Darek stanął przed furtką, prowadzącą do
niesamowicie zarośniętego ogródka. Pytlowice ulica Długa numer 10, to tu
mieszkała ekscentryczna krewna kapitana Żyły o wonnym imieniu - Róża. Wszedł do
środka i z zaskoczeniem stwierdził, że po obu stronach ścieżki, zajmując całą wolną przestrzeń między drzewami, rosły wyjątkowo
bujne pokrzywy w różnych, ciekawych odmianach. Co dziwniejsze, każde drzewo było śliwą. Doszedł do wniosku,
że gospodyni musiała być wyjątkowo oryginalną osóbką. Zapukał do drzwi
niewielkiego domku. Otworzyła mu kobieta niewidomego wieku i wyglądu, bo ubrana
niczym szalony naukowiec, w jakieś wielkie gogle oraz zabytkowy kombinezon.
- Dzień dobry, jestem Daria –
przedstawił się niepewnym głosem chłopak.
- Właź i zamknij drzwi,
jeszcze tu licho jakiegoś sąsiada przyniesie. A ja właśnie śliwowicę do butelek
rozlewam – uśmiechnęła się do niego, po czym wskazała na schody prowadzące na piętro.
- Pierwsze drzwi po lewej. Rozgość się kwiatuszku. Będziemy musieli ci zmienić
image, bo wpadniesz w kłopoty. - Przyjrzała mu się uważnie. - Policja nieco przesadziła, widać gustują w
takich laleczkach.
- Eh, ma pani rację. Po drodze miałem kilka niemiłych starć – westchnął chłopak.
- Jaka pani, Róża jestem –
podała mu rękę, która kleiła się od lepkiego syropu. – Za jakąś godzinę
skończę i zjemy kolację.
Darkowi pokój bardzo się spodobał, był duży
i widny, miał własną łazienkę oraz
niewielki balkon. Porozkładał rzeczy w szafie, wziął prysznic i założył krótką
sukienkę w stokrotki. Te diablice zaopatrzyły go jedynie w damskie fatałaszki,
zero jeansów, dresów czy jakichkolwiek
wygodniejszych ciuszków. Ze swoimi niewielkimi funduszami, mógł jedynie udać
się do lumpeksu, żeby kupić sobie coś domowego. Postanowił zapytać o to Różę, jeśli jeszcze będzie trzeźwa, po tej degustacji 70 % wódeczki. Kiedy zszedł na dół po kuchni krzątała się całkiem zgrabna, ciemnowłosa
kobieta z włosami z upiętymi w warkocz.
- Siadaj, dzisiaj w menu
gulasz. Umiesz gotować? – Nałożyła mu na talerz smakowicie wyglądającej potrawy.
- Tylko jeśli coś jest z
czekoladą. – Uśmiechnął się do niej z pełną buzią Darek.
- Nałogowiec?
- Czekoladoholik – przytaknął, energicznie kiwając głową.
- Z taką figurą? Życie nie
jest sprawiedliwe – westchnęła z zazdrością kobieta i zmierzyła go wzrokiem. –
Jutro pójdziemy na zakupy, nie możesz tak iść do biura. Miejscowy klub moherowy
zjadłby cię żywcem.
- Byłbym wdzięczny, to
miasteczko jest pełne oryginałów – odezwał się, przypominając sobie przygodę na stacji benzynowej..
- Mianowicie? – zapytała
zaciekawiona.
- Niedaleko, kiedy piłem sobie spokojnie napój, napadał na mnie taki jeden wielkolud z blizną. Chyba nie lubi blondynek. Więc odpyskowałem,
że mu cały rozum w mięśnie poszedł.
- No… no… - roześmiała się
rozbawiona Róża. – Pierwszy dzień, a ty już się miejscowej znakomitości naraziłeś. A facet jest do wzięcia, co prawda mordka nieco pokiereszowana, ale
bogaty i ustosunkowany, a płeć jest mu obojętna, jak mówią plotki.
- Za to język ma niczym
jadowita żmija – odgryzł się Darek.
- Co prawda, to prawda. –
Pokiwała głową Róża. - Wczoraj już siódma sekretarka od niego uciekła. Nianie
też zmienia jak rękawiczki, podobno ten jego synek, kropka w kropkę do tatusia podobny
z charakteru. Będzie mieć kłopot ze znalezieniem nowej, bo wymagania ma spore,
a w Pytlowicach wyrobił sobie paskudną opinię.
- Kim on właściwie jest?
- Sean Evans , właściciel jednej
z najlepszych klinik w Europie, dzięki niemu to miasteczko coraz lepiej prosperuje. Jeśli pójdziesz dwa kilometry tą ulicą w dół, zobaczysz na
wzgórzu ogromny kompleks szpitalny. Przyjeżdżają tu się leczyć ludzie z całego świata. Doktor podobno wykorzystuje eksperymentalne metody, jakich nie zobaczysz nigdzie indziej
i dosłownie czyni cuda. Cała okolica u niego pracuje, bo świetnie płaci. Inna sprawa, że wszyscy boją się go jak ognia i za
plecami nazywają Bestią o Magicznych Dłoniach.
- Gdybym to wszystko
wiedział, trzymałbym gębę na kłódkę – westchnął ciężko Darek. – Nawet ja o nim
słyszałem, ciągle się nim zachwycają w telewizji i gazetach.
- Nie przejmuj się, nie
będziesz miał z nim zbyt wiele do czynienia. Rzadko można go spotkać, to bardzo
zajęty człowiek – Róża pocieszająco poklepała go po ramieniu.
***
Tymczasem
doktor Evans powrócił właśnie do domu z dość markotną miną. Zwabiony kuszącym zapachem
smażonego mięska skierował się wprost do kuchni. Jego pięcioletni synek Kevin,
siedział przy stole i wycinał gwiazdki z kruchego ciasta. Był tak zaaferowany pasjonującym
zajęciem, że nawet go nie zauważył. Zbyszek, zwany przez domowników Gosposiem,
kończył właśnie przygotowywać kolację. Wysoki, lekko szpakowaty, wyprostowany
jak struna kroił grzyby, ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie. Sean często się
zastanawiał, jak on to robi, że nigdy się nie brudzi przy takich zajęciach.
Zawsze wyglądał nienagannie. Usiadł obok chłopczyka i cmoknął go w umazane mąką
czółko.
- Cześć tatusiu, zgłosiła się
już nowa sekretarka? – Kevin doskonale orientował się w problemach ojca.
- Na razie nikt kto by się
nadawał, a korespondencja już wysypuje się z pudła, nie mówiąc o stercie
dokumentów na moim biurku – jęknął mężczyzna.
- Trzeba było wykazać się
uprzejmością w stosunku do Majerowej – machnął na niego ścierką Zbyszek i
postawił przed nim na stole filiżankę z kawą. – W pana gabinecie jest istne śmietnisko.
- Ciekawe co ty byś powiedział,
jakby cię ciągle swatała ze swoim zezowatym synem, którego jedynym zajęciem
jest oglądanie telewizji i picie piwa na koszt matki?
- Że wolę młodszych facetów?
Albo, że jestem zaręczony? – rzucił beztrosko Gospoś.
- I akurat by ci ta plotkara
uwierzyła! Stuknij się w głowę!
- Tatusiu, może kup kwiatki i
przeproś panią Majerową – zaproponował poważnie Kevin. – Ale z tym panem się nie żeń, jak kiedyś tu
przyszedł, to strasznie śmierdział.
- Moja ty mądralo, sam idź
przeproś swoją nianię – mruknął do syna Sean.
- Nigdy w życiu – nadął się
chłopiec. – Kazała mi jeść szpinak i mówiła do mnie żabulku!
- To rzeczywiście tragedia –
pogroził mu ojciec. – Na szczęście wakacje się niedługo skończą i pójdziesz do
zerówki. Tam jak będziesz niegrzeczny, postawią cię do kąta.
- Kłamiesz, to na pewno nieprawda!
– usta Kevina ułożyły się w podkówkę. Wstał i obrażony uciekł z kuchni do swojego pokoju.
- To nie było zbyt
pedagogiczne – pokręcił głową Zbyszek. – Powinien się pan ożenić, ten dom
potrzebuje kobiecej ręki.
- Nigdy w życiu – rzucił podobnie
jak syn doktor i również uciekł z kuchni.
***
Następnego dnia, późnym popołudniem Darek
razem z Różą, przytaszczyli pod dom kilka wypchanych toreb z zakupami. Już
mieli otworzyć furtkę do swojego ogródka, kiedy szczęście ich opuściło.
- Boże ratuj, to Kwasowa z
Antosiową! – jęknęła desperacko Różą.
- Widzę tylko biegnące w
naszym kierunku, dwie korpulentne baby. – Chłopak popatrzył na nią z
niezrozumieniem.
- To nie baby, tylko dwie
ciekawskie żmije z piekła rodem – syknęła cicho kobieta. – Witam sąsiadki, czy
coś się stało? – zerknęła na ich falujące piersi.
- Chciałyśmy tylko przywitać
się z twoja krewniaczką. – Mniejsza dosłownie przewierciła Darka małymi
oczkami. Czuł jakby rozebrała go wzrokiem do samej skóry, a nawet włamała się
do mózgu.
- Panienka na długo? –
dopytywała się druga. - Słyszałam, że ledwo przyjechała, a już posadę w
urzędzie dostała, musi mieć niezłe chody.
- Ale ja…- zaczął nieporadnie
chłopak, ale nie dały mu dojść do słowa.
- A moja biedna kuzynka nadal bez
pracy – mruknęła zazdrośnie Kwasowa. – Burmistrz to pewnie dobry znajomy, co?
- Musimy już wracać, lody nam
się rozpuszczą – rzuciła w przypływie natchnienia Róża, złapała Darka za rękę i
wciągnęła go do domu, z ulgą zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co to u licha było?! –
zdezorientowany popatrzył na gospodynię.
- Dwie największe plotkary w
mieście. Unikaj ich jak ognia, wyciągną z ciebie duszę przez nogi!
Zanieśli zakupy do sypialni chłopaka i
rzucili torby na łóżko. Zaczęli rozpakowywać jedną po drugiej, wyciągając coraz
to inne zestawy ubrań.
- Teraz tylko trzeba to wszystko
uprać i w poniedziałek będziesz gotowy, podjąć pracę w urzędzie miasta –
stwierdziła z zadowoleniem kobieta.
- Niby tak, ale wydaliśmy całą
moją kasę. Za co ja przeżyję ten miesiąc?
- Hm… taa… - zaczęła
zastanawiać się Róża. – Właściwie masz jedno wyjście, ale nie wiem czy
będziesz chciał skorzystać.
- Przydałoby się jakieś
dodatkowe zajęcie, żeby wyjść na prostą – westchnął chłopak.
- Pamiętasz te ogłoszenia,
które czytaliśmy obok sklepu? Tam było takie o sekretarce na pół etatu –
uśmiechnęła się do niego podstępnie.
- Ciekawe ile płacą? I czy
zgodzili by się na pracę popołudniami? – Rybka chwyciła przynętę.
- Dzisiaj miały się stawić
kandydatki, idź, co ci szkodzi. Napiszę ci adres – Róża nagryzmoliła coś na
karteczce. To taka duża willa na końcu ulicy, na pewno trafisz. Zapytaj o
Zbyszka, on cię pokieruje. Musisz się jednak pospieszyć, załóż jakiś kostium i
ruszaj.
- No dobra już, dobra – Darek
pobiegł do łazienki. Po kwadransie wyszedł stamtąd jako idealna sekretarka. Ubrany
w skromny, ale dobrze dopasowany kostium i sandałki na niskim obcasie. Włosy
zaplótł w schludny warkocz. – I jak?
- Perfekcyjnie, w dodatku
spełniasz wszystkie podane wymagania, zobaczysz, że się uda. Poproś o zaliczkę –
pouczyła go kobieta. Oczy jej jakoś podejrzanie błyszczały, ale zaaferowany możliwością
dodatkowego zarobku chłopak, nie zwrócił na to większej uwagi.
***
Kiedy Darek dotarł do pięknej willi, był spóźniony już prawie godzinę. Całą drogę
poprawiał dyskretnie stanik, który niemiłosiernie pił go pod łopatką. Nie miał wielkiej
nadziei na zdobycie posady, ale śmiało wszedł do środka, wpuszczony przez eleganckiego,
starszego mężczyznę, który zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
- Pani też w sprawie pracy?
- Tak, ale pewnie już
nieaktualne – westchnął Darek.
- Gdzie tam, wygląda na to,
że nadal jest szansa – uśmiechnął się do niego nieznajomy. – Dwie wybiegły z
płaczem, ze trzy wyszły czerwone jak pomidory, a ta ostatnia przysięgła, że
jej noga nigdy tu nie postanie - zachichotał.
- Aż tak źle? – chłopak zaczął
cofać się do wyjścia.
- Szef ma chyba zły humor –
machnął lekceważąco ręką. – Ale ty chyba nie masz zamiaru uciec, co? Wyglądasz
na odważną dziewczynę!
- A będzie pan tutaj, by podać mi
szklankę wody? Tak na wszelki wypadek – uśmiechnął się do niego niepewnie Darek,
a mężczyzna zatrzymał się w miejscu, oczarowany ciepłem, które pojawiło się w jego oczach.
Ta panienka spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, wyglądała na miłą,
inteligentna i pracowitą osóbkę. Poza tym przypominała mu jego nieboszczkę
żonę. U niej też pod pozorami łagodności czaił się stalowy charakter.
- Zaczekam pod drzwiami,
jakby coś, to wkroczę i uratuje panią – powiedział niespodziewanie dla samego
siebie.
- Dziękuję – odezwał się z wdzięcznością chłopak. Zapukał
do drzwi gabinetu, postukując obcasami wszedł do środka. O mało nie przepadł przez próg. Cholerne buty
złożone z samych cienkich paseczków, ślizgały się na wszystkie strony. Podniósł
głowę i stanął jak wryty. Za biurkiem siedział nie kto inny jak jego znajomy ze
stacji benzynowej. Ta sama przystojna gęba, która powinna należeć do szefa gangu, a nie do
szanowanego lekarza. Teraz zrozumiał, dlaczego ta podstępna małpa Róża miała
taką dziwną minę i nie powiedziała mu nazwiska pracodawcy. Postanowił zadusić ją
własnymi rękami zaraz po powrocie i właśnie ta myśl spowodowała, że nie
odwrócił się, a potem nie zwiał na widok uśmiechającego się drwiąco wielkoluda.
Miał niewielką nadzieję, że może go nie poznał w nowym uczesaniu. Zaraz jednak
został wyprowadzony z błędu.
- Może Panna Dobra Rada się przedstawi.
Zapomniałem ostatnio podziękować za troskę o moje zdrowie – rzucił złośliwie
Sean. Na widok pyskatej blondynki humor od razu mu się poprawił. Życie było
jednak piękne. Właśnie ma okazję poznęcać się trochę nad tym głupiutkim maleństwem,
które właśnie stało z otwartymi ustami i lekko wytrzeszczonymi oczętami,
najwyraźniej przerażone samym jego widokiem. Na dźwięk jego głosu dziewczyna drgnęła,
jakby dźgnięta ostrogą. W zielonych oczach zapaliły się iskry, a jej twarz natychmiast
przestała mu się kojarzyć z popularną lalką. Zacisnęła dumnie usta i zaczęła bezwiednie
tupać zgrabną nóżką.
- A właściwie po co, skoro i
tak mnie pan nie zatrudni? – rzuciła, zadzierając nos do góry.
- Boisz się? Masz zamiar
uciec z piskiem jak wszystkie twoje poprzedniczki? – zapytał zaczepnie z
przyjemnością patrząc, jak rumieńce gniewu zaczynają wpełzać na jej ładną buzię.
- Dar… Daria Lustrzańska. – Mała
złośnica skinęła mu wyniośle głową. – Do niezobaczenia. – Ruszyła energicznie do drzwi.
- Spokojnie, co za
charakterek! – Mężczyzna przechylił się przez biurko i złapał dziewczynę za
rękę. – Usiądź, jeszcze nie wiem, czy spełniasz moje wymagania.
- To jakaś dziwna gra? – zapytał Darek,
czerwieniejąc jeszcze bardziej. Evans denerwował go samym swoim wyglądem, a jak
się odzywał, dosłownie natychmiast, podnosił mu ciśnienie. W dodatku, chyba z
nerwów, zaczęły swędzieć go nogi. Te rajstopy, to był jakiś następny, diabelski,
babski wynalazek. Nie mógł przecież przy tym facecie włożyć ręki pod spódnicę i
zacząć drapać się po udach. Darek nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, ale
chyba miał jakąś dziwną alergię na tego osobnika. Normalnie nigdy się tak nie
zachowywał, z natury był spokojnym i łagodnym człowiekiem. W duchu wyobrażał
sobie męki, jakie zastosuje wobec swojej wrednej gospodyni za ten wstrętny numer,
który mu wycięła.
- Żadna gra, jestem tylko
zdesperowanym pracodawcą, który tonie w papierach. – Sean wskazał ręką na
sąsiednie biurko, którego praktycznie nie było widać oraz stojące obok, dwa
wielkie pudła z korespondencją.
- Umiem obsługiwać komputer i
programy pisarskie. Poza tym znam biegle angielski, niemiecki i włoski –
wywarczał w stronę lekarza chłopak. – Mogę jednak pracować tylko popołudniami.
Zresztą po co ja to wszystko mówię – poderwał się z krzesła i ruszył ponownie do
drzwi. Sean zerknął rozpaczliwie na góry korespondencji, doskonale wiedział, że za żadne skarby nie
przebrnie przez to sam.
- Cztery godziny, pięć dni w
tygodniu, płacę tysiąc złotych za miesiąc - rzucił za wychodzącą, wkurzoną
blondynką.
- Też coś! Należy się coś
ekstra za pracę w uciążliwych warunkach – Darek odwrócił się i zerknął wymownie na Seana. – Dwa tysiące i tysiąc zaliczki z góry. – Spojrzał mu twardo
w oczy i to był jego błąd. Były zadziwiająco ładne, srebrnoszare, z długimi
zakręconymi rzęsami. Potrząsnął głową, chcąc się otrząsnąć spod ich uroku.
- Umowa stoi! Od poniedziałku
zaczynasz próbny tydzień, jeśli się spiszesz, dam ci stałą umowę o pracę – kusił
mężczyzna. Widział jak dziewczyna zaczyna się wahać i przygryza kształtne usta.
O czym on właściwie myśli? Od tak dawna był sam, że chyba zaczyna mu odbijać. W
tej blondynce było coś intrygującego i nie chodziło wcale o jej niewątpliwą urodę,
coś mu się tu nie zgadzało. Najwidoczniej potrzebowała tej pracy, więc
postanowił ją przyjąć. Lubił tajemnice, chętnie bawił się w detektywa, z
drobiazgów, na które inni nie zwracali uwagi trafnie oceniał charakter. Miał
naturalny talent do wynajdywania prawdziwych perełek, potrafił świetnie dobierać
sobie współpracowników i prawie nigdy się nie mylił. To była jedna z przyczyn
jego spektakularnego sukcesu.
- W takim razie widzimy się
pojutrze. – Darek podał dłoń mężczyźnie, który delikatnie ją uścisnął.
Czuł się nieco niepewnie pod tym uważnym spojrzeniem. Bał się, by jego sekret
nie wyszedł na jaw, a ten cały doktor wyglądał na wyjątkowo przebiegłego
osobnika. Jednak pusta kiesa skłoniła go do zgody. Doszedł do wniosku, że w razie problemów, najwyżej nie wróci tutaj po
tygodniu.
***
Godzinę później był już w domu. Róża czekała w salonie, popijając herbatkę. Na widok chłopaka pisnęła podekscytowana i rzuciła się w jego stronę z ciekawością wymalowaną
na twarzy. Wypadki potoczyły się tak szybko, że nadal był w lekkim szoku.
Dłonią pomacał kieszeń, w której tkwiła zaliczka.
- Daj mi coś mocniejszego, bo
ledwo żyję – usiadł na kanapie. Postanowił potrzymać jędzę w niepewności.
- Proszę. – Nalała
przeźroczystego płynu z karafki. Pachniał przyjemnie suszonymi śliwkami. Przechylił
szklaneczkę, pociągnął spory łyk i oczy wyszły mu z orbit. Zaczął się krztusić, cały
czerwony na twarzy. Babsko jak nic chciało się go pozbyć.
Róża tylko się uśmiechnęła z
politowaniem, a potem z rozmachem przywaliła mu w plecy, aż zadudniło i podała kubek
wody do przepicia.
- Co to u licha było? –
wycharczał po chwili chłopak.
- Moja domowa wódeczka. Najlepsza
śliwowica w okolicy. – Wypięła dumnie bujną pierś. – A teraz gadaj jak było?
- Nic ci nie powiem
zdrajczyni! Posłałaś mnie prosto w paszczę lwa i to bez uprzedzenia!
- Nie przesadzaj, przecież
nic ci nie zrobił. Jakbym ci powiedziała u kogo ta posada, to byś nie poszedł –
dodała filozoficznie.
- O mały włos, a doszłoby
znowu do awantury.
- Ale dostałeś tę pracę, prawda?
- Tak, ale jak kiedyś nie
wrócę na noc, to szukaj moich doczesnych szczątków w okolicznych lasach! –
jęknął, złapał się za gardło i nalał sobie drugą szklankę wody. – Ten facet to złośliwy
trol! Ktoś na górze paskudnie się pomylił, dając mu takie fascynujące oczy!
- Fascynujące oczy? –
zapytała zaintrygowana Róża. – Może powinieneś wziąć u niego cały etat?
- Chyba już się położę. –
Darek dopiero teraz zrozumiał co palnął. Zaczerwienił się po uszy i uciekł z salonu,
zanim padły następne podchwytliwe pytania z ust nachalnej wiedźmy.
Hahaha.,,, te dwie plotkary pewnie nie raz jeszcze dadzą Dari i Róży w kość :)
OdpowiedzUsuńA co do naszego Trola xD uwielbiam ich konwersację... Daria nie da sobie w kaszę dmuchać, i wywalczyła też niezłą pensję,, za takie godziny? Toż to ja bym chciała tam pracować!! :D
A synek,, mhm uroczy, mądry ale uparciuch i dosłownie wdał się w ojca haha:)
Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mojej małej prośbie i zeswataniu ich brata Darka i synka Trola razem :D
Piękny rozdział mhmm, a oczy szefa *_* muszą być śliczne..
Twoja Maru;3
Super zabawny rozdział, kocham twoje opowiadania a to właśnie zostało jednym z moich ulubionych. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, dlatego pisz go szybciutko ;P
OdpowiedzUsuńJak zwykle pięknie się zaczyna.
OdpowiedzUsuńOpowiadanko paluszki lizać, a zwłaszcza dociekliwość Pana z Magicznymi dłońmi ( pewnie Darka zaczarują bardzo namiętnie:))
Pozdrawiam i czekam na więcej .
fankayaoi
O matko super. Jak ja chcę, żeby Darek był z Seanem. Prosze!
OdpowiedzUsuńHa ha ha, Róża nieźle wpakowała Darka :) Rozdział naprawdę świetny i czekam na kolejny. Weny życzę i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńprawdziwe cudo :) czekam na dalsze wydarzenia. Czy doktorek pozna prawde o naszej dziewczynce :)
OdpowiedzUsuńGenialne! Cud miod i malinki. Tylko jak to bedzie, to nasza mala Daria z kim bedzie? Hm.... Tajemnica, ka?
OdpowiedzUsuńCos tak mam nadzieje ze syn Seana i brat Darka jak dorosna beda razem! :D
Super:)
OdpowiedzUsuńAkcje idzie szybko no i ten Sean.... jest taki... zresztą zobaczymy jak im się będzie układać współpraca.
Plus za Kevina. Znów dzieciak z charakterkiem. A i Gospoś całkiem niezły. Róża też bardzo fajna i oby było jej więcej.
Ogólnie rozdział piękny i oby szybko pojawił się kolejny:)
Dużo dużo weny i chęci
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo zabawny, tak synek bardzo podobny z zachowania do tatusia.... no i te dwie plotkary, no one to jeszcze pewnie nie jeden raz dadzą Darii i Róży w kość.... cóż za podstępna Róźa wysyłać Darię prosto w paszcze lwa...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No cudo. Poprostu cud miood i orzeszki.:-)
OdpowiedzUsuńHejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak te dwie plotkary to jeszcze dadzą w kość Dari i Róży, będzie to ciekawe... no aż dziwię się, że nie skojarzył gdzie ta praca jak właśnie wcześniej było mówione że doktorek poszukuje sekretarki... zdesperowany Sean boski...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka