą po co ja to wszystko mówię – poderwał się z krzesła i ruszył ponownie do drzwi. Sean zerknął rozpaczliwie na góry korespondencji, doskonale wiedział, że za żadne skarby nie przebrnie przez to sam.
- Cztery godziny, pięć dni w tygodniu, płacę tysiąc złotych za miesiąc - rzucił za wychodzącą, wkurzoną blondynką.
- Też coś! Należy się coś ekstra za pracę w uciążliwych warunkach – Darek odwrócił się i zerknął wymownie na Seana. – Dwa tysiące i tysiąc zaliczki z góry. – Spojrzał mu twardo w oczy i to był jego błąd. Były zadziwiająco ładne, srebrnoszare, z długimi zakręconymi rzęsami. Potrząsnął głową, chcąc się otrząsnąć spod ich uroku.
- Umowa stoi! Od poniedziałku zaczynasz próbny tydzień, jeśli się spiszesz, dam ci stałą umowę o pracę – kusił mężczyzna. Widział jak dziewczyna zaczyna się wahać i przygryza kształtne usta. O czym on właściwie myśli? Od tak dawna był sam, że chyba zaczyna mu odbijać. W tej blondynce było coś intrygującego i nie chodziło wcale o jej niewątpliwą urodę, coś mu się tu nie zgadzało. Najwidoczniej potrzebowała tej pracy, więc postanowił ją przyjąć. Lubił tajemnice, chętnie bawił się w detektywa, z drobiazgów, na które inni nie zwracali uwagi trafnie oceniał charakter. Miał naturalny talent do wynajdywania prawdziwych perełek, potrafił świetnie dobierać sobie współpracowników i prawie nigdy się nie mylił. To była jedna z przyczyn jego spektakularnego sukcesu.
- W takim razie widzimy się pojutrze. – Darek podał dłoń mężczyźnie, który delikatnie ją uścisnął. Czuł się nieco niepewnie pod tym uważnym spojrzeniem. Bał się, by jego sekret nie wyszedł na jaw, a ten cały doktor wyglądał na wyjątkowo przebiegłego osobnika. Jednak pusta kiesa skłoniła go do zgody. Doszedł do wniosku, że w razie problemów, najwyżej nie wróci tutaj po tygodniu.
***
   Godzinę później był już w domu. Róża czekała w salonie, popijając herbatkę. Na widok chłopaka pisnęła podekscytowana i rzuciła się w jego stronę z ciekawością wymalowaną na twarzy. Wypadki potoczyły się tak szybko, że nadal był w lekkim szoku. Dłonią pomacał kieszeń, w której tkwiła zaliczka.
- Daj mi coś mocniejszego, bo ledwo żyję – usiadł na kanapie. Postanowił potrzymać jędzę w niepewności.
- Proszę. – Nalała przeźroczystego płynu z karafki. Pachniał przyjemnie suszonymi śliwkami. Przechylił szklaneczkę, pociągnął spory łyk i oczy wyszły mu z orbit. Zaczął się krztusić, cały czerwony na twarzy. Babsko jak nic chciało się go pozbyć.
Róża tylko się uśmiechnęła z politowaniem, a potem z rozmachem przywaliła mu w plecy, aż zadudniło i podała kubek wody do przepicia.
- Co to u licha było? – wycharczał po chwili chłopak.
- Moja domowa wódeczka. Najlepsza śliwowica w okolicy. – Wypięła dumnie bujną pierś. – A teraz gadaj jak było?
- Nic ci nie powiem zdrajczyni! Posłałaś mnie prosto w paszczę lwa i to bez uprzedzenia!
- Nie przesadzaj, przecież nic ci nie zrobił. Jakbym ci powiedziała u kogo ta posada, to byś nie poszedł – dodała filozoficznie.
- O mały włos, a doszłoby znowu do awantury.
- Ale dostałeś tę pracę, prawda?
- Tak, ale jak kiedyś nie wrócę na noc, to szukaj moich doczesnych szczątków w okolicznych lasach! – jęknął, złapał się za gardło i nalał sobie drugą szklankę wody. – Ten facet to złośliwy trol! Ktoś na górze paskudnie się pomylił, dając mu takie fascynujące oczy!
- Fascynujące oczy? – zapytała zaintrygowana Róża. – Może powinieneś wziąć u niego cały etat?
- Chyba już się położę. – Darek dopiero teraz zrozumiał co palnął. Zaczerwienił się po uszy i uciekł z salonu, zanim padły następne podchwytliwe pytania z ust nachalnej wiedźmy.

11 komentarzy:

  1. Hahaha.,,, te dwie plotkary pewnie nie raz jeszcze dadzą Dari i Róży w kość :)
    A co do naszego Trola xD uwielbiam ich konwersację... Daria nie da sobie w kaszę dmuchać, i wywalczyła też niezłą pensję,, za takie godziny? Toż to ja bym chciała tam pracować!! :D
    A synek,, mhm uroczy, mądry ale uparciuch i dosłownie wdał się w ojca haha:)
    Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mojej małej prośbie i zeswataniu ich brata Darka i synka Trola razem :D
    Piękny rozdział mhmm, a oczy szefa *_* muszą być śliczne..
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zabawny rozdział, kocham twoje opowiadania a to właśnie zostało jednym z moich ulubionych. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, dlatego pisz go szybciutko ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy5:27 PM

    Jak zwykle pięknie się zaczyna.
    Opowiadanko paluszki lizać, a zwłaszcza dociekliwość Pana z Magicznymi dłońmi ( pewnie Darka zaczarują bardzo namiętnie:))
    Pozdrawiam i czekam na więcej .
    fankayaoi

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko super. Jak ja chcę, żeby Darek był z Seanem. Prosze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha ha ha, Róża nieźle wpakowała Darka :) Rozdział naprawdę świetny i czekam na kolejny. Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. prawdziwe cudo :) czekam na dalsze wydarzenia. Czy doktorek pozna prawde o naszej dziewczynce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy8:19 PM

    Genialne! Cud miod i malinki. Tylko jak to bedzie, to nasza mala Daria z kim bedzie? Hm.... Tajemnica, ka?
    Cos tak mam nadzieje ze syn Seana i brat Darka jak dorosna beda razem! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super:)
    Akcje idzie szybko no i ten Sean.... jest taki... zresztą zobaczymy jak im się będzie układać współpraca.
    Plus za Kevina. Znów dzieciak z charakterkiem. A i Gospoś całkiem niezły. Róża też bardzo fajna i oby było jej więcej.
    Ogólnie rozdział piękny i oby szybko pojawił się kolejny:)
    Dużo dużo weny i chęci

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy3:32 PM

    Witam,
    rozdział bardzo zabawny, tak synek bardzo podobny z zachowania do tatusia.... no i te dwie plotkary, no one to jeszcze pewnie nie jeden raz dadzą Darii i Róży w kość.... cóż za podstępna Róźa wysyłać Darię prosto w paszcze lwa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. No cudo. Poprostu cud miood i orzeszki.:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy9:07 AM

    Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, o tak te dwie plotkary to jeszcze dadzą w kość Dari i Róży, będzie to ciekawe... no aż dziwię się, że nie skojarzył gdzie ta praca jak właśnie wcześniej było mówione że doktorek poszukuje sekretarki... zdesperowany Sean boski...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń