Darek przez całą drogę do samochodu trzymał
rękę na ramieniu Seana, który kilkakrotnie, pod byle pretekstem próbował
zawrócić. Nie mieściło mu się w głowie, że dwaj bezczelni smarkacze śmieli
podrywać jego narzeczonego, zamiast pracować. W środku nadal mu się gotowało,
mruczał pod nosem niecenzuralne słówka pod adresem bezmózgich łapiduchów w
pampersach.
Prawdę mówiąc samego doktora
dziwiła jego gwałtowna reakcja na scenkę, którą zobaczył w stołówce. Kiedy
spostrzegł ich przez szklane drzwi Darek wyglądał niesamowicie młodo i pociągająco,
a otaczający go chłopcy byli jedynie o dwa, trzy lata od niego starsi.
Roześmiany, wśród swoich rówieśników wydawał się być na swoim miejscu. Gdyby
jego losy potoczyły się inaczej teraz właśnie kończyłby studia i wiódłby
beztroskie życie.
Sean poczuł się stary i
zmęczony. Zdał sobie sprawę, że nie był odpowiednim partnerem dla chłopaka. Ze
swoim bagażem doświadczeń, potwornymi bliznami na całym ciele oraz zgryźliwym
charakterem nie nadawał się na narzeczonego kogoś, kto dopiero wchodził w
dorosłość. Westchnął i wsiadł do samochodu.
Darek natychmiast zauważył zmianę
jego nastroju i bez słowa zapiął pasy. Nie miał pojęcia co znowu ugryzło
mężczyznę, ale widział smutek oraz powagę na jego twarzy. Z natury był bardzo
wrażliwy na nastroje innych, położył dłoń na kolanie doktora i zajrzał mu
głęboko w oczy.
- Trochę za bardzo wczułeś
się w rolę narzeczonego, te dzieciaki nie zrobiły niczego złego – powiedział
łagodnie. – Pewnie teraz umierają ze strachu, że ich wyrzucisz i pracują za
trzech.
- Po to tutaj są, mają się
uczyć i pracować nie zbijać bąki – mruknął. – Poza tym, jak tylko zamkną do więzienia
tego Krzysztofa, a sprawa w Pytlowicach ucichnie, będziesz mógł poszukać sobie
kogoś takiego, możesz nawet zadzwonić do któregoś z nich. – Włożył klucze do
stacyjki.
Darek spojrzał na niego uważnie, odpiął pasy, wychylił
się ze swojego siedzenia i ujął spochmurniałą twarz mężczyzny w swoje szczupłe
dłonie.
- Sean, mało mnie znasz. W żadnym
wypadku nie próbuj decydować za mnie o czymkolwiek. Od tych rówieśników jak
mówisz, dzielą mnie całe dekady doświadczeń. Kiedy oni bawili się w rycerzy, ja
opiekowałem się chorą matką na wózku i odprowadzałem brata do przedszkola,
potem robiłem zakupy oraz sprzątałem mieszkanie. Miałem dziesięć lat, kiedy zrozumiałem,
że jeśli nie pomogę, to zabiorą nas do Domu Dziecka. W dzień chodziłem do
szkoły i zajmowałem się domem, wieczorem dopiero odrabiałem zadania. Nigdy nie
miałem czasu na beztroska zabawę. Ojciec zniknął, gdy tylko dowiedział się o
nieuleczalnej chorobie matki. Szedłem wtedy do pierwszej komunii, a Kamilek
uczył się dopiero chodzić. Nigdy nawet nie zadzwonił, nie zapytał jak sobie radzimy, alimenty dostawaliśmy od
państwa. A gdy umierała matka trzymałem ją za rękę do ostatniej chwili,
trzymając na kolanach popłakującego cichutko brata. Na szczęście stuknęła mi
już osiemnastka i mogłem go adoptować. Wśród ludzi równych mi wiekiem czuję się
jak starzec. – Pochylił się i delikatnie pocałował bliznę na ustach mężczyzny,
potem wyprostował się na siedzeniu, odgarnął kokieteryjnie włosy i
błyskawicznie przeistoczył się w dziewczynę. – I jak cukiereczku, jedziemy do
tego kina? – Uśmiechnął się promiennie, a jego twarz wyglądała jakby zakwitła.
Sean nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Skoro chcesz, a tyłeczek ci
nie dokucza, to jak najbardziej. – Nie potrafił się powstrzymać i oddał buziaka.
Powoli ruszyli do pobliskiego kina dla par.
- Nie mogłeś sobie darować co? – burknął
chłopak, zaczerwienił po same uszy, po czym poprawił się na siedzeniu.
- Jakby coś, to mogę
podmuchać i pocałować, mam nawet taką maść…- Zaczął z błyskiem w oku Sean.
- Zamknij się i patrz na
drogę! – warknął groźnie Darek. Obrócił się do paskudnego dowcipnisia bokiem i
zajął się podziwianiem krajobrazu za oknem z przesadnym zapałem. Czerwony dom, zielony dom, cztery drzewa i krzaki... Prawdę mówiąc
czuł coraz większy dyskomfort i nie miał pojęcia jak on wytrwa dwie godziny na
seansie.
Kiedy weszli do sali kinowej było już
zupełnie ciemno, właśnie zaczęły się reklamy. Na szerokich fotelach siedziały
przytulone parki w dość swobodnych pozycjach, obrzuciły spóźnialskich niechętnym wzrokiem. Po kilku złośliwych epitetach, paru nadepnięciach na czyjeś nogi, odnaleźli
wreszcie swoje miejsca i opadli na nie z westchnieniem ulgi. Darek przezornie
siadł na drugim końcu kanapy, jak najdalej od lepkich łap Seana, w końcu
przyszli się tu ukulturalniać nie obmacywać.
- Jakbyś potrzebował męskiego
ramienia to służę. – Doktor posłał mu podstępny uśmieszek.
- Nie jestem dzieckiem, żaden
potwor mi nie straszny – szepnął niezbyt pewnym głosem chłopak. Pierwszy raz
był w kinie 3D, ale skoro Róża tak się zachwycała Avatarem, to przecież on nie
będzie gorszy i nie zwieje przed końcem filmu. Ten głupi Troll śmiałby się z niego wtedy do
końca życia. Z początku całkiem nieźle mu szło - przed nim rozpościerała się piękna dżungla na obcej planecie, kwitły kwiaty i latały motyle, robiono jakieś dziwne eksperymenty. Problem powstał, kiedy pojawiła się miejscowa
fauna. Wielkie, kotopodobne coś z zębami niczym szable wyskoczyło wprost z
ekranu i Darek mimo wcześniejszych zapewnień z piskiem przylgnął do ramienia
Seana. Siedział z zamkniętymi oczami i trzymał się mężczyzny obiema rękami.
- Możesz otworzyć, już poszedł
– odezwał się po chwili rozbawiony doktor.
- Nie ma się z czego śmiać,
po prostu mnie zaskoczył. – Pokazał mu język. Sytuacja została opanowana, na
ekranie trwała sielanka, tymczasem chłopaka zaczął coraz więcej piec tyłek.
Kręcił się więc na wszystkie strony, próbując znaleźć dogodną pozycję.
- Proszę. – Doktor ściągnął
miękki sweter i włożył mu go pod pośladki niczym poduszkę. – Powinno trochę
pomóc.
- Dziękuję . – Na szczęście panujące w kinie ciemności ukryły czerwone z zażenowania policzki Darka.
***
Róża ze Zbyszkiem nie mieli innego wyjścia
jak spełnić swoją obietnicę. Kevin podskakiwał wokół nich na jednej nodze, drąc
niemiłosiernie mały dziobek. Na widok jego uśmiechniętej buzi nie mieli serca odwołać
wyprawy na śliwki, choć żadnemu z nich nie uśmiechało się skakanie po
drabinach. Poszli więc do domu kobiety, wzięli kilka koszyków, drabinę i
udali się do sadu na tyłach posesji. Pod małe, niskopienne drzewko wprost uginające się od owoców
postawili skrzynkę po jabłkach. Na nią wdrapał się chłopczyk i stając na
palcach zaczął zbierać śliwki.
- Pamiętaj, tylko te miękkie
i ciemne. – Róża pokazała mu jak ma wyglądać dojrzały owoc. – A ty nie gap się,
tylko przystaw drabinę do tego dużego drzewa – rzuciła do Zbyszka. – Zrobię sobie
powideł. – Chwilę przyglądali się wyczynom dziecka, w końcu uznali, że sobie
nieźle radzi i zostawili go samego. Mieli go jednak cały czas na oku.
Róża oczywiście wspięła się
po drewnianych szczebelkach z koszykiem w zębach, zawiesiła go na najbliższej
gałęzi. Zbyszek jako silny mężczyzna miał trzymać nieco rozchwianą drabinę.
- Czy to bezpieczne? –
zapytał, wbijając oczy w jej tyłek, opięty
spranymi jeansami. – Może potrzymać? – Chwycił mocno biodra kobiety, oczywiście z najlepszymi intencjami. Jeśli
to tak miało wyglądać, gotów był tam stać nawet cały dzień.
- Masz trzymać drabinę człowieku, drabinę!
– Pacnęła go w głowę zarumieniona Róża. Faceci byli niesamowicie bezczelnym plemieniem. Ledwie kilka słów ze sobą zamienili, a ten już uznał ją za własność i gapił
się bezwstydnie, jakby miał zamiar zjeść na podwieczorek. Powoli napełniała
kosz, cały czas czując jego wzrok na pośladkach. W końcu zaczęło ją to irytować,
tym bardziej, że przypomniała sobie, co jeszcze kilka godzin wcześniej mówił o
babskich sztuczkach. Rozpięła z uśmieszkiem trzy guziczki w obcisłej bluzeczce,
tak że widać było koronkową górę czerwonego stanika i kremową skórę piersi.
Odwróciła się, pochyliła do przodu eksponując kuszące krągłości. Kropla potu
spłynęła z jej szyi i zniknęła w rowku między nimi. Podniosła oczy i napotkała
płonący wzrok Zbyszka, pomachała mu koszykiem przed oczami, a on nawet nie zamrugał, zagapiony w jej dekolt.
- Proszę. – Podała mu śliwki,
wziął je od niej mechanicznym ruchem, po czym wysypał wszystkie na swoje nogi.
Pchnęła go dłonią w klatkę piersiową, a on klapnął do trawy na tyłek z niemądrym wyrazem twarzy. –
Nieczuły na kobiece wdzięki co?! – zachichotała biorąc się pod boki.
- Zaraz pozbieram. – Zaczerwienił
się niczym nastolatek przyłapany pod damską szatnią.
***
Tymczasem
Kevin jak każde dziecko po kwadransie zaczął się nudzić, więcej śliwek miał w
brzuszku niż w koszyku i zachciało mu się pić. Dorośli chyba dobrze się bawili
skoro Róża tak wesoło się śmiała, więc nie chciał im przeszkadzać. Pobiegł do
domu, nalał sobie do kubka stojącego na stole kompotu i wyszedł z powrotem do
ogrodu. Zerknął przez płot na posesję Kwasowej i wytrzeszczył ze zdumienia oczy.
Na fotelu pod jabłonią siedział wielki, biały kot z różową kokardą na szyi. Chłopczyk
nigdy nie widział takiego dużego, wyglądał zupełnie jak mała, śnieżna pantera. Leniwie
lizał sobie łapkę i przyglądał mu się zielonymi ślepiami. Kevin otwarł bramkę i
podszedł bliżej. Kot ani drgnął, wyglądał na mocno znudzonego i niegroźnego.
- Pobawimy się? Ciocia
mówiła, że umiesz chodzić po drzewach. – Chłopczyk bez wahania wziął na ręce
zwierzę, aż się ugiął pod jego ciężarem. – Pokażesz mi? – posadził je pod
drzewem. W tym momencie wpadł do ogródka Pleśniak i z głośnym szczekaniem
rzucił się na swojego zaprzysięgłego wroga. Kocur najeżył ogon , prychnął i
zwinnie wdrapał się na sam czubek starej jabłonki. – Aleś ty odważny – powiedział
z podziwem chłopczyk. – Nigdy tak wysoko nie wyszedłem. – Futrzak miał na ten temat jednak inne zdanie.
- Miau… miau… - rozległo się
po chwili rozdzierające zawodzenie. Okazało się, że zejście bywa o wiele
trudniejsze niż wspinaczka.
- On się chyba boi – stwierdził
Kevin. – Idź po wujka Zbyszka – powiedział do psa, który poparzył na niego rozumnie brązowymi ślepiami i pognał do domu. Mężczyzny jednak dość długo
nie było, a kot łkał coraz głośniej.
- Coś ty zrobił mojemu
Skarbulkowi?! – wrzasnęła za plecami malucha ubrana w kwiecistą podomkę Kwasowa
i złapała się za ozdobioną wałkami głowę.
– Jeszcze zachoruje, on taki delikatny!
- Sam tam wlazł. Ma pani
drabinę? – zapytał poważnie. – Trzeba tak jak strażacy, wejść tam i uratować biedakowi życie.
- Gdzieś mam… O boże…! A jak
spadnie? – pisnęła i pognała do schowka. Po chwili wróciła, taszcząc drabinę.
Trzęsącymi ze zdenerwowania rękami ustawiła ją pod drzewem.
- Miauuu… ! – rozległo się żałośnie.
- Cicho maleństwo, mamusia już
po ciebie idzie. – Kwasowa zaczęła się wspinać powoli, a stare szczeble
trzeszczały pod jej niemałym ciężarem. Dzielnej niewieście udało się dotrzeć do
drugiego konara, niestety niepotrzebnie spojrzała w dół. – Ratunku!! – zachwiała się i złapała
najbliższej gałęzi. Usiadła na niej, objęła rękami pień i zaczęła jęczeć. –
Dzwoń mały potworze po straż.. albo policję… możesz też do prezydenta…! –
załkała dramatycznie.
- Niech się pani mocno
trzyma, zaraz sprowadzę dorosłych! – Kevin poczuł się ważny jak nigdy w życiu.
Co tchu w małych piersiach pognał po Zbyszka i Różę. Niczego nie tłumacząc, przyciągnął
ich za ręce pod jabłonkę.
- Dziwne owoce wydaje to drzewo.
Te dwa jabłuszka wyglądają mi na mutanty, jedno kudłate z kokardą, a drugie w
kwiecistej podomce. – Kobieta nie mogła sobie darować tej uwagi. Sąsiadka już
jej napsuła tyle krwi, że kiedy tylko mogła odwdzięczała się w dwójnasób.
Żałowała, że nie ma przy sobie aparatu, żeby uwiecznić tę słodką chwilę.
- Pomocy! – zapiszczała Kwasowa.
- Miau…! – zawtórował jej
kocur.
- Wielkie nieba! – Zbyszek nie
mógł uwierzyć własnym oczom.
- Nie gap się pan, tylko
ratuj moją dziecinkę! – Ryknęła kobieta niczym lwica w obronie swojego małego.
Trzeba jej przyznać, że bezpieczeństwo kota było dla niej ważniejsze od jej
własnego. Mężczyzna chcąc nie chcąc,
zaczął wchodzić na drabinę. Na jego widok zwierzak prychnął i czmychnął na dół
zwinnie jak wiewiórka. Niestety jego pani została, patrzyła na niego
spanikowanymi oczami, a wałki na jej głowie wydawały dziwny, grzechoczący
dźwięk.
- Co za dzień – mamrotał pod
nosem Zbyszek – mogłem lepiej zostać w łóżku z gazetą.
- Nie mrucz pan, tylko ratuj damę
w opresji! – stwierdziła całkiem przytomnie Kwasowa. – Sama stąd nie zejdę!
- Trzeba było tam nie włazić –
mężczyzna usiłował oderwać ją od pnia i przekręcić, tak by trafiła nogami na szczeble.
Nie było to niestety łatwe, bo zdenerwowana kobieta niezbyt współpracowała, a
jak tylko chwytał mocniej, piszczała niczym gwałcona dziewica. Wkrótce pod
jabłonką zebrał się spory tłumek gapiów, wielu z nich uzbrojonych w komórki
cykało zdjęcie za zdjęciem. Pytlowice były małym miasteczkiem i rzadko działo
się tutaj coś ciekawego. Ponadto Kwasowa niejednemu zalazła za skórę, a skoro
mieli okazję się pośmiać z największej w okolicy plotkary, robili to całym
sercem.
Zbyszkowi udało się wreszcie
postawić kobietę na drabinie. Schodził pierwszy trzymając ją za nogi, krok po
kroku zsuwali się w dół. Nagle zerwał się silny wiatr, zaszeleścił w gałęziach i widać spodobało mu się to co zobaczył, bo psotnie podwiał podomkę Kwasowej. Na
świat wyjrzały solidne nogi oraz duży tyłek ubrany we francuskie reformy po
kolana, wdzięcznie przyozdobione na nogawkach falbankami. Wściekle błękitny
jedwab w pączki róż aż bił po oczach. Publika zastygła z otwartymi ustami,
kobieta pisnęła niczym przydeptana mysz, osunęła na Zbyszka, a potem już razem
spadli na trawę, łamiąc przy okazji wszystkie szczeble.
- Żyjesz? – odważyła się po dłuższej
chwili zapytać Róża, kiedy już odzyskała zdolność mowy.
- Chyba tak, ale musze się napić
– zajęczał i zaczął podnosić się z trawnika. – Mam wrażenie, że mózg mi się zawiesił, a
moje oczy doznały trwałego urazu.
- Nie dziwię się, to był naprawdę
porażający widok – zachichotała i wzięła nieszczęśnika pod ramię. Za druga rękę
złapał go Kevin.
- Jesteś wujku bohaterem!
Uratowałeś Skarbulka i Panią Niebieskie Majtasy, na pewno dadzą ci medal! –
Chłopczyk był zachwycony całą historią. Jutro pochwali się nią koledze, na
pewnością nigdy nie widział czegoś podobnego. Obejrzał się jeszcze za siebie, by
zobaczyć jak Kwasowa cała czerwona na twarzy umyka do domu przy akompaniamencie
komplementów na temat jej oryginalnej bielizny.
***
Darek z Seanem po filmie poszli jeszcze do
restauracji, gdzie miło spędzili czas i wrócili do domu dopiero po dziewiątej
wieczorem. Kevin już spał zmęczony obfitującym w wydarzenia dniem. Usiedli w
salonie na kanapie, a doktor nalał im do kieliszków czerwonego wina.
- Musimy częściej razem
wychodzić – przytulił do siebie ziewającego chłopaka i pogłaskał czule po nagim
udzie. – Lubię sukienki – uśmiechnął się szelmowsko.
- Ty nigdy nie odpuszczasz,
co? – Darek nawet nie miał siły protestować. Oczy dosłownie same mu się zamykały.
Poza tym duża dłoń gładząca jego skórę była bardzo przyjemna. Nawet nie
wiedział, kiedy zaczął mruczeć.
- Chyba masz już dość,
idziemy na górę – mężczyzna usiłował postawić go pionu, ale leciał mu przez ręce.
- Zostaję tutaj. – Darek zwinął
się w kłębek na kanapie i nakrył swetrem. Otoczył go upajający zapach Seana. Już miał zapaść w sen,
kiedy zadzwoniła komórka.- Kogo licho niesie? – wymamrotał.
- Nie poznajesz mnie? –
odezwał się kapitan. – Mam nadzieję, że dobrze ci się wiedzie. Wszystko ruszyło
ostro do przodu, sędzia jest nam przychylny.
- W porządku. – Chłopak
rozpoznał głos policjanta.
- Rozprawa już za tydzień, złożysz
zeznania, wsadzimy Krzysztofa za kraty i będziesz mógł skończyć z tą maskaradą.
Cieszysz się prawda? – Mężczyzna był najwyraźniej dumny z szybkiego załatwienia wszelkich formalności.
- Chyba tak. – Zabrzmiało bardzo
niepewnie.
- Śpij dzieciaku, widzę, że
już jesteś jedną nogą w łóżku – roześmiał się kapitan i wyłączył telefon. Był
szczęśliwy, że trudna sprawa dobiega wreszcie końca. Żal mu było chłopaka,
męczącego się w kobiecym przebraniu. Bał się też o Różę, która była jego jedyną krewną.
Tymczasem Darek wcale nie wyglądał na
specjalnie zadowolonego. Zmarkotniał i przytulił się do Seana. Dla niego proces
oznaczał nie tylko wolność, ale również opuszczenie tego mężczyzny. Kiedy Krzysztof znajdzie się w więzieniu
będzie musiał wrócić do Krakowa, brat na pewno nie mógł się doczekać, aż znajdą
się w swoim mieszkaniu. Myśl o rozstaniu zabolała go o wiele mocniej niż się tego spodziewał.
Na chwile zaparło mu dech w piersiach. Czyżby był na tyle głupi, by znowu się zakochać
w nieodpowiedniej osobie? Przeszedł go dreszcz.
- Kto to był? – zapytał zaniepokojony
jego milczeniem doktor.
- Zaniesiesz mnie do łóżka? –
Chłopak niespodziewanie zarzucił mu ręce na szyję. – Mogę dzisiaj z tobą spać? –
Jeśli to miały być ich ostatnie dni razem, miał zamiar dobrze je wykorzystać.
Musiał jakoś delikatnie przygotować obu Evansów do swojego odejścia, spędził tutaj najpiękniejsze chwile swojego życia i nie chciał, aby pomyśleli, że jest jakimś niewdzięcznikiem. Obawiał się reakcji małego Kevina. Ale tą
jedną noc, chciał spędzić u boku mężczyzny i pomarzyć, że naprawdę jest jego
narzeczonym. Łzy cisnęły się mu do oczu, więc schował twarz na ciepłej piersi Seana,
który właśnie wziął go na ręce. Nie chciał by zorientował się zbyt szybko co
się dzieje. Postanowił zachować się właściwie, aby nikt nie zorientował się jak
bardzo cierpi. Przecież to nie wina mężczyzny, że jego durne serce tak bardzo do
niego przylgnęło.
Świetna akcja z Kwasową! Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJednak smutne zakończenie. Widać, że Darek zakochał się w Evansie i szkoda, że będzie musiał ich opuścić. W końcu też, bedzie musiał powiedzieć im obu o tym.
Mam nadzieję, że jednak będą razem
Początek był komiczny, ta wyprawa na śliwki xD haha
OdpowiedzUsuńKwasowa dostała za swoje. Jednak najbardziej końcówka mnie rozwaliła doszczętnie..To by,ło takie smutne,, moment., to jest takie smutne! Biedny Darek, oh i jak chłopiec przeżyje to rozstanie? Uważał Darka za swoją mamusię, a raczej tatusia:(
Będę płakać T_T
Twoja Maru;3
znając życie Kevin coś wymyśli... w końcu ośmieszyć Kwasową to już było coś ( choćby to tylko niechcący)
OdpowiedzUsuńNo, akcja z Kwasową mnie rozbawiła :) Kevin nieświadomie potrafi zapoczątkować niezłą reakcję łańcuchową. Hm, ale koniec smutny. Darek ma teraz twardy orzech do zgryzienia, jak przekazać informację od komisarza Evansom. Choć jestem dobrej myśli, bo Sean sam przyznał, że chłopaka nie wypuści z rąk. Niestety trzeba wziąć jeszcze pod uwagę jego rozterki jakie dręczyły go pod szpitalem. I tu rodzi się pytanie, co zrobi doktor? No cóż, z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział. Życzę wiele, wiele weny i pozdrawiam (^^).
OdpowiedzUsuńHistoria Darka bardzo smutna ale pokazuje że bardzo pasują do siebie. Te zmiany z Darka w Darię mnie by przeszły ciarki. A co do naszej Nieświętej Trójcy to oni zawsze mają jakieś ciekawe i śmieszne przygody. No i czyżbyś planowała sparować Różę? Byłoby dobrze:) Natomiast końcówka... nie rozumiem czemu Darek musi odejść. Owszem skończy się udawanie ale mógłby sprowadzić tam swojego brata i mieszkać np z Różą. Obawiam się reakcji Sean'a bo Kevin pewnie wpadnie na jakiś szalony plan żeby powstrzymać chłopaka. Taki dzieciak to utrapienie ale chociaż jest wesoło.
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny i chęci:)
Oj kobieto, zaczynasz rozdział od pięknej scenki w kinie, rozbawiasz akcją z Kwasową, a na koniec wbijasz w fotel telefonem od kapitana i zasmucasz wizją rozstania naszych ulubieńców. Rozstania, dodajmy, bardzo prawdopodobnego. Bo ani Sean nie może opuścić swojej pracy, ani Darek nie zostawi brata. Jestem ciekawa w jaki sposób rozwiążesz tę sytuację. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda się im osiągnąć jakiś kompromis. Kto wie? Może bratu Darka spodoba się mieszkanie w Pytlowicach? A może w Gdyni spotka miłość swojego życia i zostanie na stałe u ciotki? Nie ważne jak to rozwiążesz, ważne, by związek Darka i Seana znalazł szczęśliwe zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńHistoria Darka była wzruszająca. Wielu w jego sytuacji zdałoby się na rodzinę zamiast samemu zadbać o rodzeństwo, a on znalazł w sobie dość siły, by wspierać matkę i wychować brata. To godne pochwały i podziwu.
Trochę nie pasuje mi to wahanie Seana. W poprzednim rozdziale wyraźnie dałaś do zrozumienia, że ma on zamiar walczyć o Darka i zrobić wszystko, by ich udawane narzeczeństwo zakończyło się prawdziwym ślubem. A w tym? Sean zaczyna mieć wątpliwości, zupełnie jakby swojej poprzedniej decyzji nie przemyślał. Nie wiem, może się czepiam, ale marzy mi się, by choć jeden z Twoich bohaterów był pewnym siebie facetem... Ech, źle to wyraziłam. Przecież takich już miałaś w swoim dorobku. Chodzi mi raczej o postać, która konsekwentnie, bez wahania, będzie dążyła do wyznaczonego celu, każdą przeszkodę w jakiś sposób ominie, i nie da się nikomu wywieść w pole. Taki trochę idealny macho men.
Między Różą a Zbyszkiem coraz bardziej iskrzy. Para bezwstydnie flirtowała nie zwracając uwagi na obecność dziecka. Błąd, bo Kevin jest przecież bardzo pomysłowym smykiem i może im w przyszłości wyciąć niezły numer. Ot, choćby Sean zostawi syna z Różą i Zbyszkiem, chłopiec będzie chciał się im wymknąć i odstawi numer, jakiego nie powstydziłby się Michałek z Gorzkiego smaku sławy, gdy chciał uciec porywaczom ;)
Kwasowa znowu narozrabiała. Co prawda nie ujawniłaś jeszcze jak wykorzysta zdjęcia Darii, na których wyraźnie widać, że "dziewczyna" nie ma biustu, ale i tak było wesoło.
Jak już wspominałam, telefonem od Żyły popsuł atmosferę i sprawił, że zaczęłam się obawiać o przyszłość Darka i Seana. Takim zakończeniem sprawiłaś, że nie mogę się doczekać kolejnego, a raczej kolejnych rozdziałów. Pisz je więc szybko, bo inaczej obiecuję Cię o nie molestować ;)
Pozdrawiam i do następnego rozdziału,
Ariana
Witam,
OdpowiedzUsuńboski... wypad wspólny im się bardzo udał.... Sean dowiedział się więcej o samym Darku.... oj rewelacyjna scena z tą Kwasowaą... oj teraz to będzie huczeć od plotek... maskarada Darka ma się za niedługo skończyć, ale informacja o tym nie sprawiła mu radości, przecież może się z barytem sprowadzić do Pytlowic....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam nominuję cię do Liebster Awards, pytania na: http://opowiadanie-ukryta-prawda.blogspot.com/2014/01/liebster-award-od-casjel.html
OdpowiedzUsuńHow to Play Casino: Easy Guide to playing slots on
OdpowiedzUsuńCasino games www.jtmhub.com are played 바카라 사이트 by septcasino.com 4 players, the casinosites.one average time they take turns is around 14:20. The https://tricktactoe.com/ house is divided into three distinct categories: the house
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, akcja z Kwasową świetna... nie miał łatwo w życiu, więc ludzie w jego wieku nie wydają się mu odpowiedni, końcówka bardzo smutna... zakochał się, ale szczera rozmowa o uczuciach wiele może zdziałać... obaj boją się zranienia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka